Siedziałam na kanapie, wpatrując się w ekran telefonu, jakbym liczyła na cud. Kolejne Walentynki i kolejny wieczór, który miałam spędzić sama. W pracy od rana wszyscy trajkotali o swoich romantycznych planach – bukiety, kolacje, wyjazdy w góry. Nawet Agata, moja najlepsza przyjaciółka, oznajmiła, że jej facet zrobił dla niej niespodziankę i zabiera ją do SPA.
– Nie rób tego, Natalia. Aplikacje randkowe to siedlisko rozczarowań – ostrzegła mnie, kiedy zobaczyła, że zaczynam przeglądać profile.
Ale co miałam zrobić? Kolejny wieczór pod kocem, z serialami i winem? Nie, dość. Przeciągnęłam palcem w prawo i trafiłam na Tomka. Przystojny, dobrze ubrany, podróżnik, z poczuciem humoru. Wymieniliśmy kilka wiadomości i zanim zdążyłam się zastanowić, już umawiałam się z nim na kolację. Miałam nadzieję, że to będzie dobry pomysł.
Wyglądał inaczej
Przyszłam do restauracji pięć minut wcześniej, nie chcąc wyglądać na desperatkę, ale też nie lubiłam spóźnialskich. Miejsce było eleganckie – białe obrusy, świece na stolikach, kelnerzy w idealnie wyprasowanych koszulach. W myślach pochwaliłam Tomka za dobry wybór. Może rzeczywiście trafiłam na faceta z klasą?
Rozejrzałam się, szukając znajomej twarzy ze zdjęć w aplikacji. Zamiast wysokiego, przystojnego bruneta z kwadratową szczęką i uśmiechem godnym reklamy pasty do zębów, zobaczyłam kogoś zupełnie innego. Niższy, z wyraźną nadwagą, niechlujnie ubrany, a jego włosy wyglądały, jakby od tygodnia nie widziały grzebienia.
"To chyba nie on..." – pomyślałam, ale wtedy nieznajomy podniósł rękę i pomachał do mnie z szerokim, nieco zbyt pewnym siebie uśmiechem.
– Natalia? – zapytał, jakby i on miał wątpliwości, czy spotyka właściwą osobę.
Podeszłam wolnym krokiem, jeszcze mając nadzieję, że gdzieś za nim kryje się ten właściwy Tomek.
– Cześć... Tomek? – upewniłam się, choć odpowiedź znałam już wcześniej.
– No hej! – podniósł się, ale tylko na pół sekundy, nie trudząc się nawet, by odsunąć mi krzesło. – Nie sądziłem, że będziesz tak... eee… wysoka?
Zmarszczyłam brwi. Czy właśnie zaczęliśmy spotkanie od pasywno-agresywnej uwagi na temat mojego wzrostu?
– Zdjęcia w aplikacji były trochę inne... – powiedziałam ostrożnie, nie chcąc od razu wybuchnąć.
Tomek machnął ręką.
– No wiesz, ludzie się zmieniają. To tylko fotki, liczy się osobowość!
Miałam ochotę powiedzieć, że kłamanie na temat wyglądu nie jest kwestią „osobowości”, ale powstrzymałam się. Może był świetnym rozmówcą? Może miał cudowne poczucie humoru? Może jeszcze uda się uratować ten wieczór?
Usiadłam, próbując zignorować pierwsze złe wrażenie. Nie wiedziałam, że to dopiero początek katastrofy.
Randka była porażką
Już po pierwszych minutach wiedziałam, że ta randka to pomyłka. Tomek mówił dużo. A właściwie mówił tylko o sobie. Ja zdążyłam powiedzieć może dwa zdania na temat mojej pracy, ale on kompletnie to zignorował i zaczął opowiadać o swoich biznesach.
– Wiesz, ja to nie muszę pracować dla kogoś. Mam swoje sposoby na zarabianie. Handel kryptowalutami, trochę inwestycji w nieruchomości, a teraz myślę o kanale na YouTube. Wiesz, ludzie mnie lubią, mam gadanę!
Skinęłam głową i wzięłam łyk wina, modląc się, by kelner się pospieszył z zamówieniem.
– A ty? Co robisz? – spytał nagle, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, dodał: – Aaa, coś tam mówiłaś o jakiejś korporacji. Straszna nuda, co? Ja bym tak nie mógł, siedzieć pod kimś, słuchać poleceń.
Czułam, jak zaciskam palce na kieliszku.
– Lubię swoją pracę. Jest wymagająca, ale daje satysfakcję.
Tomek uśmiechnął się pobłażliwie.
– No tak, kobiety lubią takie stabilne rzeczy. Ale wiesz, ja mam zupełnie inne podejście. Mnie interesują pasje. A randki? To dla mnie tylko zabawa. Lubię mieć wybór, wiesz?
Zamrugałam, nie dowierzając.
– Więc szukasz czegoś poważnego czy raczej…?
– Zobaczymy, co się wydarzy – przerwał mi. – Ale nie lubię, jak kobiety się przywiązują.
Zatkało mnie. Dopiero teraz do mnie dotarło, że siedzę naprzeciwko faceta, który nie tylko kłamał na swój temat, ale jeszcze uważał mnie za jedną z opcji. Miałam ochotę wstać i wyjść, ale jeszcze się wahałam. Nie wiedziałam, że najgorsze miało dopiero nadejść.
To było nie do zniesienia
Z każdą minutą utwierdzałam się w przekonaniu, że powinnam była posłuchać Agaty. Tomek nie tylko cały czas mówił o sobie, ale zaczął też wtrącać komentarze, które sprawiały, że miałam ochotę natychmiast opuścić restaurację.
– Wiesz, nie wiem, czy się malowałaś, ale na przyszłość… może coś bardziej wyrazistego? – rzucił niby od niechcenia, wpatrując się w moją twarz.
Spojrzałam na niego, zastanawiając się, czy dobrze usłyszałam.
– Słucham?
– No wiesz, faceci lubią, jak kobiety wyglądają bardziej… no, seksownie – dodał, uśmiechając się z samozadowoleniem.
Poczułam, jak coś we mnie pęka. Byłam na tej randce ledwie pół godziny, a on zdążył już obrazić moją pracę, zbagatelizować moje zainteresowania i teraz jeszcze miał czelność komentować mój wygląd.
– Czyli uważasz, że wyglądam źle? – uniosłam brwi, czując, jak podnosi mi się ciśnienie.
– Nie, no co ty – odparł, wzruszając ramionami. – Po prostu… mogłabyś się trochę bardziej postarać.
Musiałam wyjść
Tego było za wiele. Miałam ochotę wstać i wyjść, ale zanim zdążyłam podjąć decyzję, Tomek dorzucił coś jeszcze:
– Poza tym, jak się patrzy na dziewczynę, od razu widać, czy umie się bawić. A ty sprawiasz wrażenie… trochę sztywnej.
Uśmiechnęłam się. Ale nie dlatego, że było mi miło. To był ten moment, kiedy wiedziałam, że ta randka właśnie się zakończyła – przynajmniej dla mnie.
Podniosłam się, chwyciłam torebkę i spojrzałam na Tomka, który najwyraźniej dopiero teraz zorientował się, że coś poszło nie tak.
– Dokładnie tak – powiedziałam chłodno. – Jestem za sztywna na takie randki.
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę wyjścia, zostawiając go samego przy stoliku.
Facet był tragiczny
Wyszłam z restauracji z wysoko uniesioną głową, choć w środku aż się gotowałam. Jakim cudem dałam się na to nabrać? Przystojny, błyskotliwy facet z aplikacji randkowej okazał się niechlujnym narcyzem z ego większym niż jego rozum. Moje nadzieje na udany wieczór rozsypały się w drobny mak.
Szłam szybkim krokiem w stronę przystanku, ale zanim zdążyłam dojść do przejścia dla pieszych, poczułam wibrację telefonu. Wiadomość od Tomka.
„Serio? Nawet nie zaczekasz na drinki? Chyba nie umiesz się wyluzować”
Zatrzymałam się, wpatrując się w ekran, a potem parsknęłam śmiechem. Nie mogłam uwierzyć, że on naprawdę nie rozumie, dlaczego zostawiłam go samego. Chwilę później – kolejna wiadomość.
„Skoro nie idziemy do mnie, to może chociaż wrócisz i zapłacisz za siebie?”
To był gwóźdź do trumny. Natychmiast zablokowałam jego numer.
Miałam nauczkę
Leżałam na kanapie, popijając wino i wpatrując się w sufit. Gdyby ktoś powiedział mi rano, że ten wieczór skończy się tak tragikomicznie, pewnie bym nie uwierzyła. A jednak – oto byłam, po kolejnej fatalnej randce, po kolejnej lekcji, której chyba nigdy nie nauczę się na pamięć.
Może zamiast desperacko szukać miłości, powinnam po prostu skupić się na sobie. Przecież nie potrzebowałam faceta, żeby czuć się szczęśliwa. Zwłaszcza jeśli miałby to być ktoś taki jak Tomek.
W tle leciał jakiś przesłodzony film romantyczny, ale tym razem nie miałam ochoty się nad nim rozczulać. Bo dzisiaj zrozumiałam jedno – Walentynki to po prostu dzień jak każdy inny. I nie miałam zamiaru czuć się źle tylko dlatego, że spędzam go sama.
Uśmiechnęłam się do siebie i uniosłam kieliszek.
– Za najlepsze towarzystwo, jakie mogłam sobie wymarzyć – mruknęłam sama do siebie.
I wreszcie, po raz pierwszy od dawna, poczułam, że to mi wystarczy.
Natalia, 32 lata
Czytaj także: „Córka zakochała się w moim przyjacielu. Niedobrze mi się robi, kiedy widzę, jak grucha z facetem w moim wieku”
„Wybijam 25-letniemu synowi z głowy dziewczyny, bo to jeszcze nie czas. Nikt nie da mu tyle ciepła i miłości co ja”
„Facet mojej wnuczki boi się własnego cienia. Nie mogłam pozwolić, by zmarnowała sobie życie z taką ofermą”