Oziębli teściowie..

napisał/a: Delikatna 2010-10-16 21:12
Witam,to jest mój pierwszy post na forum.
Mam problem,z teściami.Prezentują oni typ "odrzucający",ale opowiem wszystko od początku,żeby zobrazować całą sytuację choć w niewielkim stopniu,bo to trwa już bardzo długie lata.
Mojego męża poznałam na podwórku,wprowadził się wraz se swoimi rodzicami do mojego wieżowca,kiedy mieliśmy po 10 lat.Wspólnie się wychowaliśmy,ale od początku na linii ja-jego rodzice coś nie grało.Moja rodzina to ludzie otwarci,mąż, jak byliśmy dzieciakami i nastolatkami spędzał u mnie w domu mnóstwo czasu,moi rodzice traktowali go jak swojego syna,jadł z nami często,odwiedzał mnie,kiedy byłam chora,spotykaliśmy się często u mnie.
Natomiast on nie zapraszał mnie nigdy do swojego domu.Znajomi,którzy o tym wiedzieli oraz moja siostra twierdzili,że to chore,no ja też się z tym źle czułam,bo jak był chory,to się już nie widzieliśmy..dziwne to dla mnie było,ale póki mieliśmy po 15 lat,to było jeszcze jakoś do zniesienia.Ale później zaczął się związek na poważnie,wspólne jakieś tam plany na przyszłość
etc..po jakimś czasie zaczęłam do niego przychodzić,ale chyba mieliśmy już po 17-18 lat,jak pierwszy raz przyszłam do niego do domu.Te wizyty były bardzo rzadkie jednak z racji,iż nie czułam się tam dobrze.Jego rodzice-chłodni,konserwatyści(zwłaszcza jego ojciec),oboje zamknięci w sobie do granic możliwości,odpychający,nic nie mówią..szok!!!,jak jest się u nich,to człowiek czuje się prawie jak w kościele,chociaż wcale nie są pobożni i do kościoła nie chodzą.Zawsze czułam się tam nieswojo,spięta i było strasznie oficjalnie,sztywno,zero rozmowy,milczenie...zupełne przeciwieństwo tego,co było i jest do dziś w domu moich rodziców,gdzie są śmiechy,rozmowy,atmosfera ludzka,wyluzowana.
Kiedy mąż(jeszcze wtedy mój chłopak) był już pełnoletni jego mama urodziła córkę,która ma teraz 12 lat.Myślałam,że to mnie może w jakiś sposób zbliży z moimi przyszłymi teściami,że małe dziecko ich jakoś rozkręci,czasem chodziliśmy z mężem na spacery z jego małą siostrzyczką i myślano,że to jest nasze dziecko.
Niestety raczej było jeszcze gorzej,mijały lata i teściowa była zapatrzona tylko w swoją córkę,wszystkie rozmowy jakie były,odbywał się tylko i wyłącznie w oparciu o tą córkę,jaka to ona zdolna w szkole,jakie oceny ma dobre,a jak ładnie tańczy,recytuje etc..Mój wtedy jeszcze chłopak latami zwlekał z zaręczynami,wszystkie moje znajome rówieśniczki miały już mężów i dzieci,a ja stale czekałam,aż książe z bajki mi się oświadczy..wiem,że ta blokada była spowodowana wychowaniem.Mój jeszcze wtedy chłopak,dzięki przebywaniu ze mną i z moją rodziną nauczył się odczuwać emocje,jakieś uczucia okazywać,mówić otwarcie o tym co czuje,trochę się odblokował,ale wiadomo..nic nie zmieni osobowości i tego,co mu rodzice zaserwowali w procesie wychowania.
Po moich niemalże wojnach wreszcie się odważył zrobić ten pierwszy krok,zaręczyny etc..o tym by można było napisać książkę..no,ale dobrze..zrobił to.Zaczęliśmy planować ślub,kiedy mieliśmy już po 26 lat.
Moi rodzice i jego,pomimo,iż mieszkaliśmy wiele lat w jednym wieżowcu,nie utrzymywali ze sobą kontaktów..nie dlatego,że moi rodzice nie chcieli-oni są bardzo otwarci i towarzyscy.
Po jakimś czasie rodzice mojego dzisiejszego męża,wyprowadzili się z naszego wieżowca i przeprowadzili na większe mieszkanie dosłownie 50 metrów dalej.Zaś moi rodzice też wyprowadzili się do innego mieszkania,a nam zostawili to,w którym się wychowałam.
W nowym mieszkaniu moich rodziców był remont i mój chłopak poprosił swojego tatę,żeby przyszedł do moich rodziców zrobić coś przy rurach(jako,że jest wykwalifikowanym elektrykiem i hydraulikiem).Moi rodzice przy okazji wizyty przyszłego mojego teścia,zaczęli z nim rozmowę na temat nas,że zamierzamy się pobrać,czy o tym wie?..etc..A przyszły teść powiedział wtedy coś w rodzaju"No a po co się tak spieszą?,to już dzieciaka chcą zrobić....".Zarówno mnie,jak i moich rodziców to zatkało,zwłaszcza,że byliśmy już oboje po studiach,nie mieliśmy w głowie pstro,spotykaliśmy się już bardzo wiele lat i nie byliśmy już dziećmi przecież.
Z moimi teściami widywałam się tylko podczas świąt i czułam się wręcz ignorowana przez nich.Teść,nawet jak go zagabywałam,chciałam porozmawiać,zagaić jakiś temat,to mnie zbywał i gadał z jakimś wujkiem przy kieliszku.A jak znaleźliśmy salę na nasze wesele i mieliśmy jakieś wieści i przyszłam do teściowej,to ona mówiła tylko o swojej córce i jej osiągnięciach i zdolnościach,zero o naszym ślubie,zero zainteresowania.
Po ślubie nie było inaczej,spotkania tylko w święta,bo jak jest Wigilia u teściów,to rodzina przychodzi więc my też..ale czuję się tam jak piąte koło u wozu.
Mamy teraz roczne dziecko i teściowie wcale się nie interesują swoim pierworodnym wnukiem,teściowa nigdy do mnie nie dzwoni,dzwonią tylko do mojego męża jak coś od niego potrzebują i jak są święta,żeby przyjść,bo jest rodzina.Czuję się jak małpa,która robi dobrą minę do złej gry,żeby dalsza rodzina męża widziała,jak dziecko rośnie i jak wygląda.A kiedy nie ma świąt,teściowie mieszkający 50 metrów od nas,nawet nie zadzwonią,nie interesuje ich wnuk,a ja już od dawna czuję się w ich towarzystwie jak trędowata.Zero zaangażowania.Nie rozumiem,jak można nie interesować się własną rodziną,własnym wnukiem?.Co powinnam zrobić?,odsunąć się od nich całkowicie,nie widywać z nimi nawet podczas świąt?,czy dalej udawać,że nic się nie dzieje złego?.
Dodam,że moi rodzice stale dzwonią,pytają o dziecko i zawsze raz w tygodniu zapraszają nas w niedzielę na rodzinny obiad.Rodzice nie są w stanie mi pomóc,jeśli chodzi o opiekę nad dzieckiem,bo pracują od poniedziałku do soboty,od rana do wieczora.Jak wracają to dziecko już śpi.A rodzice męża-jego tata sam organizuje sobie pracę,ma dużo wolnego czasu,zaś teściowa pracuje na osiedlu i jest w domu już o 15.Wiadomo,że każdy ma obowiązki,ale żeby nigdy nie zajrzeć nawet do wnuczka,żeby nigdy do mnie nie zadzwonić?..to mi się nie mieści w głowie.A ja jestem z dzieckiem 7 dni w tygodniu,teraz 6 dni,bo w każdą sobotę pracuję cały dzień.A każda matka wie,jak ciężko jest samej z dzieckiem,głupie wyjście do lekarza,to jest wyprawa..czasem, brakuje mi sił,jestem sfrustrowana,zmęczona tym wszystkim,jest mi bardzo ciężko,czasem tracę ochotę do życia tak sama borykając się z problemami,a robię w domu wszystko i jeszcze w nocy wstaję do dziecka zawsze ok.2 razy,bo się budzi w nocy.Nie jestem wyrodną matką,ale czasem mam dość i chce mi się wyć.
Wiem,że troskliwi teściowie są na wagę złota,ale niestety moi są zapatrzeni w siebie,są zimni jak lód i nie interesują się swoim wnuczkiem.
Oni traktują mnie jak obcą,nie mamy wspólnych zażyłości,wobec tego ja też do nich nie dzwonię,bo się czuję w tej sytuacji bardzo niekomfortowo.Bardzo bym chciała,żeby było inaczej,ale to nie zależy ode mnie,bo ja już nie raz się starałam zmienić te relacje,starałam się być miła,ale nic na siłę..
Córka moich teściów jest dzieckiem zamkniętym w sobie,nie mówi nic,dosłownie tylko siedzi i patrzy w jeden punkt,jak zahipnotyzowana,to dziecko jest bez żadnych emocji,bez uczuć,bardzo rzadko się uśmiecha,prawie wcale.Jak się coś do niej mówi,to się wstydzi i opuszcza wzrok..to dziwne,bo ja mając 12 lat i większość dzieci w tym wieku,śmieje się,rozmawia,zadaje mnóstwo pytań,wychodzi na dwór pogadać z innymi dzieciakami.A ona tylko siedzi przed komputerem i jest z nią zero kontaktu.
Moja teściowa,jak ją odwiedziliśmy nieraz z mężem i z dzieckiem,to nawet nie zrobiła herbaty,tylko oglądała telewizję,siedząc na kanapie,albo chodziła po domu,załatwiając jakieś swoje sprawy.Z dzieckiem też się trochę pobawiła,nie powiem,ale widzę,że ona w moim towarzystwie czuje się źle.Nigdy nie przyjdzie,jak ja jestem w domu z dzieckiem,a jak tylko poszłam ostatnio do pracy
w sobotę i nie było mnie w domu,mój mąż pojechał z teściami na cmentarz.A po cmentarzu teściowa weszła do mnie do domu.Mąż do mnie zadzwonił wtedy i ja powiedziałam do męża,żeby zapytał swojej mamy czemu nie wejdzie w tygodniu,jak ja jestem..?,ale mój mąż udał,że nie ma tematu,bo już było setki kłótni na tym polu z mężem.On nie widzi problemu,uważa,że oni nie są wylewni i tyle.
Teraz 26 września mój synek skończył 2 latka,teściowie,pomimo tego,że byli zaproszeni, to nie przyszli na urodziny dziecka,ani nawet nie zadzwonili przez cały dzień,żeby złożyć jakiekolwiek życzenia.Moja rodzina była zdziwiona,nie potrafią zrozumieć,jak można tak zrobić,żeby nie przyjść do jedynego wnuczka na urodziny.Moja siostra przełożyła chrzciny swojego dziecka, bo miały być w ten dzień, co urodziny mojego,a teściowie się nie pojawili, bo...pojechali sobie na grzyby.Po nich wszystko spływa jak woda po kaczce,mają wszystko gdzieś,a to dziwne, bo są to ludzie w zasadzie na poziomie,inteligentni,ale tak nieczuli i nieintegrujący się z najmłodszym członkiem rodziny-ich wnuczkiem.
W dzień urodzin,z powodu braku odzewu z ich strony, bo przecież byli zaproszeni, napisałam do teściowej sms-a,już późnym wieczorem, o treści"dziękujemy za zainteresowanie wnuczkiem i życzymy miłego wieczoru".Rano teściowa zadzwoniła do męża,zdziwiona,że takiego sms-a jej wysłaliśmy i pyta czy my go razem wysłaliśmy, czy ja sama?.Mąż mówi,że razem,że to są nasze słowa obupólne, powiedział jej,że wcale się nie interesują dzieckiem..itd..przełamał się tez poniekąd, bo dla mojego męża rodzice, to bóstwa,sam został zimno wychowany przez nich, na zasadzie"nie mów, nie czuj,siedź cicho..".Dlatego byłam z niego dumna,że wygarnął to.Teściowa się tłumaczyła tak,że oni nie obchodzą takich spędów,nie przepadają za takimi imprezami,jak jest dużo ludzi (raptem kilka osób było z mojej rodziny), że przyjdzie w tygodniu. Mąż się zgodził a ja byłam zła na to, bo przecież urodziny były w niedzielę,a nie w środę.Teściowa Ma przyjść dziś ze swoją córką,jak mój mąż wróci z pracy,a to będzie już godzina 20, dziecko muszę kąpać..etc..Teść wcale nie przyjdzie, bo jest cały czas na grzybach podobno(w domku letniskowym).Nie wiem jak mam się zachować,jestem na nich zła, tyle rzeczy kupiłam,ciast,wszystkiego..ale to było w niedzielę,trudno,żeby to wszystko było świeże do środy. Oczywiście nie będę stawała na głowie, bo ona ma ochotę przyjść po 3 dniach od zaplanowanych urodzin.
Teściowie robią u siebie święta,ale to nie,że dla nas, tylko tak jest w ich rodzinie przyjęte,że raz robi święta teściowa,a raz ciocia męża.W tym roku najprawdopodobniej robi teściowa,a my jak zwykle robimy tam za tło i jakąś tam oprawę,bo praktycznie wcale się nie spotykamy.No i jeszcze te urodziny?, czy powinnam w takim razie podjąć decyzję,żeby nie być u nich na tych świętach?,jak myślicie?.
oni są odludkami,tacy już po prostu są,nieco egoistyczni,nie lubią się integrować,nie okazują ciepła,nie zapraszają,nie spotykamy się praktycznie.Jeśli my sami do nich nie przyjdziemy, to pewnie byśmy się z rok nie widywali.Do męża czasem jeszcze dzwoni jego mama,tata rzadziej,ale też czasem zadzwoni do męża.Do mnie nigdy teściowa nie dzwoni, ona nie ma o czym ze mną rozmawiać.Jak się widzimy, to ja sama zagajam jakiś temat, bo chyba byśmy milczały,ja jestem gadułą,jestem spontaniczna,a teściowa zamknięta w sobie,szara myszka,nawet o kosmetykach z nią nie mogę porozmawiać, bo ich nie używa.Ona chyba tylko mydła używa i szamponu do włosów.Jakbym zaczęła rozmawiać z nią o kosmetykach, to ona by była nie w temacie(ona się nawet pod pachami nie goli-wiem, bo widać to w lato,jak ma bezrękawnik ).O zwierzętach też nie bardzo, bo nie przepada za nimi.Jedynie lubi rozmawiać, o ile można powiedzieć,że ona w ogóle lubi rozmawiać, to o swojej 13-letniej córce(jest w nią zapatrzona do przesady.Tak zamknięte dziecko,jak jej córka trudno spotkać,dziewczyna jest jak posąg,nic nie mówi,nie śmieje się,ja w tym wieku byłam pełna życia,śmiałam się,dyskutowałam z dorosłymi,bawiłam się z innymi dziećmi,po drzewach latałam, a to dziecko jest jak posąg nieruchomy,zero życia w nim.Jeszcze rok temu teściowa ją karmiła,masakra..na chrzcinach mojego dziecka,pytam się teściowej co ona robi?, widząc,jak nadziewa na widelec kawałek kotlecika,wcześniej rozdrobnionego,a ona na to,że jej córka się tak ociąga,że musi ją karmić..itp..porażka.Ciekawa jestem jak ta dziewczynka sobie kiedyś poradzi w życiu?.Ale to temat rzeka..Teść do mnie nie dzwoni nigdy przenigdy, chyba nawet by nie zadzwonił do mnie,gdyby ktoś tfu,tfu-umarł.To człowiek gbur,uważa się za bardzo inteligentnego i puszy się jak paw.Podczas świąt się wymądrza i lubi prawić morały.Jego rady są jak zza króla Ćwieka,może by były przydatne,ale 30 lat temu,a nie dziś.Nie lubi ludzi, którzy nie ustosunkowują się pozytywnie do jego przestarzałych "mądrości".Ja tego nie lubię,jak ktoś po kielichu mi knoci banialuki i się wymądrza,a nie ma w wielu sprawach racji i daję takie komunikaty.Pewnie dlatego teść za mną nie przepada.
Mąż mi powiedział,że nadchodzące święta będą jednak u jego wujków, tam się wszyscy mamy spotkać.Wiem,że jak pójdziemy, to standardowo będę robić dobrą minę do złej gry..teściowie nawet obok nas nie usiądą przy stole,nawet jednego słowa z nami nie zamienią,to jest dość przykre, bo w sumie tak bliska rodzina..nie powinno tak być..szkoda słów na to wszystko...
Aha i najlepsze jest też to,że np.jak kiedyś chciałam wyjść do dentysty,ale nie miałam gdzie zostawić dziecka, to zadzwoniłam do męża,żeby może wcześniej z pracy wyszedł.A mąż zadzwonił do swojej mamy(czyli mojej teściowej) i ona mogła zostać w tych godzinach z dzieckiem.A jak się zbliżała godzina, o której miałam zaprowadzić do niej dziecko, to ona zamiast do mnie, to do męża dzwoniła z zapytaniem kiedy ja przyjdę z dzieckiem,itp..pytania.Kontaktuje się ze mną jedynie przez mojego męża,nigdy do mnie sama nie zadzwoni, tylko jeśli już, to zawsze do męża...no i teściowie mieszkają od nas 30 metrów, po południu zawsze teściowa jest w domu,a nigdy przenigdy do mnie nie weszła,żeby zobaczyć dziecko,nigdy nie zaproponowała pomocy, chociaż na godzinę,żebym mogła coś załatwić,jest dla mnie zupełnie obca i zimna..trudno,żebym to ja do niej latała i się naprzykszała, skoro takie jest jej zachowanie i zero zainteresowania.
Teściowa robi w niedzielę obiad rodzinny- to jakaś nowość, bo dzwoniła do mojego męża i mówiła,żebyśmy przyszli z dzieckiem.Podobno ma być jeszcze babcia mojego męża,ją też zaprosiła,nawet wiem czemu, bo ta babcia jest bardzo fajna i jest gadułą,a moja teściowa jest straszny milczek,a babcia rozładuje atmosferę. Wiem,że ten obiad jest dlatego, bo zbliżają się święta,a powstał zgrzyt.Teściowa wie,że jestem zła na nich o te urodziny dziecka, bo jak byliśmy ostatnio u dziadków męża, to mówiłam do babci,że jestem obrażona na takie zachowanie moich teściów,że nie przyszli na urodziny do jedynego wnuka.Babcia na pewno przekazała teściowej, bo jest jej mamą i chyba rozmawiają ze sobą.
Ja powiedziałam do mojego męża,że nie chcę jutro iść na ten obiad,a on powiedział,że oki i że pójdzie sam.No nie mogę stale udawać,że nic się nie dzieje,ale jest mi też swoją drogą przykro.
A mąż tłumaczy swoich rodziców,że oni wtedy wyjechali na grzyby (raptem 80 km. od naszego miejsca zamieszkania i akurat w terminie urodzin wnuka, no i byli zaproszeni) i nie mogli przyjść i żebym się nie gniewała, bo oni nie obchodzą takich imprez,że są zamknięci w sobie,ale mają dobre zamiary..itd...
napisał/a: beatka950 2010-10-17 14:08
Delikatna, aż nie wiem co powiedziec, jestem w szoku. Ta córka ich ma zmarnowane zycie. A Ty biedna współczuje Ci bardzo musi Ci być bardzo ciężko. Maja twarde zasady i ich sie trzymaja a jak ktoś nie przypada im do gustu i jest inaczej wychowany, tak jak Ty mówisz że u Ciebie w domu zawsze był hałas, śmiech, zabawa.. to..ehh szkoda słów.



Powiedz jak dziś się sytuacja rozwineła?
napisał/a: Delikatna 2010-10-17 15:24
Właśnie mój mąż wyszedł do swoich rodziców na obiad,zabrał dziecko ze sobą,a ja zostałam sama w domu,jest mi bardzo przykro,ale nie mogę stale udawać,że jest wszystko ok.Ja nigdy nie chciałam by tak nasze stosunki wyglądały, to też bardzo się przyczynia do moich złych relacji z mężem.On wydaje się być na to wszystko obojętny,nie wnika w to, co ja czuję w tej sprawie..jest mi z tym podwójnie źle..
napisał/a: beatka950 2010-10-17 15:28
Delikatna, Hmm.. myślę że dobrze zrobiłaś że nie poszłas.. może to da im coś do myślenia. A Twój mąż powinien z nimi porozmawiać.. szkoda że jednak tego nie robi.
napisał/a: believe1 2010-10-17 17:06
Delikatna, współczuje Ci teściów. a czemu Twój mąż poszedł sam bez Ciebie,zabierając dziecko?
czy Ty poszłabyś sama z dzieckiem bez niego?
napisał/a: Delikatna 2010-10-17 17:32
czarnamamba napisal(a):Delikatna, współczuje Ci teściów. a czemu Twój mąż poszedł sam bez Ciebie,zabierając dziecko?
czy Ty poszłabyś sama z dzieckiem bez niego?

Zostawiłam tą decyzję mężowi,a doskonale wiedziałam,że pójdzie-beze mnie. Bardzo ceni swoich rodziców i nie widzi problemu tak samo,jak ja. Dla niego są oni po prostu i tylko zamknięci w sobie,ale nie mają złych zamiarów.No ale żyją w społeczeństwie i w rodzinie i ja nie rozumiem takiego ich odcinania się od nas i od jedynego wnuka?,mnie to boli i jest mi z tym źle.Pewnie mają to gdzieś,że nie przyszłam dziś.A między mną,a mężem bardzo się psuje, m.in. przez rodziców, bo on nie potrafi być jak prawdziwy facet z jajami i postawić sprawę jasno, tylko wiecznie nie widzi problemu i umniejsza złe uczynki swoich rodziców. Poszedł na ten obiad beze mnie, wróci i będzie tak jakby nigdy nic z jego strony. To jest też efekt wychowania w takim domu, który reprezentują moi teściowie.
Ciężko pracuję, jedynym dzień kiedy możemy być razem jest właśnie niedziele,ale mój mąż ma od rana trening,a po treningu poszedł sobie do rodziców na obiad, bez zapytania, co ja na ten temat myślę i co ja czuję.Nawet nie pomyślał,że ja mogę być w domu głodna,jest takim samym egoistą,jak jego rodzice.
napisał/a: believe1 2010-10-17 17:55
Delikatna, biedna jesteś... i smutne jest to co piszesz, że Twoi teściowie mają takie podejście, do Ciebie do twojego dziecka
napisał/a: Delikatna 2010-10-17 18:05
Mój mąż właśnie wrócił i zapytałam co mówili jego rodzice?, czy o mnie pytali?. A on powiedział,że pytali,ale powiedział im,że mam coś ważnego do załatwienia i nie mogłam przyjść...nie potrafi powiedzieć im prawdy jak było na prawdę, że jestem w domu i że boli mnie ich postawa..
napisał/a: beatka950 2010-10-17 18:16
Delikatna, Teraz to zawalił sprawę twój mąż. Mógł powiedzieć... z takim podejściem Twojego męża nic nie będzie lepiej. Ktoś musi się postawic! Powiedz mężowi jak Ci źle..
napisał/a: Delikatna 2010-10-17 18:21
beatka950 napisal(a):Delikatna, Teraz to zawalił sprawę twój mąż. Mógł powiedzieć... z takim podejściem Twojego męża nic nie będzie lepiej. Ktoś musi się postawic! Powiedz mężowi jak Ci źle..

Ja to wiem i wszelkie rozmowy na ten temat były bezskuteczne, już nie raz mu na ten temat mówiłam,ale on najwyraźniej ma to gdzieś. To bardzo boli, mi8ęzy nami też są nie najlepsze ralacje, dużo w tym jest zasługi właśnie tej postawy mojego męża-obojętność na to wszystko.
napisał/a: patrysia1101 2010-10-17 19:27
Delikatna, Współczuję Ci...
Wydaje mi się, że męża powinnaś wziąć w obroty.On powinien być teraz po twojej stronie, bez względu na to jaki szacunkiem darzy swoich rodziców. Nie powinien iść na ten obiad. A Ty zrobiłaś dobrze,że zostałaś w domu.

Az nie wiem co mam normalnie napisać...szok co za ludzie
napisał/a: Delikatna 2010-10-17 20:01
Mąż tego nie rozumie, uważa, że sobie sama stwarzam problemy, że się niepotrzebnie przejmuję, że powinnam iść na ten obiad, bo i tak nic nie wskóram takim zachowaniem, że powinnam mieć to gdzieś, bo oni się nie zmienią.A mnie boli też jego postawa, że mnie nie wspiera w tym wszystkim.