Alicja Bachleda-Curuś to od lat jedna z polskich gwiazd, która obok Weroniki Rosati, jest na celowniku mediów z powodu kariery zagranicą. Jest piękna i utalentowana, gra w serialach, filmach, zaprojektowała biżuterię. Czy jest szczęśliwa?
Bardzo regularnie media wypytują ją o... miłość, co nie dziwi chyba nikogo. Trochę dlatego, że zasłynęła także dzięki romansowi z Colinem Farrellem, z którym ma 6-letnigo synka, Henry'ego Tadeusza. Plotkowano ostatnio o jej romansie z Mikołajem Roznerskim. Jak jest naprawdę? Czy żyje tak, jak sobie wymarzyła? Odpowiedziała na to pytanie w dwutygodniku Party:
Długo nie miałam na to odwagi. Bałam się niesprawiedliwej krytyki. Jako dziecko uważałam, że muszę wszystkim się podobać, próbować sprostać oczekiwaniom innych ludzi, choćby nauczycielki w szkole. Zawsze chciałam mieć najlepsze oceny, a jak nie zależało mi na dobrym stopniu z jakiegoś przedmiotu, to budziła się we mnie ambicja i poczucie, że ktoś tego ode mnie oczekuje, i ja te oczekiwania spełniałam. Na festiwalach piosenki było podobnie – jechałam na nie z poczuciem, że byłoby fajnie, gdybym wygrała. Wyrosłam w szacunku do ludzi, zwłaszcza starszych, i ich opinia zawsze była dla mnie ważna. Ale jakiś czas temu znalazłam szczęście i mądrość w innym podejściu do życia.
ONS.pl
A więc właśnie... Czy blisko niej znajduje się osoba, którą darzy uczuciem? Niedawno aktorka wspominała, że chciałaby wyjść za mąż.
Zobacz: Bachleda-Curuś myśli o małżeństwie
Czy czuje się spełniona zatem w każdej dziedzinie? Nie do końca...
Stworzyłam fajny dom, mam wspaniałego syna, zaufane grono przyjaciół. Jestem szczęśliwa! Ale spełniać się pragnę wciąż i na nowo. To daje energię do życia.
Cały wywiad w numerze Party.
Party