W kwestiach organizacyjnych...

napisał/a: ~medea 2012-05-08 12:54
...to tylko tyle chciałam, że pomimo mojego lubienia kuchni i pichcenia,
przygotowywanie większych imprez niestety zawsze u mnie wiąże się ze
stresem. Pamiętam jak pokolenie moich rodziców i babć organizowało
przyjęcia imieninowe na kilkanaście osób, niektórzy samodzielnie
organizowali nawet domowe wesela własnym sumptem (na znacznie więcej
osób), ew. z pomocą zaprzyjaźnionych kobiet - teraz jak sobie o tym
pomyślę, to wydaje mi się to mało realne.
Ja lubię jak jedzenie jest świeżo przygotowane. Dopuszczam oczywiście
możliwość mrożenia niektórych potraw, ale i tak odgrzanie tego później,
żeby wszystko było równocześnie ciepłe i ładnie podane, jest po prostu
kłopotliwe. No i poza tym, kiedy się przygotowuje większe ilości
wszystkiego, to trudno włożyć odpowiednią ilość serca w każą potrawę. A
jak przy tym wszystkim samemu jeszcze się elegancko prezentować? ;)

Najbardziej lubię spontaniczne (lub pół spontaniczne) spotkania w gronie
kilku zaprzyjaźnionych osób, kiedy przygotowuję coś na luzie, bez obaw
czy się uda. I wtedy zazwyczaj wszystko się udaje. :)

Ewa
napisał/a: ~Bbjk 2012-05-08 13:39
W dniu 2012-05-08 12:54, medea pisze:
> Najbardziej lubię spontaniczne (lub pół spontaniczne) spotkania w gronie
> kilku zaprzyjaźnionych osób, kiedy przygotowuję coś na luzie, bez obaw
> czy się uda. I wtedy zazwyczaj wszystko się udaje. :)

Ja też spontanicznie lub pół, a w ogóle to w małym gronie.
Już mierzę swój czas i zwyczajnie szkoda mi go na wielkie spędy, za
którymi oboje nie przepadamy. Rodzina jest nieliczna niestety, a znajomi
wpadają rotacyjnie.

Jeśli już musiałoby być duże przyjęcie, to pozostaje restauracja, li i
jedynie. Teraz są już miejsca, gdzie można zjeść dobre rzeczy i w miłych
okolicznościach, wtedy odpada cały kłopot z przygotowaniem tych
wszystkich dań, można siedzieć, ładnie wyglądać i pachnieć perfumami, a
nie siekaną chwilę wcześniej cebulą ;)

Natomiast rodzinne spotkania robiłabym chętnie i osobiście, gdyby
rodzina zechciała liczyć te kilkanaście osób.
--
B.
napisał/a: ~Ikselka 2012-05-08 13:41
Dnia Tue, 08 May 2012 13:39:22 +0200, Bbjk napisał(a):

> można siedzieć, ładnie wyglądać i pachnieć perfumami, a
> nie siekaną chwilę wcześniej cebulą ;)

To tylko kwestia organizacji - wystarczy znaleźć czas na prysznic i perfumy
PO przygotowaniach.
napisał/a: ~Nixe 2012-05-08 14:54
W dniu 2012-05-08 13:39, Bbjk pisze:

> Jeśli już musiałoby być duże przyjęcie, to pozostaje restauracja, li i
> jedynie. Teraz są już miejsca, gdzie można zjeść dobre rzeczy i w miłych
> okolicznościach, wtedy odpada cały kłopot z przygotowaniem tych
> wszystkich dań, można siedzieć, ładnie wyglądać i pachnieć perfumami, a
> nie siekaną chwilę wcześniej cebulą ;)

Pomijam już to, że gospodyni domu spędza wówczas czas z gośćmi, a nie
przy garach/lodówce/stole kuchennym przygotowując kolejne potrawy i
tylko częściowo uczestnicząc w rozmowach. Pół biedy, gdy kuchnia otwarta
na jadalnię, to można chociaż pokrzyczeć na odległość

N.
napisał/a: ~Nixe 2012-05-08 14:56
W dniu 2012-05-08 13:41, Ikselka pisze:
> Dnia Tue, 08 May 2012 13:39:22 +0200, Bbjk napisał(a):
>
>> można siedzieć, ładnie wyglądać i pachnieć perfumami, a
>> nie siekaną chwilę wcześniej cebulą ;)
>
> To tylko kwestia organizacji - wystarczy znaleźć czas na prysznic i perfumy
> PO przygotowaniach.

Zapach siekanej cebuli był zapewne tylko symbolicznym przykładem :)
Kwestia organizacji nie ma tu nic do rzeczy.
Pewne czynności nie wykonają się same, a nie ma nic bardziej
wkurzającego niż bieganie w fartuszku założonym na elegancką kreację.
Z kolei nie każdego stać na służbę kuchenną :D

N.
napisał/a: ~Qrczak" 2012-05-08 15:01
Dnia dzisiejszego niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>
> ...to tylko tyle chciałam, że pomimo mojego lubienia kuchni i pichcenia,
> przygotowywanie większych imprez niestety zawsze u mnie wiąże się ze
> stresem. Ja lubię jak jedzenie jest świeżo przygotowane. Dopuszczam
> oczywiście możliwość mrożenia niektórych potraw, ale i tak odgrzanie tego
> później, żeby wszystko było równocześnie ciepłe i ładnie podane, jest po
> prostu kłopotliwe. No i poza tym, kiedy się przygotowuje większe ilości
> wszystkiego, to trudno włożyć odpowiednią ilość serca w każą potrawę. A
> jak przy tym wszystkim samemu jeszcze się elegancko prezentować? ;)

Czy TwĂłj stres wynika tylko z powodu ewentualnej zbyt niskiej temperatury
czy urody podawanego jadła?

> Najbardziej lubię spontaniczne (lub pół spontaniczne) spotkania w gronie
> kilku zaprzyjaźnionych osób, kiedy przygotowuję coś na luzie, bez obaw czy
> się uda. I wtedy zazwyczaj wszystko się udaje. :)


Spontan jest zawsze najlepszy.

qr.a
napisał/a: ~Justyna Vicky S." 2012-05-08 15:23

Użytkownik "Qrczak" napisał w wiadomości
> Dnia dzisiejszego niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>>
>> ...to tylko tyle chciałam, że pomimo mojego lubienia kuchni i pichcenia,
>> przygotowywanie większych imprez niestety zawsze u mnie wiąże się ze
>> stresem. Ja lubię jak jedzenie jest świeżo przygotowane. Dopuszczam
>> oczywiście możliwość mrożenia niektórych potraw, ale i tak odgrzanie tego
>> później, żeby wszystko było równocześnie ciepłe i ładnie podane, jest po
>> prostu kłopotliwe. No i poza tym, kiedy się przygotowuje większe ilości
>> wszystkiego, to trudno włożyć odpowiednią ilość serca w każą potrawę. A
>> jak przy tym wszystkim samemu jeszcze się elegancko prezentować? ;)
>
> Czy TwĂłj stres wynika tylko z powodu ewentualnej zbyt niskiej temperatury
> czy urody podawanego jadła?
>
>> Najbardziej lubię spontaniczne (lub pół spontaniczne) spotkania w gronie
>> kilku zaprzyjaźnionych osób, kiedy przygotowuję coś na luzie, bez obaw
>> czy się uda. I wtedy zazwyczaj wszystko się udaje. :)
>
>
> Spontan jest zawsze najlepszy.
>
Co racja to racja :) Taki mieliśmy Sylwester w tym roku. Na spontana
wprosiliśmy się do znajomego, bo biedny został sam z psem (żona pilnowała
wnuków u dzieci, które mają psy nie znoszące psa znajomego). I okazało się,
że nagle zrobiło się nas 6 osób dorosłych + dziecko. Impreza składkowa,
każdy przyniósł co miał i było super :)

Pozdrawiam,

--
Justyna Vicky S.
napisał/a: ~Ikselka 2012-05-08 15:32
Dnia Tue, 08 May 2012 14:56:51 +0200, Nixe napisał(a):

> W dniu 2012-05-08 13:41, Ikselka pisze:
>> Dnia Tue, 08 May 2012 13:39:22 +0200, Bbjk napisał(a):
>>
>>> można siedzieć, ładnie wyglądać i pachnieć perfumami, a
>>> nie siekaną chwilę wcześniej cebulą ;)
>>
>> To tylko kwestia organizacji - wystarczy znaleźć czas na prysznic i perfumy
>> PO przygotowaniach.
>
> Zapach siekanej cebuli był zapewne tylko symbolicznym przykładem :)
> Kwestia organizacji nie ma tu nic do rzeczy.
> Pewne czynności nie wykonają się same, a nie ma nic bardziej
> wkurzającego niż bieganie w fartuszku założonym na elegancką kreację.
> Z kolei nie każdego stać na służbę kuchenną :D
>

U mnie komunie były w domu - nie przypominam sobie biegania ani fartuszka,
ponieważ zawsze miałam wielką pomoc ze strony obecnych na przyjęciu pań z
rodziny. Pomoc polegała na podawaniu potraw, zmianie nakryć itp.
napisał/a: ~Qrczak" 2012-05-08 15:48
Dnia dzisiejszego niebożę Nixe wylazło do ludzi i marudzi:
> W dniu 2012-05-08 13:39, Bbjk pisze:
>
>> Jeśli już musiałoby być duże przyjęcie, to pozostaje restauracja, li i
>> jedynie. Teraz są już miejsca, gdzie można zjeść dobre rzeczy i w miłych
>> okolicznościach, wtedy odpada cały kłopot z przygotowaniem tych
>> wszystkich dań, można siedzieć, ładnie wyglądać i pachnieć perfumami, a
>> nie siekaną chwilę wcześniej cebulą ;)
>
> Pomijam już to, że gospodyni domu spędza wówczas czas z gośćmi, a nie przy
> garach/lodówce/stole kuchennym przygotowując kolejne potrawy i tylko
> częściowo uczestnicząc w rozmowach. Pół biedy, gdy kuchnia otwarta na
> jadalnię, to można chociaż pokrzyczeć na odległość

Trzeba jeszcze chcieć lubić uczestniczyć.

qr.a
napisał/a: ~Ikselka 2012-05-08 15:51
Dnia Tue, 8 May 2012 15:48:22 +0200, Qrczak napisał(a):

> Dnia dzisiejszego niebożę Nixe wylazło do ludzi i marudzi:
>> W dniu 2012-05-08 13:39, Bbjk pisze:
>>
>>> Jeśli już musiałoby być duże przyjęcie, to pozostaje restauracja, li i
>>> jedynie. Teraz są już miejsca, gdzie można zjeść dobre rzeczy i w miłych
>>> okolicznościach, wtedy odpada cały kłopot z przygotowaniem tych
>>> wszystkich dań, można siedzieć, ładnie wyglądać i pachnieć perfumami, a
>>> nie siekaną chwilę wcześniej cebulą ;)
>>
>> Pomijam już to, że gospodyni domu spędza wówczas czas z gośćmi, a nie przy
>> garach/lodówce/stole kuchennym przygotowując kolejne potrawy i tylko
>> częściowo uczestnicząc w rozmowach. Pół biedy, gdy kuchnia otwarta na
>> jadalnię, to można chociaż pokrzyczeć na odległość
>
> Trzeba jeszcze chcieć lubić uczestniczyć.
>

Tak mnie zastanowiło - dlaczego nikt nie pisze o roli gospodarza domu w
"uczestniczeniu"? Czyżby ona w powszechnej praktyce ograniczała się do
uczestniczenia jedynie w spożywaniu?
napisał/a: ~Nixe 2012-05-08 15:59
W dniu 2012-05-08 15:51, Ikselka pisze:
> Dnia Tue, 8 May 2012 15:48:22 +0200, Qrczak napisał(a):
>
>> Dnia dzisiejszego niebożę Nixe wylazło do ludzi i marudzi:
>>> W dniu 2012-05-08 13:39, Bbjk pisze:
>>>
>>>> Jeśli już musiałoby być duże przyjęcie, to pozostaje restauracja, li i
>>>> jedynie. Teraz są już miejsca, gdzie można zjeść dobre rzeczy i w miłych
>>>> okolicznościach, wtedy odpada cały kłopot z przygotowaniem tych
>>>> wszystkich dań, można siedzieć, ładnie wyglądać i pachnieć perfumami, a
>>>> nie siekaną chwilę wcześniej cebulą ;)
>>>
>>> Pomijam już to, że gospodyni domu spędza wówczas czas z gośćmi, a nie przy
>>> garach/lodówce/stole kuchennym przygotowując kolejne potrawy i tylko
>>> częściowo uczestnicząc w rozmowach. Pół biedy, gdy kuchnia otwarta na
>>> jadalnię, to można chociaż pokrzyczeć na odległość
>>
>> Trzeba jeszcze chcieć lubić uczestniczyć.
>>
>
> Tak mnie zastanowiło - dlaczego nikt nie pisze o roli gospodarza domu w
> "uczestniczeniu"? Czyżby ona w powszechnej praktyce ograniczała się do
> uczestniczenia jedynie w spożywaniu?

Gospodarz "zabawia" gości, a gospodyni biega od garów do stołu.
Tak to z reguły wygląda. Czasem jest na odwrót, co nie zmienia faktu, że
zawsze któryś z gospodarzy jest w jakiś sposób poszkodowany, bo część
czasu sterczy w kuchni. No chyba, że to akurat dla niego wybawienie, bo
nie cierpi konwersacji
Angażowania gości w przygotowanie uroczystego przyjęcia jakoś sobie nie
wyobrażam. Nie lubię krzątania się obcych po kuchni. Pomijam już to, że
gdzie kucharek sześć, to wiadomo co

N.
napisał/a: ~Ikselka 2012-05-08 16:58
Dnia Tue, 08 May 2012 15:59:04 +0200, Nixe napisał(a):

> W dniu 2012-05-08 15:51, Ikselka pisze:
>> Dnia Tue, 8 May 2012 15:48:22 +0200, Qrczak napisał(a):
>>
>>> Dnia dzisiejszego niebożę Nixe wylazło do ludzi i marudzi:
>>>> W dniu 2012-05-08 13:39, Bbjk pisze:
>>>>
>>>>> Jeśli już musiałoby być duże przyjęcie, to pozostaje restauracja, li i
>>>>> jedynie. Teraz są już miejsca, gdzie można zjeść dobre rzeczy i w miłych
>>>>> okolicznościach, wtedy odpada cały kłopot z przygotowaniem tych
>>>>> wszystkich dań, można siedzieć, ładnie wyglądać i pachnieć perfumami, a
>>>>> nie siekaną chwilę wcześniej cebulą ;)
>>>>
>>>> Pomijam już to, że gospodyni domu spędza wówczas czas z gośćmi, a nie przy
>>>> garach/lodówce/stole kuchennym przygotowując kolejne potrawy i tylko
>>>> częściowo uczestnicząc w rozmowach. Pół biedy, gdy kuchnia otwarta na
>>>> jadalnię, to można chociaż pokrzyczeć na odległość
>>>
>>> Trzeba jeszcze chcieć lubić uczestniczyć.
>>>
>>
>> Tak mnie zastanowiło - dlaczego nikt nie pisze o roli gospodarza domu w
>> "uczestniczeniu"? Czyżby ona w powszechnej praktyce ograniczała się do
>> uczestniczenia jedynie w spożywaniu?
>
> Gospodarz "zabawia" gości, a gospodyni biega od garów do stołu.
> Tak to z reguły wygląda. Czasem jest na odwrót,

U nas jeśli już, to na zmianę. Mam nawet zdjęcie z komunii, na którym MŚK,
uśmiechnięty od ucha do ucha, a jakże, sterczy przy zlewie, bo zmywarka
"nie wydalała"

> co nie zmienia faktu, że
> zawsze któryś z gospodarzy jest w jakiś sposób poszkodowany, bo część
> czasu sterczy w kuchni. No chyba, że to akurat dla niego wybawienie, bo
> nie cierpi konwersacji
> Angażowania gości w przygotowanie uroczystego przyjęcia jakoś sobie nie
> wyobrażam. Nie lubię krzątania się obcych po kuchni.

Obcych? - ciocia, mama, bratowa... Pisałam "panie z rodziny".

> Pomijam już to, że
> gdzie kucharek sześć, to wiadomo co

Kucharek, a nie kelnerek 3333-)
Kucharka zawsze jedna - a jakże, no i kucharzy PRZED przyjęciem, a nie
podczas