Nasierowska? Powinnam znać? – z lekkim wahaniem w głosie spytała koleżanka, widząc potężnych rozmiarów tomisko na moim biurku. Rozumiem, że można nie kojarzyć dziś nazwiska, a jednak naprawdę szkoda nie znać twórczości pani Zofii. Portrety jej autorstwa kiedyś zdobiły okładki „Ekranu”, „Zwierciadła”, „Kobiety i Życia”, „Filmu” czy „Przekroju”, zaś adres warszawskiego atelier dobrze znany był także poza stolicą. Pani Nasierowska zasłynęła z umiejętności wydobywania ze swoich modeli urody, tajemniczości i subtelności. „Była kimś w rodzaju nadwornego

Zofia nie z przypadku zainteresowała się fotografią – duży wpływ miał tu jej ojciec, który wprowadził ją w tajniki robienia zdjęć. „Od dziecka chłonęła wiedzę o oświetleniu, komponowaniu, o bajecznym urządzeniu – aparacie fotograficznym, wrastała w sprawdzone, gotowe rzemiosło, miała pewną rękę i pewne oko”. Z pewnością było jej łatwiej zaistnieć, ale swoją pozycję na rynku zawdzięczała tylko i wyłącznie ciężkiej pracy oraz talentowi. Już pierwsza wystawa, lub też raczej skromna ekspozycja prac, okazała się sukcesem. „Precyzyjna technika w służbie piekielnej bystrości spojrzenia” – napisał krytyk filmowy, Jerzy Płażewski, zachwycając się głównie reportażem obyczajowym Nasierowskiej. Artystka miała wówczas…22 lata! Prawdziwa sława przyszła kilka lat później. W pewnym momencie „zapanowała moda na Nasierowską, na piękno, zalotność i romantyzm uchwycone na jej portretach”. Owszem, bywali tacy, którym jej sposób postrzegania świata i ludzi nie odpowiadał. Byli jednak w mniejszości. Być uwiecznionym na fotografii przez Nasierowską oznaczało, że jest się kimś. A że artystka poszła w komercję? „Reportaż nie jest moim powołaniem. Ulica mnie peszy, myślę, że każdy mi się przygląda, a ja podpatruję ludzi, co nie jest łatwe” – tłumaczyła swój wybór. I na wiele lat zaszyła się w swoim prywatnym atelier.
Lubię przeglądać zdjęcia Zofii Nasierowskiej. Część z fotografii, których w książce udało się zebrać przeszło 400, miałam okazję widzieć na jednej z wystaw, inne były mi do tej pory nieznane. Choć pani Nasierowska odnalazła się najlepiej w fotografii studyjnej, znana też była jako autorka ciekawych reportaży. Cykl rodzinny „Z wizytą u moich przyjaciół”, „Dzieci” oraz zdjęcia z podróży to doskonały obraz socjologiczny czasów, które minęły bezpowrotnie. Choroba oczu spowodowała jednak, że po trzydziestu pięciu latach Zofia Nasierowska odłożyła aparat na półkę. Nie, nie przeszła na emeryturę. W tym momencie rozpoczął się kolejny rozdział jej życia – równie fascynujący jak ten wcześniejszy. Z głośnej i zatłoczonej Warszawy pani Zofia, wraz z mężem, znanym reżyserem, Januszem Majewskim, przenieśli się na Mazury, by otworzyć pensjonat „Moreny”. Jak to możliwe, że znów artystka osiągnęła sukces?
W „Fotobiografii” słowo przeplata się wciąż z zapisem chwil uchwyconych na kliszy fotograficznej przez Nasierowską. Nie jest to jednak typowa biografia. Choć zachowana jest pewna chronologia wydarzeń, znaną artystkę poznajemy głównie z wypowiedzi innych osób oraz jej własnych wspomnień. W pierwszej, obszerniejszej części, zatytułowanej „Czas młodości”, Turowska koncentruje się na przybliżeniu nam Nasierowskiej-artystki, której to uślicznione, cukierkowe zdjęcia (jak je określali co niektórzy) cieszyły się tak olbrzymią popularnością. Autorka nie pomija ważniejszych wątków z życia prywatnego pani Zofii, jednak poświęca rodzinie znacznie mniej miejsca jak pracy zawodowej. Druga część, „Wiek dojrzały” utrzymana jest już w nieco innym tonie. To opowieść o powstawaniu „Moren” – miejsca, gdzie dziś przyjeżdżają ci, którym marzy się ucieczka od gwaru wielkiego miasta. Wszak pani Nasierowska na emeryturę jeszcze nie przeszła, a jej talenty kulinarne i scenopisarskie są dziś równie dobrze znane jak kiedyś zdjęcia.
„Co za ciało,
Co za biust,
Wykrój ust, szyja boska…
Nasierowska,
Nasierowska
Zaspokaja mas elitarny gust” - pisał kiedyś Ryszard Marek Groński. Cieszy fakt, że legenda polskiej fotografii portretowej powróciła w tak ciekawym wydaniu… można przez chwilę porozpieszczać zmysły!
cyt.: „Nasierowska. Fotobiografia” Zofia Turowska /Wydawnictwo Marginesy
Anna Curyło
WYPOWIEDZ SIĘ!