Dlaczemy my, facei, nie lubimy feministek?

napisał/a: Belay 2008-02-20 13:21
Jak mogłam przeoczyć tak ciekawy temat?

ula_jente napisal(a):prawdziwyfacet napisał/a:
o tym jakie baby to są biedne i że powinny też mieć pisuary w kiblach żeby mieć prawo wyboru

Pierwsze słyszę Masz jakieś zwichrowane pojęcie o feministkach...


Podpisuję się pod zdaniem Uli

ula_jente napisal(a):Druga natomiast jest bardzo niezależna i na każdym kroku pokazuje, że ze wszystkim da sobie radę sama. Podobnie z feministkami. I może dlatego faceci ich nie lubią? Bo przy nich czują się niepotrzebni?


Mężczyźni (nie wszyscy oczywiście) boją się silnych kobiet, które w praktycznie każdej życiowej sytuacji potrafią sobie poradzić bez ich pomocy. Nie wiem czy to wynika z tego, że lubią się czuć potrzebni, czy to dlatego, że cierpi na tym ich męska duma - bo nie mogą pokazać, jacy to np. zaradni są i silni

Z własnego doświadczenia wiem, że facetowi dobrze jest czasem okazać taką naszą, babską słabość, ale nie każda kobieta to lubi i ma do tego pełne prawo.

tasek napisal(a):Tak uważam że kobiety mają w dzisiejszych czasach takie same prawa jak faceci a nawet lepsze warunki.


Bardzo chciałabym, żeby było tak jak piszesz, ale choć mamy teoretycznie dużo większe możliwości to niestety w wielu przypadkach zarabiamy mniej. Różnice są szczególnie widoczne u osób różnych płci, które pracują na tym samym stanowisku - wielokrotnie się z tym spotkałam. To, że mamy takie same prawa nie znaczy bowiem, że inni je respektują i biorą pod uwagę

tasek napisal(a):Takie sztuczne tworzenie podziałów jest dla mnie śmieszne, bo pracodawcy płacą za jakość pracy a nie za to czy chodzisz w spódnicy czy w spodniach.


Nie wiesz, w jak wielkim jesteś błędzie. Wiele kobiet byłoby naprawdę bardzo szczęśliwymi, gdyby każdy pracodawca płacił za jakość wykonywanej pracy - tymczasem często jest inaczej. Niektórzy zdają sobie jednak sprawę z tego, że za dyskryminację pracownik (kobieta) może go podać do sądu, więc nie powie tego wprost, a znajdzie milion innych powodów dla których jej pensja jest niższa.

Nie wiem jak to jest teraz, ale swego czasu istniał odpowiedni zapisek, że pracodawca nie ma prawa podać w ogłoszeniu tekstu w stylu "zatrudnię kobietę..." lub "zatrudnię mężczyznę..." - musiało być po prostu "zatrudnię osobę". Jednak nikt tego specjalnie nie monitoruje i oferty pracy są, jakie są.

Sama pracuję w firmie, która powinna traktować kobiety i mężczyzn (chociażby ze względu na branżę) - w trakcie rekrutacji chcieli uniknąć sytuacji w której ktoś im zarzuca, że dyskryminują w tym przypadku mężczyzn bo szukali do biura kobiety. Co zrobili? Dali do gazety ogłoszenie "zatrudnię pracownika do prowadzenia biura...", ale po złożeniu ofert, wszystkie oferty mężczyzn odrzucili na wstępie i nawet nie rzucili na nie okiem.

Wczoraj czytałam bardzo fajny artykuł na temat Kazimiery Szczuki, która jakby nie patrzeć jest feministką - kiedyś sama nie rozumiała dlaczego kobieta tak się może buntować. W jej rodzinie ojciec balował, nie przynosił pieniędzy do domu... Ona sama wyszła za Mąż i dopiero wtedy zrozumiała o co w tym wszystkim chodzi.

Szanuję tą kobietę za to, że przeciwstawia się hipokryzji i nie boi się mówić wprost tego co myśli. Jest kobietą o silnej osobowości, rzucająca się w oczy - takie można tylko - jak to się mówi "kochać albo nienawidzić"...

Wielu moich znajomych (facetów) negatywnie się o niej wypowiadało - bo oglądali "Najsłabsze ogniwo" w którym była dość cięta i złośliwa. Żaden z nich nie pomyślał o tym, że po prostu wcieliła się w rolę i kreowała taką osobę - o jaką poprosili ją twórcy programu. Jednak faceci od razu przyklejali jej etykietki: "złośliwa bo chłopa jej brak", "feministki właśnie takie są", "cięta na facetów bo feministka i pewnie lesba".

Głupie to było i żenujące. Nie mogłam tego słuchać i wtedy okazało się, że ja też jestem feministką... tyle, że nie walczącą tak dzielnie jak Kazia. Bo można być kochającą żoną, matką, dobrym pracownikiem, ale być feministką, bez palenia stanika na stosie i sikając na siedząco
napisał/a: Cubanita 2008-02-20 14:33
Belay napisal(a):okazało się, że ja też jestem feministką... tyle, że nie walczącą tak dzielnie jak Kazia. Bo można być kochającą żoną, matką, dobrym pracownikiem, ale być feministką, bez palenia stanika na stosie i sikając na siedząco
Święta prawda!
napisał/a: CatchMeIfYouCan 2008-02-24 19:10
zawsze trzeba mieć kogos kogo się nie lubi, no trudno padło na nie bo one akurat nie lubia facetów...wiec dlaczego mamy je lubić? Może mam nie lubić piwa? wole nie lubic feministek niż nimfomanki... do niczego się nie przydaja... tylko marudza, kto lubi wysłuchiwac czyjeś żale, to nie zal.pl
napisał/a: Iria 2008-02-26 14:56
No pewnie, wy faceci nie widziecie problemu, bo to nie wy mniej zarabiacie, nie wy jesteście dyskryminowani.
Zawsze tak jest. Jak jest komuś dobrze to co będzie narzekał, prawda? I dlaczego akurat ten ktoś ma walczyć o pensje pracownika, który jest na tym samym stanowisku, a zarabia mniej?

Prawda jest taka, że każdy się kręci wokół swojej d***.

Jak kobiety nie będą walczyły o swoje prawa, które są łamane, to mężczyźni ich przecież nie wyręczą, bo dla nich jest wszystko ok.
napisał/a: dark_salve 2008-02-27 00:13
Iria, mocne słowa ;)

napisał/a: Lucasss 2008-03-15 14:55
Staję po stronie Taska.
Co prawda w przeciwieństwie do niego nie czuję antypatii do feministek i nawet lubię z nimi dyskutować , ale z założeniem się zgadzam. Na dodatek zdaję sobie sprawę że skrajności są niezbędne w celu utrzymania równowagi.

Zawsze pytam wyznawczynie ruchu równego statusu kobiet i mężczyzn dlaczego nie zajmują się i nie nagłaśniają ewidentnych przejawów dyskryminacji mężczyzn, których wcale nie jest tak mało. Nie usłyszałem logicznej odpowiedzi.
Nie ma w obecnych czasach szeroko pojętej dyskryminacji płci żeńskiej a jedynie indywidualne przypadki nie mogące być podstawą do postawienia tezy jakoby kobiety miały nierówne szanse i były gorzej traktowane.

Dai napisal(a):. Hmm tak się zastanawiam czy jakikolwiek mężczyzna podczas rozmowy kwalifikacyjnej był wypytywany przez przyszłego pracodawcę o swoje życie rodzinne, o to czy planuje mieć dzieci i ile. Ja byłam pytana nawet o to, czy przypadkiem właśnie nie jestem w ciąży. Nie czułam się komfortowo rozmawiając z obcą mi osobą o moich sprawach intymnych.

To dlatego, że plagą stało się zatrudnianie przez kobiety najczęściej w dużych korporacjach kilka miesięcy przed tym jak planują zajść w ciążę. Plagą! Zwłaszcza w Polsce. Wyraz naszej narodowej specjalności czyli cwaniactwa i wyłudzania. Jest to szczególnie dotkliwe dla małych pracodawców, których urlopy macierzyńskie mogą nawet zrujnować.

Donia1981 napisal(a):tasek, nie generalizuj, ze każda kobieta jest traktowana na równi z mężczyzna bo tak nie jest. Sama mam kumpelę po informatyce, która nie potrafi znaleźć pracy w zawodzie bo...nie jest facetem To samo z chirurgią..mało jest kobiet będących chirurgami, to środowisko typowo męskie i jeśli juz znajdzie się między nimi jakaś odważna kobieta, to jest poniżana, wykonuje prostackie zabiegi i odwala papierkową robotę bo...jest kobietą. Są pewne stereotypy, które trudno jest przeskoczyć


To nie są stereotypy. Mało jest kobiet chirurgów nie z powodu dyskryminacji tylko matki natury. Jest to ciężka fizyczna praca której kobiety w większości nie wytrzymują. I ot! To samo tyczy się innych fizycznych zawodów np. górnictwa, hutnictwa itp. Matki natury drogie panie nie przeskoczycie i nie oszukacie. Jest to tylko i wyłącznie sprawa genów. Czy dyskryminacją jest zatrudnienie do dźwigania 50 kg worków 190cm 120kilowego chłopa zamiast kobiety 150cm i 40 kg wagi ? Z kolei ten sam chłop może powiedzieć że jest dyskryminowany bo nie chcą go zatrudnić jako opiekuna do dwuletnich dzieci. W parze z płcią idzie dużo cech będących wskazaniem lub przeciwwskazaniem do niektórych zajęć.

Jeśli chodzi o koleżankę informatyka to ludzie mają zawsze milion argumentów na własną porażkę. Najczęściej jest to teoria spiskowa. Może po prostu jest kiepska. Przyszło ci to do głowy? Ciekawe czemu ci zdolni zawsze wybiją się niezależnie od płci, znajomości, wieku, wyznania, wyglądu itd. I na ogół nie jątrzą o dyskryminacji.

tyle na dziś. Więcej argumentów w następnych dniach. Tylko jeszcze jedno pytanie na koniec. Czy wraz z przez was pojętym bezwzględnym równouprawnieniem idzie rezygnacja ze wszystkich przywilejów kobiet?
napisał/a: ~gość 2008-03-17 12:14
Lucasss napisal(a): To dlatego, że plagą stało się zatrudnianie przez kobiety najczęściej w dużych korporacjach kilka miesięcy przed tym jak planują zajść w ciążę. Plagą! Zwłaszcza w Polsce. Wyraz naszej narodowej specjalności czyli cwaniactwa i wyłudzania. Jest to szczególnie dotkliwe dla małych pracodawców, których urlopy macierzyńskie mogą nawet zrujnować.


Nie interesuje mnie kwestia ludzkiego cwaniactwa, tylko kwestia czysto prawna. Bo przyszły pracodawca nie ma prawa pytać o: twój stan cywilny, plany macierzyńskie, liczbę dzieci, rzeczy intymne, które nie mają związku z pracą i mogą naruszać twoją godność osobistą. Może natomiast prosić o podanie imienia i nazwiska, imion rodziców, daty urodzenia, miejsca zamieszkania, wykształcenia, przebiegu dotychczasowego zatrudnienia, kwalifikacji,
zapytać o zakres wiedzy i umiejętności kandydata na pracownika. Reguluje to: art. 22(1) par. 1 kodeksu pracy.
napisał/a: Belay 2008-03-17 18:44
Lucasss napisal(a):To dlatego, że plagą stało się zatrudnianie przez kobiety najczęściej w dużych korporacjach kilka miesięcy przed tym jak planują zajść w ciążę. Plagą! Zwłaszcza w Polsce. Wyraz naszej narodowej specjalności czyli cwaniactwa i wyłudzania. Jest to szczególnie dotkliwe dla małych pracodawców, których urlopy macierzyńskie mogą nawet zrujnować.


Niektórzy w momencie podejmowania pracy nie mają planów związanych z macierzyństwem. W trakcie rozmowy kwalifikacyjnej ma mówić, że jest inaczej? To, że kilka miesięcy później zajdzie w ciążę wcale nie oznacza, że zatrudniła się celowo, mimo tego, że od dawna planowała urodzenie dziecka. Plagą? To chyba jakiś żart. Naprawdę ciężko jest znaleźć pracę kobiecie, która nie ma ustabilizowanej sytuacji rodzinnej.

Mnie osobiście przy każdej rozmowie o pracę pytano o rodzinne plany. W żadnym wypadku nie ukrywałam, że prędzej czy później zamierzam urodzić dziecko, ale skąd mam wiedzieć czy to będzie jutro, za miesiąc czy może za rok?

Facetów rzeczywiście się o to nie pyta, albo pyta zdecydowanie rzadziej. Jakoś tak się utarło, że dzieci wychowuje kobieta i to ona idzie na urlop wychowawczy czy macierzyński...

Lucasss napisal(a):Mało jest kobiet chirurgów nie z powodu dyskryminacji tylko matki natury. Jest to ciężka fizyczna praca której kobiety w większości nie wytrzymują. I ot! To samo tyczy się innych fizycznych zawodów np. górnictwa, hutnictwa itp.


Bez przesady. Kobiety potrafią często znosić dużo więcej niż mężczyźni. Tylko wszyscy się uparli przy traktowaniu kobiet jako płci słabszej. Przy tym kobiety bywają zdecydowanie silniejsze psychicznie - co w wielu zawodach się przydaje, a na co mało kto zwraca uwagę.

Lucasss napisal(a):Czy wraz z przez was pojętym bezwzględnym równouprawnieniem idzie rezygnacja ze wszystkich przywilejów kobiet?


A jakie według Ciebie kobiety mają przywileje? Rodzenie dzieci? Migreny? Bóle miesiączkowe? Strasznie jestem ciekawa, co to za przywileje mamy...

Chyba kiepska ze mnie kobieta, skoro nie potrafię nawet jednego sensownego przywileju podać
napisał/a: Shizuka1 2008-03-17 20:20
Belay, Wiesz jeśli przywilejem ma być to, że co 10 facet otworzy mi łaskawie drzwi no to mogę zrezygnować:)

Dai, Ma świętą racje. Niestety, nie ma prawa a pyta. Pytanie czy mam się czuć gorsza, bo planuję mieć dziecko? I czy ma być to moja przywara? Jak każdy mam prawo pracować chcąc mieć dziecko jutro czy za 5 lat.
napisał/a: Arwen1 2008-08-07 19:42
prawdziwyfacet napisal(a):Prawdziwa kobieta to powinna mieć zróżnicowane poglądy, powinna być piękna ( a one przeważnie takie nie sa).

...Moment,moment,...czyli feministka to wg ciebiebabo-chłop.....
Fajnie jest czuć się babo-chłopem, dziwne, bo wogóle na taką nie wyglądam ^^. Sama nie wiem czy jestem feministką, ale podziwiam kobiety , które nimi są. Ja skłaniam się raczej ku równości w pracy, pensji, czy podziałowi obowiązków i ku temu,by kobieta mogła decydować sama za swoje ciało.

I podziwiam sorrow'a za to, że ma zdrowe podejście do życia i tej całej sprawy.
napisał/a: FindtheGoal 2008-08-07 23:51
@ LAsek, muszi Ci powiedziec ze chyba lubisz wzbudzac dziwne tematy. Jak to MY faceci nie lubimy feministek? Czemu od razu generalizujesz? Ja jestem facetem i lubie feministki, sam jestem feminista, moja matka cale zycie walczyla o prawa kobiet i sie afiszuje jako feministka.
Moja byla byla feministka (lekka), i co? i nic!

Co prawda ekstremalne feministki tez nie sa dobre (jak kazde ekstremy), ale takie ktore wlacza o swoje prawa nie wykorzystujac przemocy czy jakis mocnych i niepotrzebnych akcji sa jak najbardziej ok.

Ja chce (nie... ja rzadam) bys zmienil tutyl na np: "czemu my macho nie lubimy feministek: i wtedy jest ok ;). A tak to nie wnerwiaj ludzi :D
napisał/a: seru 2008-08-08 19:02
Przypomniał mi się żart:

napisal(a):- Ile gorących feministek potrzeba do wymienienia żarówki?
- Podchwytliwe pytanie - nie ma gorących feministek.


I pewnie dlatego nie lubimy feministek ;) A przynajmniej powierzchownie. A jeżeli chodzi o to czemu faceci nie lgnął do niezależnych kobiet. Pewnie dlatego że część tych kobiet za bardzo się z tym afiszuje. Prawda jest taka że ona ma pracę ma pieniądze i poradzi sobie ze wszystkim a z czym nie do tego może wynająć kogoś i jej facet jest potrzebny tylko do zaspokojenia potrzeb emocjonalnych. Ale żaden facet nie chce być taką maskotką po złym dniu Pani w pracy. Facet nie tylko chce być kochany ale też chce czuć się potrzebny swojej kobiecie. I pewnie dlatego w dużej mierze odpychają nas feministki.

Co do równouprawnienia w pracy. Zgadzam się po części z męską społecznością że są zawody w których kobiety totalnie nie zdają egzaminu. Sam pracuje w branży elektrotechnicznej. Widziałem już kilka praktykantek z kierunków elektrotechnicznych które w pracy totalnie sobie nie radziły. Niestety, czasem jest potrzebna odrobina siły, czasem wiele przekleństw w kierunku robotników (bo inaczej dupy nie ruszą) a mało kobiet jest w stanie to z siebie wykrzesać.
Ktoś dał dobre porównanie. Ciekaw jestem jakby na mnie ludzie patrzyli gdybym się zgłosił jako opiekunka do dziecka albo jako gorseciarka. Już na samych pielęgniarzy patrzą ludzie dziwnie. Bo są zawody w których lepiej sprawują się kobiety i te w których lepiej sprawują się mężczyźni.
Jeżeli chodzi o równe zarobki ludzi na równych stanowiskach. Nic mnie nie wkurwia jak równouprawnienie. I wcale nie chodzi mi o równouprawnienie płci. Ale że ja klepie nadgodziny, prowadzę jednocześnie kilka budów itd. A człowiek który jest na tym samym stanowisku w 20% czasu robi prywatę i jest mistrzem ogólnej spychologii a dzień mu schodzi na narzekaniu dla kierownika jaki to on zapracowany jest. Pensje dostaję tą samą bo to samo stanowisko. To chore. I drogie panie, może to okrutne ale często bywa tak że myślicie że tak mocno [Mod: pip-pip] bo w pracy zdążyliście tylko raz przeczytać Pudelka. Więc nie idźmy w komunizm, dla wszystkich równo. Tylko w zalezności od wykonanej pracy!