„Bóg mnie pobłogosławił i podarował 2 dzieci: synka i męża. Znalazłam sposób, jak wypisać się z tego domowego przedszkola”

matka z dzieckiem fot. iStock by Getty Images, Natalia Lebedinskaia
„Po powrocie z pracy potrzebował się dobrze wysypiać. Z tego powodu to ja zajmowałam się maluchem w nocy, podczas gdy on odpoczywał w salonie na kanapie. Co rano wstawał wyspany i przed wyjściem prosił mnie o zaparzenie kawy”.
/ 29.11.2024 21:15
matka z dzieckiem fot. iStock by Getty Images, Natalia Lebedinskaia

Zanim pojawił się na świecie nasz synek Kazik, z Adamem mogliśmy robić co tylko chcieliśmy. Chodziłam sobie na jogę i uczyłam się hiszpańskiego, podczas gdy Adam mógł spokojnie grać w squasha czy spotykać się z chłopakami. Nasi znajomi z dziećmi przychodzili osobno, gdy drugi rodzic zostawał z maluchami w domu. Nikt się nie dziwił, jak Kaśka mówiła, że Marek pilnuje bliźniaków, żeby ona mogła gdzieś pójść i odpocząć.

Byliśmy szczęśliwi

Po tym, jak test ciążowy wyszedł pozytywny, miałam w głowie wizję idealnego partnerstwa w opiece nad dzieckiem. Adam był bardzo entuzjastyczny wobec tego pomysłu. Zadeklarował, że wykorzysta dużo dni urlopowych i będzie aktywnie uczestniczył w opiece – wstawał do dziecka w nocy, zabierał je na spacery i usypiał.

W noc porodu Adam musiał jechać ze mną do szpitala, ale już po godzinie padł jak kłoda na fotelu w poczekalni. Obudził się dopiero, gdy usłyszał pierwsze krzyki naszego małego. Potem z wielkim przejęciem opowiadał wszystkim dookoła, jakie to wspaniałe przeżycie być przy narodzinach swojego dziecka.

– A do tego mogąc się porządnie wyspać – wtrąciłam z ironią.

Kiedy na świat przyszedł nasz synek, Adaś wykorzystał tylko pięć dni wolnego.

– Kochanie, muszę wracać do pracy, bo pojawiły się pewne kłopoty. Poza tym wiesz przecież, że małe dziecko w tym okresie głównie potrzebuje mamy.

Po powrocie z pracy potrzebował się dobrze wysypiać. Z tego powodu to ja zajmowałam się maluchem w nocy, podczas gdy on odpoczywał w salonie na kanapie. Co rano wstawał wyspany i przed wyjściem prosił mnie o zaparzenie kawy, bo się śpieszył.

Płakałam ze zmęczenia

Nie potrafiłam się powstrzymać i wyraziłam swoją opinię na ten temat.

– Wiem, że brak ci sił, Madziu, ale przecież wiedziałaś jak wygląda macierzyństwo. Odpoczniesz sobie troszkę, kiedy mama przyjedzie i weźmie małego na spacer. Z czasem będzie lepiej – szeptał, całując mnie w głowę, po czym wychodził.

Minął rok, ale niewiele się zmieniło. Kiedy tata próbował nakarmić małego Kazika, ten tylko się wiercił i wrzeszczał. No bo jak miał być przyzwyczajony do opieki ojca? Adam wykorzystywał to jako wymówkę, żeby nie angażować się w zajmowanie swoim synem.

Po dwóch latach w domu powrót do pracy był sporym wyzwaniem. Nasz maluch rozpoczął przygodę ze żłobkiem. Pracę miałam na niepełny etat, co pozwalało mi kończyć wcześniej i odbierać synka. Jakoś tak wyszło, że transport malucha do żłobka stał się także moim zadaniem. W końcu kupowanie drugiego fotelika do auta byłoby bez sensu.

Ponieważ ja zajmowałam się opieką nad Kazikiem, mój mąż uznał, że nic mu nie przeszkadza, by po robocie wyskoczyć potrenować na siłowni albo pograć w squasha.

Żył swoim życiem

Bardzo chciałam wybrać się na zajęcia jogi lub spotkać z przyjaciółkami, jednak w takich momentach Adam zawsze miał jakieś ważne sprawy do załatwienia. Kiedy już naprawdę musiałam gdzieś wyjść, prosiłam moją mamę o wsparcie, ale zdarzało się to niezwykle rzadko. Adam i tak uważał, że moje sporadyczne wypady do koleżanek kończyły się fiaskiem. Gdy pierwszy raz zdecydowałam się na taki wypad, po półgodzinie zadzwonił do mnie i spytał:

– Możesz mi wytłumaczyć co się dzieje z maluchem? Ciągle powtarza „nie ma, nie ma” i nie chce się położyć.

Wyjaśniłam, że mały nie potrafi zasnąć bez swojej ukochanej przytulanki.

– Jestem zaskoczona, że tego nie zauważyłeś – odparłam z lekką złośliwością w głosie.

Kontaktował się ze mną jeszcze dwa razy, a ja za każdym razem próbowałam mu wyjaśnić sposoby na usypianie malucha.

W czasie letniego urlopu Adam szukał nowej pracy. Udało mu się znaleźć etat w nowym przedsiębiorstwie, w którym właścicielem był Hiszpan. Piątkowe zmiany kończą się już o 14. Wtedy przyszedł mi do głowy świetny pomysł – mógłby odbierać Kazia ze żłobka. Te dwie godzinki spędzone z naszym szkrabem, zanim ja dotarłam z pracy do domu, były dla Adasia nie lada próbą, chociaż tak naprawdę niewiele musiał robić. Głównie puszczał dziecku kreskówki i szykował mu lekką przekąskę w mikrofalówce.

Znalazłam rozwiązanie

Gdy tylko wchodziłam do mieszkania, Adaś od razu zrywał się na równe nogi i wołał w stronę Kazia:

– Zobacz, mama właśnie wróciła, idź się przywitać! – a później się ulatniał. No bo musiał zdążyć na trening na siłce.

Jakiś czas temu zobaczyłam w internecie coś ciekawego. Był to webinar z o tym, jak pomóc, gdy mąż kocha dziecko, ale niezbyt się udziela w jego wychowywaniu. Sceptycznie podeszłam do sprawy, ale włączyłam się do transmisji. To, co usłyszałam przez następne dwie godziny, całkowicie odmieniło mój sposób myślenia o tym problemie.

Wydawało mi się, że podczas rozmowy specjalistka odnosiła się do sytuacji z Adamem. Mówiła o tym, by stworzyć partnerowi warunki do oswojenia się z rolą rodzica. Osoba prowadząca warsztaty zaproponowała dość odważne wyjście z tej sytuacji.

Zachęcała, by po prostu się spakować i wyjechać na kilka dni. Partner poradzi sobie, kiedy będzie musiał. W potrzebie zwróci się do kogoś o wsparcie. Na pewno nie pozwoli, żeby coś złego przydarzyło się dziecku.

Myślałam o tym intensywnie przez kilka dni. Z każdą chwilą ta koncepcja wydawała się coraz bardziej sensowna. W końcu postanowiłam pogadać z Kasią i sprawdzić, co o tym sądzi.

Nie miał wyboru

– O matko, Madzia, naprawdę jest tak źle? – zdziwiła się moja przyjaciółka. – To całkiem niezły plan. Zróbmy sobie taki mały wypad. Trzeba tylko wszystko dobrze obmyślić, żeby Marek przypadkiem nie pisnął słówka Adasiowi.

Zadzwoniłam do jego szefa i naopowiadałam mu bajek o planowanej wycieczce niespodziance dla Adasia. Zapytałam przy okazji, czy będzie możliwość wzięcia wolnego z dnia na dzień. Przełożony bez wahania potwierdził, że nie ma z tym problemu.

Zaopatrzyłam się w prowiant na kilka następnych dni (potem to mój mąż będzie odpowiedzialny za zakupy). Załatwiłam mamie wizytę u jej siostry, aby Adam nie próbował zrzucić na nią pilnowania Kazika. Co prawda mama nie była zadowolona i narzekała, że to nieuczciwe. Ale nie zostawiłam jej wyboru – praktycznie zmusiłam ją do wyjazdu.

„Hej! Wypoczywam teraz na urlopie nad Bałtykiem. Wierzę, że spędzicie razem z Kaziem fantastyczny czas. Przed Wami super tydzień w męskim gronie. Przekonasz się, że bycie ojcem to coś wyjątkowego” – taki liścik przykleiłam do lodówki. Adam na pewno go zauważy, gdy będzie szukał czegoś do jedzenia dla Kazika.

Potem pojechałam do Kasi

– Powiedziałam Markowi, że wyjeżdżam z kuzynką – wyjaśniła. – Chociaż pewnie szybko się dowie, jak jest naprawdę, bo Adam będzie do niego non stop dzwonił. I wiesz co? Nie dam ci w ogóle odbierać od niego telefonów.

Musiał sobie radzić

Tak jak przewidziała Kasia, Adam nie przestawał do mnie wydzwaniać zaraz po tym, jak wrócił do domu. Zignorowałam wszystkie jego próby kontaktu. Po jakimś czasie odezwała się moja mama, mówiąc że Adam próbuje się z nią skontaktować, ale zgodnie z tym, co wcześniej ustaliłyśmy, nie reaguje na jego telefony. Niedługo później Kasia dostała wiadomość od Marka.

„Adam już trzy razy próbował się ze mną połączyć. Najpierw wrzeszczał przez telefon, potem się rozpłakał, aż w końcu zaproponował, żebyśmy jako samotni ojcowie spędzili razem trochę czasu. Umówiliśmy się na wycieczkę do Puszczy Kampinoskiej. Miłej zabawy, drogie panie!”.

Gdy tylko dojechałyśmy, od razu zadzwoniłam do Adama. Chociaż nie krzyczał, wyczuwałam w jego głosie spore rozczarowanie tym, co zrobiłam.

– Naprawdę źle to rozegrałaś, przecież można było normalnie porozmawiać. Jak w ogóle wpadłaś na taki pomysł? Teraz nie wiem, jak to wszystko wytłumaczyć szefowi.

Zrozumiał sens ojcostwa

Powiedziałam mu, że jego szef został już zawiadomiony o tym, że bierze nagły urlop. Adam się zdenerwował, więc zakończyłam rozmowę. Przez cały weekend nie wymieniliśmy ani jednej wiadomości.

W niedzielę pod wieczór dostałam jednak zdjęcie od Adama – był na nim razem z Kazikiem podczas leśnego spaceru. Na ich twarzach widniały szerokie, radosne uśmiechy. Następnego dnia rano przysłał mi SMS-a, pytając: „Czy Kazik może dostać lody?”. Odpisałam krótko: „Po jednej gałce. Uwielbia bananowe”. Minęły dwa dni i w środę napisał: „Magda, oddzwoń do mnie. Chyba wreszcie zrozumiałem, o co ci chodziło…”.

Sięgnęłam po telefon i wykonałam połączenie. Naprawdę dobrze nam się rozmawiało. Byłam świadoma tego, że po moim powrocie Adam nie przemieni się nagle w supertatę, który będzie non stop zajmował się Kazikiem. Ale chyba wreszcie zrozumiał, że przerzucił na mnie zbyt dużo zadań związanych z opieką nad dzieckiem. Co najważniejsze jednak, dotarło do niego, ile traci, nie uczestnicząc aktywnie w życiu syna i postanowił to naprawić.

Magdalena, 31 lat

Czytaj także:
„Znalazłam w aucie męża drogie perfumy i czekałam, aż mi je da. Na próżno, bo bawidamek miał inne plany”
„Myślałam, że poślubiłam dorosłego faceta, a mąż równie dobrze mógłby nadal nosić pieluchy. Żona to dla niego kula u nogi”
„Kochałam wnuczkę do czasu, aż poznałam tajemnicę synowej. Nigdy jej nie wybaczę tego, co zrobiła naszej rodzinie”

Redakcja poleca

REKLAMA