„Siostra zaprosiła nas do siebie na ferie. Liczyłam na zimowe szaleństwo, a nie na dziką harówkę”

niezadowolona kobieta fot. Adobe Stock, Alice Kolesnikova
„– Sandra, nie pisaliśmy się na to – wtrącił się Maciek. – Mogłaś z góry powiedzieć, że chodzi wam o pomoc. – Maciuś, nie narzekaj – zaśmiał się Adam. – Dajemy wam możliwość spędzenia urlopu w pięknym miejscu, w dodatku całkowicie za darmo. Chyba wypada się odwdzięczyć, prawda?”.
/ 04.02.2025 11:15
niezadowolona kobieta fot. Adobe Stock, Alice Kolesnikova

Młode małżeństwo na dorobku nie może pozwolić sobie na zbyt wiele. Ja i mój mąż ciułamy grosz do grosza, by uzbierać na wkład własny i wziąć kredyt mieszkaniowy. Nie możemy przecież przez całe życie napełniać kieszeni wynajmującemu. Wakacje? Ferie zimowe? To luksus, na który nas nie stać, a naprawdę potrzeba nam odpoczynku. Dlatego gdy Sandra, moja siostra, zaprosiła nas do siebie, przyjęliśmy jej propozycję. Nie podejrzewaliśmy, że ta propozycja ma drugie dno.

To zaproszenie nas zaskoczyło

– Witaj, młoda! – zawołała aż nazbyt entuzjastycznie Sandra, gdy odebrałam telefon.

– Hej, siostra! Dawno się nie zdzwaniałyśmy.

– Wiesz jak jest. Przeprowadzka pochłonęła nas bez reszty. Gdy ekipa wykończyła dom, musieliśmy znaleźć ludzi, którzy przewiozą nasze rzeczy i przy okazji nie zniszczą połowy z nich, a drugiej nie rozkradną. To ciężka harówka – stwierdziła.

– Z całą pewnością – przytaknęłam, przewracając oczami. Organizowanie przeprowadzki to dla niej „harówka”, podczas gdy ja i Maciek wypruwamy sobie żyły, żeby bank łaskawie pozwolił nam zadłużyć się na 30 lat. – Jesteście już zainstalowani?

– A żebyś wiedziała! Od tygodnia mieszkamy w naszej górskiej willi..

– Ty to masz szczęście. Kiedy parapetówka?

– Ja właśnie w tej sprawie. Co powiesz na huczną imprezę? Taką dwutygodniową?

– Dwutygodniową? – zdziwiłam się. – Chyba oszalałaś.

– Oj, daj spokój, młoda! Kiedy ostatnio wyjechaliście na ferie albo na wakacje?

– Dobrze wiesz, że na studiach.

– Wiem, dlatego pytałam retorycznie. Rany, ty nie masz za grosz wyczucia, ale mniejsza o to. Pakujcie się i meldujecie się u nas.

– Sama nie wiem. Taki wyjazd sporo kosztuje, a wiesz przecież, że oszczędzamy na mieszkanie.

– Nawet nie chcę tego słuchać! – oburzyła się. – To przecież zaproszenie od siostry, a nie z pensjonatu. Nie musicie za nic płacić. Zapewnimy nam nocleg, a i stół będzie suto zastawiony.

– Naprawdę nie wiem...

– Pomyśl tylko – przerwała mi. – Narty, ognisko... będzie super! Nie macie dzieci, więc nic was nie ogranicza.

– Muszę porozmawiać o tym z Maćkiem.

– To porozmawiaj. Ale na wszelki wypadek już składaj wniosek urlopowy.

– Zdzwonimy się wieczorem.

Muszę przyznać, że Sandra zaskoczyła mnie tą propozycją. Nie mogę powiedzieć, że nasze stosunki są wybitnie chłodne, ale nigdy nie byłyśmy ze sobą zbyt blisko, jak niektóre siostry. Jako nastolatki obracałyśmy się w innym towarzystwie. Gdy wyjechała na studia, widywałyśmy się tylko od święta, a kiedy wyszła za Andrzeja, praktycznie straciłyśmy ze sobą kontakt. Wakacje i ferie spędzałyśmy razem tylko jako dzieci. A nagle zadzwoniła z taką propozycją.

Siostrze dobrze się powodzi

Niczego nikomu nie zazdroszczę, ale skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie widzę, jak dobrze powodzi się mojej starszej o dwa lata siostrze. Sandra wyszła za nadzianego gościa i żyje sobie jak pączek w maśle. Jeszcze przed ślubem zamieszkała w wygodnym apartamencie w centrum Katowic, a teraz przeprowadziła się do pięknego domu w Brennej. Widziałam wizualizację tej „górskiej chatki”. Prawie 200 metrów kwadratowych, garaż na dwa samochody, sauna i jacuzzi. Ładna mi „chatka”. Gdy pomyślę, że każdego ranka po przebudzeniu spogląda na beskidzkie szczyty, podczas gdy ja mam za oknem widok na obskurne podwórko, aż mnie skręca.

Udało mi się przekonać męża

– Witaj, piękna! – powitał mnie Maciek, gdy wrócił do domu.

– Hej, skarbie! Jak ci minął dzień?

– Jak każdy inny. Menedżer nie dopuszcza do wiadomości, że dzień pracy nie jest z gumy. Na ulicach szarość i plucha, a korki ciągną się po horyzont. A tobie?

– Mniej więcej tak samo, ale zdarzyło się coś, czego się nie spodziewałam.

– Coś dobrego?

– Sama nie wiem. Dzwoniła Sandra.

– Naprawdę? Jej wysokość zaszczyciła cię telefonem. A w czym ty, uniżona, możesz jej tym razem służyć?

– To dziwne, ale tym razem to ona chce coś zrobić dla nas.

– Tak? A co?

– Zaprosiła nas na ferie do swojego nowego domu w Brennej.

– I co jej powiedziałaś?

– Że muszę to z tobą przedyskutować.

Mąż nie chciał jechać

Nie mogłabym sama podjąć takiej decyzji. Maciek nie przepada za Sandrą, ale ją toleruje. Z kolei Andrzej działa na niego jak płachta na byka. Wcale mnie to nie dziwi. Mój szwagier to typ narcyza, który samego siebie uważa za największy dar boży dla tego świata. Uwielbia popisywać się bogactwem i ma w zwyczaju traktować innych z góry. Sama też za nim nie przepadam i cieszę się, że nie mam zbyt wielu okazji, by wysłuchiwać jego samochwalczych monologów.

– Skarbie, przecież wiesz, że jeżeli nie muszę się z nimi spotykać, wolę tego nie robić.

– Wiem i doskonale cię rozumiem. Ale pomyśl tylko, dwa tygodnie białego szaleństwa, w dodatku całkowicie za darmo. Naprawdę potrzeba nam odpoczynku. Harujemy jak woły, zwłaszcza ty. 

– Nie wiem, czy dostanę urlop.

– Żartujesz? Przecież nie odebrałeś jeszcze wolnego za zeszły rok. Maciek, nie daj się prosić. Przecież kochasz góry.

– Dobrze, ale robię to tylko dla ciebie.

– Jesteś wspaniały!

Dom siostry robił wrażenie

– WOW! – powiedziałam z podziwem, gdy z nawigacji dobiegł komunikat „Jesteś na miejscu”.

– No... mi też opadła szczęka – przyznał Maciek.

Na wizualizacji dom Sandry prezentował się imponująco, ale na żywo robił niesamowite wrażenie. No i ten widok! Widok wart każdych pieniędzy. Podjechaliśmy pod nowoczesną bramę i zanim zdążyłam zadzwonić do siostry, skrzydła same zaczęły się otwierać. Wjechaliśmy na podjazd prowadzący pod nowoczesną willę w góralskim stylu, a w progu już czekała na nas Sandra.

– Witajcie! – wykrzyczała, gdy wysiedliśmy z samochodu. – Nic się nie zmieniliście.

– Za to ty wyglądasz fantastycznie.

– Och, daj spokój – machnęła ręką. Ostatnie tygodnie tak dały mi popalić, że zrobiły mi się wielkie wory pod oczami. No ale, nie stójmy na mrozie.

Wnętrze prezentowało się równie imponująco. Na wejściu przywitał nas przestronny, widny salon z wielkim aneksem kuchennym.

– Sandra, masz piękny dom – pochwaliłam rezydencję siostry.

– To prawda – przyznała nieskromnie. – Kosztował nas fortunę, ale jest wart swojej ceny.

– Musisz nam wszystko pokazać.

– Wprost nie mogę się doczekać. Ściągajcie kurtki i buty i zapraszam na wycieczkę.

Było jeszcze sporo pracy

Korytarz za salonem prowadził do sypialni z łazienką. Dalej znajdował się pokój gościnny i łazienka ogólna.

– Rany, sam salon jest wielkości naszej kawalerki. A sypialnia... Siostra, nawet nie wiesz, jak zazdroszczę ci tego tego widoku.

– Tak, krajobraz za oknem sprawia, że poranki są o wiele przyjemniejsze.

– A co macie na piętrze?

– Docelowo będzie tam biblioteka, gabinet Adama i domowa siłownia.

– Docelowo?

– Tak, piętro wymaga jeszcze trochę pracy.

Weszliśmy po schodach i nagle poczułam się jak na placu budowy. Parter prezentował się olśniewająco, ale piętro pozostawało w stanie deweloperskim. Podłogi straszyły gołą wylewką. Ściany czekały na gruntowanie i malowanie, a otwory – na montaż framug i drzwi.

– Myślałam, że uporaliście się już z budową – zdziwiłam się.

– Prawie. Ekipa zaczęła się ociągać, więc kazaliśmy im zwijać się. Nie zamierzamy płacić bandzie nierobów. Z tymi drobnostkami poradzimy sobie już sami.

– Rany, na pewno się nie narzucamy? Przecież macie dużo pracy.

– Kochana, niczym się nie przejmuj. Na dole jest dość miejsca dla nas wszystkich. Chodź, pomożesz mi z obiadem. Adam niedługo wróci z pracy.

Wyszło szydło z worka

Spędziliśmy miły wieczór z siostrą i szwagrem i położyliśmy się w wyśmienitych nastrojach. Dawno nie wyspaliśmy się tak dobrze. Absolutna cisza, brak świateł ulicznych, samochodów jeżdżących pod oknem i górskie powietrze – to wszystko zdziałało cuda.

– Dzień dobry – przywitaliśmy się z siostrą i ze szwagrem.

– Siadajcie, kochani. Zaraz podam śniadanie.

Pomogłam Sandrze w kuchni i gdy wszyscy byli już najedzeni, zaparzyłam kawę.

– To co dziś robimy? – zapytał Maciek. – Narty czy wycieczka w góry? Wieczorem sprawdzałem informacje w sieci i wychodzi na to, że szlaki nie są zbyt zaśnieżone. Może zdobędziemy kilka szczytów, co wy na to?

– Tak, świetny pomysł – przytaknął Adam. – Ale na razie chciałbym prosić cię o drobną przysługę. Muszę kupić trochę materiałów wykończeniowych. Wiesz, podkład gruntujący, farby i takie tam. Do mojego porsche nie zmieszczę tego zbyt dużo, a ty jeździsz kombi, więc...

– Nie ma sprawy – zgodził się Maciek. – Dopijemy kawę i możemy jechać.

Chłopaki wrócili po kilku godzinach. Nasz wysłużony samochód był wyładowany po sam dach i uginał się na resorach, jakby za chwilę miał złamać się w pół. Zanim wszystko rozładowali, minęło kilkadziesiąt minut.

– Odpocznijcie sobie – poleciłam im. – Czeka nas dziś masa wrażeń, więc musicie nabrać sił.

– Właściwie to pomyślałam, że dziś pomożecie nam z gruntowaniem ścian – powiedziała.

Spojrzeliśmy po sobie, ale nic nie powiedzieliśmy. Zakasaliśmy rękawy i wzięliśmy się do roboty. Pomyślałam, że przecież nie zaszkodzi, jak trochę im pomożemy, ale nazajutrz okazało się, że oczekiwania Sandry i Adama były większe.

Nie tak wyobrażałam sobie ferie

– Wyspani? – zapytała Sandra przy śniadaniu.

– Spaliśmy jak dzieci – przyznałam.

– To dobrze, bo dziś czeka nas masa pracy. Zaczniemy malowanie, a jutro może zajmiemy się montażem oświetlenia, więc...

– Zaraz, zaraz – przerwałam jej. – Wydawało mi się, że zaprosiłaś nas na ferie, nie do pracy.

– Oczywiście, że zaprosiłam was na ferie, kochana. Ale sama widzisz, ile jeszcze mamy tu do zrobienia. Im szybciej się z tym uporamy, tym szybciej skupimy się na przyjemnościach.

– Sandra, nie pisaliśmy się na to – wtrącił się Maciek. – Mogłaś z góry powiedzieć, że chodzi wam o pomoc.

– Maciuś, nie narzekaj – zaśmiał się Adam. – Dajemy wam możliwość spędzenia urlopu w pięknym miejscu, w dodatku całkowicie za darmo. Chyba wypada się odwdzięczyć, prawda?

– Nie, nie prawda – oburzyłam się. – Gdybyście z góry powiedzieli, o co wam chodzi, nie byłoby sprawy, ale wy woleliście użyć podstępu. Kochani, tak się nie postępuje. Dziękujemy za gościnę, ale darmowej siły roboczej musicie szukać gdzieś indziej.

Nawet nie dojedliśmy śniadania. Spakowaliśmy nasze rzeczy, pożegnaliśmy się i wróciliśmy do domu. Mogłam się tego spodziewać. Moja siostra nigdy niczego nie robi bezinteresownie. Maciek miał dobre przeczucie, ale ja dałam się omamić wizją spędzenia ferii w górach.

Iza, 29 lat

Czytaj także: „Cały dzień czekałam na wizytę wnuków, ale na próżno. Zapomnieli o Dniu Babci, więc odetnę ich od kasy”
„Chciałam dostać na Dzień Babci eleganckie perfumy. A moja skąpa wnuczka dała mi tanią podróbkę z dyskontu”
„W Dzień Dziadka synowa powiedziała mi o ciąży. Udawałem, że się cieszę, ale wiedziałem, że to niemożliwe”

Redakcja poleca

REKLAMA