Przeklęta rodzina Agnieszki Frykowskiej

Agnieszka Frykowska fot. REPORTER
Mija właśnie 40 lat od głośnej masakry, w której zginął Wojciech Frykowski. Jego wnuczka Agnieszka nie chce już więcej słyszeć o rodzinnym fatum i walczy o pieniądze po zamordowanym dziadku.
/ 27.08.2009 12:23
Agnieszka Frykowska fot. REPORTER
Agnieszka Frykowska (31) od dzieciństwa chciała być aktorką. Zanim obroniła dyplom magistra sztuki, życie już obsadziło ją w roli... Frykowskiej. Historia jej rodziny to gotowy scenariusz na thriller: romanse, fortuna, tajemnicze morderstwo.

– Kiedy wyszłam z domu Wielkiego Brata, szybko zaczęłam się zastanawiać, skąd bierze się takie halo wokół mojego nazwiska. Kim są ci Frykowscy, o których ciągle pytają mnie dziennikarze? Wcześniej się tym nie interesowałam. Żyłam jak każda przeciętna dziewczyna – mówi „Party” Agnieszka, owoc młodzieńczej miłości Bartka Frykowskiego. Z rodzicami spędziła pierwsze dwa lata swojego życia, dopóki nie rozstali się i każde z nich nie założyło nowej rodziny. Agnieszkę wychowała babcia Jadwiga Kosmala, to do niej od zawsze mówi „mamo”. Z tatą spotykała się w dzieciństwie sporadycznie, bo w towarzystwie jego żony Moniki i dwójki dzieci nie czuła się dobrze. – Jak piąte koło u wozu – mówi wprost. Kilka lat później, po występie w „Big Brotherze”, klan Frykowskich dał do zrozumienia dziewczynie, która wykąpała się bez bielizny w jacuzzi z chłopakiem, że nie chce mieć z nią, „Frytką” (przydomek, który nadano jej w programie), nic wspólnego. I to wtedy, kiedy ta właśnie odkryła nie tyko swoje pochodzenie, ale też... swoje prawa. Agnieszce Frykowskiej, córce Bartka, należy się jedna czwarta blisko trzymilionowego odszkodowania za bestialskie morderstwo dziadka w 1969 roku. I ona z tych pieniędzy nie ma zamiaru rezygnować.
 
Ojciec chrzestny
Legendę rodziny Frykowskich stworzyły pieniądze. Pochodzący z Łodzi Jan Frykowski, pradziadek Agnieszki, miał talent do robienia interesów. Nawet kiedy trafił za kratki, wyplatał wiklinowe koszyki, stając się szybko najlepiej zarabiającym więźniem. Po wojnie Frykowski był jednym z nielicznych prywatnych przedsiębiorców w PRL-u. W połowie lat 50. jego jedwabne chusty i krawaty nosili prawie wszyscy Polacy, a sam Jan ze względu na swoją fortunę porównywany był przez łodzian do filmowego „ojca chrzestnego”. Jednak to właśnie od jego śmierci los zaczął rzucać ponury cień na rodzinę. Jan i jego brat (a zarazem wspólnik) zginęli pod kołami pociągu, którego nie zauważyli, wjeżdżając na przejazd kolejowy. Żaden z trzech synów Jana Frykowskiego nie chciał przejąć interesów ojca. Jerzy został producentem filmowym, Maciej – socjologiem, a Wojciech... bon vivantem korzystającym z rodzinnej fortuny. Historia jego barwnego życia zakończonego tragiczną śmiercią dopisała do legendy rodziny Frykowskich kolejny, mroczny rozdział.

Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>


Wojciech Frykowski był ulubieńcem światka artystycznego, mimo iż sam nic nie stworzył. Poza tak zwaną literacką metodą otwierania butelki: „Żeby ochronić rękę, przykłada się do ściany dzieło literackie średniej objętości i uderza o nie dnem butelki. Przez sztukę do prawdy”. Do grona jego kompanów należeli m.in.: Jerzy Kosiński, Zbyszek Cybulski, Krzysztof Komeda, Marek Hłasko i Roman Polański, który za pieniądze Wojtka nakręcił swój film „Ssaki”. Pierwszą żoną Frykowskiego była Ewa uchodząca w Łodzi za polską Brigitte Bardot. Miał z nią syna Bartłomieja. Kiedy ten burzliwy związek nie przetrwał, Wojtek ożenił się po raz drugi z poetką Agnieszką Osiecką. Ponad rok mieszkali w dworku pod Warszawą. Wojtkowi szybko znudziła się rola ziemianina, podobnie jak małżeństwo. Jego kobiety wspominały, że potrafił być brutalny. Roman Polański w swoich wspomnieniach napisał: „Pierwszy raz zobaczyłem go podczas urządzanego przeze mnie balu. Nie wpuściłem go, bo za bardzo lubił rozrabiać (...) lecz później, gdy spotkałem go w jakimś barze, wystąpił z kieliszkiem wódki i tak zaczęła się nasza długotrwała przyjaźń”. Ta przyjaźń zaważyła na życiu ich obu.

Śmierć przez pomyłkę?
W połowie lat 60. Wojtek, znudzony Łodzią i Warszawą, przeprowadził się do Nowego Jorku. Sławni już tam Kosiński i Polański wprowadzili go na salony. Frykowski zaczął i tam brylować, zwłaszcza wśród kobiet. Szybko zdobył serce Abigail Folger, dziedziczki wartego miliony dolarów imperium kawy. Ponoć Wojtek świadomie szukał bogatej sponsorki, a jego marzeniem było Hollywood, gdzie mieszkał Roman Polański. Przeniósł się więc szybko do jego posiadłości w Los Angeles. „Niektórzy z naszych gości na Cielo Drive, rozdrażnieni jego stałą obecnością, nazywali go żigolakiem, a także zarzucali mu, że wyleguje się bez przerwy koło basenu z nieodłączną szklaneczką wina w ręce. Nie zamierzałem we własnym domu żałować przyjacielowi wina”, pisał w autobiografii Polański. Kiedy reżyser wyjechał na plan filmowy do Europy, zajęciem Wojtka miało być sprawowanie opieki nad Sharon Tate, ciężarną żoną reżysera.


Jednak w nocy z 8 na 9 sierpnia 1969 roku po wtargnięciu do rezydencji przy Cielo Drive członków bandy Mansona Wojtek zdążył tylko zapytać: „Która godzina?”. Napastnicy zadali mu 51 ran nożem i dwa razy do niego strzelali. Razem z nim zginęła Sharon Tate będąca w ósmym miesiącu ciąży. Błagając o litość dla nienarodzonego synka, usłyszała tylko: „Suko, za chwilę umrzesz!”. Ofiarami mordu byli również narzeczona Frykowskiego – Abigail, stylista Jay Sebring i przypadkowy świadek Steven Parent. Sprawcami zaś – członkowie sekty Rodzina, której przewodził Charles Manson. Syn 14-letniej prostytutki, który większość życia spędził w więzieniu, nie umiał posługiwać się telefonem, ale kazał adorować się jako Jezus Chrystus. Dlaczego nakłonił swoich ludzi do morderstwa? Są trzy hipotezy.

Pierwsza, że była to pomyłka. Celem Mansona miał być producent muzyczny Terry Melcher – poprzedni właściciel rezydencji, który przed laty nie wykazał zainteresowania jego piosenkami.

Druga mówi, że rękami Mansona załatwiono porachunki
– Wojtkowi Frykowskiemu skończyły się pieniądze, które powinien zapłacić dilerom narkotyków.

Jest też trzecie wytłumaczenie: Manson w piosence Beatlesów „Helter Skelter” usłyszał nawoływanie do rozpętania totalnej wojny międzyrasowej, a jego celem w pierwszej kolejności miały być gwiazdy Hollywood.

75-letni obecnie Charles Manson, siedząc w więzieniu, nagrał kilka albumów z psychodelicznym rockiem. Na piosence, w której opisał morderstwo przy Cielo Drive, zbił majątek. Otrzymywał również tantiemy za użyczanie wizerunku na T-shirtach, czapkach, nalepkach. – To zadziwiające, że z mordercy stał się bohaterem. W Ameryce jest kult Mansona. Jego majątek jest szacowany na 12 milionów dolarów – mówi „Party” Agnieszka Frykowska.

Czarna seria
W 1971 roku rodzina Frykowskich wszczęła sprawę przeciwko Charlesowi Mansonowi. Adwokat zażądał miliona dolarów zadośćuczynienia dla syna Wojciecha Frykowskiego, Bartka. Sąd przyznał mu połowę tej kwoty. Miała ona być przekazywana mu dożywotnio w postaci comiesięcznej pensji. Ostatnia została wypłacona 10 lat temu, tuż przed jego śmiercią w tajemniczych okolicznościach.


W 1999 roku wydarzyła się kolejna tragedia w rodzinie Frykowskich: zginął Bartek. Do zdarzenia doszło w dworku w Głuchach należącym do Karoliny Wajdy. Z córką znanego reżysera poznali się na planie „Ogniem i mieczem”, gdzie Frykowski był operatorem kamery. Bartek przechodził wtedy kryzys małżeński, wyprowadził się z domu w Łodzi, pracował w Warszawie, a jednak Karolina i on twierdzili, że są tylko przyjaciółmi. Tego feralnego dnia znalazła go zakrwawionego w kuchni. Mimo natychmiastowej operacji nie zdołano go uratować. Rana zadana nożem była tak głęboka, że przebiła jego ciało na wylot, aż po kręgosłup. Śledztwo w tej sprawie przyniosło więcej pytań niż odpowiedzi.

Policja znalazła w bagażniku Bartka samochodu planszę z fotografiami i opisem zdarzeń morderstwa w rezydencji Polańskiego. Znajomi twierdzili, że żył w cieniu tej tragedii, chciał o niej kręcić film.
Bartek nosił przy sobie nóż, którym w czasie przestojów na planie filmowym rzucał do celu. Sąd po wielomiesięcznym dochodzeniu orzekł: to było samobójstwo. Są tacy, którzy w to nie wierzyli.

„Wątpliwość budzi we mnie to, że nóż został wyczyszczony. Ktoś, kto to zrobił, musiał mieć powód. Gdyby przy mnie coś takiego się wydarzyło, nie przyszłoby mi nawet do głowy, żeby sprzątać i myć”, mówiła „Rzeczpospolitej” wdowa po Bartku, Monika. „Miał mnóstwo planów. Razem je mieliśmy. Czy ludzie, którzy planują przyszłość, popełniają samobójstwa?”, zastanawiał się po śmierci Bartka reżyser, który miał z nim pracować. Za trzy miesiące Frykowski miał też jechać do Stanów, bo jego adwokat właśnie po raz kolejny odnowił sprawę odszkodowania wypłacanego Bartkowi z tantiem Charlesa Mansona.

Miliony mordercy
Po śmierci Bartka zasądzone mu pieniądze przestały napływać, choć należą się dziś jego żonie i trójce dzieci, w tym Agnieszce Frykowskiej. Ta poprosiła prawników o zbadanie sprawy. – Presja mediów sprawiła, że chcę poznać prawdę. Czy i gdzie są te pieniądze? Nie mam jednak aż tak ogromnego parcia, bo sprawa dotyczy wielkiej tragedii – mówi „Party” Frykowska, przyznając, że przerażają ją rozważania o fatum nad jej rodziną. Z jednej strony śmieje się, że dotyczy to tylko facetów w tej rodzinie, ale z drugiej trzeba dmuchać na zimne.

W tym roku na jej dyplomowym spektaklu pojawiła się Ewa Morelle-Frykowska, pierwsza żona Wojtka. Była wzruszona występem wnuczki. Po latach milczenia dziś rozmawiają codziennie. – Babcia Jadwiga, która mnie wychowała, cieszy się, że znowu będę miała dwie babcie – mówi nam Agnieszka. Chyba los Frykowskich się odmienia. Czy początkiem szczęśliwego rozdziału sagi będzie odzyskanie spadku i początek aktorskiej kariery Agnieszki?                                     

Sylwia Borowska / Party

Redakcja poleca

REKLAMA