Anja Rubik i Sasha Knezevic - Najważniejsze to kochać

Anja Rubik i Sasha Knezevic fot. Marcin Tyszka
Tylko w najnowszym wydaniu magazynu Viva! Anja i Sasha w podróży przedślubnej w Paryżu!
/ 25.07.2011 06:30
Anja Rubik i Sasha Knezevic fot. Marcin Tyszka
Wesele odbyło się w pobliskim hotelu La Residencia, na świeżym powietrzu, wśród zieleni. I jak im się marzyło – nad brzegiem morza. Piękna pogoda na Majorce – największej wyspie archipelagu Balearów – nie mogła nie dopisać. Na weselu bawiło się 50 gości, którzy zjechali ze świata: Argentyny, Nowego Jorku, Meksyku, Polski, Stanów, Serbii, Austrii, Anglii, Szwecji. „Nasze rodziny i prawdziwi przyjaciele” – jak ich określiła Anja Rubik. Jej rodzice przylecieli z Częstochowy, jego – z Wiednia. Jak chcieli, tak było.

Anja Rubik – w sukni ślubnej zamówionej u przyjaciela, znanego projektanta Petera Dundasa (biała, krótka z przodu, długa z tyłu), w butach od Giuseppe Zanottiego. Sasha Knezevic, spytany przed ślubem o ubiór, najpierw zakpił: „Jak wiesz, we Włoszech byłem zawodnikiem w narodowej ekipie koszykówki, więc włożę bluzę basketballową, z moim nazwiskiem i numerem na plecach. Buty też od koszykówki. No dobra, żartuję”. Potem dodał, że mężczyźnie do ślubu powinien wystarczyć dobry garnitur i wygodne buty (garnitur był od Lanvina, a buty od Zanottiego), on ma być jedynie tłem dla ukochanej.

Świadkami na ślubie byli starsza siostra Anji i najlepszy przyjaciel Sashy. Obrączki, zaprojektowane przez Anję według jej oryginalnego pomysłu, wykonała firma Apart. Może kiedyś Anja zgodzi się na udostępnienie jej modelu wszystkim chętnym?

Anja Rubik i Sasha Knezevic, oprócz modelingu, od pewnego czasu wspólnie prowadzą „25 Magazine” (tytuł dotyczy tej ekstra godziny w ciągu doby, która tak by się przydała każdej zajętej osobie), ale mają milion wspólnych planów i projektów na przyszłość. Ustawicznie podróżują służbowo, a mieszkania mają w Nowym Jorku i Wiedniu; teraz rozglądają się za kolejnym, „gdzieś w ciepłych krajach”, bo częste zmiany stref czasowych i klimatu weszły im w krew.

Złapaliśmy ich w Paryżu, na pokazach tygodnia mody. Bo choć teoretycznie to apogeum weselnych przygotowań, oni – ku bezbrzeżnemu zdumieniu otoczenia – niemal do ostatniej chwili pracowali na pełnych obrotach. Widać ta para tak ma.     

– Ładny prezent sprawił Ci los, Anju! Idziesz do ślubu jako pierwsza modelka świata, najbardziej pożądana, z największą ilością fanów na Facebooku. Tak ocenił Cię prestiżowy ranking The Fashion Spot. „Brawo, Anja, nasza duma narodowa” – odezwali się internauci.
Anja Rubik:
Bardzo fajny prezent! Teraz mogę się zrelaksować po prawie 10 latach ciężkiej pracy w modelingu (śmiech). Cieszę się, ale rankingi traktuję z przymrużeniem oka. Życie trwa i nie ma co spoczywać na laurach.
Sasha Knezevic: Tę informację wypatrzyłem w Internecie i wysłałem Anji link. Jestem z niej dumny, zapracowała na pierwsze miejsce. Podliczyli okładki, kampanie reklamowe, dochody i dzięki statystyce wyszło, że Anja jest „the best”.

Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>


– Sasha, oświadczyłeś się Anji, a przecież dzisiaj młodzi mężczyźni z Twojego pokolenia migają się od zobowiązań i deklaracji. Obrączki nie kojarzą im się z miłością, a jej grobem i rutyną dnia codziennego.
Sasha Knezevic:
Spotkałem właściwą kobietę i kocham ją. Miłość to najistotniejszy składnik związku, ale niejedyny. Muszą być jeszcze: szacunek, zrozumienie, wsparcie i inne składniki, nad którymi trzeba pracować. My jesteśmy dobrej myśli, mamy dobry przykład wyniesiony z rodzinnych domów. Nasi rodzice są szczęśliwi, ciągle razem.
Anja Rubik: Wiem, że dziś młodzi ludzie boją się zobowiązań, podejmowania ryzyka. Ja się nie boję. Choć gdy ktoś nie chce ślubu – to jego prywatna sprawa. Gdyby Sasha mi się nie oświadczył, bylibyśmy dalej razem i niczego by to między nami nie zmieniło. Jak dotychczas pasujemy do siebie bardzo, lubimy razem żyć, w przyszłości planujemy dzieci. Oświadczyny przyjęłam, bo go kocham, ale nasza decyzja o małżeństwie wynikła bardziej z szacunku dla tradycji niż z religijnego nakazu. Marzę, aby po ślubie było tak samo jak dotąd.
Sasha Knezevic: Małżeństwo to potwierdzenie miłości, wyższy poziom wzajemnych relacji. Jestem podekscytowany, bo to wielkie wydarzenie w naszym życiu, a nie powód do stresu. Choć jak mnie tak wypytujesz o różne detale, dopada mnie lekkie zdenerwowanie, ale dotyczy tylko organizacji i tego, czy się wszystko uda tak, jak zaplanowaliśmy.
Anja Rubik: Gdy zobaczyliśmy ten śliczny malutki kościółek na wzgórzu, jedyny w całej maleńkiej wiosce Deia, kameralny, z cudownym widokiem – wiedzieliśmy: tylko tu, nigdzie indziej! Zakochaliśmy się w tym miejscu. 

– Sporządziliście tak modną dzisiaj „listę ślubnych prezentów”?
Anja Rubik:
Powiedzieliśmy naszym gościom, że największym prezentem będzie ich przylot na nasz ślub, bo niektórzy dotrą z bardzo daleka tylko i wyłącznie dla nas. To raczej my zamierzamy obdarować naszych gości, bo to dla nas najpiękniejszy moment. Dawno zarezerwowaliśmy dla naszych gości pokoje w hotelu. Mówimy o nim „uczta życia i miłości”. Mamy głęboką nadzieję, że wszyscy będą się świetnie bawili, długo pamiętali, dobrze wspominali.

– Podobno mają być dwie uroczystości – jedna w Europie, druga w Ameryce.
Anja Rubik:
O nie, dwóch wesel nie będzie! Raz a dobrze dla najbliższych, a we wrześniu przyjęcie w Nowym Jorku dla szerszego grona znajomych, przyjaciół z pracy, koleżanek i kolegów.

– Pamiętacie dzień, okoliczności swojego poznania?
Anja Rubik:
Znamy się  trzy i pół roku. Długo, ale nie za długo, w sam raz. Poznaliśmy się w pracy, ale daty nie pamiętam. Aż taka romantyczna nie jestem. 
Sasha Knezevic: Coś mi się zdaje, że to był rok 2006 lub 2007, chyba wrzesień. Pierwszy raz w życiu zobaczyłem Anję na backstage’u kampanii Dolce & Gabbany, gdzie pracowaliśmy. Była urocza. Piękne dziewczyny dokoła, ale zwróciłem uwagę tylko na nią. Po tym spotkaniu nie widzieliśmy się naprawdę długo. Ja pierwszy zadzwoniłem do Anji, bo wymieniliśmy się wizytówkami. Pierwsza prawdziwa randka miała miejsce w Central Parku. Dobrym znakiem było to, że od początku złapaliśmy kontakt i go nie straciliśmy. Od początku była między nami dobra chemia.
Anja Rubik: Minęło chyba kilka miesięcy od zdjęć dla American Manhasset, zanim umówiliśmy się na kawę. I to jak wcześnie, o 9.00 rano, w maleńkiej kawiarence French Roast na rogu ulicy, w pobliżu mojego mieszkania, bo musiałam zdążyć na lot do Miami, skąd leciałam do Europy. Oficjalna randka nastąpiła po moim powrocie, to był kwiecień. Poszliśmy do Central Parku na spacer, siedzieliśmy na trawie, a potem był lunch. I tak naprawdę od tego dnia nigdy się już nie rozstaliśmy. Polubiliśmy wspólnie spędzony czas, wręcz… nie umiałam sobie wyobrazić bez niego życia.


– Kto się pierwszy w kim zakochał?
Anja Rubik:
Wydaje mi się, że Sasha, bo jest większym romantykiem. Ja zwykle rozważam, analizuję za i przeciw. On podejmuje decyzje sercem.

– W czym przejawia się romantyzm Sashy?
Anja Rubik:
Docenia każdą chwilę, mówi, jak jest cudownie, przytula, celebruje wspólne kolacje, nawet mi coś ugotuje, choć umie zrobić tylko jajecznicę i dania o podobnym stopniu trudności oraz herbatki. To ja świetnie gotuję, ale robię to od czasu do czasu, gdy mają wpaść znajomi. Mieszkamy w Nowym Jorku, gdzie dla dwóch osób nie opłaca się gotować, więc zazwyczaj stołujemy się w restauracjach. Przysyła mi też sms-y, mailowe liściki. Pierwszą wiadomość, jaką zostawił w telefonie komórkowym, trzymałam przez długie miesiące, bo lubiłam słuchać jego głosu.

– To musi być miłość. Sasha, pamiętasz, jaki prezent ostatnio sprawiłeś Anji?
Sasha Knezevic:
Zegarek, o którym długo marzyła, ale powtarzała: „Jeszcze nie teraz, to nie jest właściwy moment”. Nie powiem, ile kosztował, bo cena to rzecz wtórna, najważniejsze, że prezent jest dany ze szczerego serca. Anja była naprawdę zaskoczona.

– Polka i Serb. Ważny jest dla Was słowiański rodowód?
Anja Rubik:
Ważny, ale najważniejsze są podobne życiorysy, doświadczenia z dzieciństwa. Nawet siostrę Sasha ma, jak ja, dużo starszą. Słowiańska krew i mentalność sprawiają, że do wielu ważnych spraw podchodzimy podobnie. Kulturowo o wiele bardziej jesteśmy zgrani, niż gdyby jedno z nas było rdzennym Amerykaninem.
Sasha Knezevic: Dorastaliśmy w podobnych okolicznościach, w podobny sposób osiągaliśmy zawodowe cele. Anja jako dziecko mieszkała z rodzicami w Grecji, Kanadzie i RPA, ja w Austrii, Serbii i Włoszech. Ponadto oboje jesteśmy związani z rodzinami. Słowianie mają większy szacunek dla tych więzów. Gdy ludzi tyle wspólnego łączy, łatwiej się porozumieć.

– Nowoczesny multikulturowy związek. Gdzie czujecie się u siebie?
Sasha Knezevic:
Dobre pytanie. Teraz mój dom jest tam, gdzie Anja. Oboje uwielbiamy Nowy Jork, jego energię i nasze życie w nim. Jest fantastyczne. W modelingu nauczyłem się żyć niemal jak Cyganie, którzy mają dom wszędzie i nigdzie. Jestem tam, gdzie mnie chcą. Poznałem wiele miast i krajów, czuję się obywatelem świata, mówię pięcioma językami, a każdy ukształtował mnie w inny sposób.
Anja Rubik: Mnie się też podoba moje trochę cygańskie życie. Nie chciałabym mieszkać w jednym miejscu, bo szybko bym się znudziła.

– Które z Was jest lepiej przygotowane do wspólnego życia, które nigdy nie jest sielanką?
Anja Rubik:
Nie sądzę, by ktokolwiek mógł się do tego przygotować. Skaczemy razem na tę głęboką wodę, bo to zawsze pewne ryzyko i wyzwanie.

– Uzgodniliście życiowe plany, ile dzieci, kiedy i gdzie zamieszkacie?
Anja Rubik:
Nie, nie, nie! W naszych zawodach, gdy nie wiadomo, co przyniesie dzień jutrzejszy, trzeba życie traktować spontanicznie, obserwując rozwój wydarzeń. Przerażają mnie dalekosiężne plany. Jak się dziecko zdarzy, to się zdarzy. Możemy w pewnym momencie uzgodnić, że się bardziej staramy, ale na pewno nie z 10-letnim wyprzedzeniem.


– Świat mody to dżungla, drapieżna walka o sukcesy. Jak udało Wam się w niej przetrwać?
Sasha Knezevic:
Dżungla to właściwe słowo i to dotyczy zarówno show-biznesu, jak i świata mody. Dlatego dużo z Anją rozmawiamy, doradzamy sobie na przykład w kwestii ochrony wizerunku. Jeśli para się wspiera, to tylko wzmacnia związek. I my zdecydowanie staramy się to robić.
Anja Rubik: Nie wiem, jak przetrwaliśmy, może dlatego, że rozumiemy się, że mamy dużo szacunku dla siebie nawzajem? Że wierzymy w sukces –  ja w jego, on w mój? Kochamy się oboje, życzymy sobie jak najlepiej. Inaczej tego nie można wytłumaczyć. Jest moim kręgosłupem, oparciem. Potrzebuję kogoś takiego, bo bywa ciężko. Dobrze jest mieć osobę, która wierzy we mnie, jest przy mnie bez względu na to, co się wydarzy. Rozumie mnie w każdej sytuacji, nie tylko wtedy, gdy jest miło. Sasha wie, że po albo przed podróżą muszę się wyspać, chodzi wtedy na paluszkach.

– Pocałunek na środku Manhattanu, gdy realizowaliście reklamę perfum DKNY, wstrzymując ruch uliczny, lepiej smakował, był bardziej ekscytujący?
Anja Rubik:
Muszę przyznać, że nie. Ani tak przyjemnie, ani tak intymnie jak wtedy, gdy jesteśmy sami. Fantastyczna przygoda, satysfakcjonująca, bo podbiliśmy profesjonalnie Nowy Jork, ale to tylko praca. Dlatego tak się dobraliśmy z Sashą, bo nie mylimy pracy z życiem osobistym, rozdzielamy je.
Sasha Knezevic: To był wielki dzień, w końcu nie codziennie się zdarza wstrzymać ruch uliczny, zwłaszcza w pobliżu Times Square – centrum światowego handlu i mody, ikony Nowego Jorku. A całowanie w pracy dziewczyny, którą kochasz to podwójna przyjemność. Zawsze powtarzam, że jestem szczęściarzem. Lucky man!

– Bywacie o siebie zazdrośni?
Anja Rubik:
Oczywiście! Byłoby nienaturalne i niedobre dla związku, gdybyśmy nie byli. Sasha jest teraz trochę bardziej zazdrosny niż kiedyś, ale to zdrowa zazdrość, nic ekstremalnego.

– Anju, wychodzisz za mąż za modela, a oni są czuli na punkcie swojej urody.
Anja Rubik:
Sasha jest „małym narcyzem”, ale ma do siebie dystans, śmieje się i powtarza: „Jak można kochać innych, gdy się nie kocha samego siebie?”. Ma rację. Ktoś, kto wykonując ten zawód, deklaruje, że nie jest trochę narcyzem – kłamie. Nie można stanąć przed obiektywem aparatu czy przed kamerą i czuć się swobodnie, jeśli się siebie nie akceptuje. Choć wiadomo, nikt nie jest idealny.

– Ale przyznajcie, praca z ukochaną osobą...
Anja Rubik:
...to czysta przyjemność, i to wielka, jak wspólne podróże. Tyle podróżuję sama, że mam dość tej samotności. Wtedy obecność osoby, której ufam, jest fajna. Wspieramy się, nie rywalizujemy. Popychamy się do przodu, nie hamujemy. Nie mogłabym być z kimś, kto mnie ogranicza, bo mam zbyt wiele planów życiowych, pomysłów i ambicji zawodowych. Żadna kobieta nie powinna z nich rezygnować, bo są ważne na równi z miłością, z rodziną. Sasha śmieje się z mojego pracoholizmu, mówi, że jestem „pozaziemską istotą”, ale rozumie, że żyję i oddycham pracą i że gdyby mi to odebrał, byłabym nieszczęśliwa, ale dobrze, że ściąga mnie na ziemię, namawia na odpoczynek, przypomina, że moda to luksusowa sfera życia, dodatek istotny, ale daje się bez niego żyć.
Sasha Knezevic: Jestem pracoholikiem, ale mniejszego kalibru. Gdybyśmy z Anją byli pracoholikami na taką samą skalę, to byłby horror. Więc ktoś musi zadbać o zdrowy balans. Zwłaszcza że ja, w przeciwieństwie do Anji, nigdy nie marzyłem o byciu modelem, to się zdarzyło przypadkiem. Ona marzyła i teraz kocha to, co robi.   

– Co z Waszą podróżą poślubną?
Anja Rubik:
Nic nie planujemy poza kilkoma dniami na Majorce. Stawiamy na spontaniczność.
Sasha Knezevic: Mieliśmy dużo frajdy, organizując ślub i wesele, Anja koordynowała wszystko. Ciąg dalszy zostawiamy losowi, bez szczegółowego planu. Czyli tak, jak lubimy.

Rozmawiała Liliana Śnieg-Czaplewska
Zdjęcia Marcin Tyszka
Stylizacja Agnieszka Ścibior
Makijaż Serge Hodonou/L’Atelier (68)
Fryzury Lok Lau
Produkcja Angela De Bona
Współpraca Sara Marcysiak

Specjalne podziękowania za pomoc w realizacji sesji dla The Ritz Hotel Paris (www.ritzparis.com), 15 Place Vendôme, tel.: 33 (0) 143 16 30 30, e-mail: resa@ritzparis.com.

Redakcja poleca

REKLAMA