„Kobiety są próżne, a ja wykorzystuję to bez skrupułów. Stosowałem swoje sztuczki do czasu, aż poznałem szwagierkę”

przystojny mężczyzna fot. Getty Images, Westend61
„Kiedy zobaczyłem Lenę na dworcu, nogi się pode mną ugięły. Bo była jeszcze piękniejsza niż na tym zdjęciu. I ten błysk w oku… No pierwszy raz poczułem się autentycznie zmieszany. Mimo to, niezrażony, postanowiłem zacząć swoją zwyczajową gadkę”.
/ 10.08.2024 08:30
przystojny mężczyzna fot. Getty Images, Westend61

Odkąd pamiętam, nie miałem żadnego problemu z kobietami. Jeszcze w szkole, gdzieś na etapie liceum czy gimnazjum, bez większego trudu wyrywałem wszystkie dziewczyny, które mi się podobały. Jednocześnie śmiałem się z oszołomionych min kolegów, którzy kompletnie nie rozumieli, jak to robię.

Kobiety jadły mi z ręki

– Żeby one chociaż leciały na tę twoją facjatę – powiedział mi kiedyś najbliższy kumpel, Przemek. – Ale nie. One lecą na samą gadkę.

I rzeczywiście, o nawijkę właśnie chodziło. Tak się akurat złożyło, że moja matka prowadziła niewielki salon fryzjerski. Często przesiadywałem u niej, niby to robiąc lekcje na zapleczu, ale z czasem nauczyłem się wykorzystywać ten czas do obserwacji.

Przyglądałem się klientkom mamy, uważnie też słuchałem, o czym mówią. Poza tym, szybko podłapałem wszystkie te fryzjerskie trendy i nauczyłem się, że kobiety są na tyle próżne, że zawsze, ale to zawsze potrzebują zapewnień o swoim pięknie. A zdobytą wiedzę wykorzystywałem oczywiście na placu boju, gdy chciałem zwrócić na siebie uwagę jakiejś dziewczyny.

– Po prostu wiem, co mówić i tyle – odpowiedziałem wtedy kumplowi.

Szczegółów nie zdradzałem – bo i po co? I tak by mu nic nie dały. Tu trzeba było zwracać uwagę na drobiazgi. Dostrzegać takie rzeczy, jak nowa bluzka, efektowna fryzura, która przecież tak bardzo pasowała do kształtu twarzy mojej potencjalnej ofiary czy wyjątkowy kolor apaszki, świetnie podkreślający jej piękne oczy. Nigdy z tym nie przesadzałem, a one chętnie wierzyły w te gładkie kłamstwa i komplementy wymyślone na poczekaniu. A moja lista „trafionych-zatopionych” stale się powiększała.

Bawiłem się w najlepsze, ale do czasu

Nie miałem co narzekać, bo moje sztuczki działały bezbłędnie przez lata. Na studiach byłem chyba jedynym chłopakiem, który zaliczył dosłownie wszystkie laski z roku (chociaż koledzy obstawiali, że ze wszystkimi na pewno mi się nie uda). Znalazłem sposób na każdą i mogłem się tym chełpić ile chciałem.

Sęk w tym, że gdy studia się skończyły, matka rozpoczęła swoje marudzenie. Bo chociaż szybko znalazłem dobrze płatną pracę, wciąż nie myślałem o pierdołach typu ślub, rodzina i gromadka dzieci.

– Ciągle widzę cię z inną – narzekała przy każdej okazji. – Mariusz, dziecko, ty masz już dwadzieścia sześć lat! Ty weź się wreszcie ustatkuj!

Próbowałem jej tłumaczyć, że mam na to przecież jeszcze czas. Że chciałbym się lepiej ustawić i takie tam, ale była coraz bardziej natrętna. Nie pozostawało mi więc znaleźć kogoś dla świętego spokoju i kontynuować swoje podboje – tyle że po cichu. Bo jedna kobieta? No w życiu. Chociaż… może kiedyś. Najpierw jednak musiałem się dobrze wyszaleć!

Agata była dobrą kumpelą

Agatę poznałem na firmowej imprezie. Była z innego działu, w dodatku dopiero co zaczęła pracę. Uznałem, że jest całkiem ładna, więc prędko do niej wystartowałem. Od razu zauważyłem, że jest strasznie nieśmiała, więc wykorzystałem to, prawiąc jej komplementy i tym samym prędko podbudowując jej wiarę w siebie.

To akurat nie była taka typowa panienka na jedną noc. Dobrze mi się z nią gadało, mieliśmy nawet sporo wspólnych zainteresowań. Szybko znaleźliśmy więc wspólny język i zaczęliśmy spędzać razem więcej czasu. Spotykaliśmy się po pracy, raz nawet zabrałem ją na weekend nad morze.

– Podoba mi się ta Agatka, synku – rzuciła kiedyś mama, gdy wpadłem do niej naprawić cieknący kran. – Taka uprzejma, zawsze uśmiechnięta… Ładnie razem wyglądacie.

– No tak – podchwyciłem prędko. – Masz rację. Też mi się podoba.

I właśnie wtedy zacząłem planować naszą wspólną przyszłość. Oczywiście, na potrzeby przykrywki dla moich dalszych „podbojów”. Bo Agaty przecież nie kochałem. Fakt, przyjaźniliśmy się, dobrze dogadywaliśmy, więc mogliśmy razem mieszkać. Ona mogła sobie wierzyć, w co tam chciała, a ja nie zamierzałem jej w tym przeszkadzać.

Po ślubie na nic więc nie czekałem, tylko nadal prowadziłem bujne życie towarzyskie, wciskając Agacie coraz to nowsze kity. Dobrze, że jedną z jej nielicznych wad była naiwność. Dzięki temu nadal mogłem się spotykać z kim chciałem i kiedy chciałem. Oprócz świetnej zabawy czasem miałem też z tego dodatkowe profity. Wystarczyło tylko uwieść jakąś bardziej majętną babeczkę i z delikatnymi oporami przyjmować drogie prezenty. A Agata? I tak nigdy nie zwracała uwagi na takie rzeczy.

Lena miała być moją kolejną „zdobyczą”

Któregoś wieczoru Agata przebąknęła, że do miasta przyjeżdża jej młodsza siostra, Lena, dotychczas podróżująca głównie po świecie i żyjąca z jakichś tam bohomazów, przygotowywanych na zamówienie dla ludzi. Nie miałem pojęcia, jak można w taki sposób żyć – bez stabilizacji, skacząc z miejsca na miejsce. No, ale teraz ta cała Lena miała wrócić i osiąść na stałe w mieszkaniu odziedziczonym po babci.

Niby przypadkiem rzuciłem okiem na zdjęcie mojej szwagierki i z miejsca mi się spodobała. Kompletne przeciwieństwo mojej Agaty – wysoka, wysportowana, z mocno kręconymi ciemnymi włosami. Zupełnie nie wyglądała jak jakaś zdziwaczała artystka, za jaką miałem ją z opowieści.
Prędko zapowiedziałem, że sam odbiorę ją z dworca. Agata bardzo się ucieszyła, że jestem taki uczynny, a ja już planowałem, jak omotam tę małą. No, w sumie nie taką „małą”, bo była raptem dwa lata młodsza od mojej żony. Uważałem jednak, że będzie bardzo łatwą zdobyczą. I ten dreszczyk emocji, bo przecież bajerowałbym siostrę Agaty…

Kiedy zobaczyłem Lenę na dworcu, nogi się pode mną ugięły. Bo była jeszcze piękniejsza niż na tym zdjęciu. I ten błysk w oku… No pierwszy raz poczułem się autentycznie zmieszany. Mimo to, niezrażony, postanowiłem zacząć swoją zwyczajową gadkę.

– Ty musisz być Lena – wypaliłem do niej, szczerząc się jak głupi. Zlustrowałem ją od góry do dołu. – Stylowa i szykowna, to pewno rodzinne. Wyglądasz obłędnie w tej sukience, naprawdę! Jak jakaś egzotyczna bogini!
Uśmiechnęła się do mnie, ale jakoś tak inaczej niż panienki, które zwykle bajerowałem – zimno i z dystansem.

No mistrzowski podryw – skomentowała. – Moja siostra o nim wie?
I tym mnie rozłożyła na łopatki.

– Podryw? No skąd – niby niewinnie wzruszyłem ramionami. – Po prostu… podziwiam i nie mogę się napatrzeć! A te włosy to naturalnie kręcone? Bo takie piękne…

– Naturalnie – zajęła się telefonem, czym zupełnie zbiła mnie z tropu. – A ty bagaże weźmiesz? Czy tylko ładnymi słówkami potrafisz sypać?

Kompletnie oszołomiony, wziąłem jej walizkę i torbę podróżną. Im bardziej tej sytuacji nie rozumiałem, tym mocniej podobała mi się Lena. Pierwszy raz to mnie bardziej zależało niż kobiecie. I to było dziwne. W końcu nigdy tak wcześniej nie miałem. A ona była pierwszą kobietą, do której zupełnie nie trafiały takie teksty. Kto mógłby pomyśleć, że taka w ogóle się znajdzie?

Chyba sam wpadłem

No i stało się – totalnie wsiąkłem. Nie potrafię myśleć o nikim innym poza Leną. Mam wrażenie, że poznałem pierwszą niewłaściwą siostrę i to z tą drugą powinienem się ożenić. Bardzo zależy mi na relacji z Leną – już nie chodzi tylko o to, żeby się z nią przespać, ale żeby po prostu ją mieć, tylko dla siebie.

Teraz zastanawiam się nad możliwością realizacji tego pomysłu. Bo nie mam nawet pomysłu, czy ona mnie lubi, a co dopiero, czy odwzajemnia moje uczucia. Nie wiem też, jak to rozegrać. Najpierw rozwieść się z Agatą czy powiedzieć Lenie, jak bardzo na mnie działa? Z drugiej strony trochę się boję, że się wygłupię. Ja się boję – do czego to doszło!

Nie mam pojęcia, co dalej z moimi podbojami. Coraz mocniej utwierdzam się jednak w przekonaniu, że nie przeżyję, jeśli nie zdobędę jakoś mojej szwagierki. A coś mi mówi, że to wcale nie będzie proste. Zwłaszcza że jesteśmy z dwóch różnych światów, a ona podobno lubi „facetów z klasą, wrażliwych na sztukę”. No i jest jeszcze Agata… Kiedyś śmiałbym się z takiej sytuacji, a teraz… teraz niestety odgrywałem główną rolę w tym przedstawieniu.

Mariusz, 32 lata

Czytaj także:
„Dla mojej Ani rzuciłem wszystko i zostałem etatowym tatusiem. Podziękowała mi, przyprawiając rogi z innym facetem”
„Kumpela myśli, że jest pępkiem świata, bo upolowała bogatego męża. Na talerzu ma kawior, a z butów nadal wystaje słoma”
„Mąż wymawiał się pracą, a prawdziwe nadgodziny wyrabiał z sąsiadką w naszym łóżku. Długo wierzyłam w jego kłamstwa”

Redakcja poleca

REKLAMA