Jak Polacy się kłócą?

Na początku przez chwilę znajdujemy się w fazie zauroczenia – zakochani, nie dostrzegamy różnic charakterów, które są pierwszymi objawami nieuchronnego kryzysu w związku. Z czasem następuje jednak przebudzenie.
/ 22.05.2009 09:31
Na początku przez chwilę znajdujemy się w fazie zauroczenia – zakochani, nie dostrzegamy różnic charakterów, które są pierwszymi objawami nieuchronnego kryzysu w związku. Z czasem następuje jednak przebudzenie.

Nie wiedząc kiedy, nagle dochodzimy do wniosku, że nasz mężczyzna ma więcej wad niż zalet, zaś cechy, jakie nas kilka lat wcześniej tak urzekły, dziś co najwyżej mocno drażnią. Potem następuje rozczarowanie, a my zadajemy sobie po cichu pytanie: czy tak ma wyglądać całe nasze życie? Wciąż od pierwszego do pierwszego, ciągle ta sama rutyna, a do tego dochodzą kłopoty z dziećmi, niepewna sytuacja na rynku pracy, nadmiar obowiązków… i dziesiątki mniej istotnych spraw, które nagle zaczynają nas irytować i męczyć.

Zdarza się, że kryzys w związku narasta latami. Osoby obserwujące parę z boku nie potrafią zrozumieć, dlaczego takie „idealne” małżeństwo się rozstaje. Jeździli razem co roku na wakacje. W weekendy zapraszali znajomych na grilla. Dwójkę dorosłych dzieci mają. I, co najważniejsze… oni nigdy się nie kłócili!

No właśnie. Tutaj można by zadać pytanie – a czy w ogóle ze sobą rozmawiali? Nie w formie wydawanych poleceń, ale w sposób prowadzący do wzajemnego poznania siebie i zrozumienia.

Jak Polacy się kłócą?

Jak można mieszkać z kimś dzień w dzień na kilkudziesięciu metrach kwadratowych, i nigdy nie znaleźć powodu do sprzeczki? Kto poznał życie na stancji lub w akademiku, z pewnością dobrze pamięta, że niekiedy atmosfera między współlokatorami się zbyt zagęszczała – wówczas albo przez jakiś czas gromadziliśmy negatywne emocje w sobie, albo od razu wyjaśnialiśmy sobie odmienne zdanie na dany temat. Długo jednak udawać, że wszystko nam odpowiada, kiedy sytuacja jest wręcz odwrotna, nie sposób. A jednak okazuje się, że w związkach partnerskich ustępujemy, unikając często kłótni jak ognia.

W 2008 roku Centrum Mediacji Partners Polska zleciło fundacji CBOS przeprowadzenie badań nad konfliktami w rodzinach. W raporcie zatytułowanym „Jak Polacy się kłócą” przedstawiono wyniki, na które składa się obraz statystycznych domowych kłótni. Wnioski? Niestety, w teorii jesteśmy nieco lepsi niż w praktyce.

Najbardziej Polacy cenią sobie… święty spokój! To oznacza, że wolimy przemilczeć pewne sytuacje czy zachowania, niż skonfrontować swoje zdanie z drugą osobą. Nasze potrzeby okazują się mniej istotne jak pragnienie uniknięcia niepotrzebnej (?) kłótni, a chociaż wiemy, jak ważna jest rozmowa w związku, nie potrafimy się ze sobą porozumieć. Kiedy zaś mamy problemy, z którymi sami sobie nie radzimy, wstydzimy się poprosić o pomoc specjalistów.

Jak kłótnie Polaków przedstawiają się w liczbach? 85% ankietowanych przyznało, że stara się bez emocji rozmawiać o problemie. 63% deklaruje, iż żartami pomagają rozładować napiętą atmosferę. Za to aż 89% respondentów uznało, że „spokój jest znacznie więcej wart niż dyskusja nad prawdziwymi potrzebami”. Ankietowani przyznali również, iż zdarza im się krzyczeć i podnosić głos, przypominać partnerowi o wcześniejszych przewinieniach, obrażać się czy dla rozładowania stresu sięgać po alkohol.
Wniosek z raportu podsumowała mediatorka i psycholog Monika Kozak, stwierdzając, iż „…widać, że Polacy albo zaciekle walczą o swoje, albo ustępują dla świętego spokoju. Przy czym to drugie rozwiązanie jest rozwiązaniem powszechnie akceptowanym i uznawanym za dobre. Rzadko zatem spierają się w sposób, który prowadzi do pozytywnego rozwiązania problemu, wychodzącego naprzeciw obu stron. Najczęściej domowe spory kończą się więc albo frustracją – że mimo ustąpienia nic się nie zmieniło – albo poczuciem porażki, że mimo (nawet zwycięskiej) walki, nie udało się załatwić tego, co naprawdę ważne.” (za: www.mediacja.org)

Przeglądając różne fora internetowe można zauważyć, że pisząc o konfliktach rodzinnych, najczęściej mamy na myśli sporne kwestie dotyczące:
  1. Spraw związanych z zarządzaniem wspólnymi finansami.
  2. Podziału obowiązków między domownikami.
  3. Wychowania dzieci. 
  4. Pracy oraz wyborów zawodowych.
  5. Sposobów spędzania wolnego czasu. 
  6. Uzależnień.
  7. Niezaspokajania naszych potrzeb (chodzi m.in. o brak czułości, seksu, bliskości, rozmów).
A jednak, zamiast rozmawiać z partnerem, wolimy udawać, że nic złego w naszym związku się nie dzieje. Tylko że skrywane frustracje zawsze przypominają drogę prowadzącą donikąd! W pewnym momencie okazać się może, że nie potrafimy, albo nie mamy siły, by dłużej walczyć o małżeństwo. Niestety, ilość rozwodów potwierdza, iż w dzisiejszych czasach, przy pierwszym poważniejszym kryzysie, zamiast próbować wypracować wspólne, zadowalające obie strony rozwiązanie, wiele par decyduje się rozstać. „Coś tobie nie pasuje? Droga wolna” – kończy się dyskusja. Nam zaś pozostają trzy podstawowe możliwości: a) podporządkować się partnerowi, rezygnując z własnych potrzeb b) próbować coś we wzajemnej relacji zmienić (pytanie: jak?), c) usprawiedliwiać się przed samym sobą, że „różnica charakterów” była nie do pogodzenia.

To nie oznacza, że my niechętnie rozmawiamy. Raczej nie za bardzo wiemy, jak rozmawiać, by dialog nie zamienił się w kłótnię, której tak chcemy uniknąć. Kiedy w rodzinie zaczyna się pojawiać sporna kwestia, zamiast szukać skutecznego rozwiązania, stosujemy akty unikowe. Zmieniamy szybko temat, zaprzeczamy istnieniu problemu, unikamy drugiej osoby lub obracamy wszystko w żart. Tylko że skoro kłócić się nie chcemy, dyskutować nie umiemy, wycofujemy się. Przez jakiś czas milczymy, unikając konfrontacji… aż pewnego dnia okazuje się, że nie rozumiemy, o co pretensje do nas ma nasz partner. Do tej pory nie narzekał, więc czemu nagle zaczęło mu coś przeszkadzać?

Co utrudnia nam porozumiewanie? Między innymi nieumiejętność słuchania drugiej osoby.
Kiedy chcemy z partnerem przedyskutować ważny problem, nie róbmy tego w biegu – usiądźmy wygodnie na kanapie, rozluźnijmy się, stwórzmy sprzyjający rozmowie klimat.
Nie zaczynajmy od oskarżeń, ataków i krytyki. Nie przerywajmy sobie nawzajem. Nie podnośmy głosu. Starajmy się nie obrażać na drugą osobę, kiedy coś w jej słowach nam się nie spodoba. Szanujmy odmienne opinie. Nie wracajmy do zamkniętych spraw sprzed lat. Mówmy o swoich uczuciach, emocjach i pragnieniach. Oraz szukajmy kompromisów.

Poważny kryzys w rodzinie mogą wywołać m.in. problemy z pracą, brak pieniędzy, kłopoty z dziećmi, uzależnienie któregoś z domowników czy zwykła rutyna. Pokłócić się zaś można o wszystko – dosłownie o każdą błahostkę! Najlepszym sposobem na rozwiązanie konfliktu jest zawsze spokojna, rzeczowa rozmowa. A jeśli czasem partner wyprowadzi nas z równowagi? Lepiej od razu wyjaśnić sobie wszystko, a nie czekać, aż problemy się nawarstwią.

Anna Curyło

Redakcja poleca

REKLAMA