Narzeczony kontra przygotowania do ślubu...

napisał/a: atka83 2006-09-26 23:38
Czy Wasi narzeczeni pomagają Wam ''aktywnie'' w przygotowaniach do ślubu i wesela?
Czy raczej to Wy decydujecie, a Wasza druga połowa na wszystko się godzi?
napisał/a: Klusia 2006-09-27 02:47
Razem wszystko przygotowujemy, jest to dla nas niezwykłe przeżycie i nie wyobrażamy sobie żeby jedno bez drugiego miało coś zrobić, bo drugie nie chce. Oczywiście szczegóły do ustalenia zostawia mi Narzeczony, chociaż i tak wszystko z nim konsultuję, chcę żeby mu się podobało w równym stopniu co mnie :)
napisał/a: samsam 2006-09-27 08:32
W moim przypadku było tak, że właściwie ja wszystko organizowałam. Oczywiście pomagała mi mama. Mój mąż tylko jasno i wyraźnie przedstawiał swoje zdanie na dany temat.
Oj działo się....
napisał/a: iza19821 2006-09-27 09:06
Moj maz pomaga mi bardzo w przygotowaniach ....nawet nie pomyslalam ...ze az tak bardzo...sam nie moze sie doczekac ...
napisał/a: Tośka 2006-09-27 10:09
Mój Misiek akceptuje wszystko co wymyslę (prawie wszystko, bo troszke ukruca zbytnie szaleństwa)uważa że to nasz dzień ale ponieważ jestem marzycielką straszną i mam jakieś wizje tego wszystkiego to pozwala mi wszystko zaplanować żeby było tak jak w marzeniach.Bardzo mi pozatym pomaga, jeżdzi ze mną załatwia , pomaga sie zdecydować i sam dorzuca pomysły :) itp.
Czasami tylko ma dość jak mu ciągle jakieś rzeczy podrzucam i mówi "mamy jeszcze czas!!!!" np o wyborze serwetk :P Ale tak to jst jak si człowik rozpędzi :D
napisał/a: Marusia 2006-09-27 15:02
Mój też ciągle powtarza, że się ze wszystkim za bardzo śpieszę. Ale on nie rozumie, jakie to dla mnie przyjemne ;)
A co do "konsultowania"- na razie w większości rzeczy się nie zgadzamy, więc bez konsultowania i kompromisów byłoby ciężko, oj cięzko... ;)

A kłociliśmy się już na temat:
- auta do ślubu (chciał bryczkę z kucami! - musiałam się zgodzić na obojętnie co, byle to tylko auto było )
- tańca (wystarczy, że pan młody zatańczy ze mną pierwszy taniec i dedykację, resztę mogę sobie tańczyć z innymi...)
- obrączek (najświeższy temat, bo pytałam o to wczoraj wieczorem )
napisał/a: Belay 2006-09-28 09:00
My na razie przygotowania robimy SMS`owo. Narzeczony w rejsie, więc ja załatwiam na razie najpilniejsze sprawy. Rozumiemy się bez słów, mamy identyczne podejście do pewnych spraw i poglądy na różne tematy. Zawsze jednak do mnie należy ostateczna decyzja.

Mam dokładnie to samo co Tośka. Mam swoją wizję tego dnia, a On zrobiłby wszystko, żeby tylko spełnić każde moje marzenie, więc zgadza się na moje pomysły. Jak mam jakieś wątpliwości to wtedy się z nim konsultuję.

Nie kłóciliśmy się w trakcie remontu bo podobały nam się te same rzeczy, więc i tutaj nie będzie problemu

Wiem jednak, że gdy tylko będzie w domu, będzie aktywnie uczestniczył w przygotowaniach. On musi mieć zajęcie. Jak siedzi w domu, gdy ja jestem w pracy to wariuje :), więc mu będę wymyślała co rusz nową sprawę do załatwienia ;)
napisał/a: ami1 2006-09-28 12:50
Mi też mąż pomagał. A Marusiu co do obrączek - to też ciężko było dojść do kompromisu.
napisał/a: samsam 2006-09-28 14:41
My w wielu sprawach nie mogliśmy dojść do kompromisu.
Ale jakoś wesele się udało.
napisał/a: Marusia 2006-09-28 20:10
Mam nadzieję, że się nam uda te wszystkie rzeczy jakoś pogodzić. Narzeczony na początku mówił, że chce, żeby wszystko było po mojej myśli, bo mam się czuć w tym dniu najszczęśliwsza na świecie. Ale chyba już o tym zapomniał ;), bo jak tylko mówimy o jakichś szczegółach, to mamy zupełnie różne plany.
Ale myślę, że takie różnice w planowaniu czegoś razem bardzo się nam przydają i, przede wszystkim, nauczą nas "sztuki kompromisu" :)
napisał/a: ami1 2006-09-28 20:22
Marusia napisal(a):i, przede wszystkim, nauczą nas "sztuki kompromisu" :)

To z pewnością, a to przecież bardzo ważna sprawa.
napisał/a: Anetka1 2006-09-28 20:26
U nas to było tak że na początku to więcej on załatwiał niż ja...Ale mnie się to organizowanie tak bardzo spodobało że teraz już wszystkie decyzje wspólnie podejmujemy. Razem odwiedzaliśmy zespoły, fotografów i jeżdziliśmy po restauracjach (ale to jeszcze w zeszłym roku, bo początkowo ślub mielismy organizowac w tym roku)... Ale zawsze ostatnie zdanie należało do mnie ! :) Jednak w większości spraw...no właściwie to we wszystkich się zgadzamy :) mielimy tylko dylemat co zrobić z zespołem, bo za dodatkową opłatą można było wynająć 4 osobę, która śpiewa w kilku językach...I ciężko nam było podjąć konkretną decyzje więc ustliliśmy z zespołem że damy znac w terminie późniejszym. I do tej pory nie zdecydowaliśmy...Co do autka, które wynajeliśmy to oboje w 100 % od razu byliśmy na tak. Generalnie to u nas jest tak, że ja od razu jestem w stanie podjąć decyzje czy czegoś chcę czy nie, a narzeczony potrzebuje czasu na przemyślenie i rozważenie za i przeciw, których ja czasami wogóle nie dostrzegam.