Surowy czy wyrozumiały ?

napisał/a: Arek1974 2009-02-16 12:44
Witajcie, jestem tatą dwójki kochanych dzieciaków: 13 - letniej córki (z 1 małżeństwa) i 2,5 letniego synka z aktualnego związku. Kocham je oboje bardzo, ale mam pewien problem. Córka przez 12 lat mieszkała z mamą (w tym przez ok. 1,5 roku ja z nimi, po jej urodzeniu), teraz od prawie roku mieszka z nami. W pewnym sensie teraz ja próbuję nadrobić te utracone lata, staram się być wyrozumiały i cierpliwie tłumaczę, dlaczego wymagam tego i tamtego, dlaczego córka nie może pójść gdzieś tam, albo wrócić później do domu. Czasami sam mam wrażenie, że jestem zbyt miękki :)
Przeciwnie w stosunku do synka. Bardzo go kocham, bo jest wspaniałym dzieckiem, ale sam widzę, że wymagam od niego o wiele więcej i czasami irytuje mnie, że nie zachowuje się tak, jakbym chciał. Że nie rozumie moich intencji :)
Jacy jesteście w stosunku do swoich synów ? Surowi czy wyrozumiali ? Dajecie im wolną rękę czy staracie się wpływać na nich ?
napisał/a: sorrow 2009-02-16 12:58
Oba podejścia mają sens. Zawsze na początku powinieneś być wyrozumiały i tłumaczyć ile się da. Jeśli te metody zawodzą, albo nie działają w pewien sposób musisz zamienić się w surowego ojca. Niektórzy nie do końca rozumieją czym się ojciec od przyjaciela różni... między innymi tym, że do niego należy wytyczenie granic i trzymania się konsekwencji ich przekraczania. U ciebie jest jeszcze inna sprawa. Córka jest w takim wieku, że w zasadzie powinna wszystko zrozumieć co do niej mówisz. Czyli nawet jeśli jej nie pasuje, to powinna zrozumieć czym ty się kierujesz nakładając na nią pewne ograniczenia. Synek natomiast takich możliwości jeszcze nie ma. Na tyle na ile powinieneś mu tłumaczyć, ale jeśli zasady nie zrozumie, to nie oznacza, że nie musi się jej trzymać.

Ja u siebie nie lubię dwóch przypadków. Kiedy jestem zbyt pobłażliwy bo "mi się nie chce" włożyć trochę wysiłku na tłumaczenia i pozwalam (biernie) na to i owo. Drugi przypadek to wtedy, gdy jestem surowy dlatego, że akurat odczuwam jakieś negatywne emocje (niekoniecznie związane z dziećmi). W takich przypadkach żadne z podejść surowy-wyrozumiały nie napawa mnie dumą :).

Mam nadzieję, że wyrazu "surowy" użyłeś w pozytywnym znaczeniu, a nie jako określenie ojca wrzeszczącego, terroryzującego i bijącego własne dzieci, bo moja wypowiedź tych przypadków nie obejmuje.
napisał/a: Arek1974 2009-02-16 13:36
Sorrow, dzięki za odpowiedź. Oczywiście surowy to nie wrzeszczący i terroryzujący (a już na pewno nie bijący). Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że wobec córki mógłbym faktycznie być czasami surowszy, ale mieszka z nami dopiero od roku (wcześniej mieszkała z mamą) i chyba cały czas boję się, że czymś ją zrażę, choć mam wrażenie, że moje obawy są niepotrzebne.
Bardzo trafne jest Twoje spostrzeżenie dotyczące surowości wynikającej z negatywnych emocji. Też tak niestety mam, że czasami zabraknie mi cierpliwości dla dzieci, bo np. miałem fatalny dzień w pracy. Niby to normalne, takie ludzkie (?) ale potem ma wyrzuty sumienia.
W ostatnim czasie co weekend z Kajtkiem rozkładamy kolejkę Duplo i bawimy się razem. To bardzo fajne uczucie, choć czasami mam ochotę na chwilę zająć się czymś innym, ale wtedy Kajtek nie daje nam (mi albo żonie) spokoju i ciągnie nas z powrotem na podłogę :) z tym swoim cudownym "Mamusiu chodź" albo "Tatusiu chodź". Łapię się jednak na tym, że czasami niepotrzebnie się irytuję, kiedy Kajtek np. wejdzie na tory albo coś poprzewraca. Staram się powstrzymywać, ale od czasu do czasu wyrwie mi się coś w wstylu "Synku, uważaj co robisz" a on wtedy zwiesza głowę i cichutko mówi "Praszam tata" i wtedy mi się robi tak jakoś dziwnie i muszę go choć na chwilkę przytulić i starać się załagodzić wcześniejszą reakcję.