Kiedy Jack napisał do mnie z pytaniem o możliwość tygodniowego noclegu podczas jego wizyty w Polsce, naprawdę się ucieszyłem. Nie widzieliśmy się już siedem lat, a przecież zawsze byliśmy w dobrych relacjach. „Świetnie będzie w końcu usiąść razem wieczorem, wypić wino i posłuchać opowieści o życiu za granicą” – pomyślałem sobie.
Żałuję, że się zgodziłem
– Dawno się nie widzieliśmy, co? Zastanawiałem się, czy nadal dzielisz mieszkanie z Basią – rzucił nagle.
– A nie, już po sprawie – mruknąłem. – Teraz mieszkam sam.
– Zobaczysz, los ześle ci coś fajniejszego – pocieszył mnie. – A pytam tak właściwie, bo nie wiedziałem, czy kupować jeden prezent czy dwa.
Zaproponowałem pomoc w transporcie z lotniska, ale stwierdził, że weźmie auto na wynajem. Transport publiczny odpada – poprzednia przygoda o mało nie skończyła się wizytą u specjalisty psychiatry.
– To daj znać, kiedy się pojawisz – zagadnąłem zmartwiony, zerkając w myślach na zastawiony po brzegi garaż.
– Na pewno nie przed upływem trzech tygodni – rzucił Jacek.
Pogawędziliśmy jeszcze przez moment, ale w głowie już układałem plan działania odnośnie do gratów zalegających w garażu. Koniecznie muszę złapać kontakt z Baśką, żeby pogadała ze swoim bratem o jak najszybszym zabraniu stamtąd jego rzeczy.
Kiedy zacząłem spotykać się z Baśką, zaproponowała mu pomoc w przechowaniu paru rzeczy. Teraz mam do siebie żal, że nie rozwiązałem tej sprawy wcześniej. Od dwóch lat mieszkam w pojedynkę i spokojnie mogłem się tym zająć.
Nie chciała ze mną gadać
Udało mi się odszukać moją eks w mediach społecznościowych. Wysłałem jej wiadomość, że niedługo będę robił porządki w garażu i poprosiłem o przekazanie tej informacji Romkowi, jej bratu. Zostawiłem też swój numer telefonu, żeby mógł się ze mną skontaktować.
Dostałem krótką odpowiedź, że ona nie będzie pośredniczyć w naszym kontakcie. Napisała też, że jej brat wciąż mieszka tam, gdzie dawniej i mogę go sam odwiedzić. Po tej wymianie wiadomości od razu mnie zablokowała.
Naprawdę mnie zdenerwowała. Szczerze powiedziawszy, zgodziłem się przechować ten cały syf wyłącznie z jej powodu! Dzień później, jak skończyłem robotę, odwiedziłem eksszwagra. Na jego widok od razu pomyślałem, że na całe szczęście nie zostaliśmy spokrewnieni – kompletny życiowy przegryw!
Powiedziałem mu wprost, że daję mu siedem dni na zabranie gratów z garażu. Spytał, co niby ma z tym wszystkim począć. Czuć było od niego wódkę na kilometr.
Zostawił mi bajzel
– Sam zdecyduj, co chcesz z tym zrobić – powiedziałem, wzruszając ramionami. – Domyślam się, że miałeś jakieś pomysły, skoro zostawiłeś wszystkie meble po swojej ciotce, co?
– A nie dałoby się tego wszystkiego jakoś ustawić pod ścianami? – spytał, drapiąc się niepewnie po głowie.
– Nie ma takiej opcji. Daję ci czas do piątku. Po tym terminie wszystko wyrzucam.
– Oszalałeś? Te przedmioty mają swoją wartość!
– Dla ciebie może i tak, ale ja widzę tu tylko graty, które zabierają mi miejsce. Garaż ma służyć do parkowania auta, a nie jako składzik.
Co za bezczelność! Koleś przyjął meble od ciotki wyjeżdżającej do Niemiec, choć świetnie wiedział, że w jego ciasnej klitce w bloku nie ma na nie miejsca. Zamiast je odsprzedać albo oddać, palcem nie kiwnął w tej sprawie. A teraz nagle nazywa je cennymi antykami. Wymieniliśmy się numerami, żeby dogadać jak to wszystko odebrać, ale po jego stronie cisza jak makiem zasiał. Gdy próbuję się dodzwonić, to w ogóle nie reaguje na telefony.
Zanim zjawił się Jacek, postanowiłem złożyć mu ostatnią wizytę. Odnosiłem wrażenie, że za wszelką cenę wymiguje się od zabrania swoich gratów. Co prawda wspominał o organizowaniu transportu i szukaniu magazynu, ale jakoś nic z tego nie wynikało.
Miałem tego dosyć
W końcu się wkurzyłem i postawiłem mu ultimatum. Przytaknął, ale gdy już wychodził, z miną niewiniątka spytał, czy mój gość nie mógłby parkować na ulicy. To przelało czarę goryczy. Zapewniał, że pojawi się za dwa dni. No i jak można się było spodziewać, kiedy Jacek w końcu dojechał, rzeczy szwagra nadal tarasowały mój garaż.
Wszystko wyjawiłem Jackowi. Kumpel tylko pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Weźmy się za to teraz, bo później znowu stchórzysz – stwierdził. – To wszystko nadaje się do wyrzucenia.
Spędziliśmy dwie godziny, wynosząc stare fotele ciotki, kartony z jej garnkami i dziwne worki na wysypisko. Potem, na prośbę Jacka, zrobiłem zdjęcia tego wszystkiego i przesłałem je Romkowi. Następnie mój przyjaciel zaparkował w garażu, wyładował rzeczy i poszliśmy razem na piętro.
Szybko pożałowałem
Nie mogę powiedzieć, że ten wieczór był przyjemny, bo to byłoby kłamstwo. Rozpętało się prawdziwe piekło. Romek straszył wezwaniem glin, a na dokładkę odezwała się Basia, żeby mi uświadomić, że jestem kompletnym debilem i samolubem, który do niczego się nie nadaje.
– Jutro idziesz normalnie do roboty? – zapytał Jacek, gdy emocje opadły.
– Mam jeszcze parę dni urlopu – odpowiedziałem z rozbawieniem.
– Co powiesz na wspólny wypad w góry na parę dni? Tutaj i tak będzie się działo, ty złapiesz oddech, a mnie przyda się kompan… Musisz stąd wyjechać, bo jeszcze wrócisz na kolanach i znowu będziesz znosić te wszystkie głupoty! – Jacek spojrzał na mnie z dezaprobatą.
Cholera jasna, nigdy dotąd nie musiałem podejmować takich radykalnych kroków i szczerze mówiąc, kiepsko się z tym czuję. Może faktycznie najlepiej będzie, jak zniknę na jakiś czas.
Bernard, 38 lat
Czytaj także:
„Uległam gorącemu taksówkarzowi, ale przejechałam się na romansie. Feromony i męskie perfumy zaczadziły mój rozsądek”
„Teściowa rzuciła mi rękawicę, więc rozpoczęłam batalię z tą jędzą. Mąż, dom i dzieci to coś, czego nie oddam bez walki”
„Mąż zrobił mi z domu drogerię. Myśli, że smród wybryków zamaskuje drogimi perfumami, lecz ja zwęszyłam już zemstę”