Też się wkurzyłam. Masz babo placek! Od niemowlaka człowiek prowadzi na niepodległościowe fety. W szkole, w kościele, na rynku. W harcerskim mundurze, w szkolnym garniturku i w ministranckiej komeżce. Dzięki patriotycznym happeningom dzieciaki zaliczyły już śpiewanie pieśni patriotycznych z Lochem Camelotem, przejazd konnej kawalerii, wystrzały artylerii i dziesiątki mszy świętych za Ojczyznę.
Zobaczyli „Czas honoru” choć nie mieścili się jeszcze w kinowej kategorii wiekowej. Odwiedzili koszary, widzieli desant i czołg z bliska. Wysłuchali niezliczonych lekcji historii od Ojca. Półka ugina się od książek z wątkiem historycznym w tle. Zakupiłam nawet planszówkę „Mali Powstańcy” i kilkanaście rundek z roznoszeniem poczty przez harcerzy zostało rozegranych. A wszystko po to, by dowiedzieć się, że patriotyzm to nuda!?
Anka Kowalczyk: Żadnen z trzylatka Polak
- Poproszono Cię, żebyś coś napisał, bo jesteś harcerzem. To zobowiązuje - tłumaczę.
Dziecię patrzy na mnie z góry i ani myśli ustąpić.
- Kiedyś patriotyzm, to było coś! Walka za Ojczyznę. Konspiracja, partyzantka… - tłumaczy. - A dziś? Nic ciekawego - wyjaśnia nerwowo, a ja mam pytajniki w oczach. - Już widzę, jak byś mnie puściła roznosić konspiracyjną prasę! Albo pocztę w harcerskim mundurze, gdy kule świszczą... - prycha.
Ja nie prycham. I prędko robię patriotyczny rachunek sumienia, jednocześnie obmyślając, czy na wypadek świszczących kul lepiej wiać na strych, czy do piwnicy… Kurcze, trzeba było zbudować piwnicę! Zaraz potem analizuję nieliczne kontakty zagraniczne, rozmyślając czy prysnąć do przyjaciół na południu Europy, czy błagać kuzynkę o przechowanie gdzieś w Wielkiej Brytanii. Wygrywa opcja ewakuacji.
Nieoczekiwanie przypominam sobie dialogi niepodległościowe z uczniami podstawówki. Na pytanie nauczyciela, jak powinni zachowywać się patrioci, gdy wróg atakuje kraj, przeważały exodusowe odpowiedzi. Wiać. Pryskać. Sprzedać co się da i uciekać. Wszystkie małolaty w ten deseń. Wówczas otarłam się o święte oburzenie. Dziś sama obmyślam, czy w dobie uchodźców, byłoby jeszcze gdzie się skryć? Nic nie mam na swoje usprawiedliwienie. Może tylko to, że jestem matką i opcja ofiarowania dzieci Ojczyźnie nie bardzo do mnie przemawia? Nie poradzę! Może powinnam czuć wzniosłość celu. Nic z tego. Polsko, wybacz!
Polska, dziewczyna taka, że tylko kochać
- I co? - Syn wyrywa mnie z zamyślenia.
Coś tam bąkam o tym, że walczyć można nie tylko bronią. O możliwości ratowania kraju na uchodźctwie. I o tym, że miłość do Ojczyzny może objawiać się na różne sposoby. Ściemniam ile mogę. Pewna jestem, że gdyby taka Angela Merkel ze swoją Bundeswehrą próbowała sforsować mi furtkę przed domem i zażądała wywieszenia niemieckiej flagi w oknie… zapewne jedynym pożytkiem z oglądania historycznych filmów byłaby znajomość słówka „Jawohl”. O Putinie ze strachu nawet nie fantazjuję… Gdzieś podskórnie czuję, żem tchórz. Wstyd!
Syn rozjechał mój patriotyzm… Wdeptał w ziemię. Poczułam się jak zdrajca narodu.
Rozmowa skończyła się równie gwałtownie jak się zaczęła. Po trzech dnia dostaję na Facebooku wiadomość: „Luknij, czy może być?”. Napisał:
„Czym dla mnie jest patriotyzm? Przede wszystkim to troska o wspólne dobro, o ojczyznę (i tu pojechał wieszczem) gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów Nieba. Troska o naszą kulturę, tradycję. Troska o takie banały jak przystanek autobusowy, kosz, boisko, czy ławeczka. Troska o przyszłość, mądre decyzje, mądre wybory. Modlitwa i pamięć o ludziach, którzy dla naszej ojczyzny ponieśli śmierć, ale też i o ludziach, którzy naszą ojczyznę tworzyli. I co ważne: (tu cytat z Kochanowskiego) każdy patriota Niech szczepi między ludźmi dobre obyczaje; Niechaj czyni porządek, rozterkom zabiega, Praw ojczystych i pięknej swobody przestrzega. Po prostu.”
Nie wiem, czy ta powtarzająca się troska, to efekt zamierzony?
Odpisuję: - Ojczyzna z dużej litery. Cytaty w cudzysłowiu.
- CUDZYSŁOWIE!!! – poprawia mnie bezczelnie.
Trochę się uspokoiłam. Miał rację Syn. Faktycznie brak emocji. Dziś patriotyzm jest prosty. Ot, poprawnie ojczystej mowy używać. Dbać o wspólne dobro. Szanować publiczne mienie. Kultury trochę łyknąć. O tradycji dzieciom opowiedzieć. Historii poznać choć ociupinę. Lektury i legendy poczytać. Poznać co wieszcz jeden z drugim o Ojczyźnie przed laty pisali. I traktować to wszystko jako oczywistość. Tylko tyle i aż tyle! Zdecydowanie nuuuuda! Dzięki Ci za to Boże! I błagam, niech tak nudnie już na wieki zostanie… Po prostu!
Polecamy: inne komentarze Lidii Góralewicz