Joanna Brodzik - Mama na planie

Joanna Brodzik fot. ONS
W życiu Joanny Brodzik zmieniło się wszystko poza jednym: wciąż jest gwiazdą serialu. Czy rola w „Domu nad rozlewiskiem” będzie dla aktorki przepustką do wielkiego kina, o którym marzy od dawna?
/ 09.11.2009 12:52
Joanna Brodzik fot. ONS

Ten serial miał być hitem jesiennej ramówki TVP1 i wielkim powrotem Joanny Brodzik (36) na ekran. Jednak po pierwszym odcinku „Domu nad rozlewiskiem” wielbiciele bestsellerowej książki Małgorzaty Kalicińskiej, na podstawie której powstał serial, zgrzytali zębami. „Żenada, klapa, smutek nad rozlewiskiem”, pisali na internetowym forum. W prasie pojawiły się złośliwe komentarze, że miało być wielkie „Wow!”, a zrobiło się wielkie „Buu…”. Katarzyna Kalicińska-Goczał, siostrzenica pisarki i jednocześnie producentka serialu Jedynki, uspokajała: – Poczekajcie na mazurskie odcinki. Są piękne! Kiedy akcja się rozwinie, to dopiero zobaczycie! – mówiła „Party”. I rzeczywiście. Ostatnie dane potwierdzają, że ekranizację książki Kalicińskiej ogląda co tydzień ponad cztery miliony widzów. „Dom nad rozlewiskiem” wygrywa nawet z „Tańcem z Gwiazdami”! Okazało się, że Joanna Brodzik po powrocie z długiego urlopu macierzyńskiego zagwarantowała sukces kolejnej produkcji. To dowód na to, że jako serialowa gwiazda ciągle nie ma sobie równych.

Na rozstaju dróg
Zdaniem producentki „Domu nad rozlewiskiem” Joanna Brodzik zawsze idealnie „wpasowywała się” w swoje role. – Była doskonała w „Kasi i Tomku” czy w „Magdzie M.”, bo wtedy w życiu prywatnym też marzyła o udanym związku i rodzinie. Teraz, kiedy gra dojrzałą kobietę, prywatnie jest już matką dwójki dzieci. Wszystko, tak w jej życiu, jak i na ekranie, układa się w logiczną całość – mówi „Party” Katarzyna Kalicińska-Goczał. W „Domu nad rozlewiskiem” aktorka wcieliła się w postać 40-letniej Małgorzaty, która traci dobrze płatną pracę w agencji reklamowej i odkrywa, że jej małżeństwo przeżywa kryzys. Chcąc przemyśleć swoje życie, wyjeżdża na mazurską wieś do matki, z którą przez wiele lat nie miała kontaktu. Na Mazurach, daleko od wielkomiejskiego kieratu, Małgorzata odnajduje sens swojego życia. „To opowieść o cieple, jakie nam jest potrzebne, rodzinie dającej poczucie bezpieczeństwa, zerwanych i cerowanych na nowo więzach.

O tym, co najważniejsze – miłości”, uważa Małgorzata Kalicińska, autorka bestsellerowej powieści. Joanna Brodzik, tak jak jej bohaterka, także stawia w życiu na rodzinę.

„Kocham i jestem kochana”, wyznała niedawno aktorka. Od ponad roku na świecie są jej dwaj synowie – Janek i Franek. Wychowuje dzieci razem z ich ojcem Pawłem Wilczakiem. Wygląda na to, że są szczęśliwi. „Mój partner jest moim przyjacielem. Nie zawsze w związku to się udaje”, przyznaje Joanna w wywiadzie dla „Twojego Stylu”. Dziennikarze podczas wizyty na planie „Domu nad rozlewiskiem” byli zaskoczeni pozytywną przemianą aktorki. W rozmowach z nimi była bardziej otwarta, uprzejma i uśmiechnięta niż jeszcze dwa lata temu. W szczytowym momencie swojej popularności Brodzik uchodziła za kapryśną gwiazdę. Dla wielu dziennikarzy była niedostępna. Powód? W 2004 roku jeden z tabloidów opublikował jej zdjęcia z sugestią, że jest nietrzeźwa. Po tym wydarzeniu gwiazda stała się nieufna wobec niektórych mediów. W wywiadzie dla „Pani” tłumaczyła: „Kiedyś dzieliłam się swoim życiem, a później zapłaciłam za to wysoką cenę”. Dopiero po kilku latach, podczas ekskluzywnej sesji zdjęciowej w Los Angeles dla „Twojego Stylu”, opowiedziała o związku z Pawłem Wilczakiem i dzieciach. Najwidoczniej czasy się zmieniają, gwiazdy również… 

Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>


„Dom nad rozlewiskiem” na pewno otwiera nowy rozdział w jej karierze. Choć na początku roku „wielki powrót” aktorki z urlopu macierzyńskiego stał jeszcze pod znakiem zapytania. TVN potwierdzał co prawda, że dla swojej gwiazdy szykuje miejsce w kolejnej produkcji. Nieoficjalnie mówiono jednak, że już jej nie potrzebuje, bo na miejsce Brodzik ma nowe gorące nazwisko – Martę Żmudę Trzebiatowską. Dla stacji seriale „Kasia i Tomek” i „Magda M.” są już przeszłością. Nic dziwnego, że gwiazda poszła na casting do konkurencyjnej TVP, by walczyć o główną rolę w „Domu nad rozlewiskiem”. – Jak zagrała, to aż przeszły nas ciarki. Była najlepsza i dlatego ją dostała – tłumaczy Katarzyna Kalicińska-Goczał. W ten sposób Brodzik znalazła nową pracę, a TVP pozyskało gwiazdę, której tak rozpaczliwie dziś potrzebuje.

Aktorka wymarzona
Polki pokochały Joannę Brodzik za to, że z przeciętnej dziewczyny z Lubska koło Zielonej Góry stała się prawdziwą gwiazdą. Że miała odwagę spełnić swoje marzenia. „W liceum godzinami rozmyślałam o tym, jak będzie wyglądało moje dorosłe życie. Pamiętam, że miałam w głowie konkretny obraz: jadę samochodem wzdłuż wybrzeża Los Angeles, a wiatr rozwiewa moje włosy.

W tych marzeniach byłam aktorką i grałam w filmach”, wspominała Joasia po latach w wywiadzie dla miesięcznika „Pani”. W szkole średniej związała się z parateatralną grupą, której przedstawienia miały „leczyć” ludzi uzależnionych. Koleżanki z liceum wspominają, że Brodzik była zawsze ambitna i pracowita. Tak samo systematycznie przygotowywała się do olimpiady z języka polskiego, jak i odchudzała. W obu dziedzinach osiągnęła sukces. Dzięki podobnej konsekwencji dostała się do warszawskiej Akademii Teatralnej. Ale przez pierwsze dwa lata była na cenzurowanym. Profesorowie nie wierzyli w jej predyspozycje do zawodu, a po pierwszej sesji chcieli ją nawet skreślić z listy studentów! „Ryczałam. Przyjechałam do domu nocnym pociągiem, pierwszy raz w życiu ze złymi ocenami, i spałam półtora dnia, a cała rodzina chodziła dookoła z przerażeniem. Obudziłam się i powiedziałam, że nie wrócę do tej szkoły. A trzy dni później znów spakowałam plecak”, opowiadała „Twojemu Stylowi”. Była jednak tak zdeterminowana, że nie przejmując się uwagami o braku talentu, studia skończyła. „Wiedziałam, że prędzej czy później udowodnię wszystkim, że jest inaczej”, mówiła w innym wywiadzie.

Po studiach wcale nie było lżej. Po debiucie w filmie Jacka Bromskiego „Dzieci i ryby” telefon Joanny Brodzik z propozycjami od innych reżyserów nie rozdzwonił się. Aktorka nie siedziała jednak z założonymi rękami: została gospodynią programów telewizyjnych. Jeden z nich był o gotowaniu, inny – o urządzaniu wnętrz.


Przełomowa dla jej kariery okazała się dopiero przyjaźń z Justyną Steczkowską. Starsza i doświadczona w polskim show-biznesie koleżanka zabrała Joasię m.in. na Festiwal Gwiazd w Międzyzdrojach. Tam przedstawiała ją w mniej oficjalnych okolicznościach – przy barze lub na basenie hotelu Amber – ważnym ludziom polskiego kina. Rok później Justyna Steczkowska zasiadła w jury konkursu dla wschodzących gwiazd „Z »Cinema« do Cannes”, w którym wystartowała Brodzik. „Po wygraną szłam jak czołg. Wiedziałam, że jak wzięli mnie do tego konkursu, to muszę wygrać. Nie brałam pod uwagę innej ewentualności, moje konkurentki były praktycznie bez szans”, wspominała Joanna. Do konkursowej sesji zdjęciowej dla miesięcznika „Cinema” wystylizowała się sama – na półnagą Carmen z opery Bizeta. Miała nosa. Wygrała. Nie tylko zobaczyła z bliska międzynarodowy festiwal, ale też wreszcie przestała być anonimowa.

Kasia i Magda

 W Cannes największym przeżyciem było dla Brodzik spotkanie z Romanem Polańskim. Czekała na sławnego reżysera w hotelowym lobby aż osiem godzin, żeby porozmawiać z nim 15 minut. „Wyobraziłam sobie, że najprawdopodobniej za tydzień odbiorę telefon z propozycją głównej roli w jego najnowszym filmie”, śmiała się potem w radiowej Trójce. Polański jednak nie zadzwonił. Andrzej Wajda, Krzysztof Zanussi i Agnieszka Holland też nie. Aktorkę odkrył dopiero w 2002 roku Jurek Bogayewicz, obsadzając ją w sitcomie „Kasia i Tomek”. I to był strzał w dziesiątkę! Okazało się, że Brodzik świetnie pasowała do roli roztrzepanej Kasi, a jej błyskotliwa kreacja przełożyła się na ogromny sukces serialu. Sondaże pokazywały, że 62 procent Polek chciałoby żyć tak jak serialowa Kasia. Joasia stała się bardzo popularna, nawet mówiono do niej… „Kasiu”. Aktorka już nie wspinała się mozolnie na szczyt. Ona na niego frunęła. Prawdziwa „brodzikomania” rozpętała się jednak, gdy po „Kasi i Tomku” aktorka wróciła na ekrany telewizorów jako Magda Miłowicz. Serial o uczuciowych rozterkach 30-letniej prawniczki był kolejnym wielkim hitem TVN. Twarz gwiazdy nie schodziła z billboardów i okładek gazet. Nie było w Polsce chyba nikogo, kto nie wiedziałby, kim jest Joanna Brodzik…


Marzenia dziewczyny z Lubska o wielkiej karierze spełniły się. No, może nie do końca. W trakcie emisji „Magdy M.” na ekrany kin wszedł film Bogusława Lindy „Jasne błękitne okna”, w którym Brodzik grała jedną z głównych ról. Nagrodzona na festiwalu filmowym w Madrycie aktorka miała nadzieję, że teraz skończy przygodę z serialami, bo zacznie dostawać propozycje ról w filmach fabularnych. Tak się jednak nie stało. Dlaczego?

Serialowa pułapka
Reżyserzy filmowi pytani o to, jaką aktorką jest Joanna Brodzik, w większości odpowiadają, że... „miłą”. Andrzej Saramonowicz, autor takich sukcesów kasowych jak „Testosteron” i „Lejdis”, nie miałby jednak oporów przed zaangażowaniem jej do swojego filmu. Nawet kiedyś miał zamiar, ale ten projekt akurat nie wszedł do produkcji. – Aktorzy są jak konie i od intuicji oraz talentu reżysera zależy, do czego się ich zaprzęga. Rączy arab nie pociągnie ciężkiego wozu, silny perszeron nie pogna w gonitwie – mówi reżyser. Przyznaje, że jeśli miałby myśleć o obsadzeniu aktorki w swojej produkcji, prędzej byłaby to lekka komedia obyczajowa niż ciężki dramat psychologiczny. – Nawet nie dlatego, iż nie wierzę w jej umiejętności. Znam Joasię i wiem, że prywatnie jest inteligentniejsza i wrażliwsza, niż mógłby o tym świadczyć jej publiczny wizerunek. Siedzi jednak po uszy w „serialowym błotku”, z którego trudno się wydostać. Trzymają ją w nim przyzwyczajenia widzów, którzy, boję się, w żadną „poważniejszą” Brodzik już nie uwierzą – dodaje Saramonowicz.

Czy uwielbianą przez miliony widzów Joannę Brodzik zobaczymy więc jeszcze w głównej roli na dużym ekranie? Reżyserzy twierdzą, że z aktorkami czas obchodzi się wyjątkowo okrutnie. W pewnym wieku mają już tylko do wyboru role matek, ciotek lub sąsiadek. Kiedy uroda przemija, ostatnią deską ratunku jest niezwykła osobowość. I wtedy okazuje się, że nie każda aktorka w Polsce może być Krystyną Jandą. Jeśli Joanna Brodzik po „Domu nad rozlewiskiem” nadal nie dostanie ciekawej propozycji w fabule, może znowu poczuć się zmęczona graniem w serialach. Co wtedy? Aktorka ma plan B. Chciałaby zostać pisarką. Od kilku lat pisze felietony do kobiecych pism. Poza tym dla Joanny Brodzik, podobnie jak dla Małgorzaty z „Domu nad rozlewiskiem”, kariera nie jest już chyba najważniejsza. Teraz na pierwszym miejscu są Paweł i dzieci. Aktorka zabrała synów nawet na Mazury, gdzie kręcony był serial Jedynki. W pobliżu planu wynajęła dom. Codziennie o szóstej rano nastawiała dla bliźniaków zupę i... jak większość matek wychodziła na osiem godzin do pracy. Bo najważniejszą i najtrudniejszą rolą, jaką kiedykolwiek dostała, jest rola mamy. 

Sylwia Borowska / Party

Redakcja poleca

REKLAMA