Michał Wiśniewski i Dominika Tajner-Wiśniewska w Vivie!

Michał Wiśniewski i Dominika Tajner-Wiśniewska fot. Viva!
Gwiazdorska para rok po ślubie, w szczerej rozmowie mówi, że jest szczęśliwa jak nigdy
/ 21.11.2013 16:45
Michał Wiśniewski i Dominika Tajner-Wiśniewska fot. Viva!
Dominiko, jak często słyszałaś pytanie: dlaczego akurat Michał?

Dominika: Często. I cały czas je słyszę. Kiedy pojawiły się w mediach nasze pierwsze wspólne zdjęcia, znajomi nie mogli w to uwierzyć. Pytali: „Czy to prawda?”. Najbardziej zdziwiony był kolega, który właśnie poznał mnie z Michałem: „Ale jak to? Przecież to jest jakaś bomba!” (śmiech). Sama na początku się dziwiłam. Nie byłam fanką zespołu Ich Troje. Zauroczyłam się Michałem i głównym impulsem było to, że jego wizerunek medialny nie miał nic wspólnego z tym, jaki był on prywatnie. Żaden szaleniec, ale ciepły i spokojny człowiek.

Jesteście dowodem na to, że tylko minus z plusem mogą się przyciągać?

Michał: To byłaby katastrofa, gdybym myślał, że mogę być w związku tylko z osobą z rodziny patologicznej, bo tylko ona zrozumie, co siedzi we mnie na dnie. W tym, że jesteśmy tak różni z Dominiką, tkwi nasza siła. Dominika urzekła mnie na początku przede wszystkim tym, że chciała ze mną rozmawiać. Nie znałem tego wcześniej, a bardzo potrzebowałem. Nie dzwoniłem do niej, tylko ona do mnie. Ale nie była natarczywa, nie wypytywała o nic, niczego nie komentowała. Słuchała. Poczułem, że ktoś wreszcie wyciąga do mnie rękę.

Dominika: Nie wiem, czy wypada to mówić, ale poprzedni partnerzy szybko mi się nudzili. Nie znoszę monotonii. Lubię zmiany. Gdyby Michał był facetem w kapciach przed telewizorem, nic by z naszego związku nie wyszło. Pociągało mnie w nim to, że jest artystą, a nie statecznym panem z banku. Dałam mu poczucie bezpieczeństwa, którego w tym momencie życia bardzo potrzebował, a on mnie ten rodzaj nieprzewidywalności, który powoduje, że nigdy nie jest nudno. Ścieramy się ze sobą, ale dlatego, że wiemy, iż każde z nas jest lepsze w czymś innym. Nie ma mowy o konkurencji, jak to bywało w jego poprzednich małżeństwach. Nie wiem, co by się musiało wydarzyć, żebym wyszła na scenę i zaśpiewała. Chyba tylko na karaoke, i to po dwóch butelkach piwa. Michał kreuje, a ja jestem typem realizatora. Mnie trzeba coś wymyślić i jestem w stanie to poukładać tak, by doprowadzić do końca i osiągnąć sukces.

Jak i gdzie się poznaliście?

Dominika: Spotkaliśmy się po raz pierwszy na przyjęciu korpusu dyplomatycznego. Zamieniliśmy może dwa zdania w przelocie. Byliśmy wtedy w innych związkach. Zaprosiłam pewnego razu Michała z jego ówczesną żoną, Anią, do mojego hotelu spa w Wiśle, a potem kontakt się urwał. Nie śledziłam wtedy życia gwiazd, nie miałam pojęcia o plotkarskich portalach internetowych. Zadzwoniłam kiedyś do Michała, żeby zaprosić go na rajd samochodowy. Chciałam podkręcić marketingowo tę imprezę.

Zobacz także:





Michał: Jedną rzecz pominęłaś. Zadzwoniłaś jeszcze do mnie, żebym podał telefon do Ani, bo nie możesz się z nią skontaktować od dwóch miesięcy.

Dominika: A tak! Wtedy dowiedziałam się, że się rozstaliście. Chciałeś mnie swatać ze swoim kolegą. Nic jednak z tego nie wyszło. Kiedy Michał pojawił się na rajdzie, coś nagle zaiskrzyło między nami. Nie mogliśmy się rozstać, cały czas rozmawialiśmy. Ujęła mnie wtedy jego szczerość. Rzadko się z nią spotykałam u ludzi.

Michał: Chciałem opowiedzieć ci o wszystkich moich problemach i tym samym do mnie zniechęcić.

Dominika: I prawie ci się udało. Rozmawialiśmy potem przez miesiąc codziennie przez telefon. Pewnych rzeczy może wolałabym wtedy nie usłyszeć. Z jednej strony czułam bliskość, z drugiej to, że Michał waha się, że nie jest jeszcze gotowy na związek. Pytałam go, czy on się czegoś boi, czy może nie jestem „tą” kobietą? W pewnym momencie stało się to już męczące. Postanowiłam przyjechać do Magdalenki i zakończyć tę znajomość. Dostałam od cioci obraz anioła i pomyślałam, że niech to on idzie z Michałem przez życie. Zanim mu go wręczyłam, zamknął mi usta swoją deklaracją. I anioł mieszka tutaj z nami do dziś.

Michał: Po rozstaniu z Anią miotałem się jak ryba, nawet nie w sieci, ale taka, której spuszczono wodę z akwarium. Myślałem: Skoro trzy moje małżeństwa się nie udały, może nie jestem w ogóle do tego stworzony? Podejrzewałem, że Dominika nie jest kobietą, która będzie czekać w nieskończoność. Że muszę wreszcie podjąć decyzję. Było mi z nią dobrze w łóżku. Nie chciałem zrobić jej krzywdy. Nie jestem facetem, który skacze z kwiatka na kwiatek. Wiedzą to ludzie, z którymi pracuję od lat. Pomyślałem wtedy, że druga taka szansa może mi się już nie trafić.

Dominiko, nie wierzę, że ani przez chwilę nie pomyślałaś: Co ja biorę sobie na głowę? Nie miałaś wątpliwości?

Dominika: Z wykształcenia jestem coachem i w tym przypadku bardzo mi się to przydało. Przyjęłam do wiadomości, że spotkaliśmy się w trudnym momencie życia Michała i trzeba sobie z tym jakoś poradzić. Żył kiedyś na wysokim poziomie i spadł na własne życzenie. Ale to nie były problemy, których nie da się przeskoczyć. Najgorsze są takie, kiedy bliska osoba jest chora, kiedy wiesz, że może umrzeć, i tego nie możesz pokonać.

Zobacz także:




Był taki moment, kiedy pojawiała się informacja, że Michał może mieć nowotwór?

Dominika: W oczekiwaniu na ostateczne wyniki badań uznałam, że ktoś przynajmniej musi udawać. Nie jestem osobą, która rozczula się nad sobą. Gdybym zaczęła, umarłabym chyba na grypę. Nigdy się nie poddaję. Jeśli coś mi nie wychodzi, mówię: „Trudno, lecimy dalej”.

Michał: Potrzebowałem takiej kobiety, jak Dominika. Ona trafiła tutaj na zgliszcza. Na faceta, który był totalnie rozwalony emocjonalnie i finansowo. Miałem za sobą trzy rozwody, długi, nie wiedziałem, co mam dalej robić. Niepoukładane życie od A do Z. Nie wiem, czy będąc na jej miejscu, podjąłbym się tego. Myślę, że ona nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co jeszcze przed nią. Dzisiaj już spokojnie może powiedzieć, jak Juliusz Cezar: „Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem”. Dominika wychowała się w cudownej rodzinie. Ma rodzeństwo, kuzynostwo, tradycję. Ja nie mam o tym pojęcia i ona zrozumiała to już przed ślubem.

Dominika: Wierzyłam w Michała i w to, że wszystko uda nam się poukładać od nowa.

Cały wywiad znajdziecie w najnowszej Vivie! (23/2014)

Zobacz także:

Redakcja poleca

REKLAMA