Początkowo „Pretty Woman” miało mieć zupełnie inne zakończenie. Jakie? Nie spodoba się wam...

Pretty Woman - kadr z filmu fot. ONS.pl
Jak dobrze, że nie wcielili pomysłu w życie!
Edyta Liebert / 20.04.2017 16:23
Pretty Woman - kadr z filmu fot. ONS.pl

Każdy zna film "Pretty Woman" i doskonale pamięta, że kończy się "i żyli długo i szczęśliwie". Film miał mieć jednak inny wydźwięk i początkowo daleko mu było do bycia kolejną wersją Kopciuszka. Jak miał się kończyć?

Prawdę ujawnił Richard Gere, który w filmie wcielił się w postać oszałamiająco przystojnego, bogatego i owładniętego urokiem i seksapilem prostytutki bogacza. Grał on Edwarda Lewisa, który pewnego dnia poznaje uroczą Vivian (Julia Roberts) pracującą na ulicy jako prostytutka. Gdy główny bohater oferuje kobiecie pokaźną sumę pieniędzy za wspólnie spędzony tydzień, ta zgadza się bez wahania. W ten sposób lądują w hotelowym apartamencie i nawiązuje się między nimi nieprzeciętna relacja.

fot. ONS.pl

"Pretty Woman" nie miał się kończyć happy endem

Przypomnijmy: w finałowej scenie grany przez Richarda Gere'a biznesmen podjeżdża luksusową limuzyną, w ustach trzyma pęk kwiatów i wspina się po schodach przeciwpożarowych (a ma lęk wysokości) do mieszkania ukochanej. Ona przyjmuje jego propozycję bycia razem, a dalszych ich losów można się domyślić... Tak kończy się kultowa komedia romantyczna, która w pierwotnym kształcie jawiła się jako społeczny dramat. Okazuje się bowiem, że ta historia miała zakończyć się zupełnie inaczej. 

Jeffrey Katzenberg, były prezes Walt Disney Studios już kiedyś przyznał, że początkowo scenariusz filmu wyglądał dramatyczniej, a zgodnie z nim główna bohaterka (tak, Vivian!) miała umrzeć po przedawkowaniu narkotyków. Ponoć to Gere i Roberts robili co w ich mocy, by złagodzić scenariusz i nadać mu koloru.

- Oryginalne zakończenie gdzieś istnieje, nie widziałem go. To był mroczny film. Myślę jednak, że Jeff Katzenberg nie chciał zrobić tego filmu, ale zobaczył w nim (w scenariuszu - przyp. red.) coś innego - powiedział Richard Gere.

fot. ONS.pl

Co więcej, jak podaje Variety.com, film nosił tytuł "3000" i odnosił się do kwoty, którą prostytutka przyjęła za spędzenie tygodnia u boku milionera. To wokół pieniędzy budowano wątki, a główni bohaterowie mieli się rozstać.

"Pretty Woman" zyskało kształt i wdzięk dzięki ciężkiej pracy scenarzystów i aktorów - nikt nie pokładał w tej produkcji dużych nadziei prócz ich samych. Niski budżet i brak zobowiązań sponsorskich (nikt nie chciał inwestować pieniędzy w ten projekt) sprawił, ze nabrał on pożądanego, romantycznego. Efekt? Same wiecie.

fot. ONS.pl

Powstaje remake "Dirty Dancing"!

Redakcja poleca

REKLAMA