„Wyjazd do rodziny w góry miał być przygodą. Był, ale dla mojej siostry, która ocierała się z gachem o podłogę stodoły”

kobieta w górach fot. Getty Images, Jordan Siemens
„Zamrugałam. – Aśka?! – rzuciłam w zdumieniu. Bo rzeczywiście – ta rozczochrana blondynka, leżąca prawie nago w stogu siana, to była moja siostra. Tuż obok niej gramolił się Norbert, także nie bardzo ubrany. No pięknie – widoki do zapamiętania na całe życie!”.
/ 10.01.2025 20:30
kobieta w górach fot. Getty Images, Jordan Siemens

Kochałam mojego męża. Naprawdę. Kamil był uczynny, dzięki czemu zawsze mogłam na niego liczyć, a jednocześnie tak uroczy i słodki we wszystkim, co robił, że nie mogłam sobie wymarzyć lepszego faceta. Tyle tylko, że był strasznym domatorem. Dostawał alergii na samo wspomnienie o jakimś wyjeździe, a na taki dłuższy niż weekendowy w ogóle nie miałam co liczyć. Kamil twierdził, że najlepiej mu w mieszkaniu, w jego czterech ścianach, a jeśli trzeba już gdzieś wyjść, można przecież skorzystać z miejscowych atrakcji.

Narzekałam na nudne święta

– A co to, my ZOO nie mamy? Albo basenu? – marudził, gdy usiłowałam go wyciągnąć gdzieś dalej. – Mieszkamy w dużym mieście. Niech ci z wiosek i miasteczek podróżują, skoro muszą.

Nie dyskutowałam z nim, bo to i tak nie przynosiło efektu – miał swoje argumenty i nie dało mu się ich wybić z głowy. Narzekałam jednak na nadchodzące święta, które mieliśmy spędzić tak samo, jak zwykle – czyli nudno. Pewnie wpadłaby do nas moja siostra, Aśka, z mężem, Grzegorzem i tak spędzilibyśmy te trzy dni. Odkąd rodzice nie żyli, tak to wyglądało, bo Kamil już dawno nie utrzymywał żadnych kontaktów ze swoją rodziną. No, poza bratem, Norbertem. I to właśnie Norbert zadzwonił do nas w pewien mroźny, grudniowy wieczór.

To Kamil odebrał i rozmawiał z nim przez chwilę, a jego mina z sekundy na sekundę robiła się coraz bardziej niezadowolona.

– No, to dopięłaś swego – stwierdził, gdy zakończył połączenie. – Na święta wybieramy się do Norberta.

– Poważnie? – spytałam, bo to wydawało się zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. W końcu Norbert mieszkał praktycznie w górach. Prawdziwych górach! Z pięknymi krajobrazami, pamiątkami i świetnym jedzeniem!

– Poważnie – mruknął. – Zaprosił nas, a dawno się nie widzieliśmy, więc… głupio było odmówić.

– No, głupio! – poparłam go natychmiast. Potem, nie mogąc się już dłużej powstrzymywać, zarzuciłam mu ręce na szyję. – Ale się cieszę!

Westchnął ciężko, a potem spróbował się uśmiechnąć, co wyszło mu dość komicznie.

– Norbert powiedział, że mają dużo miejsca, więc… możemy też zabrać twoją rodzinę. W sensie wiesz, Asię i tego jej Grześka – mruknął.

Cóż, tym akurat zachwycona nie byłam. Grzegorz był potwornym marudą i wymądrzał się na każdy temat – nawet taki, o którym nie miał zielonego pojęcia. Czasami się zastanawiałam, jak ta Aśka z nim wytrzymuje. Ona z kolei nie byłaby sobą, gdyby czegoś nie odwaliła. Prawie nigdy jej nigdzie ze sobą nie zabierałam, bo potrafiła nas ośmieszyć, przedstawić w jak najgorszym świetle albo zrobić coś tak absurdalnego, co nie przyszłoby do głowy nikomu poza nią.

– A głupio by ich było nie zaprosić? – spytałam z nadzieją.

Kamil uśmiechnął się lekko, doskonale odczytując moje myśli.

– No, chyba głupio – przyznał. – Nie martw się. Jakoś się przemęczymy. A towarzystwo na pewno zrekompensują ci miejscowe widoki.

Byłam zachwycona wyjazdem

Oczywiście, moja siostra omal nie eksplodowała z radości, gdy jej obwieściłam, że dostaliśmy zaproszenie na świąteczny wyjazd w góry.

Ja to tego Norberta prawie nie znam – przyznała się, gdy rozmawiałyśmy na parę dni przed Wigilią. – Ale no, w sumie nie szkodzi, nie? Świetna okazja, żeby się lepiej poznać!

– Wiesz, ja też go zbyt często nie widywałam – stwierdziłam spokojnie. – Parę razy do nas wpadł i tyle. W porządku jest. Nie musisz się obawiać.

– Ja się nie obawiam! – zapewniła mnie. – Ja sprawdzam nowe możliwości!

Tak, to mnie, szczerze mówiąc, trochę przerażało. Kiedy jednak dzień przed Wigilią wyjechaliśmy z domu, niezdrowa ekscytacja mojej siostry przestała mieć znaczenie. Po drodze udzielił mi się świąteczny nastrój. W dodatku też zrobiłam się radosna i nie mogłam się doczekać, aż dotrzemy wreszcie na miejsce. A tam… malowniczy krajobraz od razu wpłynął na mnie rozluźniająco.

– Cudownie, co? – zapytała Aśka, gdy wysiadłyśmy z samochodów. Widziałam, że też była tym wszystkim oczarowana.

Kamil, mimo całej swojej niechęci do podróżowania i zmian otoczenia, uśmiechał się delikatnie pod nosem, chyba też całkiem zadowolony. Tylko Grzegorz stał ze skwaszoną miną i marudził coś o wszechobecnej, zasypanej śniegiem dziczy.

– No i są i goście! – z domu, do którego przyjechaliśmy, wyłonił się brat mojego męża.

Norberta zapamiętałam jako wysokiego, postawnego mężczyznę o dużym uroku osobistym. Jego charyzmę czuć było z daleka, a uśmiechy, jakie posyłam i mnie, i Aśce, sugerowały, że niezły z niego flirciarz. Jego żona, Anna, podchodziła jednak do tego najwyraźniej na całkowitym luzie – stanęła u jego boku i wyszczerzyła się do nas z rozbrajającą szczerością.

– Tak się cieszę, że przyjechaliście! – stwierdziła. – Zawsze tu tak pusto… Dzieciaki wysłaliśmy do mojej mamy, bo chciała spędzić święta z wnukami, a my będziemy mieć więcej przestrzeni!

Nie powiem, żeby mi się nie podobało. Atmosfera, wbrew moim lekkim obawom, powodowanym w dużej mierze obecnością Grzegorza, była lekka i przyjemna. Nawet on trochę się rozluźnił i znalazł wspólny język z Anną, gdy okazało się, że oboje pasjonują się sznurkowym rękodziełem.

– Dziwne hobby dla faceta – mruknęła do mnie Aśka teatralnym szeptem. – Ale dobrze, że w ogóle jakiekolwiek ma.

Usiedliśmy więc przy wigilijnym stole i raczyliśmy się pysznymi potrawami. Anna okazała się prawdziwą mistrzynią kuchni, więc nie wypadało jej nie skomplementować – przynajmniej kilka razy! Potem wręczyliśmy sobie drobne upominki, pośpiewaliśmy kolędy, a potem każdy zajął się sobą. Anna poszła sprzątać, więc jej pomogłam, a kiedy wróciłam do salonu, zastałam tam tylko męża rozwalonego na kanapie.

– Co będziesz robił? – spytałam go.

– A, chyba poleżę trochę, odpocznę – przyznał.

Anna mówiła, że też pójdzie do siebie i się zdrzemnie, a że pozostali gdzieś przepadli, uznałam, że pójdę się przespacerować po podwórku.

Spacer okazał się kiepskim pomysłem

Kiedy wyszłam, opatulona w grubą, zimową kurtkę i szalik, uderzyło we mnie rześkie, wieczorne powietrze. Wzdrygnęłam się lekko, wzięłam głęboki oddech i ruszyłam przed siebie, uważając, by się nie poślizgnąć. Góry, które widać było na horyzoncie, czyniły krajobraz niezwykłym i jednocześnie skłaniały do rozprostowania nóg, cieszenia się zupełnie nowym otoczeniem.

W pewnym momencie zaniepokoiły mnie jednak hałasy dochodzące zza stodoły. Ostrożnie, tak, by robić jak najmniej szumu wokół siebie, ruszyłam w tamtą stronę. Tuż za drewnianym budynkiem był duży stóg siana. A tam coś się poruszało. To stamtąd dobiegały też wszelkie odgłosy. Wytężyłam wzrok i stanęłam jak wryta.

Zamrugałam.

– Aśka?! – rzuciłam w zdumieniu.

Bo rzeczywiście – ta rozczochrana blondynka, leżąca prawie nago w stogu siana, to była moja siostra. Tuż obok niej gramolił się Norbert, także nie bardzo ubrany. No pięknie – widoki do zapamiętania na całe życie!

– Ilona? – Siostra wyglądała na zaskoczoną. Zaczęła grzebać wśród siana, pewnie w poszukiwaniu bluzki.

– Jakby nie mogła siedzieć w domu – burknął wyraźnie niezadowolony Norbert. – Musiało to cię tutaj ponieść?

Zapowietrzyłam się lekko, ale odwróciłam wzrok.

– Nie no, wiesz? Po prostu marzyłam, żeby was tak zobaczyć! – prychnęłam gniewnie. – Aśka! Ty masz męża!

Przerwała wciąganie bluzki i wzruszyła ramionami.

– A jaki to mąż? – rzuciła niechętnie. – Nawet go nie lubię, wiesz? Czasem ci zazdroszczę tego twojego nudziarza. Przynajmniej miły jest i nie marudzi.

– A Anna? – wykrztusiłam.

– Co Anna?! – niemal warknął mój szwagier. – Anna siedzi w domu i jest szczęśliwa. I taka pozostanie, jak nie będziesz paplać!

Pokręciłam głową.

– Dobra, wiecie co? Róbcie, co chcecie – stwierdziłam. – Jesteście siebie warci.

Choć wyjazd z domu na święta był jednym z moich marzeń, właściwie ucieszyłam się, gdy ruszyliśmy z Kamilem w drogę powrotną. Przez cały nasz pobyt nie potrafiłam spojrzeć Annie w oczy. Nic jej nie powiedziałam – prawdę wyjawiłam tylko mężowi, a ten nieźle się wkurzył na swojego brata. Niby też nie wydał Norberta, ale powiedział mu, że ma się ogarnąć albo jego noga więcej tu nie postanie. Norbert wzruszył tylko ramionami, więc podejrzewam, że to było nasze ostatnie Boże Narodzenie w górach. Cóż, może to i dobrze?

Ilona, 35 lat

Czytaj także:
„Niewierność to dla mnie bułka z masłem. Mąż myśli, że chodzę na fitness, a ja spalam kalorie inaczej”
„Dowiedziałam się o ciąży mając 44 lata i od 3 miesięcy będąc wdową. Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać”
„Chciałam kupić synowi ziemię i ściągnąć go zza granicy do domu. Nie sądziłam, że w jego wieku ludzie wierzą w zabobony”

Redakcja poleca

REKLAMA