Wróżka

napisał/a: samsam 2006-08-25 08:43
Czy byłyscie kiedyś u wróżki, aby dowiedzieć się o swojej przyszłości?
Jeżeli tak, to czy sprawdziło się coś?
A w ogóle wierzycie we wróżby, przepowoadanie itp.?
napisał/a: indiend 2006-08-25 09:28
U mnie w miescie jest taka stara babulinka. Ona jest cyganka i czesto lazi sobie w miescie izaczepia ludzi. Mnie tez kiedys zaczepila i powiedziala, ze niedlugo na mojejdrodze pojawi sie pewien wysoki brazowooki i "brozowowlosy-tak powiedziala" mezczyzna. No i po jakims miesiacu spotkalam Pawla
Ale czy wierze....nie mam pojecia... hehe no coz...przepowiednie...Chocby Nostradamus...Byl wielkim czlowiekiem, ale sama nie wiem
napisał/a: samsam 2006-08-25 10:05
A nie chciałabyś iść do takiej prawdziwej wróżki, która układa np. tarota?
Ja bym chciała. W poniedziałek moja koleżanka idzie właśnie do takiej, która czyta z kart. Prawdopodobnie się sprawdza. Zobaczymy, jak zda mi relacje, to oczywiście wam opowiem.
napisał/a: indiend 2006-08-25 10:57
Bałabym sie chyba, ze powie cos czego nie chcialabym uslyszec.
To cos takiego jak mam teraz. Ja i moj brat musimy zrobic sobie badania genetyczne, bo moj tata na to zmarl, dwochjego braci, ojciec i dziadek. Ja nie chce tych badan. Co ma byc to bedzie.
napisał/a: samsam 2006-08-25 11:21
Masz problem. poważny i bardzo trudny. Sama musisz zdecydować, czy warto wiedzieć i zacząć się leczyć, czy stosować jakieś działania profilaktyczne, albo żyć w niepewności. Wiesz co, sama nie wiem, co jest lepsze. Ty i tylko Ty musisz o tym zadecydować. Ale powinnaś podejść do tego bardzo rozsądnie. Weź wszystkie za i przeciw i wybierz to, co będzie najlepsze dla Ciebie no i Twojej rodziny. O nich nie zapominaj.
Mnie jest oczywiście łatwo mówić, ale nie chcialabym byc w takiej sytuacji. czasami zastanawiałam się, co by było gdybym okazała sie cieżko chora, nieuleczalnie. Nie wiem, czy wówczas chciałabym wiedzieć. Pewnie bym sie załamała psychicznie, a nie wiedząc mogłabym normalnie żyć.
To trudna decyzja. Ale jestem przekonana, że wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Głowa do góry.
napisał/a: indiend 2006-08-25 11:49
Po prostu chodzi o fakt, ze kiedy moj tata nic nie wiedzial ze jest chory, byl wesolym czlowiekiem, chodzil na spacery, smial sie i zartowal, a kiedy zaczeli go leczyc strasznie sie zmienil. Czasami nie wiem czy oni pomagaja czlowiekowi zyc czy umrzec.
Mam jeszcze troche czasu. Przemysle wszystko.
napisał/a: samsam 2006-08-25 13:36
Przemyśl, przemyśl.
A tak w ogłle (nie wiem czy powinnam zadawać takie pytania), ale na co umarł Twój tata?
Jeżeli nie chcesz - nie odpowiadaj. A jeżeli moja ciekawość Cię uraziła - przepraszam.
napisał/a: indiend 2006-08-25 14:58
To forum jest tak jakby przyjacielem. Mozna sie ze wszystkiegozwierzac, prosic o rade. Ja to traktuje bardzo osobiscie, bo wiem, ze nawet jesli zadam glupie pytanie, to kazda z Was postara sie mi pomoc, a potem nikt nie bedzie sie na mnie krzywo patrzyl na ulicy. Dlatego nie przepraszaj.
Moj tata zmarł na raka. Jest to choroba dziewczina w naszej rodzinie.
napisał/a: samsam 2006-08-25 16:45
Aż mi sie łezka zakreciła w oku , po tym co powiedziałaś. To miłe, że tak traktujesz forum i nas. Zawsze możesz na mnie liczyć (właściwie na nas), jak tylko będe potrafiła to doradzę.
Chyba każda z nas trochę się wkreciła w to forum. To fajnie, bo nawet na odległość można nawiązać fajne przyjaźnie. ("forumowskie przyjaźnie").
A co do Twojego taty, to jeszcze raz współczuję. Ale nie zawsze tak jest, ze choroby nowotworowe są dziedziczne. A w Twoim przypadku napewno nie będą.
napisał/a: indiend 2006-08-25 21:13
No własnie u nas w rodzinie jest to dziewdziczne. Tylko nie wiem czy odziedziczylam geny po tacie czy mamie. Wieksze prawdopodobienstwo jest ze to moj brat je ma. Mam nadzieje, ze jednak oboje jestesmy szczesciarzami, cokolwiek to znaczy.
napisał/a: Marusia 2006-08-27 13:17
Ja też jestem w tym temacie "na bieżąco". Nie tak dawno temu wykryto nowotwór u syna mojej byłej nauczycielki (i koleżanki mojej mamy). Bardzo to przeżywam, bo chłopczyk ma dopiero 11 lat i nie wiadomo, czy z tego wyjdzie. Ojciec "szwagra" (przyszłego) nie mógł być wczoraj na jego urodzinach- jest w szpitalu, od sześciu lat choruje na białaczkę. Rak to naprawdę straszna choroba. Wśród mojej najbliższej rodziny nikt jeszcze nie był chory, ale za to na raka chorowała znaczna część rodziny Szymona :(.

Zmieniając temat na przyjemniejszy- cieszę się, że uważasz nas wszystkich za przyjaciół, choć znamy się (o ile można to tak nazwać) od bardzo niedawna :).
napisał/a: samsam 2006-08-27 13:53
Wszystkie choroby nowotorowe są okropne. Moim marzeniem jest, aby ktoś wynalazł na to lekarstwo, pozwalajace na 100 % wyleczenie.