„Narzeczony wolał zabawiać małolaty, niż spędzać urlop ze mną. Do domu wróciłam sama, a narzeczonego pogoniłam w diabły”

dumna z siebie kobieta fot. Adobe Stock, javiindy
„Nawet w najgorszych snach nie mogłam przewidzieć, że na Mazurach Michał zamiast ze mną, całe noce będzie spędzał na pijaństwie z przygodnie poznanym towarzystwem”.
/ 17.08.2023 08:00
dumna z siebie kobieta fot. Adobe Stock, javiindy

Przy okazji porządków zajrzałam na pawlacz. Pierwszą rzeczą, którą zobaczyłam, był granatowy namiot. Żałosna pamiątka jedynego wspólnego urlopu z Michałem.

Myślałam, że ten wyjazd uratuje nasz związek

Nawet w najgorszych snach nie mogłam przewidzieć, że na Mazurach Michał zamiast ze mną, całe noce będzie spędzał na pijaństwie z przygodnie poznanym towarzystwem. A przecież ten wyjazd miał scementować nasz związek, w którym coś zaczęło zgrzytać.

Michał obarczał mnie winą za nasz kryzys, bo to niby ja nie miałam czasu dla niego, jako że weekendy spędzałam na zajęciach na uczelni. Jednak na Mazurach straciłam resztki złudzeń co do naszej wspólnej przyszłości. Ukochany wolał przesiadywać z jakimiś studentkami, które przyjechały tu szukać wrażeń i... znalazły. Dla Michała towarzystwo trzydziestoletniej kobiety było dużo mniej atrakcyjne, więc mnie zaniedbywał i po prostu zdradzał.

Po kilku dniach, kiedy się o tym dowiedziałam, zapakowałam do samochodu namiot oraz swoje rzeczy i wróciłam do Warszawy. I mimo cholernej chandry w duchu śmiałam się, myśląc o minie Michała, gdy zamiast namiotu zobaczy na trawie swoje ubrania.

Teraz, przy okazji porządków, postanowiłam pozbyć się namiotu i związanych z nim wspomnień. Nie wystawiłam go na sprzedaż w internecie, bo wiązałoby się to z kłopotliwą wysyłką, a ja nie bardzo wiedziałam, jak i w co zapakować tak duży przedmiot. Postanowiłam więc rozlepić ogłoszenia na osiedlu i czekać, aż zgłosi się ktoś chętny.

Nie wiedziałam, że jeden telefon zmieni moje życie

Już następnego dnia zadzwonił telefon. Właściciel głębokiego barytonu najpierw dokładnie wypytał mnie o namiot, a potem zapytał, czy może go od razu obejrzeć. Mieszkał na sąsiedniej ulicy i chciał przyjść po południu. Pomyślałam, że to pewnie jakiś ojciec, który chce wysłać na wakacje swoją nastoletnią pociechę.
– Gdyby rodzice wiedzieli, co wyprawiają ich dzieci na takich wyjazdach, to na pewno odechciałoby im się puszczać je samopas – pomyślałam w duchu.
Po kilkunastu minutach zadźwięczał dzwonek i w drzwiach stanął wysoki, szczupły mężczyzna w moim wieku.
– To pan? – zdziwiłam się.
– A kogo się pani spodziewała, Toma Cruise'a? – uśmiechnął się. – Ja w sprawie namiotu... – przyjrzał mi się ciekawie i po chwili stwierdził. – Ja chyba panią znam.
– Może z widzenia, mieszkamy przecież na tym samym osiedlu.
– Z widzenia na pewno, ale... Zaraz, zaraz – mężczyzna przyjrzał mi się uważniej. – Już wiem! Znam panią ze szkoły! Chodziliśmy do tego samego ogólniaka, tylko do różnych klas. Trudno, żebym w szkole nie zwrócił uwagi na taką atrakcyjną dziewczynę. Ma pani na imię Ala, prawda? Jakub z IV A – matematyczno-fizycznej.

Przytaknęłam i bąknęłam coś na temat upływającego czasu, bo głupio mi było się przyznać, że go nie pamiętam. Pewnie był wtedy zwykłym przeciętniakiem, chociaż teraz z pewnością zwróciłabym uwagę na jego piwne oczy, wesoły uśmiech, wzrost i ten niski, ciepły głos.
– Muszę pana ostrzec! Ten namiot jest pechowy – uprzedziłam przyszłego nabywcę. – Kupiłam go od koleżanki z pracy, która rozwodziła się z mężem i dzieliła majątek na połowę. Namiotu żadne z nich nie chciało, bo to właśnie w nim na urlopie podjęli decyzję rozwodową, więc chętnie się go pozbyli. Mnie był wtedy potrzebny...

Wybierałam się na dwa tygodnie z byłym narzeczonym. Niestety, wytrzymałam tylko kilka dni. Wróciłam sama do Warszawy, a narzeczonego pogoniłam w diabły. Namiot wylądował na pawlaczu i dopiero wczoraj go stamtąd wyciągnęłam. Nikomu innemu bym o tym nie mówiła, ale nie chcę zrobić świństwa koledze ze szkoły. Tak do końca nie jestem pewna, czy ten namiot znowu nie przyniesie komuś pecha.

– Na szczęście ja nie wybieram się na urlop z dziewczyną, więc nic mi nie grozi – roześmiał się Jakub. – Jadę na Mazury do kuzyna, który mieszka tuż nad jeziorem. Pomoczę trochę wędkę, popływam, pozbieram grzyby. Chcę być niezależny i nie sprawiać nikomu kłopotu, dlatego wymyśliłem, że będę nocował w namiocie w jego ogródku. Nie chciałbym jednak kupować kota w worku. Może byśmy go gdzieś rozbili i obejrzałbym go sobie z zewnątrz i od środka?
– To chyba najlepiej na skraju osiedla, na jakiejś polanie pod lasem. Tam nie będziemy wzbudzać sensacji.

Znaleźliśmy ustronne miejsce i rozbiliśmy namiot

W tym momencie pechowy przedmiot znów splatał mi figla, bo nagle zaczęło padać. Ledwie zdążyliśmy się schować do środka, szczelnie zasuwając wejście. Prawie dwie godziny siedzieliśmy w namiocie, chroniąc się przed ulewą. Wspominaliśmy szkolne czasy, zaśmiewając się z różnych komicznych sytuacji. Czuliśmy się, jak na obozie. Ba, nawet śpiewaliśmy obozowe piosenki. A Kuba okazał się świetnym gawędziarzem.

To nie był jednak koniec naszej przygody. Gdy tylko deszcz przestał padać, a my dalej beztrosko rozmawialiśmy i śpiewaliśmy, odwiedził nas patrol policyjny zwabiony dziwnymi odgłosami. Policjanci pouczyli nas grzecznie, że tu nie miejsce na takie ekscesy. Ze zdziwieniem zaglądali do środka namiotu i byli chyba zawiedzeni, że nie poniewierają się w nim flaszki po napojach wyskokowych lub chociażby puszki po piwie!

Przy nim nareszcie stałam się szczęśliwą kobietą

To lato będę wspominać jako jedno z najwspanialszych w moim życiu. Woda, las, działka... i Kuba. Dawno się tak dobrze przy nikim nie czułam. Kuba okazał się nie tylko świetnym kompanem do zabawy, ale i szalenie opiekuńczym towarzyszem. Przez cały czas dbał o mnie tak, jakbym była dla niego najważniejszą osobą na świecie.
– Co będzie z nami po powrocie? Czy mamy szansę na wspólną przyszłość? – zastanawiałam się, gdy wracaliśmy już jego autem do Warszawy.
– Mam nadzieję, że nie zapomnisz o mnie – powiedział, całując mnie na pożegnanie. – Bo ja chciałbym...
„Ja też bym chciała – pomyślałam. – Ale nie mogę ci jeszcze o tym powiedzieć. Potrzymam cię trochę w niepewności”.

Czytaj także:
„Już w dniu ślubu wiedziałam, że kiedyś zdradzę męża. Przyszłego kochanka upatrzyłam sobie na naszym weselu”
„Mąż mnie nie szanował, dlatego zdradziłam go bez wahania. Chciałam nim wstrząsnąć, a wtedy on wytoczył ciężkie działa”
„Czułam, że mąż ma kochankę, ale nie, że to może być moja siostra. Zostałam podwójnie zdradzona”

Redakcja poleca

REKLAMA