Córeczka tatusia

Wychowywanie chłopca może Ci się wydać prostsze, ale z córkami też jest ciekawie – przekonuje tata dwóch dziewczynek.
/ 16.03.2006 16:57
 
Na początku jest trudno, przyznaję. Nie rozumiesz dobrze potrzeb swojego maleństwa ani wysyłanych przez nie komunikatów. W pierwszych miesiącach niemowlę – czy to dziewczynka, czy chłopiec – najlepiej czuje się z mamą, której najłatwiej jest je zabawić, uspokoić, utulić. Nieraz czułem się bezradny, próbując ukoić płacz, a przy piersi żony dziewczyny uspokajały się natychmiast. Jednak już po dwóch, trzech miesiącach nabędziesz pewnej wrażliwości na sygnały wysyłane przez dziecko. Nauczysz się rozpoznawać jego zainteresowanie otoczeniem i emocje: niepokój, niezadowolenie, radość. Odnajdziesz metodą prób i błędów to, co sprawia mu przyjemność. I przekonasz się, że Ty też – zajmując się dzieckiem – możesz się zupełnie dobrze bawić.

Śpiewaj...
Jeśli tylko szczerze przed samym sobą możesz się przyznać, że na ucho nie nadepnął Ci słoń, śpiewaj córce. Piosenki powinny mieć prostą, wpadającą w ucho melodię i nieskomplikowane słowa. Z czasem dziecko nauczy się tych, które mu się spodobają. Ty możesz nauczyć się piosenek dla dzieci: i tych starych, których niewyraźne echo jeszcze odzywa się pewnie gdzieś w pamięci, i utworów nowych. Sporo z nich to naprawdę ciekawe kompozycje. Oczywiście, jeśli kupisz kasetę albo płytę, możesz ją włączyć, ale śpiewanie samemu ma większe znaczenie, ponieważ dziecko widzi, że jesteś zaangażowany. Ja próbowałem nauczyć starszą córeczkę kilku piosenek „Kabaretu Starszych Panów” (Oj, ząb, zupa, ząb, zupa, ząb...) – ale na razie bez efektu. Być może to jeszcze nie pora na taki repertuar? Za to już początek „Statku do Młocin” wychodzi całkiem, całkiem... Piosenka spodobała się Tosi tak bardzo, że ten statek potem dla tatusia... narysowała.

Szalej...
Niemal od początku można uprawiać niektóre „dyscypliny sportowe”. Moja młodsza córka Basia ma zaledwie osiem miesięcy, a już trenujemy:
- Cross wózkiem gondolowym przez las. Pożądany byłby tu wózek o bezszprychowych kołach, żeby nie wplątywały się w nie gałęzie. Wystarczy puścić się na przełaj, wydając przy tym odgłosy jak czterokołowiec Hondy. Trzęsie mocno, wózek podskakuje, jest świetnie.
- Wyścig (po) pokoju. Ulubioną zabawą Basi jest ganianie starszej siostry, uciekającej na rowerku. Póki co, muszę trzymać malutką na rękach. Obie dziewczyny aż piszczą z emocji.
- Piłkę nożną. Jej waga powinna być tak dobrana, żeby kopnięta piłka nie toczyła się daleko. Trzymam Basię tak, by siedziała mi na jednej ręce, a drugą obejmuję ją pod pachami. Świetnie sobie radzi!
- Orientację (niekoniecznie w terenie). Jej pierwszą wersją jest zabawa w „a kuku”. Z chwilą, gdy Twoje dziecko zacznie patrzeć w miejsce, gdzie powinieneś się pojawić, będzie to prawdopodobnie pierwszy zaobserwowany przez Ciebie przejaw logicznego myślenia!

... i czytaj
Dużo dziecku czytaj. To pobudzi wyobraźnię i wzbogaci słownictwo, a Tobie pozwoli osiągnąć większą precyzję myśli. Nieraz będziesz się musiał napocić, próbując wytłumaczyć coś w możliwie najprostszy sposób (np. dlaczego wieloryb nie jest rybą). Kiedy przyjdzie czas na poważniejsze opowiadania i bajki, zwłaszcza te tradycyjne, zawsze warto, abyś sam przeczytał je wcześniej. Dzięki temu nie zaskoczy Cię na przykład baśń o Sinobrodym (tytułowa postać to maniak, który na ścianach jednej z komnat swojego pałacu umieścił, niczym myśliwskie trofea, głowy byłych żon) i będziesz miał czas zastanowić się, w jakiej wersji, jeśli w ogóle, chcesz taką historię zaprezentować. W takich przypadkach zetkniesz się z całkiem poważnym zagadnieniem – przekazaniem treści dotyczących cierpienia i śmierci. (Jako dorośli wiemy, że świata nie zaludniają wyłącznie dobroduszne Kubusie Puchatki i krasnoludki).
Dobór bajek jest ciekawą kwestią. Polecam skandynawskie (zbiór „Zamek Soria-Moria”) i rosyjskie. Sięgaj też oczywiście po klasyków polskiej literatury dziecięcej (nowi autorzy są często niestrawni). Jeśli przeczytałeś jakiś wierszyk 20 razy, to przeczytaj go i po raz 21., ale tym razem namów dziecko, żeby mówiło samo co drugi wers.
Masz też do wyboru mnóstwo książeczek edukacyjnych, z zagadkami i łamigłówkami. Będziesz zaskoczony, jak wiele dziecko się z nich nauczy.

A efekty?
Zapewne poczujesz w sobie pedagogiczny zapał, gdy zobaczysz, ile dziecko się przy Tobie nauczyło. Musisz jednak być przygotowany, że czasem usłyszysz, jak ja, słowa protestu: „Tatusiu, ja już nie chcę, żebyś ty mi tłumaczył!”. Dotyczyły one próby nauki czytania. Starsza córka, gdy miała niespełna dwa lata, znała wszystkie litery alfabetu. Uwielbiała, kiedy ją „przepytywałem”. Wydawało mi się, że jeszcze moment – i zacznie czytać. Tłumaczyłem, jak z liter składać wyrazy. Minęło półtora roku i… stoimy w miejscu. Prostsze słowa – mama, tata, kot – Tosia zapamiętuje i potrafi je napisać na komputerze, ale to na razie tyle.
Ja już wiem, że na wszystko przyjdzie czas – również na czytanie, i nie ma sensu tej nauki przyśpieszać. Cieszcie się przede wszystkim zabawą. I oczywiście sobą nawzajem.

Adam Łuszczak