„Wyruszyliśmy na jesienny urlop odpocząć od dzieci. Przez dzikie harce mojego męża mało nie wyrzucono nas z pensjonatu”

kobieta fot. iStock by Getty Images, svetikd
„Po godzinie całkiem odechciało mi się towarzystwa. Wszyscy okazali się być zagorzałymi miłośnikami chodzenia po górach. Kiedy Patryk spytał, czy może dołączyć do ich następnej wycieczki, od razu go przyjęli do swojej ekipy”.
/ 07.12.2024 07:15
kobieta fot. iStock by Getty Images, svetikd

Co roku spędzamy z mężem urlop osobno. W tym roku postanowiliśmy coś zmienić i wzięliśmy wolne w tym samym czasie. Uznaliśmy, że jesienią w pensjonatach będzie mniej ludzi i większe szanse na romantyczny klimat. Chociaż powinna mnie cieszyć wizja wypoczynku, martwię się tym, że pierwszy raz od lat spędzimy go tylko we dwoje z Patrykiem. Coś mi podpowiada, że możemy nie dać rady być sami ze sobą i wszystko zamieni się w awanturę…

Nie mogłam się doczekać

Jesteśmy po ślubie już piętnaście lat i mamy dwie wspaniałe córeczki – starszą Kasię, która skończyła jedenaście lat i młodszą dziewięcioletnią Agnieszkę. Do tej pory zawsze spędzaliśmy wakacje razem – albo Patryk, albo ja jechaliśmy dokądś z dziewczynkami. Jednak tej jesieni mama zaoferowała się, że zaopiekuje się dziewczynkami, żebyśmy mieli trochę chwil dla siebie.

Po raz pierwszy od dawna mogliśmy z Patrykiem wybrać się gdzieś tylko we dwoje. Kiedy usłyszałam tę propozycję, ze szczęścia rzuciłam się jej na szyję. Mimo że moje pociechy są dla mnie najważniejsze na świecie, naprawdę potrzebowałam chwili wytchnienia od rodzicielskich obowiązków.

Od dawna wyczekiwałam tego urlopu. Wyobrażałam sobie, że nareszcie spędzimy z Patrykiem trochę czasu sam na sam. Codzienność nam na to kompletnie nie pozwala. Trzeba ogarnąć robotę, zająć się dziećmi i domem. Gdy dzieciaki wreszcie zasypiały, padaliśmy ze zmęczenia i nie mieliśmy siły nawet na zwykłą rozmowę.

Miało być inaczej

Planowaliśmy spędzić razem dwa tygodnie z dala od zwykłego życia, tylko ja i on… Wyobrażałam sobie romantyczne chwile w świetle księżyca, niekończące się rozmowy i pełne pasji noce. Nie mogłam nawet przypuszczać, że ten wymarzony urlop zamieni się w prawdziwy horror.

Kłopoty zaczęły się, zanim w ogóle ruszyliśmy. Kompletnie nie potrafiliśmy się dogadać odnośnie do kierunku podróży. Podczas gdy ja marzyłam o plaży i szumie fal, Patryk uparcie obstawał przy górskich szlakach. Był nieugięty i za nic nie chciał zmienić zdania.

– Nad Bałtyk jeździliśmy aż sześć razy, a w górach jeszcze nie byliśmy ani razu! Poza tym co robić nad morzem jesienią? – Powiedział z wyrzutem.

– Relaksować się wśród szumu fal na pustej plaży!

– Rozumiem. Ale tym razem jedziemy sami, bez dzieci. Dlatego wybrałem Tatry. Przyda nam się wreszcie jakaś zmiana – stwierdził stanowczo.

Początkowo nie byłam przekonana do tego pomysłu, bo naprawdę uwielbiam plażowanie, ale w końcu zgodziłam się na jego plan. Doszłam do wniosku, że przecież można się zrelaksować również w górach, gdzie szumią potoki. A co najważniejsze – nareszcie spędzimy czas sam na sam.

Miał własne plany

Druga sprzeczka wybuchła tuż po tym, jak zameldowaliśmy się w pensjonacie. Właściciel zorganizował integracyjne ognisko dla wszystkich wczasowiczów. Na początku pomysł wydawał mi się świetny – chciałam poznać innych urlopowiczów.

Jednak po godzinie całkiem odechciało mi się towarzystwa. Wszyscy okazali się być zagorzałymi miłośnikami chodzenia po górach. Kiedy Patryk spytał, czy może dołączyć do ich następnej wycieczki, od razu go przyjęli do swojej ekipy. Na te słowa odciągnęłam go na stronę.

– A ja? – spytałam niepewnie.

– No jasne, że ciebie też chcą – odrzekł Patryk, posyłając mi uśmiech.

– Super propozycja, ale odpuszczę. Sam wiesz, że nie przepadam za górskimi wspinaczkami.

– Daj sobie szansę! Przekonasz się, że to świetna zabawa – namawiał mnie.

– Nie ma mowy! Wolę zostać tutaj, w pensjonacie! – stanowczo odmówiłam.

– W takim razie idę bez ciebie – stwierdził i spokojnie wrócił do kolegów siedzących przy ognisku.

Po chwili rozpoczęli układać plan tej górskiej wycieczki. Poczułam się, jakbym dostała policzek. Początkowo chciałam urządzić scenę, ale zdecydowałam się tego nie robić. Przecież przyjechaliśmy wypocząć i się odstresować, a nie wszczynać kłótnie. Co prawda, kiedyś natknęłam się w magazynie dla pań na radę, że niekiedy trzeba dać partnerowi trochę swobody. To podobno jeden z kluczy do szczęśliwego związku.

Chciałam to przeczekać

Uznałam więc, że najlepiej będzie, jeśli pójdę do sypialni i się położę. Gdy Patryk wyruszał o poranku na tę nieszczęsną wyprawę, nawet uśmiechnęłam się i powiedziałam „udanego dnia”. Sądziłam, że to tylko chwilowa zachcianka. I że następnego dnia będziemy już razem spędzać każdą chwilę.

Przyjechaliśmy w to miejsce z myślą o wspólnym czasie. Niestety, jedna wycieczka okazała się dopiero początkiem. Następnego dnia Patryk znów wyruszył na górski szlak. I tak się zaczęło…

Codziennie wychodził zanim się obudziłam, a wracał dopiero o zmierzchu. Teoretycznie wieczorem mieliśmy szansę na wspólny czas, ale był tak wykończony, że po zjedzeniu kolacji od razu zapadał w sen. Gdy starałam się mu uświadomić, że to nie w porządku zostawiać mnie ciągle samą przez te jego górskie wędrówki, tylko spoglądał na mnie z niezrozumieniem.

– Oj, kochanie, przecież nikt ci nie broni iść z nami – mruczał półprzytomny, a ja ze złości i frustracji ledwo powstrzymywałam łzy.

Po czterech dniach miałam już tego dosyć. Gdy zobaczyłam, że znowu szykuje się do wyjścia, nerwy mi puściły. Zerwałam się z posłania, złapałam jego plecak i ze złością cisnęłam go pod ścianę.

– Przestań się włóczyć! Zostajesz tutaj! Teraz będziemy spędzać wakacje we dwoje! Poleżymy sobie na leżakach przed domem, przejdziemy się po sąsiedztwie, zrobimy wypad na pływalnię, a pod wieczór zjemy coś w knajpie – wyliczyłam po kolei.

– Daj spokój, przecież już się umówiłem… – próbował protestować.

Miałam tego dość

– W ogóle mnie to nie obchodzi! I mówię ci od razu: jak jeszcze raz znikniesz na cały dzień, to się zbieram i wyjeżdżam!

Niewiele brakowało, a spakowałabym walizki i uciekła. Patryk odpuścił sobie wycieczkę. Chyba wreszcie dotarło do niego, że mówię poważnie i postanowił nie wychodzić. Ale i tak doszło między nami do największej kłótni w życiu. Wrzeszczeliśmy na siebie tak głośno, że cały dom aż dudnił. Według niego nie pozwalam mu odpocząć i rujnuję urlop, a ja zarzucałam mu czysty egoizm.

Sytuacja uspokoiła się dopiero po interwencji właściciela, który zagroził nam eksmisją. Wygrałam tę bitwę, ale zwycięstwo okazało się gorzkie. Mogłam zapomnieć o romantycznych wieczorach przy kolacji, spacerach w świetle księżyca czy gorących chwilach we dwoje.

Do końca urlopu mój mąż chodził wkurzony i wszystko go denerwowało. Sama też nie czułam się najlepiej. Rzeczy, które kiedyś wprawiały mnie w dobry nastrój, teraz kompletnie mnie nie cieszyły. Straciłam całą radość z życia.

Z mężem udało nam się znaleźć wspólny język, dopiero gdy wróciliśmy do mieszkania. Najwyraźniej wspólne wakacje to dla nas spore wyzwanie… Pewnie machnęłabym na to ręką, gdyby nie fakt, że kolejny raz teściowa postanowiła zaopiekować się córkami podczas urlopu. To sprawia, że na samą myśl o wyjeździe robi mi się niedobrze – stresuje mnie planowanie, gadanie z małżonkiem o szczegółach. Mam złe przeczucia, że wszystko znów pójdzie nie tak.

Aneta, 35 lat

Czytaj także:
„Od 2 lat nienawidzę Wigilii, Świąt i Kevina w telewizji. Wszystko przez okropną niespodziankę rodziców”
„Żona myśli, że chodzę na squasha, a ja w tym czasie trenuję zapasy pod kołdrą. Rozgrzewam wszystkie mięśnie kochanki”
„Uratowałam kolegę syna, bo wzięłam sprawy w swoje ręce. Dzieci zasługują na ciepły dom, a nie zimną klitkę”

Redakcja poleca

REKLAMA