Wywrotowa animacja

Film „Happy Feet: Tupot małych stóp” oprócz pochwały indywidualizmu i wolnomyślicielstwa przynosi wyraźne proekologiczne przesłanie.
/ 08.12.2006 11:44
Ta urocza animacja dla najmłodszych głosi wyższość wolności jednostki nad stadnymi zachowaniami, zwłaszcza gdy te ostatnie przynoszą więcej szkody niż pożytku.

Postaciami negatywnymi w „Tupocie...” są starcy, którzy zamiast działać (społeczności grozi głód), tkwią w śniegu, modlą się do Wielkiego Pingwina i wyklinają wszystkich odmieńców. Jednym z nich jest Mambo, który nie dość, że nie umie pięknie śpiewać jak jego ziomkowie, to jeszcze ma skłonności do... stepowania (a tak wulgarne czynności nie przystoją pingwinom cesarskim).
Film Millera to wyraźna polemika z „Marszem pingwinów”, podniosłym francuskim pseudodokumentem. Ów hołd dla rzekomo pełnego wyrzeczeń rodzicielstwa tych stworzeń był zakamuflowaną promocją jedynie słusznego, tradycyjnego modelu rodziny. Film reklamowali z ambon duchowni, odniósł więc on (głównie w religijnych Stanach) olbrzymi sukces kasowy. W Polsce sprzedał się średnio, pewnie dlatego, że nasz episkopat przespał sprawę i nie nakazał wiernym wizyty w kinie.
„Happy Feet” też za oceanem idzie świetnie, choć wątpię, by cieszył się poparciem kleru. Oprócz pochwały indywidualizmu i wolnomyślicielstwa film przynosi również wyraźne proekologiczne przesłanie. Jest więc w nim to wszystko, przed czym pewien minister z bożej (nie)łaski chciałby zatrzasnąć drzwi. Brać dzieci i czym prędzej do kina!

(BŻ)/ Przekrój

„Happy Feet: Tupot małych stóp”,
reŻ. George Miller, Australia/USA 2006, Warner, premiera 1 grudnia