„Mąż oznajmił mi, że chce rozwodu, bo potrzebuje wolności. Nie miał odwagi powiedzieć, że ma 26-letnią kochankę”

Zdrada w związku fot. Adobe Stock
„– Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Zgłupiałem. Jak możesz, wybacz i przyjmij mnie z powrotem – poprosił Olek. – Chyba tego nie zrobisz? – zawołała moja mama, kiedy jej to powtórzyłam. – Właśnie zrobiłam – odparłam".
/ 15.10.2021 16:58
Zdrada w związku fot. Adobe Stock

Trzy lata temu zostawił mnie mąż. Był to dla mnie tym większy cios, że niczego się nie spodziewałam. Wydawało mi się, że jesteśmy zgodnym małżeństwem. Nie, nie idealnym, ale przecież ideały spotyka się rzadko. Było to tuż przed naszą piętnastą rocznicą ślubu.

Nasz życiowy dorobek to wspólnie wybudowany dom, używany peugeot, czternastoletnia córka. Oboje mieliśmy pracę, wspólne grono znajomych. I nagle – trach! Nie wierzyłam własnym uszom. Potem myślałam, że to żart. A jeszcze później w ogóle nie wiedziałam, co myśleć. Oznajmił mi, że niedługo wyjeżdża na cztery lata na kontrakt za granicę i chce być wolny.
– Proponuję rozwód za porozumieniem stron. Po co nam adwokaci? – Olek mówił o tym tak jak o wyjeździe na wakacje.

Co roku wyjeżdżaliśmy razem na wakacje

Odkąd Sandra podrosła, również na kilka dni sami, podczas gdy ona była np. na obozie. Nic nie wskazywało na to, żeby coś między nami się psuło. Niektórzy znajomi stawiali nasze małżeństwo innym za wzór. I nagle wszystko się zmieniło.

– Jestem zmęczony tym związkiem – stwierdził mój mąż. – Okropne uczucie. Nie wiem, jak ludzie wytrzymują razem pół wieku, bo przecież to się zdarza. Potrzebuję odmiany. Jakiegoś nowego powiewu.

Nie miał odwagi powiedzieć mi, że ten nowy powiew miał na imię Elwira i był 26-letnią długonogą laską, która również wyjeżdżała na kontrakt. Gdy się o tym dowiedziałam, w ostatniej chwili zmieniłam decyzję i nie zgodziłam się na rozwód za porozumieniem stron. Czułam się oszukana i zdradzona. Nie zliczę godzin, które spędziłam w internecie na forach, gdzie kobiety o podobnych doświadczeniach wymieniały się uwagami, jak sobie z tym poradzić.

Do dnia rozwodu cały czas liczyłam na to, że mój mąż przejrzy na oczy, że pójdzie po rozum do głowy i wróci do mnie. Gotowa byłam ratować to małżeństwo na wszelkie możliwe sposoby. Nie do końca wierzę kobietom, które unoszą się honorem, i twierdzą, że nie wybaczą zdrady. Ja zawsze byłam gotowa wybaczyć.
– Gdyby rzeczywiście tak było, pozwoliłabyś mi odejść – stwierdził mój mąż.
– Ja myślę inaczej – odparłam. – Chcę zabezpieczyć Sandrę. Nie pozwolę, żeby przez ciebie cierpiała.
– Nie przesadzaj. Nie my pierwsi i nie ostatni się rozwodzimy. A z Sandrą zawsze miałem dobry kontakt.

Odchorowałam ten rozwód. Zawsze byłam raczej szczupła, a po rozwodzie ważyłam o kolejne trzy kilo mniej.
– Wyglądasz jak cień – mówiła moja mama, która bardzo się o mnie martwiła.
Ja też się martwiłam, jednak nie zamierzałam dać nikomu satysfakcji, że jestem pokrzywdzoną i porzuconą żoną. Odwiedziłam najlepszą fryzjerkę, zrobiłam sobie piękne paznokcie, kupiłam zestaw letnich sukienek. Nie zastąpiło to pustego miejsca w łóżku, ale odrobinę poprawiło humor. Na tyle, że Sandra spytała, czy już nie martwię się odejściem taty.
– Zamartwianie się nic nie da. Trzeba żyć dalej – odparłam, chociaż było mi ciężko na sercu. – Damy sobie radę.
Ostatnie zdanie powiedziałam trochę na wyrost i chyba sama do końca nie wierzyłam w to, co mówię. Nigdy jednak przed moim mężem, który ostatecznie nie wyjechał na kontrakt, nie pokazałam słabości i łez. Olek nie wyjechał między innymi dlatego, że sprawa rozwodowa trochę się przeciągnęła.

Tymczasem mąż regularnie odwiedzał Sandrę, a mnie przy okazji. Kiedyś z grzeczności zaproponowałam kawę, którą przedtem zazwyczaj parzył Olek. Skorzystał z zaproszenia. Raz czy drugi został na kolacji. Zwłaszcza gdy zauważył, że sąsiad zza płotu podejrzanie często oferuje mi pomoc. Śmiać mi się chciało, gdy widziałam minę mojego byłego (niestety!) męża. Doszło do tego, że gdy pan Wojtek zaproponował, że skosi mi trawnik, Olek przyjechał i skosił calutki, nim Wojtek zdążył wrócić z pracy. I pomyśleć, że kiedyś musiałam męża prosić kilka razy, aby w ogóle zabrał się do koszenia.

Cieszyła się też Sandra. Liczyła, że tata znów się do nas wprowadzi. Stało się to rok po rozwodzie.
– Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Zgłupiałem. Jak możesz, wybacz i przyjmij mnie z powrotem – poprosił Olek.
– Chyba tego nie zrobisz? – zawołała moja mama, kiedy jej to powtórzyłam.
– Właśnie zrobiłam – odparłam.
Znów mieszkamy razem. Trochę się bałam, co będzie, gdy tamta piękność wróci z kontraktu, ale co mi tam. Nie chcę martwić się na zapas. W końcu mój mąż zapewnia mnie, że to wszystko przeszłość.

Przeczytaj więcej listów do redakcji:„Jadę na pierwsze wakacje ze swoim facetem i wstydzę się włożyć bikini. Nienawidzę swojego ciała”„Mój syn należy do społeczności LGBT. Przestańcie mówić mi, że nie jest człowiekiem”„Koledzy mojego faceta śmieją się, że jestem gruba i brzydka”

Redakcja poleca

REKLAMA