Nieplodnosc

napisał/a: zuza_56 2007-08-09 16:03
Zakladam nowy temat o nieplodnosci...
Chcialam was spytac o to jak zareagowalibyscie na wiesc o tym ze wy lub wasz partner(ka) nie bedziecie mogli nigdy miec dzieci..
Mysle ze to trudny i bolesny temat i wielki problem dla wielu par
Rozwazalibyscie adopcje czy starali pogodzic sie z tym faktem i zyli we dwojke...
CZekam na wasze reflekcje a moze i doswiaczenia...
napisał/a: Madziulka1 2007-08-09 17:31
Jestem szczesliwa ze jednak moge miec dzieci :) pierwsze nosze wlasnie w brzuszku. Kiedys rozmawialismy z mezem na ten temat. Uparcie twierdzil ze nie tylko wina lezy po stronie kobiety ale i rowniez mezczyzny. Poruszalismy ten temat jeszcze dlugo przed slubem. Jezeli u nas byl by taki przypadek to napewno zrobilibysmy wszystko co w naszej mocy zeby miec wlasne dzieci. Nawet metoda in vitro wchodzila by w gre. Jezeli jednak nie nasze proby schodzily na marne napewno podjelibysmy decyzje o adopcji. Juz widzialam przepelnione domy dziecka i wiem ze napewno nie zostalibysmy we dwojke.
napisał/a: Kinia 2007-08-09 22:11
Ja wtedy bym się zastanawiała nad adopcją, ale na dzień dzisiejszy nie chce mieć dzieci i teraz bym się nie przejęła swoją bezpłodnością, ale pewnie z czasem stałoby się to problemem.
Ale ogólnie coś takiego dla nikogo nie jest fajne, tylko zależy od ludzi, bo niektórzy naprawdę przeżywają to jak wielką tragedię a inni jakoś spokojnie.

Na pewno nie widzę siebie w czymś takim, że nie moge zajść w ciążę i po prostu po 10x podchodzę do in vitro i ciągle czekam, że może się uda, bo dla mnie to będne koło, wtedy wolałabym adoptować, bo jest wiele dzieć, które są same na świecie
napisał/a: samsam 2007-08-10 19:35
Ja mam w rodzinie podobny przypadek. Kuzynostwo stara się o dziecko ju żą dobrych kilka lat. Niestety bez rezultatów. Leczą się, jak tylko się da, ale nie mają gwarancji, że uda się mieć własne dziecko.
Ja na pewno bym robiła wszystko, co jest możliwe. Jeżeli natomiast to by nie skutkowało, to starałabym się o adopcję, choć tego też bym się trochę obawiała.
napisał/a: Butterfly1 2007-08-10 21:07
Oj to faktycznie okropny przypadek, i wiem ,ze gdyby to mnie dotyczyło (tfu tfu tfuuuu) to byłaby to dla mnie naprawdę ogromna trauma. Niczego nie pragnę tak bardzo jak dziecka z ukochaną mi osobą. Starałabym się zrobic wszystko co tylko mozliwe by urodzic własne dziecko, ale jeśli jednak nie byłoby innej mozliwości to na pewno bym adoptowała
napisał/a: orka2 2007-08-12 19:28
Moj ukochany zareagowal bardzo pozywtywnie i od razu mi powiedzial ze problemu nie ma bo sobie adoptujemy :D i juz wiemy ze chcemy adptowac 3 dzieciakow :D A nie wiecie jak to jest gdy sie adpotuje niemowle to mozna nadac mu imie takie jak sie chce czy ono ma juz swoje imie i nie mozna tego zmienic ??
napisał/a: Kinia 2007-08-12 19:29
Ja myślę, że można mu nadać swoje imię
napisał/a: reni123 2007-08-13 08:45
my rozmawialiśmy przed ślubem o tym i wiemy że jeśli nie będziemy mogli sami urodzić dzieci, to adoptujemy
in vitro nie wchodzi w grę z powodów moralnych
słyszałam o tym że można zmienić imię dziecka które się adoptuje
napisał/a: orka2 2007-08-21 23:39
Kinia napisal(a):Ja myślę, że można mu nadać swoje imię

Tez tak mysle :) Bo my chcemy pierwsze Zuzie :) musze gdzies jeszcze o tym poczytac :)
napisał/a: Monicysko 2007-08-21 23:56
sylwia napisal(a):Ja mam w rodzinie podobny przypadek. Kuzynostwo stara się o dziecko ju żą dobrych kilka lat. Niestety bez rezultatów. Leczą się, jak tylko się da, ale nie mają gwarancji, że uda się mieć własne dziecko.
Ja na pewno bym robiła wszystko, co jest możliwe. Jeżeli natomiast to by nie skutkowało, to starałabym się o adopcję, choć tego też bym się trochę obawiała.

Ciężka sprawa, bo niby w którym momencie przestać się starać i pogodzić z tym?
Znając siebie samą to robiłabym wszystko, żeby urodzić dziecko - nie wyobrażam sobie nawet, że nie mamy dzieci... Nawet jeśli oznaczałoby to adopcje..
napisał/a: nikaos 2007-08-24 10:13
Ja osobiście cierpię na zespół policystycznych jajników gdzie zajście w ciąże jest dość ciężkie choć nie niemożliwe, ale zanim nam się udało rozmawialiśmy z mężem a także jeszcze przed ślubem na ten temat i stwierdziliśmy że będziemy robić wszystko co się da, jeśli się by mialo nie udać to też myśleliśmy o adopcji. Na razie się udało, co prawda to dopiero początek ale mamy nadzieję ze wszystko będzie w porzadku.
napisał/a: Girion 2007-08-24 11:37
Zuza, milosc wszystko przetrzyma. Ta prawdziwa. Nie ma sytuacji bez wyjscia. Ja osobiscie uwazam, ze adopcja to najlepsze rozwiazanie. Oczywiscie mozna z nia wiazac pewne obawy, no ale trzeba myslec pozytywnie, ze z "odgorna" pomoca wszystko sie fajnie ulozy. ;)