Mariusz Przybylski - Wywiad - Polska Moda

Mariusz Przybylski fot. Marcin Brylski
Przeczytaj rozmowę Marcina Brylskiego
/ 26.09.2013 06:33
Mariusz Przybylski fot. Marcin Brylski

Ze swoją modą był w Berlinie. Dwukrotnie. Na co dzień nie krzyczy jednak z tabloidów i programów śniadaniowych. Ma nawet wątpliwości czy moda, to na pewno sztuka. Za to stanowczo deklaruje, że zależy mu, aby jego pokazy były wydarzeniem modowym, a nie celebryckim. - W Polsce wciąż tak bardzo patrzymy na zachód i wręcz onanizujemy się tym, co tam się dzieje, a w tej materii nie ma żadnego postępu - mówi projektant.

Marcin Brylski: Na Twoich pokazach, ogromu gwiazd nie uświadczymy…

Mariusz Przybylski: Zgadza się. Choć oczywiście współpracuję ściśle z kilkoma artystami, to jednak bardzo zależy mi, aby moje pokazy były wydarzeniem modowym, a nie celebryckim. W Polsce wciąż tak bardzo patrzymy na zachód i wręcz onanizujemy się tym, co tam się dzieje, a w tej materii nie ma żadnego postępu.

…że wciąż ważniejsze są serialowe aktorki od branży modowej?

Że wciąż serwisy i fotoreporterzy skupiają się na gwiazdach i ściance, bo pokaz to jakby tylko pretekst do wyjścia, a kolekcja jest czymś przy okazji. Że dziennikarze (o ile w ogóle piszą) informują bardziej o tym, kto i w czym był, a nie jaką pokazano kolekcję.

Czyli że moda w Polsce nie dorosła jeszcze do tego, żeby grać pierwsze skrzypce.

Dokładnie. Wydarzyło i zmieniło się u nas już tak wiele, ale moda wciąż potrzebuje posiłków w roli celebrity.

Chcesz tym samym powiedzieć, że Tobie dużo bliżej do sztuki niż do celebrytyzacji.

Do celebrytyzacji na pewno mi bardzo daleko, ale nigdy też w swoich kolekcjach nie inspirowałem się sztuką. Nawet nie wiem czy moda jest sztuką i jestem daleki od tego, by ją łączyć z tym pojęciem.

To, czym w takim razie jest?

Nie wiem czy w ogóle istnieje jednoznaczne określenie, czym tak naprawdę jest. Ale jeśli już ma być jakimkolwiek rodzajem sztuki, to tej bardzo użytkowej i w pełni wykorzystywanej, bo dziś sztuką jest wszystko od fryzjerstwa po jedzenie i projektowanie np. lodówek.

Ale to my sami sprowadziliśmy to wszystko do miana sztuki.

Właśnie, więc czy i moda musi nią być?! Po co? Nie snobizujmy się tak, nie wszyscy muszą być wielkimi artystami. Przecież codzienne ubranie czy strój sportowy dziełem sztuki nie jest…

Przejmujesz się tym, co o Tobie piszą?

O mnie prywatnie chyba niewiele piszą. Nie śledzę tego. Czym innym są recenzje z pokazu, ale nawet te rzadko bywają merytorycznie uargumentowane. Obojętnie czy dobre, czy złe, bo mi nie zależy tylko na tych dobrych. Ważne, żeby osoba pisząca wiedziała, co pisze i potrafiła obronić swoje zdanie, dać jakieś wskazówki. Krytyka dla krytyki i nie, bo nie, mnie nie interesuje.

Wyciągasz wnioski z konstruktywnej krytyki?

Owszem. Zawsze rozmawiam z kilkoma osobami z branży o przedstawionej kolekcji i rozmawiamy szczerze bez obrażania się. Tyle, że tak jak dorobiliśmy się w tym kraju uznanej krytyki filmowej i teatralnej, tak w modzie powstaje coraz więcej krytyków samozwańczych, nieposiadających żadnej wiedzy w tym temacie.

Tzn., że Wy projektanci cierpicie z powodu braku właściwej krytyki?

Jak najbardziej. Zawsze potrzebni są Ci, którzy mają wiedzę w temacie, potrafią się nią podzielić, może ukierunkować. Jest znacznie gorzej, kiedy nie ma żadnej krytyki albo wszyscy mówią, że piękny pokaz, że wszystko ładne lub że złe, złe, nudne i tyle. Moda wówczas stoi w miejscu.

Dalszą część wywiadu dziennikarza Marcina Brylskiego z projektantem mody Mariuszem Przybylskim przeczytacie na jego blogu.

Redakcja poleca

REKLAMA