Przyznam ci się do czegoś – jestem introwertykiem, a to oznacza, że praca z ludźmi bywa dla mnie męcząca. Na pierwszy rzut oka tego nie zauważysz, jestem uśmiechnięta i jak to mówią „wygadana”. Nadmiar bodźców, historii, pozytywnych i negatywnych emocji mocno obciąża mój mózg. Czasem nie potrafię zatrzymać potoku myśli dotyczących pacjentów. Bywa, że po spotkaniu z młodą dziewczyną chorującą na anoreksję nie mogę zasnąć, myśląc jak jej pomóc, bardzo się angażuję. Ktoś powiedział mi kiedyś, że to nieprofesjonalne. Ja jednak uważam, że jest odwrotnie. Dzień, w którym przestanę martwić się o moich podopiecznych będzie oznaczał koniec mojej pracy.
Anoreksja - 5 sygnałów ostrzegawczych
Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że zwracam się do ciebie w tak bezpośredni sposób. Kto wie, może już się poznałyśmy, a może właśnie dziś wkroczysz do mojego gabinetu? Dzielę z pacjentami smutki i radości, często utrzymujemy kontakt latami. Celem mojej pracy jest znalezienie rozwiązań długofalowych. Nie jestem dietetykiem „radykałem”, nie wymagam, abyś codziennie piekła chleb, czy hodowała własne warzywa i wiesz co? Zjadłam dziś babeczkę czekoladową (pycha!).
Moje zaangażowanie ma jednak pewną „wadę”, gdy nie potrafię pomóc, gdy dochodzę do przysłowiowej ściany, gdy wyczerpałam już wszystkie narzędzia i możliwości czuję frustrację. Poznaj sytuacje, w których mam ochotę z całych sił potrząsnąć pacjentem.
Nie dam rady
Jakie dwa zdania najczęściej słyszę w gabinecie? „Nie mam czasu” i „nie dam rady”! Nie zakładaj proszę, że nie dasz rady póki nie spróbujesz. „Czy ja naprawdę muszę gotować?” Tak, jeśli chcesz przejąć kontrolę nad swoim żywieniem musisz nauczyć się podstaw gotowania. Obiecuję ci, że będzie szybko, że wykorzystamy mrożonki, że nie będziesz spędzała w kuchni dwóch godzin dziennie. Tylko błagam spróbuj! Uwierz mi, miałam już do czynienia z mężczyznami, którzy potrafili ugotować tylko wodę na herbatę, a potem na wizytach kontrolnych chwalili się zawartością swoich lunchboxów. Nie ma, że nie mogę! Zmieniając nawyki żywieniowe walczysz o lata życia, czy jest coś cenniejszego?
Jestem grubą świnią
Serce boli mnie, gdy mówisz o sobie źle. „Gruba świnia, zwały tłuszczu, wyglądam jak tragedia…”. Czasem pomoc dietetyka nie wystarcza, wtedy do gry powinien wejść psycholog, ale skoro już u mnie jesteś być może uda mi się cię przekonać? Obiecuję, będę delikatna. Jeśli chcesz płacz, bywa, że mam ochotę popłakać z Tobą. Wysłucham, a potem zrobimy kolejny krok do przodu, dobrze?
Syndrom "magicznego pyłku"
Chcesz wszystko zmienić, ale nie będziesz nosić ze sobą pudełek do pracy. Chcesz schudnąć, ale nie znosisz aktywności fizycznej i za nic w świecie nie pójdziesz na fitness. Marzy Ci się obcisła sukienka, ale nie chcesz jeść śniadań, przecież od zawsze ich nie jesz. Mówiąc krótko: chcesz zmienić wszystko nie zmieniając nic. Nazywam to syndromem "magicznego pyłku". Przychodzę do dietetyka, który ma magiczny pyłek, gdy mnie nim posypie będę szczupła. No co? Przecież byłam u dietetyka i nie pomogło! Rozumiesz, co mam na myśli?
Jak wygląda analiza składu ciała u dietetyka?
Jeden błąd i koniec diety
Jesteś zmotywowana i gotowa do działania. Zakupy zrobione, zaczynasz, wszystko idzie gładko, ale tylko do pierwszego potknięcia. Kolega w pracy miał urodziny i przyniósł ciasto, mijałaś ulubioną cukiernię i skusiłaś się na ukochane brownie. Myślisz sobie – zawaliłam, jestem beznadziejna i „płyniesz”. Pączek, frytki, następne brownie, bo przecież już nie ma sensu, znowu mi się nie udało. Stop! Proszę! Każdy z nas popełnia błędy, a zdrowe żywienie ma być na całe życie. Po prostu wstań następnego dnia i przygotuj jaglankę, spakuj pojemniki z lunchem, idź na spacer, tak jak to robiłaś przez ostatnie tygodnie.
W poszukiwaniu prawdy
Wiesz, że mam szósty zmysł? Potrafię odgadnąć, kiedy się wybielasz mówiąc „ale przecież…”, doświadczony dietetyk to czuje. Mów mi prawdę, jeśli coś poszło niezgodnie z planem, wtedy podpowiem ci jak zareagować, będę mogła dopasować działanie do aktualnej sytuacji.
Praca dietetyka to ogromna satysfakcja. Wiem, że mam wpływ na czyjeś zdrowie, kogoś „naprawiam”, jak ostatnio napisał w mailu mój pacjent. To pacjenci są moimi bohaterami, imponują mi, to oni wykonują większą część wspólnej pracy. Gdy matka trójki dzieci, kobieta pracująca, zmienia nawyki żywieniowe całej rodziny mam ochotę skakać z radości. Gdy osoba z nadciśnieniem chudnie, dba o siebie i odstawia leki wiem, że dzieci będą miały ojca, a żona męża. Wyobrażasz sobie, jakie to uczucie? Choć cieszę się po cichu i trochę „w środku” to wiem, że właśnie po to uczę się, dokształcam, jeżdżę na konferencje, żyję. To wszystko dla ciebie! Dlatego zaufaj mi i pozwól się poprowadzić.
Jak wygląda wizyta u dietetyka?