Kasia ma 25 lat, dwa psy, licencjat do obronienia i setkę bezdomnych, którzy na niej polegają. Kinga ma 18 lat, trzy medale olimpijskie w pływaniu, 3 mistrzostwa Polski i zespół Downa. Agata ma 26 lat, dwa jastrzębie, sowę, hodowlę gończych polskich i je tylko mięso, które sama upoluje. Alicja, ma 36 lat, dwójkę dzieci, półtorej dekady doświadczenia w dziennikarstwie, które porzuciła, by w śmierdzącym warsztacie uczyć się rzemiosła kaletniczego, a potem stworzyć własną markę. Aleksandra ma 32 lata, charyzmę jak z nieba do piekła i z powrotem, ciało całe w tatuażach i choć nie jest profesjonalną aktorką, to właśnie ona zagrała u boku Roberta Więckiewicza w najnowszych produkcjach Tomka Bagińskiego. Co je łączy? Nic i wszystko.
Polki mają głos i potrafią go użyć!
Nigdy się nie spotkały i pewnie nie spotkają. Mają odrębne życia, pasję każda z innej parafii i skrajnie różne pomysły na siebie. Mają dzieci albo psy i ptaki, mają mężów, albo chłopaków, albo akurat wcale nie. Skończyły studia albo jeszcze uczą się w zawodówce. Mieszkają w centrach metropolii, na przedmieściach i w niedużych, pogranicznych miasteczkach.
Nie wiem, czy by się polubiły, lubię myśleć że tak, ale pewnie w wielu kwestiach, ostro by się spierały. I raczej by nie zostały przyjaciółkami.
Nie wiem, na kogo głosowały i czy słodzą herbatę. Wiem tylko jedno – są nadzwyczajne, choć nie przeczytacie o nich w kolorowych gazetach, ani nie zobaczycie w TV.
Przez ostatnich kilka miesięcy razem z kobiecą ekipą operatorek, montażystek i graficzek miałyśmy zaszczyt i przyjemność poznać je lepiej. Otworzyły przed nami swoje domy, pracownie i serca. Przedstawiły swoim rodzicom, dzieciom, ukochanym, przyjaciołom, trenerom i domowym zwierzętom. Pozwoliły się pytać o wszystko, głównie o to, jak to jest być Polką, która robi to, co chce i uważa za słuszne, choć niektórzy „życzliwi” pukają się w czoło. Opowiedziały o swojej drodze, o tym, jak szły nią konsekwentnie, choć była wyboista, a one nie raz się potknęły i upadły. Opowiedziały o swoich marzeniach, bo choć osiągnęły już wiele, to z pewnością nie jest ich ostatnie słowo. Opowiedziały, w co wierzą, co je motywuje, na kim się wzorują i kto im daje siłę i oparcie.
Czy wyszedł z tego jakiś spójny portret współczesnej Polki? Bynajmniej! Czy wycisnęłam z tych pięciu historii esencję kobiecej siły a la polonaise? Ani trochę! I wcale nie chcę. Bo bardzo wierzę, że nasza siła tkwi właśnie w tym, że bardzo się różnimy i nie ma dla nas uniwersalnych recept na szczęście i spełnienie. Że naprawdę każda żołnierka nosi w plecaku buławę, a każda dziewczynka, która ma w życiu przyzwoity start (więc róbmy wszystko, by każda miała!), może sięgać po wszystko, o czym zamarzy. Nie mówię, że koniecznie od razu to wszystko dostanie, ale że z pewnością nikt nie ma prawa jej mówić, żeby nawet nie próbowała. A już z pewnością nie dla tego, że „to jest nie dla dziewczyn”. Tatuaże i drapieżne ptaki, brudna fizyczna robota i „zadawanie się z marginesem”, śpiewanie gothic-metalu i polowania, katorżnicze treningi na basenie, albo ringu, albo gdziekolwiek indziej sobie życzysz. Nie wierzysz? Obejrzyj filmy o naszych bohaterkach. I jeśli Ty też bardzo chcesz coś robić, po prostu zacznij to robić. Albo nie, jeśli wolisz. To Ty decydujesz.