„Mąż w grudniu chciał oszczędzać, a ja szaleć na zakupach przedświątecznych. Musiałam go oszukać”

kobieta na zakupach świątecznych fot. Adobe Stock, Drazen
„Usiadłam z notesem przy stole, planując świąteczne zakupy. Nie zamierzałam przesadzać, naprawdę. Wiedziałam, że Paweł jest oszczędny i każda wydana złotówka musi mieć swoje uzasadnienie. Ale czy naprawdę co roku trzeba walczyć o każdą pierdołę?”.
/ 07.12.2024 14:30
kobieta na zakupach świątecznych fot. Adobe Stock, Drazen

Uwielbiam grudzień. To ten miesiąc, kiedy świat nabiera ciepłych barw, mimo że za oknem mróz. Światła na ulicach, zapach pierników w domu i oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę – to wszystko przyprawia mnie o dreszcze ekscytacji.

Mąż nie chciał dać mi kasy

Każdego roku planuję, że nasze święta będą idealne. Chcę, żeby wyglądały jak z tych pięknych reklam – z błyszczącą choinką, perfekcyjnie nakrytym stołem i prezentami, które sprawią, że każdy będzie miał łzy wzruszenia w oczach. Paweł, mój mąż, uważa jednak, że święta to nie powód, żeby tracić głowę – ani pieniądze. Według niego wystarczą skromne ozdoby, domowy barszcz i uśmiechy przy stole. I co roku mamy ten sam problem: ja marzę o magii, on o oszczędnościach.

– Nie rozumiem, dlaczego musimy tak wydawać – powiedział ostatnio, kiedy zaczęłam przeglądać katalogi z ozdobami. – Przecież mamy już bombki, a lampki ciągle działają.

– Działają, ale są stare! – odpowiedziałam z frustracją. – Nie widzisz, jak te nowe, ciepłe światła ocieplają wnętrza?

Paweł machnął ręką, jakby miał mnie już dość. A ja z każdym takim gestem czułam, że nasze święta, zamiast zbliżać nas do siebie, stają się areną bitwy. Próbowałam udawać, że mi to nie przeszkadza, ale w głębi duszy wiedziałam, że nie odpuszczę. Tym razem musiałam zrobić wszystko, by stworzyć święta moich marzeń. Nawet jeśli to oznaczało podjęcie decyzji, które niekoniecznie Paweł by pochwalał.

Był uparty

Zaczęło się jak co roku. Usiadłam z notesem przy stole, planując świąteczne zakupy. Lampki na choinkę, nowy obrus, parę prezentów dla rodziny. Nie zamierzałam przesadzać, naprawdę. Wiedziałam, że Paweł jest oszczędny i każda wydana złotówka musi mieć swoje uzasadnienie. Ale czy naprawdę co roku trzeba walczyć o każdą pierdołę? 

– Paweł, musimy porozmawiać o świętach – zaczęłam, patrząc, jak przełącza kanały w telewizji. 

– Już wiem, co chcesz powiedzieć – odparł, nawet nie patrząc na mnie. – Nie, nie potrzebujemy nowych lampek. 

– Ale nawet nie wiesz, co chcę kupić! – oburzyłam się. 

– A czy to coś zmienia? Kasia, mamy wszystko. Lampki działają, obrus jest czysty, a prezenty... może w tym roku zróbmy sobie tylko symboliczne? – Spojrzał na mnie, a ja wiedziałam, że ta rozmowa nie skończy się po mojej myśli. 

– Symboliczne? Paweł, to jest Boże Narodzenie! Nie możemy oszczędzać na wspomnieniach! – Mój głos podniósł się, zanim zdążyłam się powstrzymać. 

– Nie oszczędzamy na wspomnieniach, tylko na niepotrzebnych rzeczach – odparł spokojnie. 

Zacisnęłam usta. W tej chwili miałam ochotę rzucić w niego tym notesem. Jak on nie rozumie, że to dla mnie ważne? Nie chodzi tylko o dekoracje, chodzi o atmosferę, o radość. I wtedy to do mnie dotarło: on nigdy tego nie zrozumie. Paweł jest pragmatyczny, kalkuluje, analizuje. Ale ja? Ja muszę zadbać o to, żeby te święta były wyjątkowe. W końcu to ja jestem tą osobą, która wprowadza magię do naszego domu. 

Od tamtej rozmowy starałam się nie wracać do tematu. Przynajmniej wprost. Paweł uważał, że mnie przekonał, a ja powoli zaczynałam układać plan w głowie. Jeżeli on nie chce wydać pieniędzy, to... może ja je znajdę gdzie indziej?

Miałam swój plan

Paweł myślał, że odpuściłam. Od kilku dni unikałam rozmów o świętach, udając, że jego „plan oszczędnościowy” mnie przekonał. Ale w głowie miałam już rozwiązanie. Siedziałam późnym wieczorem w kuchni z telefonem w ręce, przeglądając oferty pożyczek. Na początku wahałam się – czy to naprawdę dobry pomysł? Przecież nigdy nie robiłam takich rzeczy bez konsultacji z Pawłem. Ale za każdym razem, gdy wyobrażałam sobie te puste święta, brak prezentów pod choinką i starą, obdartą girlandę, moja determinacja rosła. 

– To tylko drobna kwota – szepnęłam do siebie, wpisując dane w formularz online. – W sam raz, żeby wszystko wyglądało idealnie. 

Decyzja była szybka. Kilka kliknięć i pieniądze znalazły się na moim koncie. Poczułam dziwną mieszankę ekscytacji i lęku. "Zrobię to dla naszej rodziny", przekonywałam siebie, choć gdzieś z tyłu głowy słyszałam głos Pawła, mówiący: „Znowu wyrzucasz pieniądze w błoto.” 

Zrobiłam zakupy

Na drugi dzień ruszyłam na zakupy. Każdy wydatek był jak mały triumf nad pragmatyzmem Pawła. Pierwszy raz od dawna czułam przypływ prawdziwej ekscytacji. Listę zakupów miałam dopracowaną w najdrobniejszych szczegółach – lampki w ciepłym odcieniu, złote ozdoby na choinkę, świeczki pachnące cynamonem. W tym roku wszystko miało być jak z katalogu. Paweł był w pracy, więc mogłam spokojnie udać się do galerii i zaszaleć. 

Sklep za sklepem, torba za torbą. Najpierw wzięłam komplet eleganckiej zastawy na Wigilię – delikatne, białe talerze z subtelnym złotym wzorem. Potem przepiękne, ręcznie robione bombki. Przy stoisku z prezentami dla dzieci złapałam ślicznego misia dla siostrzenicy i zestaw klocków dla bratanka. Gdzieś między alejkami z perfumami a półkami z książkami pojawił się cień niepokoju. 

– Czy na pewno wszystko będzie w porządku? – pytałam siebie, wpychając do koszyka zestaw markowych kosmetyków dla mamy. Ale szybko odpędziłam te myśli. "To tylko raz w roku", powtarzałam. "Paweł nie musi wiedzieć." 

Okłamałam męża

W domu zaczęłam rozkładać zakupy. Lampki rozświetliły choinkę ciepłym blaskiem, a obrus na stole wyglądał jak z reklamy. Wszystko układało się idealnie, aż do momentu, gdy Paweł wrócił wcześniej z pracy. 

Oho, widzę, że byłaś na łowach – zaśmiał się, patrząc na torby. – Udało ci się coś ciekawego znaleźć? 

– Kilka drobiazgów – odpowiedziałam, starając się brzmieć swobodnie. – Wiesz, były świetne okazje. Wyprzedaże się już zaczęły.

– No i widzisz, wystarczyło poszukać, a nie wydawać fortunę – skwitował, zadowolony. 

Uśmiechnęłam się, ale w środku czułam ukłucie winy. Paweł nie miał pojęcia, jak bardzo „poszukałam”. Przez resztę dnia unikałam jego wzroku, zajmując się dekorowaniem domu. Wszystko wyglądało przepięknie – prawie jak z moich marzeń. Ale gdzieś pod tą warstwą blasku i radości zaczynał narastać niepokój. Co będzie, jeśli Paweł dowie się, ile naprawdę to kosztowało? Czy ten moment świątecznej magii był tego wart?

Święta były przepiękne

Wigilia nadeszła szybciej, niż się spodziewałam. Dom wyglądał jak z bajki – choinka błyszczała nowymi ozdobami, stół nakryty był elegancką zastawą, a zapach pierników unosił się w powietrzu. Wszystko było dokładnie takie, jak sobie wymarzyłam. Paweł, wchodząc do salonu, rozłożył ręce w geście zachwytu. 

– Kasia, zrobiłaś coś niesamowitego – powiedział, całując mnie w czoło. – To najpiękniejsze święta, jakie pamiętam. 

Na te słowa poczułam ukłucie w sercu. Uśmiechnęłam się, ale w środku walczyłam z wyrzutami sumienia. Paweł patrzył na mnie z wdzięcznością, nieświadomy, ile kosztowały mnie te chwile. 

– Ważne, że wszyscy jesteśmy razem – odpowiedziałam, kryjąc drżący głos. 

Wieczór minął w cudownej atmosferze. Prezenty wywoływały uśmiechy, a kolędy dodawały magii. Jednak za każdym razem, gdy Paweł patrzył na mnie z dumą, czułam, jak narasta we mnie napięcie. Czy to wszystko było tego warte? Gdzieś głęboko wiedziałam, że nie da się żyć z taką tajemnicą zbyt długo.

Mam wyrzuty sumienia

Święta minęły, zostawiając po sobie ciepłe wspomnienia i… coraz większy ciężar na moich barkach. Pożyczkę trzeba było zacząć spłacać. Z każdą kolejną ratą budżet stawał się coraz bardziej napięty, a ja musiałam lawirować między wydatkami tak, by Paweł niczego nie zauważył. 

– Kasiu, wszystko w porządku? – zapytał Paweł pewnego wieczoru, gdy już trzeci raz unikałam rozmowy. – Ostatnio jesteś jakaś zdenerwowana

– Tak, tak, wszystko dobrze – odpowiedziałam szybko, odwracając wzrok. – Po prostu zmęczona jestem. 

Paweł patrzył na mnie długo, jakby próbował coś wyczytać z mojego wyrazu twarzy. Wiedziałam, że zaczyna coś podejrzewać. Ale jak miałabym mu teraz powiedzieć? "Wzięłam pożyczkę, bo chciałam, żeby święta wyglądały jak z filmu"? Czułam, że prawda w końcu wyjdzie na jaw. Pytanie brzmiało: jak bardzo to nas zniszczy?

Katarzyna, 38 lat

Czytaj także: „Mąż zrobił mi z domu drogerię. Myśli, że smród wybryków zamaskuje drogimi perfumami, lecz ja zwęszyłam już zemstę”
„Liczyłam na gorące Święta z kochankiem, a on pokrzyżował moje plany. Rodzina jest dla niego ważniejsza”
„Zięć długo traktował mnie jak śmiecia. Dałam mu taką nauczkę, że teraz może mi co najwyżej czyścić buty”

 

Redakcja poleca

REKLAMA