„Gdy mąż zarabiał na chleb, ja przeżywałam ekstazę na wiejskim festynie. Zdradziłam go, bo potrzebowałam rozrywki”

załamana kobieta fot. iStock, JulPo
„Wyrzuty sumienia dopadły mnie dopiero rano. Na szczęście nie miałam ich wypisanych na czole”.
/ 25.03.2024 14:30
załamana kobieta fot. iStock, JulPo

Tylko tego brakowało. Mój Tomek postanowił poprawić nasz nie najgorszy wcale byt i wyjechać za granicę do pracy. Okupiłam to morzem łez i oceanem niepewności. Bałam się rozłąki i tęsknoty. Niepokoiłam się także o męża, który jechał tak daleko – jak to się mówi – w ciemno. Nie miał żadnego punktu zaczepienia poza obietnicą pomocy daną przez kolegę.

Nie miałam zamiaru tam iść

Ale stało się. Po miesiącu przygotowań mój ukochany pewnego pięknego wiosennego dnia wsiadł do autokaru i wyjechał do Belgii na sześć długich miesięcy. Zostałam całkiem sama z dwójką dzieci rozpoczynających właśnie edukację w szkole podstawowej.

Od tej pory czas dzieliłam między pracę w sklepie i opiekę nad bliźniakami, a gdy one zasypiały, siadałam w kuchni, paliłam papierosy i tęskniłam, tęskniłam, tęskniłam… Z pomocą przyszła mi moja serdeczna przyjaciółka. Julita, jeszcze wtedy bez własnych zobowiązań rodzinnych, robiła co w jej mocy, by w ciągu dnia mnie odciążyć.

Zajęła się moimi pociechami – przygotowywała im obiady, sprawdzała zadania domowe. Ona też, widząc mój bezgraniczny smutek, namówiła mnie na małe szaleństwo.

 – W przyszłą sobotę będzie w naszej wsi festyn strażacki – powiedziała Julita. – Przygotuj sobie jakieś fajniejsze ciuszki, pójdziemy się zabawić.

Nie zdążyłam jeszcze odpowiedzieć, gdy dodała:

– O dzieci się nie martw, zajmą się nimi mój brat z żoną. Już to z nimi obgadałam. Masz odebrać maluchy w niedzielę, w porze obiadu. Oczywiście, też jesteś zaproszona.

Nie byłam przekonana do zabawy bez męża u boku. Od naszego ślubu zawsze wszędzie wychodziliśmy razem. Z drugiej strony… Dobrze byłoby trochę się rozerwać i pobyć z ludźmi. W końcu zdecydowałam, że pójdę. Tego się po sobie nie spodziewałam.

W sobotę o 16 już wyszykowana. Julita przyszła po mnie ze swoim chłopakiem. Na wiejskim boisku, gdzie odbywał się festyn, dołączyliśmy do grupy znajomych. I nagle w tłumie rozbawionych ludzi dostrzegłam Marka. Mojego dawnego dobrego kolegę. Stał samotnie w pobliżu bufetu i miał jakąś taką niewyraźną minę. Wydało mi się to dziwne, bo zawsze był bardzo pogodny. Nie pamiętam już od kogo dowiedziałam się, że właśnie jest w trakcie rozwodu. Współczułam mu. Sama czułam się szczęśliwą żoną i matką.

Alkohol, jak to bywa na wiejskich zabawach, płynął strumieniami, a około dziesiątej wieczorem strumieniami zaczął lać także deszcz. Kto mógł jeszcze ustać na nogach, szukał schronienia, gdzie tylko się dało. Ja trafiłam pod kurtkę Marka.

W porównaniu z innymi nie wypiliśmy specjalnie dużo, lecz jednak byliśmy wstawieni. Humory nam dopisywały, śmialiśmy się nawet z naszych przemoczonych butów.

– Po co masz marznąć, odprowadzę cię do domu – zaproponował nagle kolega.
Zmiana temperatury po przejściu z chłodu do ciepłego mieszkania, chyba wzmocniła działanie alkoholu. Świat zawirował, a rozsądek uleciał gdzieś w ciemną noc. Zanim się zorientowałam, kochaliśmy się na dywanie w mojej małżeńskiej sypialni. Po wszystkim zapaliliśmy papierosy, nic do siebie nie mówiąc, a potem on wyszedł.

Nie może się dowiedzieć

Wyrzuty sumienia dopadły mnie dopiero rano. Na szczęście nie miałam ich wypisanych na czole, a towarzystwo, z którym się bawiłam poprzedniego wieczoru, było tak zamroczone, że mało kto wiedział, jak sam dotarł do domu, a co dopiero, co się działo ze mną i Markiem. Nikt nas nie widział idących razem i niczego nie podejrzewał.

Proszę, nie licz na ciąg dalszy. Mniej więcej po tygodniu spotkałam Marka. Zapewniał, że było mu ze mną cudownie, i pytał, czy może liczyć na coś więcej. Udałam zdziwioną.

– Tamtej nocy do czegoś między nami doszło? Niemożliwe! Ale jeśli tak, to muszę cię przeprosić. Nic nie pamiętam i wolę, by tak pozostało – powiedziałam, nie patrząc mu w oczy.

Na szczęście uwierzył w moje kłamstwo. Zapamiętałam sobie tę nauczkę i choć mąż później jeszcze wielokrotnie wyjeżdżał za granicę, nigdy więcej nie wypiłam ani grama alkoholu pod jego nieobecność. Ale choć od feralnego festynu minęło już przeszło pięć lat, muszę przyznać, że żyję w ciągłym strachu, czy tamta chwila zapomnienia przypadkiem się kiedyś nie wyda.

Czytaj także:
„Zatrudniłem teścia i szybko tego pożałowałem. Żona mi nie wierzy, że to leń i obibok, przez którego tracę pieniądze”
„Poprosił mnie o rękę, a potem biegł po namiętne umizgi do kochanki. Poślubiłam go, bo nie chcę sama wychowywać dziecka”
„Siostra zostawiła mi w spadku swoją córkę. Zostałam matką z przymusu, ale nie umiem pokochać tego dziecka”

Redakcja poleca

REKLAMA