„Starszy pan rozpoznał we mnie miłość swojego życia. W młodości był narzeczonym mojej babci, a teraz ja poślubiłam jego wnuka”

Narzeczony mojej babci fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena
„– Byłem ciężko ranny i wiem, że Pola mnie szukała, ale podano jej błędną informację. Kiedy wojna się skończyła, dowiedziałem się, że wyszła za mąż za mojego najlepszego przyjaciela. Cóż, w końcu myślała, że... mnie już nie ma. Postanowiłem, że nie zniszczę jej życia...”.
/ 03.11.2022 13:30
Narzeczony mojej babci fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena

Wszystko zaczęło się wtedy, gdy moja przyjaciółka postanowiła wybrać się na dłuższy urlop. Rzecz w tym, że pracowała w kawiarni i jej szef nie chciał słyszeć o żadnych wolnych dniach w szczycie sezonu turystycznego. Chyba że znajdzie – jak powiedział – sensowne zastępstwo. Tak znalazłam się w modnej warszawskiej knajpie, za wszelką cenę starając się nie zawieść okazanego mi zaufania.

Po kilku dniach zauważyłam eleganckiego pana

Przychodził zaraz po otwarciu. Dziewczyny śmiały się, że jest moim cichym wielbicielem, bo przychodzi tylko wtedy, gdy ja mam ranną zmianę. Prychałam na te komentarze, choć lubiłam jego miły uśmiech i ciepłe spojrzenie. Któregoś razu, gdy wychodziłam z pracy, podszedł do mnie i kłaniając się, spytał, czy może mi towarzyszyć. Zgodziłam się, ujęta jego szarmanckim zachowaniem.

– Muszę pani zadać bardzo ważne dla mnie pytanie. Czy pani babcia miała na imię Pola? – usłyszałam po kilku krokach.

Okazało się, że krótko przed wybuchem II wojny światowej pan Jerzy, bo tak miał na imię, zaręczył się z moją babcią. Niestety, wojna rozdzieliła ich na zawsze. Pan Jerzy pokazał mi jedyną pamiątkę, jaka mu została po babci – ich wspólne zdjęcie zrobione w sierpniu 1939 roku na nadwiślańskiej plaży. Wiedziałam, że mówi prawdę, takie samo zdjęcie stało na komodzie w sypialni mojej babci. Babcia wspominała, że na zdjęciu jest z przyjacielem dziadka, który zginął na wojnie.

– W czasie wojny walczyłem na Zachodzie – opowiadał pan Jerzy. – Byłem ciężko ranny i wiem, że Pola mnie szukała przez Czerwony Krzyż, niestety, podano jej błędną informację o mojej śmierci. Kiedy wojna się skończyła, dowiedziałem się, że wyszła za mąż za mojego najlepszego przyjaciela. Cóż, w końcu myślała, że nie żyję. Postanowiłem, że nie zniszczę jej życia, zostałem we Włoszech. Wierz mi, była to bardzo trudna dla mnie decyzja – mówił, patrząc gdzieś w dal. Siedzieliśmy na ławce w parku i nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam.
– Poznaliśmy się właśnie w tej kafejce. Twoja babcia pracowała tu jako kelnerka, ja z twoim dziadkiem przychodziliśmy po zajęciach na coś chłodnego. Jakie było moje zdumienie, kiedy zobaczyłem w niej ciebie. Ta sama twarz, ten sam uśmiech... Jakbym zobaczył moją Polę sprzed lat – zakończył.

To był ostatni dzień pobytu pana Jerzego w Warszawie

Następnego dnia wracał do swego domu w Neapolu. Pożegnałam go na lotnisku z przyrzeczeniem, że będziemy ze sobą korespondować.

Tydzień później doszło do kolejnego dziwnego spotkania. Ledwie przyszłam do pracy, gdy dziewczyny powiedziały mi, że od godziny czeka na mnie młody mężczyzna.
– Dzień dobry, w czym mogę być panu pomocna? – spytałam. Młody, przystojny człowiek zerwał się z krzesła.
– Pani Ewa? Mam na imię Marek. Proszę, miałem doręczyć pani ten list od mojego dziadka. Sądzę, że są tam odpowiedzi na wszystkie pani ewentualne pytania – powiedział, wręczając mi kopertę.

List był od pana Jerzego, który prosił mnie o przysługę. Okazało się, że Marek jest jego wnukiem i przyjechał do Polski, ponieważ... przegrał zakład.

„Marek twierdzi, że czuje się zmęczony moimi wspomnieniami o Polsce, ale ponieważ jest honorowy, to trzy tygodnie spędzi w Warszawie. Obiecałem mu, że jak to zrobi, już nigdy więcej nie będę męczył go Polską. Chciałbym, żebyś była jego przewodnikiem po Warszawie. Marek nie wie, że się znamy, myśli, że Cię wynająłem. Jeszcze jedno, pokrzyżowałem mu plany wakacyjne, więc nie jest w najlepszym humorze, dlatego, proszę, bądź wyrozumiała dla niego. Dziękuję Ci za pomoc. Jerzy” – przeczytałam.

– Wiem, że kończy pani pracę o 18.00. Będę czekał – ukłonił się i odszedł, po czym nagle zawrócił i podszedł do mnie. – Zapomniałbym – dodał, całując mnie w rękę. Cóż, nauki dziadka nie poszły w las...

Przyznam, że musiałam kupić sobie przewodnik po Warszawie, ale nie było tak źle. Marek często ze mną dyskutował, chyba chciał się popisać swoją wiedzą z historii Polski. Po tygodniu zaproponował mi „nadgodziny”. Cena była uczciwa, a poza tym polubiłam jego towarzystwo, więc z chęcią na to przystałam. Najczęściej spotykaliśmy się wieczorami. Marek twierdził, że nauka zawsze szybciej wchodziła mu do głowy późnym wieczorem, ja nie byłam tego tak pewna, bo coraz częściej łapałam go na wpatrywaniu się we mnie.

W trzecią niedzielę jego pobytu zabrał mnie na wycieczkę rowerową za miasto. Było bardzo miło i czułam żal, że to już koniec. Następnego dnia Marek leciał do Włoch, a ja – mimo nie najlepszego nastroju – do pracy. Tam czekał na mnie ogromny bukiet czerwonych róż z bilecikiem: „Luce degli occhi miei”, czyli „Światło moich oczu”.

Pan Jerzy wygrał kolejny raz. Wnuczka jego Poli wyszła za mąż za jego wnuka...

Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”