Dzień Dziadka to u nas tradycja. Co roku wszyscy zjeżdżają się do naszego domu: Kamil z Moniką, a teraz także nasza córka, Ola, z dwójką dzieciaków. Ewa zawsze upiera się, żeby przygotować wszystko od A do Z – od pieczonego sernika po rosół, który dzieciaki pochłaniają w zawrotnym tempie. „Zostaw, Adam, ty tylko robisz chaos do kuchni!” – rzuciła dziś, machając drewnianą łyżką, kiedy próbowałem pomóc.
Siedziałem w salonie, obserwując, jak wnuki biegają wokół choinki, która nadal stała w kącie – w końcu styczeń to nie czas na pozbywanie się świątecznych ozdób. Wszystko wyglądało tak, jak powinno: głośno, wesoło, pełne życia. Ale w mojej głowie tliło się coś, co burzyło ten obrazek.
Takiej nowiny się nie spodziewałem
Kamil i Monika wpadli punktualnie, jak zawsze. Z uśmiechami, z bukietem tulipanów dla Ewy i butelką czerwonego wina, które miało być „idealne do obiadu”. Ola zdążyła już rozgościć się z dziećmi – maluchy bawiły się klockami w salonie, co chwilę wołając mnie, żebym ocenił ich „zamek”. W tle leciała muzyka, a kuchnia pulsowała życiem. Ewa z Olą śmiały się nad patelniami, wymieniając uwagi o przepisach, podczas gdy Kamil, jak to on, rozsiadł się w moim fotelu, zadowolony jak król życia.
– Tato, muszę ci coś powiedzieć – zaczął, ale zamiast kontynuować, spojrzał na Monikę.
Ta uśmiechnęła się i położyła rękę na jego ramieniu.
– Nie trzymaj ich w niepewności – zaśmiała się, a w jej głosie słychać było lekki dreszcz ekscytacji. – Zostaniesz dziadkiem – oznajmiła z uśmiechem, który sięgał jej od ucha do ucha.
Słowa te uderzyły we mnie jak grzmot. Na chwilę zamarłem, starając się zachować spokój. Obok Ewa ściskała Kamila i Monikę, a Ola z dziećmi wiwatowała. Cały dom wypełnił się radością, której ja nie potrafiłem podzielić.
– To cudowna wiadomość – powiedziałem w końcu, a mój głos, choć spokojny, drżał. W środku wszystko jednak się burzyło. „To niemożliwe,” powtarzałem sobie w myślach. Ale na zewnątrz musiałem grać – dla Kamila, dla Ewy, dla tej chwili, która miała być idealna.
Miałem mętlik w głowie
Wieczór toczył się dalej w atmosferze radości, ale ja nie mogłem przestać myśleć o słowach Kamila. „Zostaniesz dziadkiem” – powtarzało mi się w głowie jak echo. Pod stołem nerwowo obracałem w palcach serwetkę, próbując nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak. Ewa co chwilę zerkała na mnie znacząco, jakby wiedziała, że moje myśli krążą wokół diagnozy sprzed lat.
Kiedy dzieciaki zaczęły marudzić, Ola zebrała się do wyjścia, a Kamil i Monika obiecali, że będą wpadać, by przynosić wiadomości o rozwoju ciąży. Po ich wyjściu w domu zapanowała cisza. Ewa sprzątała w kuchni, a ja, jak zahipnotyzowany, wpatrywałem się w lampkę wina, którą zostawił Kamil.
– Adam – usłyszałem w końcu jej głos za plecami. – Przestań się tak martwić. Może to cud?
Odwróciłem się do niej, a w moich oczach musiało być coś, co ją poruszyło, bo usiadła naprzeciwko i ścisnęła moją rękę.
– Cud? – powtórzyłem z goryczą. – Ewa, lekarze nie pozostawili złudzeń. Kamil nie może mieć dzieci. A teraz oni są w ciąży i co? Mam udawać, że to normalne?
Ewa westchnęła, patrząc na mnie z powagą.
– Może się pomylili. Adam, proszę cię, nie burz im tego szczęścia. Nawet jeśli... nawet jeśli masz wątpliwości. To ich życie.
Pokręciłem głową, ale jej słowa były jak ostrze – proste i bolesne. Wiedziałem, że ma rację, ale gdzieś wewnątrz mnie pojawiło się pytanie, które nie dawało spokoju: czy naprawdę powinienem milczeć?
Syn chciał pogadać
Kamil zadzwonił dwa dni później. – Tato, co powiesz na spacer? Trochę mi tego brakuje – zapytał, a jego głos był spokojny, jakby podejrzewał, że coś jest nie tak. Nie miałem wyboru – musiałem się zgodzić.
Spotkaliśmy się przy naszej ulubionej ścieżce w parku. Słońce przebijało się przez gałęzie, a odgłosy ptaków tworzyły spokojną melodię. Kamil szedł obok mnie z rękami w kieszeniach, jak za dawnych lat, gdy zabierałem go tutaj, żeby pogadać o szkole.
– Fajny dzień, prawda? – rzucił na początek, ale szybko przeszedł do rzeczy. – Tato, coś jest na rzeczy? Od tamtego obiadu jesteś jakiś inny.
Wziąłem głęboki oddech, próbując zebrać myśli.
– To wielka wiadomość, Kamil. Musiałem ją przetrawić – powiedziałem, starając się zachować neutralny ton.
Nie mogłem mu powiedzieć
Kamil spojrzał na mnie podejrzliwie.
– Nie wyglądałeś na zbyt szczęśliwego. Myślałem, że się ucieszysz.
Serce ścisnęło mi się na te słowa. Wiedziałem, że to, co powiem, może zniszczyć tę chwilę.
– Oczywiście, że się cieszę. Ale wiesz, każda nowina niesie ze sobą emocje. I... czasem pytania.
– Pytania? Jakie pytania? – Zatrzymał się i spojrzał na mnie z mieszaniną ciekawości i niepokoju.
Zawahałem się, czując, jak słowa grzęzną mi w gardle.
– Po prostu martwię się, czy wszystko jest w porządku.
Kamil patrzył na mnie z niedowierzaniem, a potem się roześmiał. – Tato, co ty wygadujesz? Monika jest w ciąży. To się dzieje naprawdę.
Zamilkłem. Jego reakcja była szczera, ale moje wątpliwości nie zniknęły. I choć chciałem uwierzyć, że wszystko jest dokładnie takie, jak powinno, coś we mnie krzyczało, że to nie koniec tej rozmowy.
Żona próbowała mnie uspokoić
Wróciłem z tego spaceru z mieszanką ulgi i jeszcze większego chaosu w głowie. Kamil wydawał się spokojny, gotowy na wszystko, co miało nadejść. Ale ja? Nie mogłem się oszukiwać – jego słowa jedynie zamaskowały moje obawy, a nie je rozwiały.
Wieczorem usiedliśmy z Ewą przy herbacie. Cisza w domu była niemal namacalna po tym, jak dzieci i wnuki zapełniały go śmiechem. Ewa zauważyła, że jestem nieobecny.
– Nadal się martwisz? – zapytała, nie odrywając wzroku od kubka.
Westchnąłem i odchyliłem się na krześle.
– Nie potrafię inaczej, Ewa. Z jednej strony to przecież dobra wiadomość, z drugiej... wszystko we mnie krzyczy, że coś tu nie gra.
Spojrzała na mnie uważnie, a potem odłożyła kubek.
– Posłuchaj, Adam. Nie chcę, żebyśmy zniszczyli to, co oni teraz mają. Nawet jeśli masz wątpliwości, to nie są one ważniejsze od ich szczęścia.
– A jeśli kiedyś to wszystko runie? Co wtedy? – zapytałem, nie kryjąc frustracji.
Ewa milczała przez chwilę, a potem odezwała się spokojnym, choć stanowczym głosem.
– Runie, jeśli ty to zniszczysz. Wiesz, jak bardzo Kamil na ciebie liczy. Jego słowa, to jak na ciebie patrzy... Adam, on widzi w tobie oparcie. Nie odbieraj mu tego.
Siedziałem w milczeniu, czując, jak jej słowa wnikają głęboko. Miała rację. Cokolwiek czułem, to była moja walka – nie jego. Ale gdzieś w głębi wciąż dręczyła mnie jedna myśl: czy milczenie zawsze jest dobrym rozwiązaniem?
Byli tacy szczęśliwi
Następne dni minęły w napięciu, którego nie potrafiłem się pozbyć. Kamil co jakiś czas dzwonił, opowiadając o przygotowaniach do przyjścia dziecka na świat, a ja starałem się słuchać uważnie, wtrącając od czasu do czasu entuzjastyczne „to świetnie!” albo „dobra decyzja”. Wiedziałem jednak, że coś we mnie się zmienia.
Pewnego popołudnia, gdy Monika zadzwoniła z zaproszeniem na kolację, poczułem, jak moje serce przyspiesza. Przyjęliśmy zaproszenie, a wieczorem pojechaliśmy do ich mieszkania. Monika krzątała się po kuchni, serwując przekąski, a Kamil, w swoim typowym stylu, zasypywał mnie planami na przyszłość.
– Tato, myślałem, żeby urządzić pokój dziecka w stylu skandynawskim. Jasne drewno, neutralne kolory. Co myślisz? – zapytał, spoglądając na mnie z uśmiechem.
– Myślę, że to dobry pomysł. Spokój i harmonia – odpowiedziałem, choć mój głos był bardziej zdystansowany, niż bym chciał.
Synowa widziała moją minę
Podczas kolacji Monika zauważyła, że jestem nieco milczący.
– Tato, wszystko w porządku? Wydajesz się zamyślony – zapytała z troską.
– Wszystko dobrze, Moniko. Tylko trochę zmęczony. To był długi dzień – skłamałem, unikając jej wzroku.
Wieczór zakończył się ciepło, ale po powrocie do domu nie wytrzymałem.
– Ewa, muszę to zrozumieć. Nie dam rady udawać, że niczego nie widzę – wyznałem.
Ewa spojrzała na mnie surowo.
– Adam, przysięgałeś, że nie będziesz drążyć.
Pokręciłem głową.
– Wiem, ale muszę wiedzieć. Nie mogę żyć w tej niepewności.
Tamtej nocy podjąłem decyzję. Nie zamierzałem robić tego pochopnie, ale postanowiłem porozmawiać z Moniką. Bałem się, że zdradziła Kamila.
Byłem szczery wobec synowej
Umówiliśmy się w kawiarni, z dala od domu, gdzie nikt nas nie znał. Monika przyszła punktualnie, jak zawsze – uśmiechnięta, choć wyraźnie zdziwiona moim nagłym zaproszeniem.
– Wszystko w porządku? – zapytała, zerkając na mnie znad filiżanki herbaty.
Wziąłem głęboki oddech, czując, jak serce przyspiesza.
– Moniko, muszę zapytać o coś ważnego. Wiem, że to trudna rozmowa, ale proszę, bądź szczera.
Jej uśmiech zniknął. Odstawiła filiżankę na stół, wpatrując się we mnie.– Co się dzieje?
Nie potrafiłem już dłużej krążyć wokół tematu.
– Moniko... czy Kamil na pewno jest ojcem tego dziecka?
Jej oczy rozszerzyły się z niedowierzania, a policzki zaróżowiły.
– Co? Jak możesz w ogóle tak myśleć? – wybuchnęła, ale w jej głosie słychać było więcej zdenerwowania niż złości.
– Moniko, proszę – powiedziałem spokojnie, choć w środku wszystko we mnie wrzało. – Nie chcę osądzać, ale muszę wiedzieć. Jeśli jest coś, czego Kamil nie wie, lepiej, żeby dowiedział się teraz, a nie później.
Monika spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
– Adam, przysięgam, to jest dziecko Kamila. Nigdy bym go nie zdradziła. Nigdy!
Próbowałem doszukać się czegoś w jej spojrzeniu – kłamstwa, lęku, cienia wahania. Ale widziałem tylko stanowczość i ból.
– Wierzę ci – powiedziałem po chwili, choć wewnętrznie wciąż czułem ciężar wątpliwości. – Przepraszam, że musiałem o to zapytać.
Monika otarła łzy.
– Wiem, że się martwisz, ale naprawdę nie masz powodu. Kocham Kamila i to jest nasze dziecko.
Rozmowa zakończyła się, a ja zostałem z poczuciem, że odpowiedź, choć szczera, nie przyniosła mi pełnego spokoju.
Już nie miałem wątpliwości
Minęło kilka miesięcy. W szpitalnej poczekalni chodziłem nerwowo tam i z powrotem, aż Ewa poprosiła, żebym usiadł. Ale jak miałem usiedzieć spokojnie? W końcu otworzyły się drzwi, a Kamil wyszedł do nas z uśmiechem, który pamiętam jeszcze z jego dzieciństwa – szeroki, pełen radości.
– Tata, mamo, poznajcie mojego syna! – powiedział, pokazując zawiniątko w swoich ramionach.
Podszedłem bliżej. W małej, czerwonej buzi z malutkim nosem i lekko zmarszczonymi brwiami zobaczyłem... Kamila. To samo spojrzenie, to samo ułożenie ust, które widziałem, gdy pierwszy raz trzymałem Kamila w swoich ramionach.
Poczułem, jak coś we mnie pęka – te wszystkie wątpliwości, które tak długo mnie dręczyły, nagle się rozpłynęły. Wziąłem wnuka na ręce, a jego mała rączka zacisnęła się na moim palcu.
– Witaj na świecie, chłopaku – powiedziałem, czując, jak wzruszenie odbiera mi głos.
Spojrzałem na Kamila, który patrzył na mnie z dumą. Był ojcem – i nie miałem co do tego najmniejszych wątpliwości.
Adam, 68 lat
Czytaj także: „Matka co roku czeka na mój test ciążowy na Dzień Babci. Zwodzę ją, a ona wierzy w moje smutne bajeczki”
„Syn zamyka mnie w domu i zabiera emeryturę. Nie mogę się doczekać śmierci, by wreszcie uwolnić się od tego darmozjada”
„Syn zdradził synową, ale to ja cierpiałam. Przez jego wybryki nie pozwalała mi widywać wnuków”