Najlepsza, bo praktycznie bez przeciwwskazań, bez wymagań sprzętowych czy pogodowych, bez ograniczeń wiekowych, bez kosztów.
Marsz obniża poziom złego cholesterolu, podnosi dobry, obniża ciśnienie krwi, zmniejsza ryzyko zapadnięcia na cukrzycę typu 2, utrzymuje prawidłową wagę ciała, poprawia nastrój, pomaga wykształcić mięśnie i wytrzymałość, poprawia odporność… Czy dodawać coś jeszcze?
Podstawowe zasady to oczywiście dobre obuwie, przewiewna odzież – najlepiej oddychająca, krótkie rozciąganie przed spacerem (mięśni ud i łydek), pięciominutowy odpoczynek po marszu. Pięć razy w tygodniu, po pół godziny do godziny to już ambitny plan, który po kilku miesiącach przyniesie niewiarygodne skutki, o ile nie zniwelujemy ich nadmiernym obżarstwem.
Jak uzyskać największą efektywność?
- Do góry. Wybierając trasy po pagórkach i schodach spalamy o 50% tłuszczu więcej, o ile nie trzymamy się poręczy.
- Szybciej. Spacerując w tempie 6-7 km/h spalamy tyle samo, co podczas biegu, bez obciążania stawów! Najlepiej przeplatać szybsze kawałki marszu wolniejszymi, aby zbyt szybko się nie zmęczyć.
- Z rękoma. Jeśli ugniemy łokcie pod kątem prostym i będziemy nimi poruszać w rytmu marszu, na zasadzie wahadła (ale krótkiego), nie tylko zwiększymy wydatek energetyczny, ale także wzmocnimy mięśnie ramion.
- Z kijkami. Jeśli zdecydujemy się nieco zainwestować i zgłębić krok Nordic Walking, spalanie kalorii można zwiększyć o dalsze 20-45%.