Mischa Barton zażyła pigułkę gwałtu i trafiła do szpitala psychiatrycznego

Mischa Barton fot. ONS.pl
Jak do tego doszło?
Edyta Liebert / 02.02.2017 10:52
Mischa Barton fot. ONS.pl

27 stycznia media obiegła wieść, że piękna aktorka Mischa Barton trafiła do szpitala psychiatrycznego. To nie pierwsza taka sytuacja, która stawia pod znakiem zapytania zdrowie psychiczne 31-latki. Jednak nowe fakty w sprawie - jak się okazało, aktorce podano tabletkę gwałtu - rzucają inne światło na te wydarzenia. Jak do tego doszło?

Jak poinformowali dziennikarze "Daily Mail", całe zamieszanie opisał sąsiad Barton, którego niepokoiły przeraźliwe krzyki, które dochodziły z posesji aktorki. Gdy wszedł do jej ogródka, zobaczył ją, ubraną tylko w koszulę, przewieszoną rękami przez płot i krzyczącą, że "koniec świata nadchodzi", a "jej matka była wiedźmą". Mężczyzna postanowił wezwać pogotowie i policję. Po tym zdarzeniu Barton miała trafić do szpitala psychiatrycznego.

ONS.pl

Mischa Barton trafiła do szpitala psychiatrycznego

W mediach pojawiły się doniesienia o dziwnym zachowaniu aktorki. Tuż po tym zdarzeniu sama zainteresowana opublikowała oświadczenie w tej sprawie. W krótkiej notce dla magazynu "People" oświadczyła, że wieczorem 25 stycznia udała się z grupą znajomych, by świętować swoje 31. urodziny.

Kiedy piłam drinki, zauważyłam, że coś jest nie tak. Moje zachowanie zaczęło robić się irracjonalne, co nasilało się przez kolejnych kilka godzin.

Aktorka dodała, że dobrowolnie zgłosiła się po pomoc lekarską i od lekarzy dowiedziała się, że ktoś podał jej pigułkę gwałtu. Podziękowała medykom za ich opiekę i profesjonalizm. Przyznała też, że jej przypadek powinien być nauczką dla wszystkich młodych kobiet. "Bądźcie czujne wobec swojego otoczenia" - przestrzega.

To nie pierwszy raz...

Mischa Barton już wcześniej zmagała się z problemami natury psychicznej. W 2009 roku również trafiła pod opiekę lekarzy. Sklasyfikowano ją wówczas jako przypadek "5150", czyli osobę, która może zostać zatrzymana na obserwację psychiatryczną, jeśli tak zadecyduje lekarz, bez możliwości opuszczenia szpitala z własnej woli.

Kadr z serialu "Życie na fali"

Małgorzata Foremniak nie ma zamiaru wstydzić się metryki: "50-tka to bardzo fajny czas dla kobiety"