Lista sprzeczności, które rządzą autorskim albumem Gruffa Rhysa, nie ma końca. Niedzisiejsze środki ekspresji kontra nowoczesne kanały promocji. Inspiracje retro kontra problemy człowieka współczesnego w tekstach.
To nie jest płyta kompozytorskiej brawury, do jakiej przyzwyczaili nas Super Furry Animals. Jest wdzięcznie, subtelnie smętnie i bez ekscesów. Ale różnorodnie. Leniwy eklektyzm kojarzyć się może z Beckiem. Całość Rhys konstruuje według tradycyjnej szkoły pisania piosenek, dla której wartością absolutnie najwyższą jest melodia. To nie jest wydarzenie ani medialne, ani tym bardziej rynkowe, bo trudno o takie człowiekowi wywodzącemu się z alternatywnej mikrospołeczności. A szkoda, bo „Candylion” to jedna z najprzyjemniejszych spośród ostatnich premier.
(AK)/ Przekrój
Gruff Rhys „Candylion”, Rough Trade
WYPOWIEDZ SIĘ!