Refleksje po weselu.......... uwagi i przestrogi

napisał/a: basia1125 2007-10-07 12:52
Ja już pisalam gdzieś w innym wątku, byliśmy we wrześniu w Polsce na weselu brata N.
I...... podobalo mi się średnio, ale mam nadzieję, że przez to ja (i Wy też) uniknę kilku blędów
Ale do rzeczy.

1. Źle się czulam z tym, że w jeździe do Kościola odgórnie zostalo
mi prydzielone miejsce w samochodzie rodziców i bylam ściśnięta
między dwoma mamami, że prawie nie moglam oddychać. A to dlatego, że
mlodzi jechali naszym samochodem, kierowal mój N., który byl też
świadkiem, na siedzeniu pasażera świadkowa siostra pani mlodej
(singielka, więc nie byl problemu gdzie upchnąć partnera) z tylu
mlodzi. No ale dojechalam i przeżylam, na drogę do sali, przygarnęla
mnie do swojego samochodu kuzynka N z mężem :) - to takie moje prywatne odczucie, myślę, że Wam bardziej się przydadzą pozostale punkty

2. W kościele oprócz organisty grala skrzypaczka - pierwszy utwór
tak smutny, że masakra

3. Mama pani mlodej w Kościele ciągle przypominala świadkowej, żeby
ta poprawila welon mlodej

4. W czasie przysięgi chyba polowa gości rzucila się, żeby zrobić
zdjęcia

5. Mlodzi mówili przysięgę z pamięci, co zawsze myślalam, że wygląda
pięknie i musi być większym przeżyciem niz powtarzanie za księdzem
ale oni tak przez nia przelecieli, że nie bylo czasu nawet sie
wzruszyć, czas pras i po wszystkim

6. Na sali weselnej nie bylo winietek na stolach i wszyscy goście
pierwsze co rzucili się do zajmowania miejsc a mlodzi zostali sami z
kieliszkami na środku czekając na toast

7. Orkiestra grala moim zdaniem za dużo kawalków biesiadnych, ale
może innym to pasowalo, może tak mlodzi z nimi ustalili, nie wiem

8. Każdy kawalek byl przeciągany do 10ciu, 15tu minut, powtarzany
refren, czy pierwsza zwrotka, co bardzo męczylo gości tańczących, bo
nawet bardzo szybkie polki tyle trwaly

9. Ważne części wesela nie byly w zasadzie prawie wcale zapowiadane.
Krojenie tort zobaczylam tylko dlatego, że akurat szlam do ubikacji
i zatrzymalam się, bo zobaczylam, że coś sie będzie dzialo.

10. Mlodzi nie wypili chyba ani grama alkoholu a w calowaniu lepiej
wypadli Ci, którzy zlapali welon i krawat niż Mloda Para.

No, to Tyle, podaję to pod waszą rozwagę. Ja na pewno wygiągnę
wnioski :)
napisał/a: Belay 2007-10-08 08:44
basia1125 napisal(a):1. Źle się czulam z tym, że w jeździe do Kościola odgórnie zostalo
mi prydzielone miejsce w samochodzie rodziców i bylam ściśnięta
między dwoma mamami, że prawie nie moglam oddychać. A to dlatego, że
mlodzi jechali naszym samochodem, kierowal mój N., który byl też
świadkiem, na siedzeniu pasażera świadkowa siostra pani mlodej
(singielka, więc nie byl problemu gdzie upchnąć partnera) z tylu
mlodzi. No ale dojechalam i przeżylam, na drogę do sali, przygarnęla
mnie do swojego samochodu kuzynka N z mężem :) - to takie moje prywatne odczucie, myślę, że Wam bardziej się przydadzą pozostale punkty


Można zostawić przydział samym gościom. U nas część była swoimi samochodami, a część jechała taksówkami, które na tę okoliczność zamówił nasz znajomy pod Kościół. Każdy jechał z kim chciał, ale oczywiście tak, żeby było bez wolnych miejsc w taksówkach - bo przecież szkoda było :) ale nikt się nie pozabijał i wszyscy byli zadowoleni.

napisal(a):2. W kościele oprócz organisty grala skrzypaczka - pierwszy utwór
tak smutny, że masakra


W większości przypadków muzykę i utwory wybierają sobie sami młodzi, ale to rzecz gustu - bo to co nam wydaje się smutne, dla kogoś innego może być radosne i refleksyjne.

basia1125 napisal(a):3. Mama pani mlodej w Kościele ciągle przypominala świadkowej, żeby
ta poprawila welon mlodej


To trochę przesada. Moja mama całą mszę przepłakała i nie w głowie jej było podpowiadanie. Po to przecież wybiera się świadkową, żeby dbała o to jak się układa nasz welon i takie tam jeśli ktoś ma rodziców "czepialskich" to można ich trochę pouczyć, ale stres i tak robi swoje, więc nie można mieć pretensji.

napisal(a):4. W czasie przysięgi chyba polowa gości rzucila się, żeby zrobić
zdjęcia


Tu też, należałoby pouczyć gości, choć rozumiem, że to moment, który każdy chciałby uwiecznić po swojemu. U nas oprócz fotografa, była tylko jedna osoba, która robiła zdjęcia w trakcie przysięgi - od tego w końcu tego fotografa mamy. Można poprosić gości, żeby się nie rzucali robić zdjęcia, gdyż to powoduje chaos, rozprasza innych i zasłania co niektórym samych młodych.

napisal(a):5. Mlodzi mówili przysięgę z pamięci, co zawsze myślalam, że wygląda
pięknie i musi być większym przeżyciem niz powtarzanie za księdzem
ale oni tak przez nia przelecieli, że nie bylo czasu nawet sie
wzruszyć, czas pras i po wszystkim


Uczenie się przysięgi na pamięć uważam za hmm...sama nie wiem. Nas ksiądz pytał, czy chcemy mówić z pamięci czy chcemy powtarzać - powtarzanie wydaje mi się bardziej tradycyjne i jakoś tak ładniej wygląda. Generalnie - był czas na to, żeby się wzruszyć, więc to dodatkowy plus. Tu się z Tobą zgadzam w 100%

basia1125 napisal(a):7. Orkiestra grala moim zdaniem za dużo kawalków biesiadnych, ale
może innym to pasowalo, może tak mlodzi z nimi ustalili, nie wiem


U nas była fajna muzyka. Kawałków biesiadnych (Nie jestem pewna co rozumiesz pod tym pojęciem) też było sporo, ale wszyscy super się bawili. Wesele jest jedną z nielicznych okazji, przy których takie utwory są jak najbardziej mile widziane. O ile lepiej tańczy się ludziom, jeśli znają kawałek. Kultowe "Jesteś szalona", które normalnie wkurza mnie nieziemsko, na weselu było jednym z najbardziej obtańcowywanych kawałków - a do tego wszyscy śpiewali i to było super.

basia1125 napisal(a):9. Ważne części wesela nie byly w zasadzie prawie wcale zapowiadane.
Krojenie tort zobaczylam tylko dlatego, że akurat szlam do ubikacji
i zatrzymalam się, bo zobaczylam, że coś sie będzie dzialo.


Auć, to wielki babol ze strony zespołu, który takie momenty powinien zapowiadać. U nas zapowiadali to głośno i wyraźnie - za co jestem im niesamowicie wdzięczna! Nawet wszyscy goście mieli podziwiać mnie ryczącą na widok tortu ;) co dość zabawnie wygląda z perspektywy czasu.

Na wszelki wypadek, radzę zaznaczyć, żeby zespół zapowiadał głośno każdy istotny moment wesela. U nas było o tyle dobrze, że zespół często grał na weselach na których kamerzystka i fotograf byli Ci sami co u nas - pewne momenty zgrywali więc w czasie i razem się do każdego przygotowywali.

basia1125 napisal(a):10. Mlodzi nie wypili chyba ani grama alkoholu a w calowaniu lepiej
wypadli Ci, którzy zlapali welon i krawat niż Mloda Para.

A co w tym złego? Głupio byłoby, gdyby młodzi padli na weselu przed północą (znam takie przypadki) i to wcale nie dlatego, że wypili za dużo. Po prostu jest to taki stres i takie emocje, że czasem wystarczy kieliszek wódki, by powalić człowieka z nóg. Ja na weselu też nie ruszyłam alkoholu. Dopiero jak wszyscy goście poszli i została zaledwie garstka, mój Mąż napił się z moimi rodzicami, a potem z zespołem. I jakoś specjalnie na weselu się nie całowaliśmy - przy "gorzko, gorzko..", a raczej wtedy gdy nam "nie kazali". Raz gości mocno przetrzymaliśmy i potem już nie wołali ;)

Ja do tej listy dodałabym jeszcze: skupienie gości na pierwszym tańcu. Wybór momentu na pierwszy taniec jest dość istotny. Nie polecam tańca przed pierwszym posiłkiem. Ja osobiście byłam taka głodna, że marzyłam tylko o jedzeniu, a zespół witał gości i prosił ich o złożenie zabawnej przysięgi. To było cudowne, ale mi naprawdę burczało w brzuchu. Dlatego wiem, że skupić uwagę na tańczących młodych, w sytuacji gdy ma się pusty żołądek jest problemem

Do przyszłych gości mam prośbę: skupcie się i patrzcie na młodych gdy tańczą swój pierwszy po ślubie taniec. Spora część z nich, chodziła na kursy tańca, wielokrotnie powtarzali kroki, by wypaść jak najlepiej, a często nikt na to nie patrzy.

U nas część patrzyła, ale byli ludzie, którzy zajęli się czymś zupełnie innym i to było trochę przykre. Co prawda nie było to nic spektakularnego, ale niektórych obudził z letargu huk pękającego balonu - choć zespół dość wyraźnie taniec zapowiedział.

Sypanie ryżu - ja miałam go tyle we włosach i pod gorsetem, że wszystko mnie swędziało. W dodatku ktoś nawrzucał mi drobnych monet za gorset i przy każdym schyleniu się, brzęczące pieniążki wypadały na ziemię. To nie było przyjemne uczucie
napisał/a: basia1125 2007-10-08 17:37
Belay napisal(a):
basia1125 napisal(a):1. Źle się czulam z tym, że w jeździe do Kościola odgórnie zostalo
mi prydzielone miejsce w samochodzie rodziców. A to dlatego, że
mlodzi jechali naszym samochodem, kierowal mój N., który byl też
świadkiem, na siedzeniu pasażera świadkowa siostra pani mlodej
(singielka, więc nie byl problemu gdzie upchnąć partnera) z tylu
mlodzi.


Można zostawić przydział samym gościom. U nas część była swoimi samochodami, a część jechała taksówkami, które na tę okoliczność zamówił nasz znajomy pod Kościół. ale nikt się nie pozabijał i wszyscy byli zadowoleni.



Widzisz chodzilo o to, że czulam sie trochę pominięta. Poza tym, my mamy samochód angielski, więc kierownica z drugiej strony. Przejechając Europę i jeżdżąc po Polsce nauczyliśmy się z N. prowadzić razem - no cóż, czasem musialam bć jego oczami. I trochę się obawialam, bo kawalek trasy trzebabylo przejechać przez drogę szybkiego ruchu.


Belay napisal(a):
basia1125 napisal(a):7. Orkiestra grala moim zdaniem za dużo kawalków biesiadnych, ale
może innym to pasowalo, może tak mlodzi z nimi ustalili, nie wiem


U nas była fajna muzyka. Kawałków biesiadnych (Nie jestem pewna co rozumiesz pod tym pojęciem) też było sporo, ale wszyscy super się bawili.


Kawalki biesiadne, no może, źle to ujęlam... To byly takie utwory, gdzie slowa znaly już tylko babcie i spokonie mogliby to zaśpiewać bez orkiestry. My mlodzi po prostu nie mieliśmy pojęcia o co chodzi. Bo np. "Glęboką studzienkę" to jeszcze znam ale tamtych to nie bardzo...


Belay napisal(a):
basia1125 napisal(a):10. Mlodzi nie wypili chyba ani grama alkoholu a w calowaniu lepiej
wypadli Ci, którzy zlapali welon i krawat niż Mloda Para.

A co w tym złego? Głupio byłoby, gdyby młodzi padli na weselu przed północą


Nie, nie, nie o to chodzi, żeby pili jak nie iadomo co, ale jakiś toast chociaż. A oni starali się chyba za bardzo trzymać fason i moim zdaniem nie wyszlo to jakoś za bardzo na dobre, bo byli tacy..... pochmurni, jakby sami się nie bawili dobrze. No i np. mojemu N, który byś świadkiem bylo przykro, jak brat - pan mlody caly czas odmawia wypicia za swoje zdrowie i żony, mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi...

A co do pocalunku.... moim zdaniem calowanie się ze świeżo poślubioną żoną jak z ciocią na imieninach na weselu wygląda trochę dziwnie.....



Takie byly oje spostrzeżenia, pomyślalam, że może się to komuś przydać.
Dzięki za to, na co Ty zwrócilaś uwagę na podstawie swojego wesela
napisał/a: reni123 2007-10-09 08:55
basia1125 napisal(a):No i np. mojemu N, który byś świadkiem bylo przykro, jak brat - pan mlody caly czas odmawia wypicia za swoje zdrowie i żony, mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi...

a ja myślę że świadek powinien to zrozumieć, a nie rozpijać pana młodego
przynajmniej u nas świadkowie nie widzieli żadnego problemu w tym że chcemy przeżyć całą imprezę na trzeżwo, a myślę tez że są lepsze sposoby uczczenia żony niż toasty w jej intencji
pewnie też na jednym kieliszku by się nie skończyło, jakby wujkowie zobaczyli pana młodego z kieliszkiem to każdy chciałby się z nim napić
basia1125 napisal(a):A co do pocalunku.... moim zdaniem calowanie się ze świeżo poślubioną żoną jak z ciocią na imieninach na weselu wygląda trochę dziwnie.....

no ja nie wiem... źle bym się czuła "liżąc się" publicznie, nawet z mężem
my nie unikaliśmy pocałunków, ale to były raczej zabawne buziaki (w czółko itd.)
napisał/a: basia1125 2007-10-09 10:18
O rany, rany, no i proszę, teraz wyszlo, że to jestem jakaś dziwna i chcę upijać parę mlodą i namawiać ich do "lizania się" na widoku babć i cioć.

NIE o to mi chodzi!!!
No niech mnie ktoś poratuje.....
napisał/a: Belay 2007-10-09 10:23
Ale to też zależy od ludzi. My się świetnie bawiliśmy, a wypiliśmy tylko po lampce szampana przy toaście - zaraz na początku bo trochę głupio byśmy wyglądali bez kieliszków, gdy wszyscy je trzymali

A całowanie się, ja tam się całowałam z Mężem gdy mieliśmy na to ochotę, ale to zdecydowanie nie przypominało całowania cioci na imieninach ;)
napisał/a: arwen24 2007-10-09 11:56
basia1125 napisal(a): Na sali weselnej nie bylo winietek na stolach i wszyscy goście
pierwsze co rzucili się do zajmowania miejsc a mlodzi zostali sami z
kieliszkami na środku czekając na toast


Bylam na kilku weselach gdzie nie bylo winietek i nie zdazylo sie ze goscie zucili sie do zajmowania miejsc. Najpierw czekali na toast a pozniej siadali. Nie chcialabym nazucac komos miejsca. Bo nie chcialabym takiej sytuacji ze posadzialbym kogos kolo osoby ktory nie dazy sympatia.
basia1125 napisal(a):10. Mlodzi nie wypili chyba ani grama alkoholu a w calowaniu lepiej
wypadli Ci, którzy zlapali welon i krawat niż Mloda Para.
U mnie w rodzinie jest zwyczaj ze Para Mloda wypije z kazym goscie (na moze stolikiem) I nie chodzi wcale o upijanie.

[ Dodano: 2007-10-09, 11:57 ]
Taki jest zwyczaj a jak ktos nie moze pic (na ciaza) to do kieliszka wlewa sobie mineralna i udaje ze pije zeby nikogo nie urazic.
napisał/a: Belay 2007-10-09 13:07
Ja miałam mieć winietki, ale z nich zrezygnowałam. Zamieszania nie było. Wszyscy siedzieli koło osób, koło których chcieli siedzieć. Cieszyłam się później, że nie narzuciłam gościom miejsc z góry - w takiej sytuacji ktoś mógłby mieć mi za złe, że go posadziłam koło kogoś, za kim nie przepada, a tak wszyscy świetnie się bawili.

Rzucanie się gości do stołów to kwestia kultury - logiczne, że dla nikogo nie zabraknie miejsca, więc zupełnie nie rozumiem tego rzucania się na stoły.

Wątpię, czy nie byłabym pijana, gdybym wypiła z każdym gościem toast. Goście powinni uszanować to, że Młodzi mogą nie pić alkoholu - to w końcu ich święto i mają prawo decydować o tym, czy chcą, czy nie chcą alkoholu spożywać. Takie ich prawo i nikomu nic do tego.
napisał/a: Cubanita 2007-10-09 13:17
Belay napisal(a):Wątpię, czy nie byłabym pijana, gdybym wypiła z każdym gościem toast.
Ja tam piłam z każdym.. no może prawie każdym gościem i jakoś się nie upiłam... ale ja mam bardzo mocną głowę. Do sesji w plenerze faktycznie starałam się nie pić... potem juz piłam
Mój R. natomiast ma słabą głowę do picia... więć pił toasty ale polewał mu świadek z naszej specjalnie tajemnie oznakowane butelki (żeby nikt się nie zorientował)... a w butelce była woda zamiast wódki
napisał/a: Belay 2007-10-11 08:29
No po 70 kieliszkach na pewno byłabym pijana, choćbym nie wiem jak mocną miała głowę.

Ale nie róbmy OT`a.
napisał/a: Asior 2007-10-11 09:15
Cubanita napisal(a):pił toasty ale polewał mu świadek z naszej specjalnie tajemnie oznakowane butelki

Ja robiłam tak samo jak byłam świadkową niedawno a panna młoda była w pierwszym miesiącu ciąży i nikt o tym nie miał wiedzieć:)
napisał/a: ~Ania~ 2007-11-06 14:53
Dzień ślubu jest jedyny i niepowtarzalny dlatego każda para powinna go przeżyć jak chce. Jesli 'młodzi' chcą pić to niech piją jeśli nie to wg mnie nie powinno im sie tego narzucać (choć oczywistym jest że takie sytuacje są częste). Ja osobiście zamierzam skosztować szampana a potem bardzo uważać na alkohol. Co do buziaków i całusów to niekoniecznie musiałabym je dzielić z całą salą gości ale ten dzień tego wymaga. Potem już koniec z pokazywaniem