Kuchnia pana Kleksa.

napisał/a: ~XL 2012-01-11 22:09
Dnia Wed, 11 Jan 2012 21:59:59 +0100, medea napisał(a):

> W dniu 2012-01-11 17:48, Bbjk pisze:
>> Ważne, by owoców morza nie dusić/smażyć za długo, bo twardnieją i by
>> oliwa była jak najlepsza, świeża i aromatyczna.
>
> Oliwy nie powinno się zbytnio podgrzewać, więc do smażenia nie bardzo
> się nadaje. Chyba że baaaaardzo krótko.
>
...i nie intensywnie, tj bez przegrzewania.


--
XL
napisał/a: ~XL 2012-01-11 22:11
Dnia Wed, 11 Jan 2012 22:07:32 +0100, medea napisał(a):

> Te słynne frytki natomiast w ogóle mi nie smakują, więc nie wiem, o co
> całe zamieszanie.

Nie mówiłam nic o frytkach - lubię tylko domowe. W McD z reguły nie jem.

> Skrzydełek z KFC nie cierpię. A już w szczególności po tym, jak kiedyś
> widziałam u kogoś takie niedosmażone i czerwonawe w środku, brrr.

To nie jest wynik niedosmażenia, tylko dłuższego leżenia w marynacie - są
jakby trochę upeklowane. Potrzymaj kiedyś mięso dłuzej w soli, to też
będzie różowawe, chociaż dosmażysz.
--
XL
napisał/a: ~medea 2012-01-11 22:16
W dniu 2012-01-11 22:11, XL pisze:
> Dnia Wed, 11 Jan 2012 22:07:32 +0100, medea napisał(a):
>
>> Te słynne frytki natomiast w ogóle mi nie smakują, więc nie wiem, o co
>> całe zamieszanie.
> Nie mówiłam nic o frytkach

Ale od nich zaczęłaś chyba wątek?

> - lubię tylko domowe. W McD z reguły nie jem.

Ja prawie w ogóle nie jadam.

> To nie jest wynik niedosmażenia, tylko dłuższego leżenia w marynacie -
> są jakby trochę upeklowane.

Czy ja wiem... wyglądały jakby krwiście. ;)
Zdarzało mi się przetrzymać mięso w marynacie i nigdy takiego efektu nie
zaobserwowałam.

Ewa
napisał/a: ~XL 2012-01-11 22:35
Dnia Wed, 11 Jan 2012 22:16:36 +0100, medea napisał(a):

> W dniu 2012-01-11 22:11, XL pisze:
>> Dnia Wed, 11 Jan 2012 22:07:32 +0100, medea napisał(a):
>>
>>> Te słynne frytki natomiast w ogóle mi nie smakują, więc nie wiem, o co
>>> całe zamieszanie.
>> Nie mówiłam nic o frytkach
>
> Ale od nich zaczęłaś chyba wątek?

Chyba nie. Nic tam nie było o frytkach.
Ponadto wątek ma już swoją długość.

>
>> - lubię tylko domowe. W McD z reguły nie jem.
>
> Ja prawie w ogóle nie jadam.


Czasem się skuszę, jak nie ma innej opcji - np w podróży, kiedy nie ma
czasu na szukanie ulubionych miejsc.

>
>> To nie jest wynik niedosmażenia, tylko dłuższego leżenia w marynacie -
>> są jakby trochę upeklowane.
>
> Czy ja wiem... wyglądały jakby krwiście. ;)
> Zdarzało mi się przetrzymać mięso w marynacie i nigdy takiego efektu nie
> zaobserwowałam.
>

Polędwiczki też są dobre - na pewno wysmażone, bo cieńsze. Niekoniecznie
skrzydełka, skoro się boisz.


--
XL
napisał/a: ~medea 2012-01-11 22:49
W dniu 2012-01-11 22:35, XL pisze:
> Dnia Wed, 11 Jan 2012 22:16:36 +0100, medea napisał(a):
>
>> Ale od nich zaczęłaś chyba wątek?
> Chyba nie. Nic tam nie było o frytkach.
> Ponadto wątek ma już swoją długość.

Hm, długi wątek to fakt, ale bez przesady. Zajrzałaś do linka, który
podałaś? Wystarczy go przeczytać, nawet nie trzeba zaglądać. ;)

> Polędwiczki też są dobre - na pewno wysmażone, bo cieńsze.

Do przyszłego roku chyba i tak zapomnę tę rekomendację. ;)

Ewa
napisał/a: ~XL 2012-01-11 23:01
Dnia Wed, 11 Jan 2012 22:49:32 +0100, medea napisał(a):

> W dniu 2012-01-11 22:35, XL pisze:
>> Dnia Wed, 11 Jan 2012 22:16:36 +0100, medea napisał(a):
>>
>>> Ale od nich zaczęłaś chyba wątek?
>> Chyba nie. Nic tam nie było o frytkach.
>> Ponadto wątek ma już swoją długość.
>
> Hm, długi wątek to fakt, ale bez przesady. Zajrzałaś do linka, który
> podałaś? Wystarczy go przeczytać, nawet nie trzeba zaglądać. ;)

Pisałam o fragmencie, który JA wybrałam.

>
>> Polędwiczki też są dobre - na pewno wysmażone, bo cieńsze.
>
> Do przyszłego roku chyba i tak zapomnę tę rekomendację. ;)
>

W sumie nie jest to aż jakieś wielkie coś - jadam co jakiś czas, kiedy nie
zdążamy wrócić na obiad do domu, a jest za mało czasu na ulubioną włoską
knajpkę.


--
XL
napisał/a: ~Aicha 2012-01-12 01:13
W dniu 2012-01-11 20:09, XL pisze:

>>> Skoro tak, to zazdraszczam emerytury, widac nie jest taka znowu niska. jak
>>> nadejdzie moja, to wtedy Z KONIECZNOŚCI będe pichcić - bo teraz z ochoty
>>>
>>
>> A wiesz, czemu chcą podnieść wiek emerytalny, szczególnie kobietom?
>> Skoro piszesz to co powyżej, to chyba wiesz :>
>
> Zeby pichciły z ochoty?
> ;-PPP

Dlaczego. Nie "po co" :)

--
Pozdrawiam - Aicha

Ze szkoły zostały mi tylko luki w wykształceniu
/Oskar Kokoschka/
napisał/a: ~Bbjk 2012-01-12 08:09
W dniu 2012-01-11 21:59, medea pisze:

>> Ważne, by owoców morza nie dusić/smażyć za długo, bo twardnieją i by
>> oliwa była jak najlepsza, świeża i aromatyczna.
>
> Oliwy nie powinno się zbytnio podgrzewać, więc do smażenia nie bardzo
> się nadaje. Chyba że baaaaardzo krótko.

Jasne, tylko do smażenia krewetek itp, które smaży się króciutko. Można
w niej też dusić, to dłużej, ale już na maleńkim "ogniu".
--
Bbjk
napisał/a: ~lemonka" 2012-01-13 11:49

Użytkownik "XL" napisał w wiadomości
> (...)Przed każdym testem zamykałem oczy. Wtedy, głęboko wciągałem
> powietrze
> i? przed oczyma mojej wyobraźni pojawiały się jedna po drugiej przeróżne
> potrawy, wyłaniające się ze szklanych butelek. Wąchałem świeże wiśnie,
> czarne oliwki, smażoną cebulę i krewetki. Jednak całkowicie zaskoczyła
> mnie
> najciekawsza kreacja p.Graingera. Po zamknięciu oczu poczułem zapach
> smażonego hamburgera. Aromat był nadzwyczajny i tak realistyczny, jakby
> kto? w pokoju przewracał hamburgery na gorącym grillu. Kiedy jednak
> otworzyłem oczy, przede mną był cienki pasek białego papieru i
> uśmiechający
> się z zadowoleniem chemik.
>
Zapach pieczonego bekonu dodaje się do tzw. "frytek amerykańskich", takich
ciemnobrązowych i krojonych w kawałki, nie do długich cienkich jasnożółtych
frytek typu julienne. W Polsce frytki amerykańskie były sprzedawane chyba do
końca grudnia, teraz są tylko julienne.
A aromatyzowanie jest stare jak przemysłowa produkcja żywności: dodaje się
np. aromat wina i aromat jabłek do octu jabłkowego, aromat dymu
wędzarniczego do żółtych i pomarańczowych kiełbas i tylko przyszłość oceni
czy lepsze jest naturalne wędzenie z udziałem "dzikich" (w sensie
niemożliwych do określenia ilości) WWA czy aromat wędzarniczy pozbawiony
WWA.
napisał/a: ~XL 2012-01-13 13:34
Dnia Fri, 13 Jan 2012 11:49:37 +0100, lemonka napisał(a):

> tylko przyszłość oceni
> czy lepsze jest naturalne wędzenie z udziałem "dzikich" (w sensie
> niemożliwych do określenia ilości) WWA czy aromat wędzarniczy pozbawiony
> WWA.

To musi być baaaaaardzo daleka przyszłość, bo póki co wędzi się naturalnie
jakieś tysiąc lat lub jeden dzień (czyt. tysiąc lat) dłużej, a
aromatyzowanie mięsa w celu nadania smaku i zapachu porównywalnego z
naturalną wędzonką praktykuje się pewnie ze 20-40 lat...
Ponadto naturalne wędzenie służy NIE TYLKO atromatyzowaniu, ale i
konserwacji mięsa.
Aromaty wędzarnicze służą jedynie temu, co mają w nazwie - AROMATYZOWANIU.
Dlatego wędzonki tradycyjne w lodówce leżą (o ile leżą ;-P), póki nie
uschną, a aromatyzowane ich namiastki po 2 dniach nadają się do wyrzucenia,
obślizgłe i rozkładające się.


Poza wszystkim - ludzkość nie wymarła wędząc naturalnie, natomiast ma
szansę wymrzeć od chemikaliów i ukrytych efektów rozkładu spożywanej
żywności.
--
XL
napisał/a: ~lemonka" 2012-01-13 20:31

Użytkownik "XL" napisał w wiadomości
> Dnia Fri, 13 Jan 2012 11:49:37 +0100, lemonka napisał(a):
>
>> tylko przyszłość oceni
>> czy lepsze jest naturalne wędzenie z udziałem "dzikich" (w sensie
>> niemożliwych do określenia ilości) WWA czy aromat wędzarniczy pozbawiony
>> WWA.
>
> To musi być baaaaaardzo daleka przyszłość, bo póki co wędzi się naturalnie
> jakieś tysiąc lat lub jeden dzień (czyt. tysiąc lat) dłużej, a
> aromatyzowanie mięsa w celu nadania smaku i zapachu porównywalnego z
> naturalną wędzonką praktykuje się pewnie ze 20-40 lat...
> Ponadto naturalne wędzenie służy NIE TYLKO atromatyzowaniu, ale i
> konserwacji mięsa.

Naaaapraaawdęęęę??? No, toś mnie oświeciła...

> Aromaty wędzarnicze służą jedynie temu, co mają w nazwie - AROMATYZOWANIU.
> Dlatego wędzonki tradycyjne w lodówce leżą (o ile leżą ;-P), póki nie
> uschną, a aromatyzowane ich namiastki po 2 dniach nadają się do
> wyrzucenia,
> obślizgłe i rozkładające się.

Umycie lodówki chociaż raz do roku powinno pomóc. Albo nie kupuj od razu
wagonu żarcia, tylko tyle ile zjesz. Chociaż to na jedno wychodzi...

> Poza wszystkim - ludzkość nie wymarła wędząc naturalnie, natomiast ma
> szansę wymrzeć od chemikaliów i ukrytych efektów rozkładu spożywanej
> żywności.

Nie jakość, lecz ilość ma tu znaczenie. Przez wieki ludzie nie jedli mięsa
codziennie. A ci, którzy jedli codziennie - na pewno umarli i już nie żyją
:)
napisał/a: ~XL 2012-01-13 23:44
Dnia Fri, 13 Jan 2012 20:31:09 +0100, lemonka napisał(a):

> Użytkownik "XL" napisał w wiadomości
> news:1nhi0whp21qc6$.oayqpgeogd5u$.dlg@40tude.net...
>> Dnia Fri, 13 Jan 2012 11:49:37 +0100, lemonka napisał(a):
>>
>>> tylko przyszłość oceni
>>> czy lepsze jest naturalne wędzenie z udziałem "dzikich" (w sensie
>>> niemożliwych do określenia ilości) WWA czy aromat wędzarniczy pozbawiony
>>> WWA.
>>
>> To musi być baaaaaardzo daleka przyszłość, bo póki co wędzi się naturalnie
>> jakieś tysiąc lat lub jeden dzień (czyt. tysiąc lat) dłużej, a
>> aromatyzowanie mięsa w celu nadania smaku i zapachu porównywalnego z
>> naturalną wędzonką praktykuje się pewnie ze 20-40 lat...
>> Ponadto naturalne wędzenie służy NIE TYLKO atromatyzowaniu, ale i
>> konserwacji mięsa.
>
> Naaaapraaawdęęęę??? No, toś mnie oświeciła...
>
>> Aromaty wędzarnicze służą jedynie temu, co mają w nazwie - AROMATYZOWANIU.
>> Dlatego wędzonki tradycyjne w lodówce leżą (o ile leżą ;-P), póki nie
>> uschną, a aromatyzowane ich namiastki po 2 dniach nadają się do
>> wyrzucenia,
>> obślizgłe i rozkładające się.
>
> Umycie lodówki chociaż raz do roku powinno pomóc.

Nie myję wcale, bo po co, i tak się ubrudzi
Moje "osobiste" wędzonki nie robią się obślizgłe w tej samej mojej
osobistej lodówce, w której czasem bywają "sklepowe", pewnie ta moja
niemyta osobista lodówka się wyspecjalizowała w obślizgiwaniu
"sklepowych"

> Albo nie kupuj od razu
> wagonu żarcia, tylko tyle ile zjesz. Chociaż to na jedno wychodzi...
>
>> Poza wszystkim - ludzkość nie wymarła wędząc naturalnie, natomiast ma
>> szansę wymrzeć od chemikaliów i ukrytych efektów rozkładu spożywanej
>> żywności.
>
> Nie jakość, lecz ilość ma tu znaczenie. Przez wieki ludzie nie jedli mięsa
> codziennie. A ci, którzy jedli codziennie - na pewno umarli i już nie żyją
> :)

Jem codziennie i umrę tak samo, jak ci, co go nie jedzą.
Bez mięsa jestem głodna i robi mi się słabo. I moje dzieci mają to po mnie.
"Co będziesz jadła, ...niu?" - "Mieśko i koplecika!"
"Mamo, mięsa!" - pierwsze słowa po każdym powrocie ze szkoły lub po
przyjeździe do domu.
3-)

--
XL