„Kumpela pokazywała w internecie swoje życie jak z katalogu. Z daleka czułam, że to śmierdzi gorzej niż zepsuty karp”

kobieta fot. iStock by Getty Images, Jacob Wackerhausen
„Próbowałam rozszyfrować, co kryje się za jej słowami. W końcu dotarło do mnie: z jednej strony te wszystkie zmyślone wpisy, a z drugiej – błyskawiczne odpowiedzi. To, jak Julka zachowywała się na Facebooku, wyglądało na wołanie o zainteresowanie”.
/ 10.12.2024 19:30
kobieta fot. iStock by Getty Images, Jacob Wackerhausen

Z Julką pierwszy raz spotkałam się podczas nauki angielskiego. W trakcie kursu pomagałyśmy sobie nawzajem, pożyczając zeszyty, a pod koniec razem przygotowałyśmy projekt na zaliczenie. Kiedy lekcje się skończyły, widziałyśmy się jeszcze parę razy, ale jakoś nie umiałyśmy znaleźć wspólnego języka. Mimo to zostawiłam ją w gronie internetowych znajomych. Widziałam w niej osobę wrażliwą i dość krytyczną wobec siebie, więc nie miałam serca jej usuwać.

Polubiłyśmy się

Jeśli chodziło o dzielenie się życiowymi mądrościami, nikt nie przebijał Julki. Na jej profilu bez przerwy pojawiały się motywacyjne wpisy. Twierdziła, że to one pokazują jej właściwą drogę i zachęcała innych do podążania tą samą ścieżką. No i te fotki! Pod każdym cytatem znajdowało się tło – raz był to świt (choć lało jak z cebra), innym razem górska łąka (mimo że dziewczyna nie ruszała się z Łodzi), albo opalające się nogi nad morzem (w środku zimy). To wszystko wydawało się nierealne. Owszem, całość prezentowała się wspaniale, ale trudno było w tym wszystkim dostrzec prawdziwą osobę.

Któregoś razu coś mnie podkusiło i skomentowałam jej post: „A jak wygląda twój zwyczajny dzień?”. Od razu poczułam okropne wyrzuty sumienia. Zaczęłam się zadręczać myślami: „Co mi strzeliło do głowy? Po co się z niej nabijam? Co ze mnie za człowiek?”. Właśnie miałam to usunąć, gdy nagle wyskoczyło powiadomienie o wiadomości. Oniemiałam. To była Julka. Teraz dopiero się wpakowałam.

Z drżeniem rąk sprawdziłam wiadomości. „Cieszę się, że napisałaś”, odpisała. „Zrozumiałam przekaz, ale super, że ktoś w ogóle się odezwał. Akurat piję kawkę. Co słychać u ciebie?”. Jej odpowiedź kompletnie zbiła mnie z tropu. „O co jej właściwie chodzi?” – myślałam intensywnie.

Martwiłam się o nią

Próbowałam rozszyfrować, co kryje się za jej słowami. W końcu dotarło do mnie: z jednej strony te wszystkie zmyślone wpisy, a z drugiej – błyskawiczne odpowiedzi. To, jak Julka zachowywała się na Facebooku, wyglądało na wołanie o zainteresowanie.

Szybko zamknęłam czat i wyszłam z komunikatora. „To nie jest w porządku. Co, jeśli ona naprawdę potrzebuje pomocy? Narobiłam sobie kłopotów! Ignorowanie jej w tym momencie może tylko zaszkodzić. Tylko jak mam zareagować? Przecież nie jestem terapeutką” – mamrotałam pod nosem, starając się zagłuszyć wyrzuty sumienia.

Starałam się wyrzucić Julkę z głowy i nie myśleć o powodach jej nagłego kontaktu, ale ciągle do mnie wracała. Pod wieczór sprawdziłam Facebooka i zobaczyłam kolejną wiadomość od niej: „?”. Tyle tylko napisała – pojedynczy znak zapytania. Tym razem musiałam odpowiedzieć. Napisałam po prostu: „U mnie wszystko dobrze, a jak się masz?”.

Myślałam, że zaleje mnie żalem i pretensjami, ale ku mojemu zdziwieniu dostałam bardzo ogólnikową odpowiedź. Podtrzymywałam więc tę nietypową konwersację, a ona wciąż unikała konkretów albo zmieniała temat. Każdą drobną informację trzeba było z niej niemal siłą wyciągać. Widać było, że nie jest gotowa zdradzić mi swoich sekretów.

Kompletnie mnie zaskoczyła

Po co w ogóle nawiązałam ten kontakt? Ta rozmowa przypominała mi przesłuchanie na komisariacie. Kiedy minęło pół godziny, byłam kompletnie wykończona psychicznie. Napisałam krótko, że jest późno i muszę kończyć.

Julka odpuściła bez walki. Tylko poprosiła, żebym podała jej maila – chciała wysłać jakieś stare fotki z wycieczki za miasto. Kompletnie wypadło mi to z pamięci. Ale największe zaskoczenie przyszło dzień później, gdy zamiast obiecanych zdjęć zobaczyłam w skrzynce długaśną wiadomość od niej.

Wiadomość od Julki była pełna bolesnych wspomnień. Opisywała wydarzenia z ostatnich dwóch lat – same przykre historie. Najpierw straciła mamę, później partner ją oszukał i zostawił. Próbowała szukać pomocy u psychologa, ale bez efektu. Mimo że starała się pisać lekko, wtrącając czasem dowcipy, wyczuwałam, że to tylko fasada.

Pod tą pozorną beztroską kryło się przygnębienie i poczucie bezsilności. Uderzyło mnie, że ani razu nie wspomniała jak widzi swoją przyszłość. Na początku byłam zdziwiona, że tak szczerze się przede mną otworzyła, zwłaszcza że wcześniej unikała rozmów o sobie. Potem jednak zrozumiałam – potrzebowała czasu, żeby uporządkować te wszystkie doświadczenia w głowie.

Chciałam jej pomóc

Wahała się, czy może mi zaufać. Albo może po prostu nie chciała rozmawiać twarzą w twarz. Z czasem jednak zaczęła się otwierać, więc musiałam jakoś zareagować. Zaproponowałam, żebyśmy się zobaczyły.

Wysłałam jej wiadomość: „Wpadnij do mnie. Zrobię coś do jedzenia, otworzymy butelkę wina. Mam wolne miejsce do spania, możesz zostać na noc”. Spodziewałam się, że od razu odmówi i faktycznie tak się stało – odpisała, że ma mnóstwo roboty. Zajmowała się tłumaczeniami z angielskiego i wyglądało na to, że akurat teraz jej zleceniodawcy potrzebowali wszystkiego na wczoraj.

Wciąż próbowałam namówić ją na spotkanie, ale Julka za każdym razem odmawiała. W końcu wzięłam sprawy w swoje ręce. Któregoś piątkowego wieczoru po prostu zapukałam do jej mieszkania, trzymając w rękach wino i domową sałatkę. W jej drzwiach nie było wizjera, więc nie mogła sprawdzić, kto przyszedł. Z mieszkania dobiegała głośna muzyka, więc wiedziałam, że jest w środku i nie wykręci się nieobecnością. Kiedy w końcu otworzyła, zobaczyłam zupełnie inną osobę niż tę, którą znałam z naszych wspólnych zajęć.

Wyglądała strasznie

Jej cera miała niezdrowy, popielaty odcień, a włosy wyglądały na niemyte. Miała na sobie wyświechtane spodnie dresowe. Jednak najbardziej rzucała się w oczy jej twarz – zapadnięte policzki i spuchnięte, ciemne worki pod oczami świadczyły o skrajnym wyczerpaniu. Rzuciłam torbę obok i bez chwili wahania zamknęłam ją w silnym uścisku.

Pozwoliła mi się przytulić. Najpierw cichutko pociągnęła nosem, potem zaczęła się trząść, aż wreszcie poczułam jej mokre od łez policzki na moim ramieniu. Kopniakiem domknęłam drzwi. Głaskałam Julkę po plecach, jakby była małym dzieckiem, podczas gdy ona szlochała. Minęło dobrych piętnaście minut, zanim się wreszcie opanowała.

– Lepiej się czujesz? – spytałam, próbując wykrzesać z siebie najcieplejszy uśmiech, mimo że cała sytuacja była dość niezręczna.

Kiwnęła głową.

– No to chyba pora otworzyć tę butelkę.

Zmieniła się

Nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Opróżniłyśmy wino do ostatniej kropli, więc musiałam przenocować w jej mieszkaniu. Gadałyśmy o wszystkim – o rzeczach błahych i poważnych, radosnych i przygnębiających. Raz zalewałyśmy się łzami, by za chwilę pękać ze śmiechu. Nasza znajomość zmieniła się całkowicie, choć tak naprawdę dopiero wtedy naprawdę się rozpoczęła.

Do dziś regularnie się widujemy i gawędzimy – raz w moim domu, innym razem w jej czterech ścianach. Teraz często razem imprezujemy. Trudno mi ocenić, czy to moja zasługa, że Julka wyszła z dołka. To znacznie bardziej skomplikowana sprawa, niż mogłoby się pozornie zdawać.

Według mnie najlepszym rozwiązaniem byłaby wizyta u specjalisty. Może w przyszłości uda się ją namówić na takie spotkanie. Julka przestała już siedzieć w czterech ścianach, zaczęła o siebie dbać i nawet zapisała się do klubu fitness. Co ważne, dzieli się ze mną swoimi codziennymi przeżyciami i tym, co zamierza robić.

Facebook też wygląda teraz inaczej. Skończyła się era udawania i chowania za nieprawdziwymi zdjęciami. Kiedy coś publikuje, to głównie nasze wspólne przygody i prawdziwe chwile z życia. To, co naprawdę się wydarzyło.

Klaudia, 30 lat

Czytaj także:
„Myśleliśmy, że mama na emeryturze będzie umierać z nudów. Jednak zamiast robótek i przetworów, zgotowała nam szok”
„Gdy się zaręczyliśmy, teść chciał mnie usadzić przy garach. Pomogłam losowi ukarać tego szowinistę”
„Po 30 latach żona uznała mnie za wadliwy towar. Jestem pewien, że stara baba szybko pożałuje bycia singielką na rencie”

Redakcja poleca

REKLAMA