Pomocy!

napisał/a: tjuskafki 2009-06-05 14:26
Nie wąpię i znalazlam juz na tym forum przypadek kiedy ktos pisał na ten temat, jednak kazda sytuacja jest inna, nie wsyzstkie do siebie pasują i interesuje mnie Wasz zdanie konkretnie odnosnie mojej wypowiedzi... Otóż, jestem kolejna osoba ktora ubolewa po stracie ukochanej osoby. Byłam z Nim 2,5 roku, 3 dni temu mnie rzucił... po połowie roku bycia razem wyjechal do Anglii do pracy. Nie bylo wiadomo cyz w ogole wroci, jednak zdecydował się. Wrocił dla mnie, stwierdzilismy ze jesli wytrzymamy ten rok bedzie on dla nas pewnego rodzaju proba. Udalo sie nam. Co prawda byly nieporozumienia i klutnie, jednak udalo sie nam i bylismy strasznie szczesliwi ze mozeymy oboje pochwalic sie tym dokonaniem. Kiedy wrocil po roku spedzilismy wspaniale wakacje, wszystko bylo cudownie, jednak w pewnym momencie cos zaczelo sie psuc. Rozwazalismy rozstanie jednak po pewnym czasie dochodzilismy do wniosku ze nasz milosc jest zbyt silna aby powiedziec, ze to koniec. Raz bylo zle, a raz dobrze... jak to zazwyczaj bywa... Kilka dni temu pojawila się myśl (domyslam sie ze narzucona przez Jego rodzicow ktorzy sa za granicą), aby wrocil do Anglii. Planowalismy wspolny wyjazd jednak jak sie okazalo, Jero rodzice mnie tam najzwyczajniej nie chca... Pamietam ten dzien, kiedy zaprosil mnie do siebie i przez kilka godzin leżelismy przytuleni, płacząc a On stale powtarzał, ze za bardzo mnie kocha aby zostawic, ze nie chce powtarzac sytuacji i znow wyjezdzac, ze chce ze mna juz byc na zawsze i ma plany, a ze wszysktimi problemami poradzimy sobie wspolnie... 3 dni od tego zdarzenia posprzeczalismy sie troszeczke, w sumie nic wielkiego. Na nastepny dzien powiedzial, z enie chce mnie widziec. Nie wiedzialam za bardzo o co chodzi jednak zacisnelam zeby i stwierdzilam ze na pewno jutro bedzie chcial sie spotkac.... Bylo zupelnie inaczej niz to sobie wyobrazalam.. Po seriii tzw. "suchych" smsow zaczelismy sie klucic... strasznie to przezywalam, stale płakałam- brakowalo mi Go. Zapytalam sie czy Jego łzy sprzed kilku dni mialy jakis sens, czy slowa ktore wtedy wypowiadal byly prawdziwe, w odpowiedzi przeczytalam "nie wiem"... Poczulam sie oszukana, jednak chcialam to usluszec z jego ust, wiec zadzwonilam, a teraz zaluje. Dowiedzialam, ze "musial sobie poprostu poplakac i nic to nie znaczylo"... Świat mi sie zawalił, nie wiedzialm co mam zrobic... Wybieglam z domu do Niego, a On nic- nie sluchal mnie jak bym nie istniała... Na sam koniec powiedzielismy sobie kilka okropnych i niemilych slow, wiem ze byly powiedziane w zlosci a jednak padly. Rozstalismy sie w niepochamowanej złości. Na nastepny dzien napisał mi zebym nigdy wiecej sie do niego nie odzywala... To był cios ktorego sie nie spodziewałam... W ciagu kilki dni świat zawirował i wsyzstko sie zmieniło. Nie potrafie soebie z tym poradzic, nie jem, stale płacze i biore tabletki na uspokojenie. wiem ze to nie jets wyjdzie, staram sie spedziac wiele czasu z przyjaciolmi jednak jest dobrze tylko przez chwilę, wszysto przypomina mi o Nim... Kocham Go najmocniej na swiecie, uwazam ze wiele sie nauczylam dzieki Niemu i spedzilam mnostwo pieknych chwil. Wsyzscy powtarzaja mi ze kiedys do mnie wroci, musze tylko dać Mu czas, a napewno zmięknie i doceni to, co stracił. Radzą mi abym nie dzwoniła do Niego, ani nie pisala-tak tez robie, daje Mu czas na przemyslenia. Dodam jeszcze ze nigdy wczesniej nie byl z zadna dziewczyna tak dlugo, to byl pierwszy nasz powazniejszy zwiazek- bylismy jak dwie połówki pomarańczy... ;( dzisiaj rozmawialam z jego bliskim kolega.. Powiedzial, ze sa male szanse na to abysmy sie jescze kiedys zeszli, ze nie wydaje sie byc smutnym, ze chyba nie zaluje tego co sie stalo i ze moze to za wczesnie... Boję, sie ze juz nigdy nie bede mogla sie do Niego przytulić, posluchac jak bije jego serce i popatrzec w te ciepłe, kochane oczy.... ;( proszę o rade i opinię...Jak myslicie, moge miec jescze nadzieje, ze kiedys pierwszy sie odezwie i ze wroci? :( Tak bardzo chcialabym za jakis czas moc napisac zwyczajne "co słychać" i otrzymać odpowiedź... :(

P.S przepraszam wszystkich za błędy i z góry dziekuję za odpowiedzi, jesto to dla mnie naprawde ważne :(
napisał/a: Misia7 2009-06-05 14:37
tjuskafki, Nie rozumiem jak po tak długim okresie bycia razem twój chłopak mógł Cie tak potaktować. Wisz na twoim miejscu nie czekała bym na niego bo on nie jest tego wart. Poprostu bym zapomniała. To wymaga czasu, ale jest możliwe.
Zastanawiam się czemu tak szybko i w taki sposób to wszystko skończył. I po co to przedstawienie z płakaniem przed Tobą.
napisał/a: ~gość 2009-06-05 14:38
tjuskafki, trochę niepoważne zachowanie z jego strony. Rozumiem, co czujesz.
Trudno przewidzieć co on zrobi, ale nie powinnaś do niego pisać i go zadręczać. Daj mu czas, jak zatęskni to wróci. Jeżeli nie... No to po prostu Cię nie kochał wystarczająco i lepiej, ze to się stało teraz niż później.

Trzymaj sie
napisał/a: betinka_2 2009-06-05 15:15
tjuskafki nie każdy związek wytrzymuje długie rozstanie, takie jest życie, jeśli zrozumiałam to w Anglii są jego rodzice więc chłopak ma duży problem w wyborze
napisał/a: magdusik 2009-06-06 11:56
każda relacja niesie ze sobą pewne ryzyko... daj sobie czas...nie jest łatwo się "odtruć" z nieudanego związku, tym bardziej, że Ty byłaś zaangażowana całym sercem....
Pamietaj jednak, że świat nie kończy się na tym jednym :)
Życzę Ci powodzenia
napisał/a: szprycha1 2009-06-10 19:25
Przykro mi ale chyba raczej nie ma widokow na zejscie sie jezeli jeszcze dobry kolega powiedzial ze raczej sie nie zejdziecie to chyba niestety tak bedzie :( Ale trzymaj sie i nie poddawaj glowa do gory kochana i bedzie git :)