Mimo że jestem młodą, 24–letnią osobą i teoretycznie powinnam mieć mnóstwo czasu na wszystko, rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Spotkało mnie wielkie rozczarowanie. Kompletnie straciłam wiarę w facetów i szczerze wątpię, czy kiedykolwiek będę w stanie ponownie im zaufać.
Siedzieliśmy właśnie u Marcina, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Marcin wpuścił do środka jakiegoś faceta, który wyglądał na jego rówieśnika. Nie dostąpiłam zaszczytu poznania tego gościa. Zauważyłam, że Marcin zrobił się jakiś dziwnie nerwowy i szybko zabrał przybysza do sąsiedniego pomieszczenia.
Ponieważ drzwi były niedokładnie zamknięte, dobiegały stamtąd strzępki rozmowy o sprawach zawodowych. Przygotowałam im po filiżance kawy i poszłam poczytać.
Byłam zdziwiona tą wizytą
Kolejnego dnia nasz gość ponownie zawitał. Kiedy otworzyłam drzwi, przedstawił się jako Maks, zachowując się zupełnie swobodnie. Byłam zdziwiona tą wizytą – rzadko ktoś odwiedzał nas bez zapowiedzi.
Zazwyczaj widywałam się ze znajomymi w centrum albo w domu rodzinnym, gdzie wciąż mieszkałam. Z kolei Marcin, pochodzący z innego miasta, nie miał tutaj zbyt wielu kontaktów. Jego też zaskoczyło pojawienie się Maksa.
– Może się napijemy kawy? – zaproponował Maks, uśmiechając się w dość osobliwy sposób.
Żeby nie wyjść na niegrzeczną, zrobiłam dla nich kawę i się zmyłam. Po paru dniach Maks pojawił się ponownie. I znów miałam to nieprzyjemne wrażenie, że mnie obserwuje i krytykuje. Było mi z nim bardzo nieswojo. Tuż przed wyjściem usłyszałam, jak szeptem zwraca się do Marka:
– O niczym nie powiem Marcie, jeśli cokolwiek się stanie. Możesz być pewien mojej dyskrecji – powiedział, klepiąc go przyjacielsko.
Resztę ich rozmowy zagłuszyło skrzypienie drzwi. Od razu zapytałam Marka o tę Martę, o której wspominał.
– To moja eks – odpowiedział bez emocji. – Dawno zamknięty rozdział. Maks chyba nie nadąża za zmianami w moim życiu.
Ten temat więcej nie powrócił w naszych rozmowach. Uznałam, że nie ma sensu tego dalej ciągnąć. W sumie przez cały związek ani razu nie pomyślałam, że Marcin mógłby robić coś złego. Świetnie się dogadywaliśmy, także w łóżku. Widywaliśmy się codziennie.
Temat ślubu jakoś nie wypływał w rozmowach, ale myślałam sobie, że wszystko w swoim czasie. To, że Marcin miał więcej lat niż ja, w ogóle mi nie wadziło. Szczerze mówiąc, zawsze podobali mi się starsi faceci – według mnie byli po prostu bardziej ogarnięci życiowo.
Nie spodziewałam się tego
Marcin znikał co któryś weekend. Tłumaczył się opieką nad rodzicami i zapewniał, że niedługo mnie z nimi zapozna. Kilka dni później, kiedy znów wyjechał do rodziców i zostawił mi klucze do mieszkania, żebym mogła swobodnie z niego korzystać, ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Byłam akurat w trakcie robienia porządków i początkowo wahałam się, czy otwierać, bo byłam w domu sama. Uporczywe dzwonienie przekonało mnie jednak, że to pewnie przyszedł listonosz. Gdy otworzyłam, moim oczom ukazał się Maks.
– Marcina nie ma – powiedziałam bez wahania. – Będzie dopiero w niedzielę pod wieczór.
– Właściwie to nie do niego przyjechałem – odrzekł. – Wpuścisz mnie?
Mimo że mnie to zaskoczyło, otworzyłam szerzej drzwi. Wskazałam mu miejsce w fotelu i zaproponowałam kawę. Przecież kolesi, z którymi kumpluję się mój chłopak, mogę traktować jak swoich znajomych, no nie?
– Nie zastanawiasz się, co mnie tu sprowadza? – odezwał się Maks.
– Czekałam, aż sam z tym wyjdziesz – odparłam.
– Rzecz jest wyjątkowo złożona. Powiem więcej – mocno zawiła. Trudno mi znaleźć odpowiednie słowa.
– Może najlepiej zacznij od początku? – rzuciłam żartem.
Liczyłam, że szybko się zmyje, bo muszę ogarnąć cały ten bałagan. Zauważyłam, że Maks spogląda na mnie w nietypowy sposób.
– Właściwie nie powinno mnie to obchodzić – tłumaczył. – Początkowo nawet nie chciałem się angażować. Uznałem przecież, że to cudze życie. Ale później przemyślałem sprawę i doszedłem do wniosku, że Marcin po prostu myśli tylko o sobie. Krzywdzi dwie osoby, bo tak jest mu wygodniej.
Przerwał swoją wypowiedź i wbił wzrok w okno, gdzie właśnie pojawiły się pierwsze kolorowe liście. Milczeliśmy oboje przez moment. Oczywiście nic nie rozumiałam z tego wszystkiego. Pewnie oczekiwał, że zacznę zadawać pytania i dociekać, ale nie miałam takiego zamiaru. Jeżeli chce coś powiedzieć, to proszę bardzo. Nie będę mu pomagać w tej rozmowie.
Sprytnie to sobie zaplanował
– Wiesz coś o Marcie? – odezwał się nagle.
Poczułam narastający niepokój.
– Wiesz co, rzeczywiście nie powinieneś się wtrącać w nasze sprawy.
– Naprawdę tak myślisz? Przecież Marta to żona Marcina, o ile się nie mylę. Przychodzi do niego, kiedy ciebie nie ma. Całkiem zgrabnie to sobie zaplanował, nie uważasz?
Nagle zrobiło mi się słabo i ciemno przed oczami. Musiałam wyglądać okropnie, bo Maks spojrzał na mnie z troską i spytał, czy dobrze się czuję.
– Co ty opowiadasz?! – wykrzyczałam. – Po co mi mieszasz w głowie i ciągle się mną interesujesz?! Widziałam, jak za mną chodzisz. O co ci właściwie chodzi?! Niby czemu miałabym wierzyć tobie zamiast Marcinowi?
– Naprawdę sądzisz, że on jest godny zaufania? – odpowiedział pytaniem.
Pragnęłam mieć tę pewność, ale z drugiej strony – wolałam, żeby nic się nie zmieniło w moim życiu.
– Sam możesz to zweryfikować. Albo pogadaj z Marcinem. Jest przecież żonaty i ma dziecko. Czułbym wyrzuty sumienia, gdybym ci o tym nie wspomniał – odezwał się Maks, wstając. – Nie gniewaj się, ale zostawię cię teraz samą, żebyś mogła to wszystko przemyśleć.
Następnie wcisnął w moją dłoń swoją wizytówkę:
– Gdybyś kiedykolwiek potrzebowała wsparcia, masz tu moje dane. I nie musi to być pomoc medyczna, chociaż faktycznie jestem wykwalifikowanym ratownikiem. Po prostu... jakbyś poczuła się osamotniona...
Nie zmrużyłam oka tej nocy
Mdłości podchodziły mi do gardła. Kompletnie zrujnował moje życie, a teraz jeszcze śmiał robić jakieś niedwuznaczne sugestie!
– Taka fajna dziewczyna jak ty nie powinna marnować się przy kimś, kto...
– Won stąd! – wykrzyczałam przez łzy, zatrzaskując za nim drzwi, gdy wreszcie wyszedł.
Nie zmrużyłam oka tej nocy, ciągle roniąc łzy. Kiedy nastał sobotni poranek, od razu ruszyłam na dworzec i wsiadłam w pociąg jadący do miasta, z którego pochodził Marcin. Na moje szczęście, miałam pewne pojęcie, w których okolicach mogę go znaleźć. Moim celem nie była kontrola jego poczynań – przede wszystkim chciałam dowiedzieć się, skąd wzięły się te wszystkie dziwne opowieści, które krążyły od Maksa.
Bez większego trudu znalazłam to, czego szukałam. Pamiętałam z jego opowieści, że dom rodziców stoi na największym osiedlu, w zielonym bloku. Szczęście mi sprzyjało – druga zapytana osoba od razu wiedziała, gdzie mieszka Marta i wskazała mi właściwy budynek.
Na liście lokatorów widniała pojedyncza literka "M". Moje serce waliło jak oszalałe. Mimo że czułam się trochę jak włamywaczka, wiedziałam, że muszę iść do końca. Nie było już odwrotu – potrzebowałam dowiedzieć się, jak jest naprawdę.
Podążyłam za grupką dzieciaków, które właśnie wbiegły do środka. Stałam przez moment niepewna, rozważając następny krok. W końcu ruszyłam schodami na górę. Z tego miejsca miałam świetny widok na mieszkanie Marcina, albo może powinnam powiedzieć: Marcina i Marty. Wciąż łudziłam się, że Maks nie powiedział mi prawdy.
Zostawiłam mu list i klucze
Na szczęście nie musiałam długo czekać. Minął kwadrans i w końcu zobaczyłam, jak z mieszkania wychodzą trzy osoby – Marcin, młody chłopczyk i kobieta. Dzieciak nie odstępował mojego partnera na krok, ściskając jego dłoń, podczas gdy kobieta zajęła się zamykaniem mieszkania.
– Tatusiu, tak bardzo za tobą tęskniłem... – wyznał malec, wtulając się w nogi Marcina.
– Też za tobą tęskniłem – odpowiedział, nachylając się, by ucałować najpierw synka, a następnie kobietę.
Nagle poczułam, że moje nogi całkiem zmiękły. Nie mogłam ustać i opadłam na stopnie. Tkwiłam tam nieruchomo jakieś pół godziny. Na szczęście żadna żywa dusza nie pojawiła się w tym miejscu, więc przynajmniej nie musiałam się nikomu tłumaczyć ze swojej obecności.
Ledwo dowlokłam się do dworca. Kusiło mnie, by wsiąść w przypadkowy pociąg i pojechać gdzie oczy poniosą, byle jak najdalej od tego wszystkiego, co Marcin namieszał w moim życiu. Najchętniej uciekłabym na drugi koniec świata, zwłaszcza że mój własny właśnie się rozsypał.
Ale jednak skierowałam kroki z powrotem do naszego lokum. Nie miałam ochoty pokazywać się rodzicom, gdy byłam w takiej rozsypce. W końcu napisałam krótki list, włożyłam do koperty razem z kluczami od mieszkania i zostawiłam to wszystko w skrzynce na listy.
Marcin nie dał znaku życia – kompletna cisza, zero wiadomości czy telefonów. Widać jasno, że potraktował mnie jak jednorazową rozrywkę. Boję się nawet myśleć, jak zareaguję, gdy przypadkiem na niego wpadnę. Z kolei Maks nie dawał za wygraną i próbował się dodzwonić, ale celowo ignorowałam jego próby kontaktu.
Co on sobie wyobrażał? Że po rozstaniu z poprzednim facetem od razu wpadnę w jego ramiona? A może liczył, że już na pierwszej randce wylądujemy w sypialni? Nie mogę sobie darować, że dałam się tak nabrać.
Alicja, 24 lata
Czytaj także:
„Na peronie poczułam pociąg do tajemniczego kochanka. Jedno spojrzenie i moje życie wróciło na właściwe tory”
„Marzy mi się następne dziecko, ale mąż nie dopuszcza takiej myśli. Mam sprytny plan, jak złapać go na dzidzię”
„Udawała troskliwą przyjaciółkę, a później rzucała mi kłody pod nogi. Niedowartościowana lala pożałuje każdego słowa”