Mam kolorową szafę. Rozmowa z Katarzyną Zielińską

Dobrze robię sushi i potrawy regionalne z moich rodzinnych stron, na przykład placki góralskie – opowiada aktorka Katarzyna Zielińska, znana m.in. z serialu „Barwy szczęścia”, od października uczestniczka programu „Gwiazdy tańczą na lodzie”.
/ 11.11.2008 00:16
Dobrze robię sushi i potrawy regionalne z moich rodzinnych stron, na przykład placki góralskie – opowiada aktorka Katarzyna Zielińska, znana m.in. z serialu „Barwy szczęścia”, od października uczestniczka programu „Gwiazdy tańczą na lodzie”.

Lubi pani podążać za modą? Być trendy?

Lubię nosić to w czym się dobrze czuję. Moja szafa zawiera też modne rzeczy. Każda kobieta lubi nowości. Podczas festiwalu Warsaw Fashion Street na Nowym Świecie w Warszawie upatrzyłam kilka kreacji dla siebie. Obserwuję ubiór ludzi w telewizji, czy na ulicy. Niektórzy naprawdę fajnie się noszą.

Ale nie wszystkich stać na drogie kreacje. Czy cena u pani odrywa rolę? Mam kolorową szafę. Rozmowa z Katarzyną Zielińską
Ceny niektórych rzeczy faktycznie są powalające. Cieszę się, że współpracuję z Natalią Jaroszewską, czy Karoliną Brodzińską, które pilnują mojego wizerunku. Gdy człowiek jest sprytny, chce się dobrze ubrać i ma do tego chęć, znajdzie sobie nawet tanią rzecz, w malutkich sklepikach, czy butikach.

W polskim show-biznesie panuje podobno zasada, że nie wolno pokazać się dwa razy w tym samym ubraniu…
Podobno tak jest. Ale nie jesteśmy takimi burżujami, że na każdą imprezę zakładamy coś nowego. Do bluzki można dobrać inną broszkę, połączyć topik ze spódniczką, a nie ze spodniami… I jest coś nowego. Pewne sytuacje wymagają pokazania się w czymś innym. To jest w sumie fajne w naszym zawodzie, że trzeba mieć szafę pełną ciuchów. Uwielbiam kolory i mam szafę pełną kolorowych ciuchów.

Skoro jesteśmy przy kolorach, proszę zdradzić, co słychać u pani bohaterki z serialu „Barwy szczęścia”, Marty Walawskiej?

Dużo się u niej zmieni. Będzie musiała podjąć spore wyzwania i stanąć przed bardzo poważnymi decyzjami. Może będzie próbowała dać szansę swojemu mężowi. Ale nie będzie to takie proste… Aktualny sezon na pewno będzie u niej bardzo… barwny.

Utożsamia się pani z Martą? Jesteście do siebie podobne?
Marta ma tak samo jak ja ma kolorową szafę i mnóstwo szpilek. Poza tym jest na pewno kobietą energiczną, optymistką. Lubi planować tysiąc rzeczy na raz. Staram się przenosić to na swoje życie. Mamy faktycznie dużo wspólnego, oprócz… kłopotów. Tfu, tfu…

Lubi pani gotować?
Tak, choć ostatnio nie mam na to czasu.

Pani ulubione potrawy?
Dobrze robię sushi i potrawy regionalne z moich rodzinnych stron, na przykład placki góralskie.

Jak wspomina pani tegoroczne wakacje?
Trochę zdążyłam już o nich zapomnieć. Rozpoczęłam je na południu we Francji, gdzie wzięłam udział w nagraniu do Ford Boyard. Zahaczyłam o Hiszpanię, konkretnie o Wyspy Kanaryjskie. Odwiedziłam też Szwecję i Danię. Na zakończenie pojechałam do Stanów Zjednoczonych ze spektaklem „Lewe interesy”.

Czego się pani najbardziej obawia w „Tańcu na lodzie”?
Aby nie mieć żadnych kontuzji. Tego, by nie odpaść na samym starcie. To chyba marzenie każdego uczestnika.

Który z jurorów wydaje się pani najgroźniejszy?
Teraz mamy czas wzajemnego przyglądania się sobie. Zobaczymy kto będzie najgroźniejszy, a kto będzie zabawnie puentował różne sytuacje. Natomiast jury obserwuje naszą jazdę, odwagę, nasze starania, nasze poczucie humoru. A jeśli chodzi o poszczególnych jurorów, to obawiam się Tomka Jacykowa, nawet bardziej niż Dody.

Redakcja poleca

REKLAMA