Hanna Lis udzieliła szczerego wywiadu dla magazynu "Party". Opowie o swoim... nowym flircie?

Hanna Lis fot. ONS.pl
Dziś Hanna Lis ma 44 lata...
/ 21.10.2014 15:17
Hanna Lis fot. ONS.pl
Hanna obserwuje świat polityki od ponad 20 lat.  Mimo to „flirtuje” również ze światem biznesu i sztuki. Dlaczego uważa, że świat polityki jest bardziej jałowy niż brutalny? Czy jest dumna z tego, że na czele polskiego rządu stoi kobieta? Co myśli o konflikcie między Kingą Dunin i Ignacym Karpowiczem? I czy porzuci dziennikarstwo na rzecz polityki? Hanna Lis nigdy nie była tak szczera (i odważna!).

Polityką zajmuje się przez połowę swojego życia. Gdy jako 22-letnia dziewczyna trafiła do Telewizji Polskiej, od razu skoczyła na głęboką wodę – zaczęła prowadzić jeden z najpopularniejszych serwisów informacyjnych, czyli „Teleexpress”. Dziś Hanna Lis ma 44 lata, ale polityka wciąż jej się nie znudziła. Pytamy ją o to, czy nie przyszła jej do głowy myśl, żeby przejść na drugą stronę i... zostać posłanką albo panią minister.

Wywiad z Hanną Lis

Hanno Lis, co z tą Polską?
– Jak to co? Jest dobrze. A jeśli wierzyć temu, co mówi i pisze o nas reszta świata, a nie widzę powodu, by w to nie wierzyć, jest wręcz fantastycznie. Nasza gospodarka rośnie, jesteśmy jedynym krajem, którego nie dotknęła recesja, a nasz PKB dziś jest większy niż wtedy, gdy zaczynał się kryzys. Oczywiście to nie jest tak, że Polacy wcale go nie odczuli, ale z całą pewnością skutki recesji dotknęły nas w nieporównywalnie mniejszym stopniu niż obywateli innych państw Unii. Jest więc z czego się cieszyć. Oczywiście, jak się posłucha niektórych polityków, można dostać solidnego mętliku w głowie. Nie dajmy sobie jednak wmówić, że żyjemy w kraju chylącym się ku upadkowi, bo rzeczywistość jest zgoła odmienna.

A dlaczego dużo bardziej cieszymy się z tego, że polscy siatkarze zdobyli mistrzostwo świata niż z tego, że Donald Tusk został przewodniczącym Rady Europejskiej?
– Nie jestem przekonana, że jest tak, jak mówisz. Sport po prostu wyzwala inne emocje. Trudno oczekiwać, że nagle w milionach polskich domów ludzie rzucą się sobie w ramiona, krzycząc: „Jeeeeeeeest, Tuuuusk prezydentem Unii!!!!!”.

A może właśnie tak powinniśmy zareagować?
– (śmiech) Z badań opinii publicznej wynika, że większość Polaków jest dumna z tego, że nasz rodak obejmie tak ważne stanowisko w Unii. Powierzenie Tuskowi tej funkcji jest nie tylko wyrazem uznania unijnych polityków dla jego zdolności przywódczych, lecz także dowodem na mocną pozycję Polski w UE. Wbrew mantrze powtarzanej przez malkontentów, którzy na narzekaniu budują swój kapitał polityczny, jesteśmy ważnym i mocnym graczem w Europie, takim, z którego zdaniem trzeba się liczyć. Droga, jaką przeszliśmy od 1989 roku, jest naprawdę imponująca. Powinniśmy się codziennie budzić dumni z tego, że jesteśmy Polakami.

Słyszałem opinie, że Tusk został wystawiony na pożarcie, bo sytuacja w Unii jest teraz trudna, i gdy pojawią się kłopoty, on będzie kozłem ofiarnym. Jak twoim zdaniem on sobie poradzi w nowej roli?
– Jestem raczej spokojna. Poradził sobie u sterów dużego okrętu w samym środku sztormu, to i tam sobie poradzi. To zresztą jest stanowisko, które nie ma sztywno określonych obowiązków, wiele zależy od człowieka, który je obejmuje, jego autorytetu, politycznego talentu, wizji i ambicji. Tusk jest politykiem szalenie ambitnym. On sprawdza się w walce, a duże wyzwania dodają mu skrzydeł. Myślę, że nie zrobi nam obciachu, przeciwnie – da powody do dumy. Tylko niech dalej „poliszuje” swój „inglisz”, bo bez poczucia absolutnej swobody w prowadzeniu kuluarowych rozmów będzie mu trudno zbudować mocną pozycję w Brukseli.

A jesteś dumna z tego, że Ewa Kopacz stanęła na czele polskiego rządu?
– Chodzi ci o to, czy jestem dumna z faktu, że premierem jest kobieta? Nie patrzę na politykę przez pryzmat płci, dla mnie liczą się kompetencje. Przedstawiając w sejmie swoje exposé, Ewa Kopacz z nawiązką odrobiła straty, jakie poniosła z powodu wpadek podczas prezentowania składu rządu. Wszyscy mówią o tym, jak trudno wejść w buty po polityku formatu Donalda Tuska. A ja myślę, że Ewa Kopacz do tych butów wcale się nie przymierza. To będzie zupełnie inne przywództwo także dlatego, że wraz z odejściem Tuska kończy się trwająca 7 lat era nieustannych walk dwóch samców alfa. Jeśli Jarosław Kaczyński nie zechce przenieść na nową premier swoich, jakże płomiennych, uczuć względem byłego szefa rządu, to polska polityka i polska debata publiczna bardzo na tym zyskają. Mam nadzieję, że słowa rzecznika PiS-u o tym, że Jarosław Kaczyński nie będzie rozmawiał z nową premier, bo jest „o trzy poziomy niżej od niego”, to autorski, nieskonsultowany z prezesem partii pomysł Adama Hoffmana. Nie wyobrażam sobie, aby lider największej partii opozycyjnej w demokratycznym kraju odmawiał udziału w debatach z premierem. To byłoby nie tylko grubiańskie i nieeleganckie, lecz także skrajnie antydemokratyczne.

Myślisz, że zbyt rzadko wykorzystujemy w polityce potencjał kobiet?
– Mamy narzędzie, czyli parytety na listach wyborczych. Rzecz w tym, żebyśmy my, wyborcy, chcieli z tego narzędzia skorzystać, czyli zaufać, że kobieta w polityce sprawdzi się równie dobrze jak mężczyzna. Dowodów na to, że panie świetnie radzą sobie w polityce, nie brakuje. Myślę, że to kwestia pewnej zakorzenionej w naszym społeczeństwie tradycyjnej mentalności, która fałszywie podpowiada, że kobieta, z racji swoich biologicznych uwarunkowań, sprawdzi się lepiej jako strażniczka domowego ogniska niż jako premier czy szef dużej spółki giełdowej. Ale nie ma powodów do narzekań. Mamy sześć kobiet w rządzie, kobieta rządzi stolicą, kobiety kierują ważnymi komisjami w Unii Europejskiej, mamy wiele świetnych posłanek i wpływowe eurodeputowane. Nie od razu Rzym zbudowano.

ROZMAWIAŁ: WIKTOR KRAJEWSKI

Więcej w najnowszym magazynie Party 21/2014
Tagi: Hanna Lis

Redakcja poleca

REKLAMA