Uwodzenie na zlecenie

Nietypowy zawód owiany kusząca tajemnicą, wzbudzający kontrowersje i ciekawość. Czym jest uwodzenie na zlecenie? To nowoczesna forma testowania niewiernych mężów i narzeczonych. Masz wątpliwości czy twój partner nie ogląda się za innymi kobietami kiedy nie ma cię w pobliżu? A może nadwyrężył twoje zaufanie? Sprawdź go!
/ 04.08.2012 07:00

Nietypowy zawód owiany kusząca tajemnicą, wzbudzający kontrowersje i ciekawość. Czym jest uwodzenie na zlecenie? To nowoczesna forma testowania niewiernych mężów i narzeczonych. Masz wątpliwości, czy twój partner nie ogląda się za innymi kobietami, kiedy nie ma cię w pobliżu? A może nadwyrężył twoje zaufanie? Sprawdź go!

Uwodzenie na zlecenie

Trochę historii...
Owa praktyka stosowana jest w Polsce raptem od 20 lat. Przybyła do nas prosto z Japonii i staje się coraz popularniejsza. W Japonii, jeśli posiada się wystarczająco dużo pieniędzy, to z ich pomocą można rozwiązać każdy, związany z życiem miłosnym problem, np. jeśli chce się pozbyć niechcianego współmałżonka i nie narażać się na stratę połowy majątku i alimenty. W dobie toksycznych związków i nieudanych małżeństw również w Polsce zwiększa się zapotrzebowanie na tego typu usługi.

Kim jest uwodzicielka na zlecenie?
To młoda (25-30 lat), bardzo atrakcyjna kobieta, mająca najczęściej monopol rzucania uroków na niewiernych mężczyzn. Z naturalnym seksapilem i nienaganną prezencją. Jej wizerunek to jej lokata na skuteczność. Perfekcyjna aktorka – dla zlecenia wbija się w seksowne szpilki i dopasowaną sukienkę lub dresy i adidasy, symulując kontuzję w trakcie porannego biegu w parku. Jest nieśmiała lub pewna siebie. Wygadana, żartobliwa a przede wszystkim kokieteryjna. Musi wzbudzać zaufanie. Z umysłem analitycznym, doskonale zorganizowana i perfekcyjna w każdym calu.

Uwodzenie na zlecenie

Jak to się robi?
Scenariusz jest prosty. Wybieramy „ideał” naszego partnera, dzwonimy, przedstawiamy podejrzenia, umawiamy się na spotkanie w „cztery oczy” w celu omówienia szczegółów i przedyskutowania preferencji partnera - by nasza agentka wiedziała, jaki kierunek obrać. Reszta pozostaje już w jej rękach. Najczęściej nim przystąpi do działania, obserwuje swój obiekt - gdzie bywa i jak się zachowuje. Później zostaje już sekwencja zdarzeń, koincydencja wypadków, przypadkowe spotkania - zepsuty samochód, ukradkowe spojrzenia w knajpie, czy bezpośredni atak na podryw.

Jeśli facet zainteresuje się nią na tyle, że poprosi o numer komórki, zaproponuje spotkanie lub co gorsza, wprost da jej do zrozumienia niecne intencje, jest spalony w przedbiegach. Jeśli dla zleceniodawczyni to za mało, nasza testerka umawia się na kolejne spotkanie, by znaleźć cięższe argumenty, np. pocałunek czy jawny flirt. Czasem, dla pewności, nagrywa rozmowę lub zleca komuś sfotografowanie całej sytuacji.

Czy moralność istnieje?
A co jeśli kochamy, ale się obawiamy? Do tego nasz partner również odwzajemnia nasze uczucia. Jeśli nasze przypuszczenia mogą być mylne, ale trafimy na zły moment w naszym związku i facet faktycznie ulegnie? Możliwości są dwie: albo dajemy drugą szanse albo się rozstajemy. W przypadku tego pierwszego - wszystko zależy od reakcji mężczyzny na jego zdemaskowanie. Jeśli jesteśmy w stanie wybaczyć mu „małą” zdradę (testerki zwyczajowo nie posuwają się dalej niż do kuszenia i pocałunku), a on szczerze okaże skruchę - to może wzmocnić nasz związek. Jeśli jednak będzie się wypierał i tłumaczył - szkoda na niego czasu.

Błędne koło
Zdarza się, że kobiety są tak przekonane o niewierności swoich partnerów, że nawet mimo opinii naszej „testerki” o braku większych podejrzeń, prosi, by brnąć dalej, bo jest pewna, że jeśli dłużej będzie go uwodzić, to on prędzej czy później ulegnie. Niestety, na nasze własne życzenie, czasem tak się dzieje. Taki wariant to tylko dobry motyw na sprawę rozwodową, ale nie jeśli ktoś chce utrzymać związek. Możemy określić to mianem tzw. samospełniającego się proroctwa - jeśli bardzo będziemy tego chcieć, to prawdopodobnie prędzej czy później to nastąpi, ale jeśli pozostawimy sprawę własnemu biegowi i zaufamy intuicji naszej testerki, może nam to wyjść na dobre.

Ile to kosztuje?
Cena ustalana jest indywidualnie, nie ma jednego, stałego cennika, ponieważ jest to ściśle uzależnione od „zlecenia” i wymogów jakie trzeba spełnić dla jego wykonania. Koszty paliwa, ewentualnego noclegu, poświęcony czas, ilość spotkań i dodatkowy asortyment - to wszystko wpływa na nasz kosztorys. Zwyczajowo, skutecznej testerce wystarczą dwa lub maksymalnie trzy spotkania, lecz w niektórych sytuacjach obejmuje to nawet wspólny wyjazd czy imprezę.

Uwodzenie na zlecenie

W związku przecież ryzykuje się znacznie więcej niż pieniądze. Uczucia to długoterminowa lokata na przyszłość. Warto mieć pewność. A zdemaskowanie niewierności partnera to sukces zawodowy agentki i nasza spokojna przyszłość.

Ale uwaga!
Drogie panie, my również powinnyśmy mieć oczy dookoła głowy. Panowie też korzystają z usług przystojnego prywatnego detektywa testującego kobiecą wierność!

Fot. Dreamstime

Redakcja poleca

REKLAMA