Zaręczyny i ślub na studiach dziennych - pytanie

napisał/a: MałaAgacia 2009-04-07 10:57
Karolinka_U napisal(a):
MałaAgacia napisal(a):Życie jest po to żeby żyć. Drobne przyjemności nadają mu sens. Moim zdaniem jeśli ktoś może rozwijać siebie, brać z dnia codziennego to co najlepsze i z tego czerpać szczęście powinien to robić i już.
ale ja to robie


No to dobrze Ty to robisz w taki sposób, a Miya w inny. Zastanowić się należy czy ona faktycznie wybrała gorszy? Czemu ma nie brać z życia - skoro może? Finito z mojej strony
napisał/a: ~gość 2009-04-07 11:26
repcak napisal(a):Dla nas to nie tylko stwierdzenie "mam męża/żonę, a wy jeszcze nie, i widzicie jacy my jesteśmy lepsi"
czytam czytam i nigdzie tego nie wyczytałam nikt tak nie napisał a Madzinka, oskarżasz o czytanie nie zrozumieniem! :|

Co do tematu to w 100% zgadzam się z MałaAgacia, i Madzinka.

Piszecie że da się studia pogodzić z pracą?

jak ja patrzę na mojego Ł.a to jest nie możliwe. Zajęcia codziennie od 8-15 czasem do 14. Później siedzi w projektach do 21-22 i tak codziennie!!! Czas po 22 jest dla mnie ;) Czasem w weekend gdzieś wyjdziemy albo zagra sobie dla relaksu. Ale w weekend też siedzi nad projektami. I jest na 4 roku i ma jeszcze więcej nauki!

U mnie podobnie było na 2 roku - zajęcia do 15 nawet do 18. I jeszcze zabierali mi weekendy (choć jestem studentką dziennych) na praktyki które trwały czasem od 8-20!!! i jeszcze następnego dnia podobnie a na poniedziałek stos sprawozdań z mapki i innymi graficznymi pierdołami po nocach nie spałam. :/
Już nie piszę o praktykach w szkole!! gdzie jeszcze zajęcia z uczelni musiałam wieczorami odrabiać.

Gdzie tu czas na pracę? po nocach? Jak ktoś tak ma to musi czekać 5 lat żeby być z ukochaną osobą? u nas jeszcze ok bo mieszkamy razem więc możemy poczekać aż studia się skończą (tak przynajmniej mi się wydawało) ale jak rodzice bez ślubu nie pozwolą? ma męczyć się 5 lat? (piszę tu ogólnie nie o Miya)

Właśnie myślałam tak jak niektórzy jak to małżeństwo bez pracy i chęci się utrzymania. Ku%%^ teraz żałuje :/ nie ma dnia żebym nie myślała teraz jak bardzo chce być jego żoną (choć mieszkamy razem mam taką potrzebę - jak kobieta chce czasem mieć dziecko tak ja chce być już żoną mojego Skarbka - chce w wakacje być razem w święta też) nie potrafię tego wytłumaczyć. ;)

Dla jednych małżeństwo:
repcak napisal(a):"oddzielna, samodzielna choćby w większej części, utrzymująca się z pracy zarobkowej rodzina."
dla mnie kiedyś też. Ale teraz to zupełnie coś innego :/

MałaAgacia napisal(a):Życie jest po to żeby żyć. Drobne przyjemności nadają mu sens. Moim zdaniem jeśli ktoś może rozwijać siebie, brać z dnia codziennego to co najlepsze i z tego czerpać szczęście powinien to robić i już.
no i na koniec amen :D
napisał/a: repcak1 2009-04-07 11:51
Miya napisal(a):Czyli dla ciebie aspekt ekonomiczny jest najważniejszy? Jeśli byście się kochali i wiedzieli, że chcecie być ze sobą a nie zarabiali na siebie, to nie wzielibyście ślubu po trzeba poczekać aż będzie się miało z czego założyć rodzinę?


Już to pisałem, że dla mnie małżeństwo wiąże się z choćby w 51% (tak, zeby mieć wikększosć) utrzymaniem się z własnej pracy. Nie negowałem tego, że rodzice jeśli chcą to pomagają. Ja bym po prostu spalił sie ze wstydu, gdybym oświadczył rodzicom, że chcemy mieć ślub bo się kochamy, ale wy i tak nadal bedzieci nas utrzymywać w całości. Co więcej, moi rodzice by mnie wyśmiali, ze tak podchodze do małzeństwa, zresztą rodzice mojej narzeczonej także. Miłosć jest dla mnie najwazniejsza w małżeństwwie, ale bez pracy dla mnie takze nie ma małżeństwa - dla mnie to po prostu związek z papierkiem. Ale to takze jest kwestia zapewne tego, ze każda rodzina przekazuje swoim dzieciom inne wartości, przekonania itd.

Karolinka_U napisal(a):nie rozumiem dlaczego wychodzisz z założenia, że cos ucierpi na tym

Dokłądnie. Cały czas też tego nie rozumiem.

Karolinka_U napisal(a):do pracy nie musiałam iść a chciałam a to róznica i wcale nie zazdroszcze bo nie ma czego

Ja to samo. Wpierw zacząłem wakacjami już kilka lat temu pracować, bo chciałem. A teraz pracuję takze bo chcę (bo rodzice nadal mnie utrzymują, bo jeszcze z nimi mieszkam no i ślub przecież za ponad rok), kiedyś po prostu zarobione pieniądze wydawałem na rozrywkę, teraz w większości odkłądam, choć co do rozrywki to też niczego mi nie brakuje. Mam i jedno i drugie.
izuniaaa napisal(a):czytam czytam i nigdzie tego nie wyczytałam nikt tak nie napisał

To miała być tylko przenosnia a nie konkretny przykłąd, ale widze, ze każdy sie tego czepia, tak więc odwołuję to co powiedziałem, jeśli tak bedzie lepiej. Równie dobrze mógłbym wtedy napisać "będzimy cool" i znaczenie dla mnie byloby to samo. Właśnie dlatego też czasem na forach tworzą się konflikty, bo piszący myśli co innego niż odczyta czytający.


izuniaaa, wszystko takze zależy jakie się ma studia. Ja np mam takie studia, które są zgodne z moimi zainteresowaniami a mam mało zajeć na dziennych. Pon - do 13:30, wtorek - do 10 rano- środa - do 16 czwartek - do 18, piątek wolny, tak wiec przy mojej pracy spokojnie mogę pracować w poniedziałki, wtorki, piątki i jeszcze w w niektóre soboty i niedziele i nic na tym nie tracę i wszystko godzę.
napisał/a: budyń_waniliowy 2009-04-07 12:12
Trochę się wtrącę do tematu, bo mnie też dotyczy.
Jestem na studiach dziennych
Utrzymują mnie rodzice, ale od 1 roku (jestem na 4.) staram się sobie dorabiać
Nie mam szans przy moich studiach na stała pracę, a na pewno nie na taką, żeby nie zaszkodziło to moim studiom.
Wychodzę za mąż, po ślubie nadal będą utrzymywali mnie rodzice, z tym, że powoli będziemy starać się z przyszłym mężem przechodzić na własne utrzymanie (mam nadzieję, że na 5. roku będę mogła podjąc pracę)

Mój M. jest na 3. roku tych samych studiów.

napisal(a): mam mało zajeć na dziennych. Pon - do 13:30, wtorek - do 10 rano- środa - do 16 czwartek - do 18, piątek wolny


ja nawet na 4. roku mam zajęcia prawie codziennie, a do 3 miałam codziennie, i ok 40 h w tyg.
poza tym z każdego roku wypada mi conajmniej miesiąc na praktyki i ćwiczenia terenowe. Wtedy nie ma mnie w miejscu zamieszkania.

Więc owszem, przy Twoim planie nie będziesz miał problemów z pracą. A mnie na stałe nikt nie zatrudni, bo nikt nie zgodzi się, zeby pracowniak nie było miesiąc w pracy.

Rodzicom się nie przelewa, ale sami namawiali mnie na takie studia (zgodne z moimi zainteresowaniami). Pracuję ile mogę i kiedy mogę. W każde wakacje od pierwszego roku. Sama opłacam swoje kursy jezykowe, finansuje część wyjazdów. Ale bez ich pomocy nie skończyłabym tych studiów bez kredytu.

I mimo to nie będę czekała ze ślubem, bo po studiach też znajdzie się milion inych powodów, żeby go przekładać, a i tak nie mielibyśmy od razu własnej kasy, żeby sami sfinansować przyjęcie.

ps. Ciagle nie rozumiem ataków na miya... uważam, że jeśli ma taką możliwość, że swój wolny czas może poświęcić nie na pracę w mc ale na rozwijanie zainteresowań, taniec, naukę to to jest lepsza droga, niz praca "na siłę", za marną kasę, po to by komuś udowodnić, że nie jest rozpieszczona.
napisał/a: repcak1 2009-04-07 12:23
budyń_waniliowy napisal(a):uważam, że jeśli ma taką możliwość, że swój wolny czas może poświęcić nie na pracę w mc ale na rozwijanie zainteresowań, taniec, naukę to to jest lepsza droga, niz praca "na siłę", za marną kasę, po to by komuś udowodnić, że nie jest rozpieszczona.


Ale ja np po prostu chcę pracować, bo to przynosi mi także satysfakcję i samorealizację i uczę się przy tym wielu przydatnych rzeczy. Tak samo jak na studiach. Nikomu moją praca nie udowadniam, ze nie jestem rozpieszczony, bo nie czuję takiej potrzeby.

budyń_waniliowy napisal(a):Więc owszem, przy Twoim planie nie będziesz miał problemów z pracą. A mnie na stałe nikt nie zatrudni, bo nikt nie zgodzi się, zeby pracowniak nie było miesiąc w pracy.

Na umowę zlecenie, jeśli się dobrze poszuka, to da się znaleźc taką pracę. A przeciez nie musisz podczas studiów pracowac na umowę o pracę, bo oprócz skłądek na emeryturę nic Ci to wiecej nie daje, bo staż pracy i tak się nie sumuje ze stazem pracy zaliczonym jako studia.
napisał/a: ~gość 2009-04-07 12:43
repcak napisal(a):Ale ja np po prostu chcę pracować, bo to przynosi mi także satysfakcję i samorealizację i uczę się przy tym wielu przydatnych rzeczy.
ale ty masz taką możliwość ;) więc się ciesz :P niektórzy mogą nam zazdrościć że możemy podjąć pracę i studiować ;)

repcak napisal(a):które są zgodne z moimi zainteresowaniami
my też ;)
napisał/a: kejti25 2009-04-07 14:52
Tak czytam i czytam Wasze posty i chyba do konsensusu w ty zakresie i tak nie dojdziecie. Może po prostu pozwolić każdemu robić to co chce. Skoro Miya, jej narzeczonemu i ich rodzinom taka sytuacja odpowiada to trzeba to zaakceptować i koniec kropka. Ja osobiście też przez cały okres studiów nie pracowałam i byłam na garnuszku rodziców. Ze ślubem czekamy do zakończenia moich studiów, bo studiuje 300km od mojego M.została mi tylko obrona w czerwcu więc trzymajcie kciuki. Faktycznie z nami też tak jest że liczy się dla nas to żebyśmy po ślubie byli niezależni finansowo i nikt nie siedział nam w kieszeni.Ale uważam że naprawdę nie ma co generalizować, skoro rodzinę Miya stać na utrzymywanie ich to niech to po prostu robią i tyle.
napisał/a: mysiak88 2009-04-14 21:28
Witam wszystkich

Chciałam zapytać co myślicie na temat pomocy finansowej rodziców ( chodzi mi o częściową pomoc a nie całkowite opłacanie utrzymania) gdy para postanawia ze sobą zamieszkać w okresie gdy oboje studiują i przy założeniu ze po ślubie się z takiej pomocy rezygnuje i odciąża rodziców. Z góry dziękuje za wszelkie komentarze
napisał/a: ~gość 2009-04-14 21:55
Bardzo ubolewam nad tym, że pieniądze stały się taką przeszkodą odgradzającą ludzi od szczęścia w małżeństwie. Ja popieram śluby na studiach o ile taka możliwość istnieje, jednak nie chciałabym być wtedy uzależniona od rodziców (przynajmniej nie całkowicie). Sama z niepokojem myslę, kiedy do nas uśmiechnie się los i pozwoli wziąć ślub chociaż za 3 lata.
napisał/a: Emilianka 2009-04-16 18:26
mysiak,ja myślę tak-jak oboje jedziecie na studia do innego miasta i wiadomo,że i tak sami nie dacie sobie rady i rodzice muszą wam chociaż mieszkanie wynająć,to ja nie widzę nic złego.wiadomo,że wynajęcie jednego mieszkania wyjdzie taniej niż dwóch
ale jak mieszkamy i studiujemy w tym samym mieście i nie musimy wyprowadzać się od rodziców,to dla mnie wtedy podobnie jak z małżeństwem-radzimy sobie sami
ot-jesteśmy dorośli,chcemy się wyprowadzić z domu i ze sobą zamieszkać,rodzicom nic do tego
napisał/a: ~gość 2010-04-05 23:07
My też już jestemsy zareczeni i narazie nie planujemy ślubu, bo chcemy poczekać aż skończe studia (1,5 roku licencjat - dzienne, a potem magister zaocznie). On w tym roku kończy szkołe i będzie szukał pracy i mam nadzieje, że prze te 4 lata zarobi na nasze wesele, ja też mam zamiar po licencacie iść do pracy, oby tylko było gdzie. A moi rodzice mają nam pomóc wykończyć górę domu, który należy do nich i myślę, że jak dobrze pójdzie do przed weselem będziemy mogli się tam wprowadzić. A o czarniejszym scenariuszu nawet nie chce myśleć :/
napisał/a: eska46 2010-04-06 01:32
my oboeje studiujemy dziennie- mi zostal jeszcze rok (wlasciwie totalnie bez zajęc na uczelni- jedynie pisanie pracy magisterskiej ) a Mojemu jeszcze 2 lata. I nie wiem czemu mialoby to być przeszkodą dla zaręczyn oboje mamy zamiar znalezc jakaś dorywczą pracę na wakacje, żeby moc lekko wyremontować mieszkanie które już mamy. A od pażdziernika, jak dobrze pojdzie, spelnią się moje marzenia o wspolnym mieszkaniu
ślubu w najblizszym czasie nie planujemy, bo, tak jak wiekszosc piszących w tym wątku, chcemy najpierw skończyc studia i uzbierać troche kasy na wesele