Joanna Rutkowska: Dlaczego zdecydowałaś się zrobić film o postaci trochę dziś zapomnianej, czyli Michalinie Wisłockiej?
Maria Sadowska: Aby ją właśnie przypomnieć. To historia o niesamowitej kobiecie, która wyprzedziła swoje czasy. Michalina walczyła o dobro ogółu. Miała odwagę być inna niż wszyscy, walczyć z systemem i co najważniejsze, była w tej walce zwycięska. Mój film o niej przynosi nadzieję, że warto walczyć o swoje, choć wiadomo, życie nie zawsze kończy się happy endem. Wisłocka na przykład nigdy nie przeżyła takiego związku, o jakim sama pisze w swoich książkach, czyli spełnienia pod względem seksualnym i duchowym.
Michalina swój pierwszy orgazm przeżyła dopiero w wieku lat 40 i to było dla niej takim odkryciem, że postanowiła się podzielić nim z innymi kobietami.
Gdyby dziś Wisłocka miała zaznaczyć swój status związku na Facebooku – byłoby to „to skomplikowane”. Pozwoliła mężowi na romans, żeby właśnie tego seksu jak najmniej uprawiać. A potem napisała całą książkę „o kochaniu się”.
Michalina, jak na swoje czasy, była bardzo nowoczesna. Paradoks polega na tym, że nie cierpiała seksu, bo tak źle przeżyła swój pierwszy raz z mężem, że podstawiła mu swoją przyjaciółkę, aby wypełniała jej „obowiązki małżeńskie”. Bardzo męża kochała, a Wandę ubóstwiała. Tym sposobem miała oboje pod jednym dachem. Potem jednak okazało się, że „połączenie duchowe” nie wystarczy. Swój pierwszy orgazm przeżyła dopiero w wieku lat 40 i to było dla niej takim odkryciem, że postanowiła się podzielić nim z innymi kobietami. Przez to była przez swoich pacjentów uwielbiana. Dzięki niej mężczyźni w końcu zrozumieli, że seksualność kobiety i mężczyzny się różnią. U facetów często jest automatyczna, a u kobiety wymaga to tej sztuki, nauki i poświęcenia czasu. Kobietom dała prawo do orgazmu. Obojgu dała prawo do czerpania przyjemności i radości z seksu.
Mimo że była lekarzem nie chciano wydać jej książki bo „dobry seks” to nie jest lek na raka...
Wisłocka była prekursorką tego, o co walczymy – o swoje prawa. Dostęp do środków antykoncepcyjnych czy aborcji. Ale często w swojej walce była osamotniona, bo nikt nie rozumiał, że ta sfera życia człowieka też jest ważna. Dlaczego nie rozumieli? W filmie pada takie zdanie: „serce mają wszyscy, a cipkę tylko połowa społeczeństwa”.
Srom to złożenie słów smutek i wstyd, a to świetnie pokazuje jak była umiejscowiona kobieca seksualność na przestrzeni wieków. Wagina to określenie medyczne, cipa wulgarnie, cipcia infantylnie.
Dużo razy pada w filmie słowo „cipka”?
Tak. Ogólne jest sporo o nazewnictwie narządów płciowych i narzekania, że nie ma odpowiednich sformułowań. Srom to złożenie słów smutek i wstyd, a to świetnie pokazuje jak była umiejscowiona kobieca seksualność na przestrzeni wieków. Wagina to określenie medyczne, cipa wulgarnie, cipcia infantylnie. Ale nie tylko w tej sferze brakuje odpowiednich słów, by doceniono kobiety za to, co robią. Reżyserka brzmi dziwnie, jak pomieszczenie. Podobnie psycholożka, ministra… Mamy tak zakorzenione, że te określenia są śmieszne, a gdybyśmy słyszeli to od dziecka byłoby to naturalne.
Bawię się z moją 5-letnią córką Lilą i jej mówię: chodź, będziesz kapitanem, a ona na to: mamo, jakim kapitanem, ja jestem dziewczyną, ja jestem kapitanką! Nie ma odpowiedniego słowa, musi być pani kapitan, a to najlepiej pokazuje, co społeczeństwo myśli. Czyli to, że kobiety w rolach męskich są śmieszne i niewiarygodne. Jestem reżyserką, ale zostając panią reżyser godzę się na to, że jestem kobietą, która udaje mężczyznę po to, żeby wejść w jego rolę. Dlatego staram się udowadniać, że kobieca to nie znaczy głupia. Mogę przyjść na plan w szpilkach oraz w mini i to nie umniejsza mojej inteligencji. Film o Michalinie to przykład dla kobiet, jakie powinnyśmy być. Dużo mówi o kobiecej solidarności i o tym, że nie jesteśmy w niczym gorsze czy śmieszniejsze od mężczyzn.
Maria Sadowska przy pracy na planie filmowym. (Fot. Next Film)
Czytałam, że jesteś w partnerskim związku, a za czasów Wisłockiej byłoby to nie do pomyślenia. Kobieta zajmuje się rodziną, mężczyzna zarabia. Inaczej to on byłby śmieszny w oczach innych.
A u nas teraz jest odwrotnie. Oboje mamy wolne zawody, ale teraz na przykład to ja więcej pracuję zawodowo i zarabiam, a mój narzeczony więcej zajmuje się dziećmi. Bywało, że Adrian jechał z zespołem w trasę, a ja byłam w domu. W ten sposób oboje mamy szansę na przeżywanie uroków rodzicielstwa jak i realizację w pracy. To kobiety często nie dają facetom zajmować się dziećmi, bo niby lepiej coś zrobią od nich. A to nie jest prawda. Kiedy ja kładę spać córkę, mój chłopak naszego synka. To, że mamy teraz taką możliwość zawdzięczamy takim kobietom jak Wisłocka.
Michalina Wisłocka mówiła, że ślepy o kolorach nie pisze. Twój związek zaczął kwitnąć dzięki pracy nad „Sztuką kochania”?
Jak cały czas mówisz o seksie, żyjesz nim przez prawie rok, kręcisz się wokół tematu, to siłą rzeczy twoje życie erotyczne również przeżywa renesans. Jestem w 10-letnim związku i pod tym względem Michalina Wisłocka nam bardzo dużo dała. Nie chcę mówić, że przedtem było źle, ale jest coś takiego, że jeśli o tę sferę związku dbasz i poświęcasz czas, to doskonalisz ją i ulepszasz. Dlatego z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jestem żywym dowodem na to, że Michalina działa (śmiech). Odkryłam też dzięki realizacji filmu, jak po niej niewiele zrobiono w edukacji seksualnej. Okazuje się, że dopiero w 86 roku zaczęły się badania nad tym czy jest łechtaczka – mało kto wie, że łechtaczka jest jak penis, a to co widać u kobiety to jest tylko jego czubek, reszta w trakcie podniecenia nabrzmiewa tylko wewnątrz kobiety. Pod koniec lat 90 sprawdzono, że ejakulacja kobiet ma taki sam skład jak sperma, tylko bez plemników.
Teraz wiemy więcej niż kiedyś i... brakuje nam czasu na seks. Co by powiedziała na to Michalina?
Byłaby na pewno tym przerażona. Kiedyś było na seks o wiele więcej czasu. My jesteśmy tak zabiegani i mamy tak dużo innych rozrywek, że ten seks wcale nie jest dla nas taki atrakcyjny. Nie było seriali, gier komputerowych, tabletów, telefonów, siedzenia w Internecie. Jesteśmy w takim biegu i oczekujemy tych zmian w ogromnym tempie. To nas pobudza, a nie bliskość i połączenie z drugim człowiekiem. Z drugiej strony jest wręcz oczekiwanie na udany seks. To obowiązek kobiety. My teraz powinnyśmy być piękne, szczupłe, perfekcyjne w pracy, atrakcyjne w domu i koniecznie musimy mieć orgazm, a jak go nie mamy to nie jesteśmy w pełni wartościowe. To terror orgazmu. A Michalina nam mówiła, że ważna jest harmonia: seks i miłość powinny iść w parze.
6 pikantnych filmów do obejrzenia we dwoje.
A w filmie jest dużo scen seksu?
Jest bardzo dużo erotyki, bo uważam, że byłoby bez sensu robić ten film, nie pokazując seksu. Polskie kino trochę kuleje, jeśli chodzi o sceny erotyczne i mam nadzieję, że ten film uzupełni te niedobory. Dokładnie jest 16 scen erotycznych. Chciałam pokazać seks takim, jakim jest, bez fałszywej skromności. Mam nadzieję, że nie przekroczyłam granic dobrego smaku. W filmie poruszone są kwestie, że seks może być narzędziem, może być obrzydliwy, odpychający, pełen namiętności, dziki i zwierzęcy, a także zabawny.
Wiem, że to nie jest łatwe dla aktorów pokazywać swoje nagie ciało, gdy ktoś obcy go dotyka, jakby był w miłosnym uniesieniu.
Musiałaś pokonać przy realizacji jakąś barierę wstydu i własnych zahamowań?
Swoich nie, ale prowadzenie aktorów przez intymny świat nie było proste. Sceny seksu się ćwiczy, robi się choreografię i to przynosi świetne efekty. Ćwiczy się w ubraniach, aktorzy się do siebie przyzwyczajają, powoli się rozbierają. Nie idzie się na żywioł, bo niby wszyscy wiemy jak to się robi, ale teraz wyobraźmy sobie to, że gasną światła, jest operator, dźwiękowiec kilka osób na planie i 20 osób przy monitorze (śmiech). Dlatego wiem, że to nie jest łatwe dla aktorów pokazywać swoje nagie ciało, gdy ktoś obcy go dotyka, jakby był w miłosnym uniesieniu. Piotr Adamczyk, który gra męża Wisłockiej, przeszedł w filmie samego siebie i sam powiedział, że jeszcze nikt go do takich scen nie zmusił. Powiedzmy, że poświęcił się dla roli, choć ja myślę, że on się świetnie odnalazł w tych scenach.
Kto jeszcze odnalazł się świetnie w rolach?
Myślę, że Justyna Wasilewska jest absolutnie wspaniała i cieszę się, że przyczynimy się do narodzin wielkiej gwiazdy. Podobnie odkryciem będzie Jaśmina Polak. Gra dziewczynę, która walczy z Wisłocką o wydanie „Sztuki kochania”. W roli cenzora wraca do kina Artur Barciś. Warto wspomnieć również o Magdalenie Boczarskiej, Arkadiuszu Jakubiku, Wojtku Mecwaldowskim, czy Karolinie Gruszce, która gra nieśmiałą pacjentkę, która nie wie, gdzie ma łechtaczkę.
Maria Sadowska przy pracy na planie filmowym. (Fot. Next Film)
Powiedziałaś, że Piotr Woźniak-Starak ma świetne pomysły, bo wpadł na to, żeby zrobić ten film i że Ty masz go wyreżyserować. Nie bałaś się, że masz wysoko postawioną poprzeczkę po filmie „Bogowie”?
Nie jest łatwo, bo to nie tylko oczekiwania sukcesu widowni, ale też chęć udźwignięcia swoich oczekiwań wobec siebie. „Sztuka kochania” to mój drugi film. „Dzień kobiet” miał duże sukcesy na świecie, chcę, aby film o Michalinie też takie odniósł. Nie tylko komercyjny, ale również i festiwalowy, jaki miał „Dzień Kobiet”, a którego nie mieli „Bogowie”. Kiedy Piotrek mi powiedział o kim ten film ma być, byłam zdumiona, że sama nie wpadłam na ten pomysł. Historia Michaliny Wisłockiej ma w sobie wszystko, co filmowiec mógłby sobie wymarzyć. Postać niekrystaliczna, ludzka, pełna pęknięć – można ją i kochać i podziwiać, ale też nie lubić.
Miałaś do dyspozycji duży budżet i fajną historie do opowiedzenia. Niejeden reżyser tylko o tym marzy.
Chyba żadna reżyserka nie miała takich możliwości jak ja, a i reżyserów nie jest wielu. Dla mnie to była ogromna szansa i przeżycie, bo dostałam do ręki takie wspaniałe narzędzia. Mieliśmy rewelacyjny sprzęt, nie było mowy o żadnym oszczędzaniu, bo Piotrek ma tę cechę, że ma pasję do kina i wyczucie do wielu rzeczy. Chce równać w górę, a nie w dół. Nie ma argumentów, że czegoś się nie da lub jest za drogie. To on nas mobilizował, żeby robić jeszcze więcej. Taka była kwestia mastershota. To był pomysł właśnie Piotra, który powiedział: musicie to zrobić. Ja na to: niemożliwe, nie mamy pieniędzy, czasu, a on mówi: ja w was wierzę, jesteście zdolni, dacie radę. I daliśmy.
Najbardziej niebezpieczne kobiety w polskim kinie.
Co zostanie po tym filmie z Tobą do końca życia?
Scena na bazarze Różyckiego, który odtworzyliśmy z najmniejszymi szczegółami. Zaproszone były też osoby do grania, które tam autentycznie handlowały, również „Sztuką kochania”. Odtwarzaliśmy cały ten folklor miejski warszawskich cinkciarzy, powiedzonka, Kapelę Czerniakowską, cudownie się bawiliśmy. Pamiętam, że jacyś statyści mieli urodziny i wszyscy zaczęli tańczyć na tym placu, szampany zostały odpalone, kapela grała. To był cudowny dzień. Kolejny niezapomniany dzień to moje 40. urodziny i kręcenie scen pożegnania Michaliny i Wandy na dworcu. Mieliśmy odtworzone wtedy lata 50. i ogromny dworzec, lokomotywę parową. Przepiękna scena zrobiona z rozmachem. Dla reżysera to wspaniałe przeżycia, więc lepszego prezentu na urodziny nie mogłam mieć.
Co powiedziała córka Michaliny Wisłockiej, gdy zobaczyła film?
Wzruszyła się i powiedziała, że widziała mamę na ekranie. Chyba nie ma większego komplementu dla ekipy i Magdy. Film jest udramatyzowaną wersją zdarzeń i była obawa o to, że rodzina może nie zaakceptować wyobrażenia filmowców. Ale córka jest bardzo podobna do swojej mamy pod względem mówienia prawdy prosto w oczy. Ma sporo dystansu, nie koloryzuje też Michaliny, mówi jak było. Nasz film też jest słodko-gorzki jak życie. Na seansie będziemy się dużo śmiać, ale nie zabraknie łez. A potem mam nadzieję, że ten film sprawi, że ludzie będą mieli ochotę na seks z tym, kogo kochają. Tak jakby to zrobiła Michalina.
„Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej” od 27 stycznia 2017 w kinach!
Film wyreżyserowała Maria Sadowska. Scenariusz napisał Krzysztof Rak, nagrodzony za „Bogów” na 39. Festiwalu Filmowym w Gdyni oraz Orłem - Polską Nagrodą Filmową. Za zdjęcia odpowiadał Michał Sobociński, natomiast producentami filmu są Krzysztof Terej oraz Piotr Woźniak-Starak. Muzyka: Radzimir Dębski.
Obsada: Magdalena Boczarska - Michalina Wisłocka, Piotr Adamczyk - Stach Wisłocki, Justyna Wasilewska - Wanda, Eryk Lubos - Jurek.
O filmach i serialach na poważnie i na wesoło - Polki.pl!