Dotychczas jako dziennikarz używałam tylko notatnika. Po przeczytaniu tego thrillera kupiłam sobie dyktafon. Później sprawdziłam w Internecie, czy opisane w książce wydarzenia mają choć trochę wspólnego z prawdą. Chciałam sprawdzić, jak bardzo autor tej opowieści o kłamstwie kłamał. I nie zawiodłam się: ani słowa prawdy. Właśnie dzięki temu autor znalazł metodę, by opisać historię Toma – dziennikarza, który popełnił 56 zmyślonych artykułów. A po tym, jak jego oszustwo wyszło na jaw, postanowił odkupić swoje winy, pisząc demaskatorski artykuł o rządowym spisku.
Jak przystało na dzieło sprawnego copywritera, którym Siegel był przez lata, powieść ta jest niczym chwytliwe hasło reklamowe. Czego tu nie ma! I eksperymenty na ludziach, i niewygodni świadkowie zamykani w psychuszkach. Pomysł opiera się na prawdziwej historii Jamesa Blaira, dziennikarza "New York Timesa", który przez lata pisał artykuły wyssane z palca. Książkę tę polecam wszystkim, którzy chcieliby trafić do stopki jakiejś szacownej gazety. Jeszcze nikt tak dosadnie nie objaśnił różnicy między dziennikarzem a pisarzem. Gdy ten pierwszy coś podkoloryzuje, to najzwyczajniej na świecie zmyśla, gdy zrobi to ten drugi, to znaczy, że ma bogatą wyobraźnię. I dlatego bohater książki sczezł w hańbie, a jej autor dorobił się fortuny.
Sylwia Czubkowska/Przekrój
James Siegel "W Żywe oczy", Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2007, s. 398, 27 zł