Nicole Kidman

Od rozstania z Tomem Cruise’em wkrótce minie pięć lat. A ona była, jest i być może jeszcze długo pozostanie sama.
/ 16.03.2006 16:57
Po serii gorących romansów z biznesmenami Nicole na dobre związała się z muzykiem country, Keithem Urbanem. Para, która poznała się w Los Angeles na gali honorującej osiągnięcia australijskich artystów w USA w styczniu tego roku, widywana była potem jeszcze kilkakrotnie razem. Najpierw Nicole odwiedziła Keitha w Woodstock, gdzie muzyk nagrywał nową płytę. Właściciel miejscowej restauracyjki Elijah’s Cafe, Curt Robair, w której bywali, twierdzi, że bez przerwy okazywali sobie czułość. Potem spotykali się w Nowym Jorku, w restauracji Good News.
Tak twierdzi prasa, Nicole jednak zaprzecza tym rewelacjom. „Aż 99 procent z tego, co czytam o swoich gorących romansach, to bzdury. Prasa pisze o facetach, z którymi rzekomo byłam, a ponieważ ja niczego nie komentuję, te doniesienia stają się faktem”, żali się aktorka. Tymczasem nie tylko nie ma męża czy chłopaka, ale nie jest nawet w nikim zakochana.
I wcale nie dlatego, że nie chce. Przeciwnie. Pragnęłaby już spotkać mężczyznę, któremu mogłaby urodzić dziecko, póki nie jest jeszcze za późno na macierzyństwo. „Lubię leżeć w ciemnościach... i bardzo chciałabym spędzać takie chwile w czyichś ramionach. Nie miałam tego typu doświadczeń od dłuższego czasu”, zwierza się Nicole. Jednak po tym, co przeszła, szanse na znalezienie właściwego mężczyzny określa jako nikłe.

Żona ze Stepford
To, że nie znalazła nikogo zaraz po odejściu Toma, wydaje się zrozumiałe. Małżeństwo z Cruise’em było pierwszym poważnym związkiem Nicole z mężczyzną. Kiedy go poznała na planie filmu „Szybki jak błyskawica”, miała zaledwie 21 lat. Wierzyła, że to miłość na całe życie. Zainwestowała w to uczucie całą siebie. Na długie lata stała się ładną żoną tego sławnego Toma. „Kiedy przeprowadziłam się do Hollywood, początkowo w ogóle nie odzywałam się na przyjęciach. Straciłam kontakt z większością dawnych przyjaciół. Byłam przeraźliwie samotna. A w Hollywood nikt nie traktował mnie poważnie. Czułam, że nikogo nie interesuje to, co mam do powiedzenia. Wtedy jakaś część mnie zamknęła się w sobie i odizolowała od świata”, zwierza się dziś Kidman.

Czuła jednak, że inwestycja w związek z Tomem, oddanym i opiekuńczym mężem, się opłaca. Oboje cenili domowe życie i Nicole czuła się przy nim bezpieczna. Wciąż powtarzała, że tylko z Cruise’em chce spędzić resztę życia, a gdyby to się nie udało, już nigdy nie wyjdzie za mąż. Para bardzo chciała mieć dzieci, a kiedy Nicole nie zachodziła w ciążę, zdecydowała się na adopcję dziewczynki – Isabelle, potem chłopca – Connora. Aktorka doskonale sprawdziła się w roli matki. „Teraz po prostu kocham życie i cieszę się każdą chwilą”, mówiła radośnie. Potem okazało się, że mogą być z Tomem jeszcze szczęśliwsi. Pod koniec 2000 roku Nicole dowiedziała się, że jest w ciąży.
Kiedy więc dwa miesiące później Tom wszedł do ich sypialni i niespodziewanie oświadczył, że chce się rozwieść, po czym wyszedł bez słowa wyjaśnienia, świat Nicole runął. Na dodatek miesiąc po odejściu Cruise’a aktorka straciła dziecko.

Depresja gwiazdy
Bulwarówki, przyzwyczajone do tego, że najlepszym w Hollywood lekarstwem na zawód miłosny jest nowa miłość, śledziły Nicole, by zwęszyć jakąś sensację. Spekulowano na temat jej związku z partnerem z filmu „Moulin Rouge”, Ewanem McGregorem. Pisano, że ojcem dziecka tak naprawdę był nie Tom, lecz wieloletni przyjaciel aktorki, Russell Crowe.
Kiedy jednak Nicole przyjechała do Cannes, by promować „Moulin Rouge”, nikt nie miał wątpliwości, że cierpi. Brała wtedy środki uspokajające, spała po trzy godziny na dobę, a siostra Antonia nie odstępowała jej nawet na krok. „Nie wiem, co stałoby się ze mną, gdyby nie rodzina, a szczególnie Antonia. Spała ze mną w jednym łóżku i wciąż mnie przytulała. Pamiętam, że kiedy wyszłyśmy z sali po premierze »Moulin Rouge« i ludzie zaczęli nas obstępować, czułam, że brakuje mi tchu. Wtedy Antonia zabrała mnie do łazienki, rozpięła gorset, zdjęła buty, przytuliła i powiedziała, że wszystko będzie dobrze. Na dodatek nikt nie pytał mnie o mój film, tylko o Toma. Nawet więc przez chwilę nie mogłam zapomnieć o tym, co się stało. To było potworne”, wspomina Nicole.
Kidman była w ciężkiej depresji przez półtora roku. „Przez kilka pierwszych miesięcy w ogóle nie wychodziłam z domu, całymi dniami siedziałam w domu w pidżamie i nie byłam w stanie nawet się uczesać czy ubrać”, wspominała. Uratowała ją praca. „Rola w filmie »Godziny« przyszła w momencie, kiedy tego najbardziej potrzebowałam”, wspominała Nicole.

Za wszelką cenę
Potem zwyczajnie brakowało jej czasu na romanse. Z chwilą odejścia Cruise’a przestała być tylko żoną. Narodziła się jako aktorka. Musiała udowodnić, że dotychczasowe opinie o jej aktorstwie były krzywdzące. „Nie chciałam, by kiedykolwiek powiedziano, że wszystko zawdzięczam protekcji Toma. Chciałam, by doceniono mój talent”, zwierzyła się. Dopięła swego. Oscar za „Godziny” jest tego najlepszym dowodem. Ale kosztowało ją to wiele pracy i wysiłku emocjonalnego.
Tym bardziej, że równocześnie musiała się zaopiekować dziećmi, które zostały przy niej. Gdy Cruise zażądał rozwodu, Isabelle miała osiem lat, Connor był sześciolatkiem. Nicole chciała im wynagrodzić to, że najpierw straciły ojca, a ona podczas depresji nie mogła się nimi zajmować. Postanowiła za wszelką cenę dać im poczucie bezpieczeństwa. Trudno było jej pogodzić się z tym, że Tom zabiera dzieciaki na wakacje ze swoją ówczesną przyjaciółką Penelope Cruz i często wykorzystuje wizerunek wspaniałego taty do promowania swoich nowych filmów, a nie potrafi dać im miłości na co dzień.
Ale dla ich dobra zgadzała się na wszystko, a ciężar codziennych obowiązków wzięła w całości na siebie. Wstawała wcześnie rano, by wyprawić Isabelle do szkoły. Chodziła z dzieciakami na mecze baseballu i na koncerty. Wprowadziła zwyczaj przyrządzania rodzinnej kolacji w piątkowy wieczór. Specjalnością trójki kucharzy stały się gnocchi.
Jeśli nawet paparazzi przyłapywali aktorkę na pojedynczych randkach: a to z Jude’em Lawem w nocnym klubie, a to z Robbiem Williamsem po nagraniu pikantnego teledysku do przeboju „Something Stupid”, nie było to nic poważnego. „Gdyby prawdą było to, co prasa pisze o moich licznych romansach, byłabym nieustannie wyczerpana fizycznie i emocjonalnie, bo należę do kobiet, które bardzo się angażują”, zauważa Nicole.

Mężczyzna na miarę
Nicole udowodniła, że jest znakomitą aktorką i odchowała dzieci. A mimo to wciąż jest sama. Z jednej strony przyznaje, że bycie samotną kobietą w Hollywood to koszmar. „Ta obsesja na punkcie tego, jak wyglądasz, z kim się spotykasz, dokąd wychodzisz, jest nie do wytrzymania. Myślące kobiety w ogóle nie są tu w cenie”, stwierdziła niedawno. Z drugiej jednak wyraźnie widać, że zamiast flirtować i romansować, zaczęła ograniczać spotkania z mężczyznami i trzyma ich na dystans.
Przestała umawiać się na randki, chodzi jedynie na spotkania koleżeńskie. „Typowa randka sprawia, że natychmiast z obu stron rodzą się oczekiwania, co będzie dalej, a ja wolę unikać zobowiązań”, tłumaczy aktorka. Nicole doszła nawet do wniosku, że przy jej braku doświadczenia w kontaktach z facetami nie będzie źle, jeśli przyszły wybranek zdobędzie akceptację całego klanu Kidmanów „Wiem, że to trochę głupie, bo mam już 38 lat, ale mój ojciec uważa, że ani ja, ani nikt z naszej
rodziny już nigdy nie powinien przeżywać tego, co wtedy”.
Nicole widywano więc z francuskim multimilionerem Franųois Pinaultem, producentem filmowym Steve’em Bingiem i nowozelandzkim biznesmenem Erikiem Watsonem. Żadna z tych znajomości nie przetrwała jednak próby czasu. Bing był co prawda z wizytą u Nicole w Australii i widział się z rodzicami gwiazdy, ale potem para nie spotkała się już ani razu. Tylko romans z muzykiem Lennym Kravitzem potrwał nieco dłużej, całe osiem miesięcy. Kidman była chyba nawet mocno zaangażowana, bo wprowadziła się do Kravitza, do jego apartamentu w Nowym Jorku, z dziećmi. Szybko jednak muzyk zaczął ją zdradzać. Najpierw widziano go w objęciach aktorki Michelle Rodriguez, potem balował w klubie nocnym z dawną znajomą, brazylijską artystką Isis Arrudą. Kidman szybko więc spakowała walizki i wróciła do siebie.

Do utraty tchu
Wkrótce dla Nicole stało się jasne, że problemem w jej kontaktach z mężczyznami nie jest brak chęci, czasu czy wrodzona nieśmiałość. „Jestem niewiarygodnie zawstydzona i nerwowa w kontaktach z facetami. Nigdy nie zrobiłabym pierwszego kroku”, mówi o sobie Kidman.
Prawdziwym problemem jest strach przed ponownym zranieniem. Wraz z odejściem Cruise’a Nicole straciła bowiem nie tylko męża, ale zaufanie do mężczyzn i poczucie bezpieczeństwa.
„Przetrwałam rozwód, to prawda, bo życie musi się toczyć dalej. Jestem silniejsza, niż myślałam. Ale to coś najgorszego, przez co można przejść. Nie chcę, by ktoś mnie zranił ponownie. Są rany głęboko w sercu, które nie zabliźnią się nigdy”, powiedziała Kidman w talk-show u Oprah Winfrey. „Chyba już nigdy nie będę oddana komuś tak zupełnie, jak byłam Tomowi. Mam już inne spojrzenie, jak żyć z kimś, by nie zatracić własnej tożsamości”.
Nicole pragnie teraz przede wszystkim miłości spokojnej u boku człowieka, który da jej poczucie bezpieczeństwa. „Nie mam wyobrażenia, jaki on będzie. Ale na pewno chcę spokojnego uczucia, bez fajerwerków. Nie interesuje mnie związek, w którym jest niepewność, walka. Trudna miłość to nie dla mnie”, podsumowuje aktorka. Z dwojga złego woli więc być sama niż z kimkolwiek. Chyba że nagle pojawi się ktoś, kto tak zawładnie sercem Nicole, że wszystkie obawy przestaną się liczyć.

Magda Łuków/ Viva