Życie po rozstaniu...

napisał/a: woody79 2009-01-02 20:18
No tak.Ja jestem akurat wyjatkowym przypadkiem,ale chce go opisac.Bylem z dziewczyna przez 8 lat.Bylem bardzo zakochany co gorsze totalnie zaslepiony,co doprowadzilo mnie do dna,niestety .Dlatego mysle ze to bedzie przestroga dla innych , zeby nie popelniali moich bledow.Rozstawalismy sie kilka rzy,2 razy ona zostawila mne dla kogos innego.Moja slepa milosc do niej i jej manipulacje doprowadzala do powrotow.Roznie sobie radzilaem z rozstaniem,niekiedy nawet nie bylo zle, jezdzilem duzo samochodem , spotykalem sie ze znajomymi, z rodzina.Po ktoryms z kolei rozstaniem bylo ze mna zle , depresja ,lęki, nie przespane noce, stracilem w ciagu 2 tyg 5 kg.W koncu wyjechalem do Anglii .Tam poznalem wspanialych ludzi po podobnych przejsciach i bardzo szybko sie pozbieralem,Wychodzilismy na imprezy, spotykalismy sie w domach, jezdzilismy na wycieczki.Wspamialy okres ktry pomogl mi sie pozbierac w ciagu kilku tygodni.Poznalem nawet fajna dziewczyne.Ale pech chial ze ex napisala a ja odczytalem.Wystarczylo kilka tyg i przekonala mnie ze kocha i sie zmienila.Sciagnalem ja Zalatwilem jej prace , wszystkie formalnosci .Robilem dla niej wszystko , akceptowalem wszystko i zatracalem nawet samego siebie i zanjomych dla niej.Juz nawet przestalem wychodzic z domu.Jestem osoba towazyska , lubie ludzi inteligentnych, wesolych.Jestem przystojnym , wysokim , wyksztalconym mezczyzna i nie wiem sam dlaczego na to sobie pozwalalem .Stac mnie bylo na wspaniala kobiete , uczuciowa i wrazliwa jak ja.Dopiero teraz wiem ze bylem caly czas manipulowany, szantazowany , i wzbudzala we mnie poczucie winy.Pozniej juz nawet wysmiewala sie przed swoimi kolezankami ze mnie.Wpracy poznala kogos i po raz kolejny po zdradach mnie zostawila.Bledem bylo ze zostalem w tym samym domu, nie zmienilem nr tel i zylem jak wczesniej.Teraz wiem,ze zeby zapomniec i sie szybko pozbierac trzeba zmienic otoczenie, poznac nowych ludzi,zmienic wszystko co tylko mozliwe i zaczac zyc poprostu inaczej.Znalezc pasje,cos co lubimy robic , kazdy wolny czas sobie wypelniac , chodzic na basen , silownie,biegac.Kupic sobie jakis fajny ciuch, moze gitare jak ktos lubi grac.I przedewszystkim starac sie nie popadac w doly i unikac kontaktu calkowice jesli to mozliwe.Niestety mnie sie nie udalo.Ona przyjezdala, robila nadzieje, dzwonila , nekala, pislaa nawet smsy ze jest z kims i jest fajnie , lepiej co powodowalo jeszcze wiekszy bol i nizsze poczucie wartosci.Doprowadzilo mnie to do ciezkiej depresji, utraty pracy , znajomych , godnosci, wszystkiego na co pracowalem tyle lat.Jesli macie jakis znajomych lub sami jestescie w jakis toksycznych zwiazkach robice wszystko zeby zakonczyc to jak najszybciej.Pozdrawiam i powodzenia z radzeniem sobie z rozstaniami .
napisał/a: Darek1985 2009-01-02 21:54
Woody79, trzymaj się! Heh miłość bywa też ślepa i zła. Bo to zła kobieta była. Tylko czemu takie osoby wykorzystuja Nasze dobre serca? Ona nie była warta Ciebie. Nie życzy się źle nikomu ale po takim czymś Woody79 życzyłbym Jej wszystkiego najgorszego. Bo dla mnie to sadystka wykorzystująca czyjąś dobroć. Życze Tobie jak najszybszego pozbierania sie po tym wszystkim. Na pewno dasz radę a tym bardziej znajdziesz wartościową kobietę
napisał/a: woody79 2009-01-03 09:36
[Tak to prawda byla to bardzo zla osoba.Duzo o tym czytalem i rozmawialem z psychologami , sami sie dziwili ze az tak mozna kogos ranic.To byl bardzo toksyczny zwiazek , jak czytalem o tym to dokladnie wszystko sie zgadzalo,jak moj zyciorys.Ona byla typowa socjopatka z rodziny patologicznej.Chcialem ja z tego wyrwac,bo bylo mi jej zal.Ona zawsze wykozystywala swoj niewiny wyglad i placz.Na zewnatrz aiolek a w srodku diabel.Watpie czy istnieje jeszcze tak zly czlowik jak ona.Jak jej mama ja urodzila to popadla w ciezka depresje i inne schorzenia i do teraz jest wrakiem czlowieka.Kiedys jak pracowalem w wojsku to zabralem ja na wycieczke w gory do kuzynki, i dala mi bransoletke drewnia na z gecji,Pozniej mi zginela a ex kupila mi inna.Po jakims czasie zanlazlem tamta POSIEKANA norzem lub czyms w kubku.Inna sytuacja,Jak bylem barmanem to zrobilem sobie zdjecie z kelnerkami i pokazalem jej ,tez zginelo.Pozniej jak wywolywalem nastepna klisze to bylo zrobione zdjecie tamtego i te kelnerki byly PODPALONE.Nie moglem nigdzie chodzic sam, a ona tez nie lubila.Ale podpozadkowywalem sie jak glupek.Bylo wiele roznych sytuacji jeszcze ale ogolnie byla chorobliwie zazdrosna o wszystko i wszystkich.Jak ja poznalem to zawsze siedziaal sama na szafie ze siweczka w pokoju gdzie zmarli jej dziadkowie.Bardzo dziwna kobieta.Znajomi mi mowili ze z nia jest cos nie tak,bo sie zaiwesza i patrzy gdzies w sufit jak by cos widziala.Nawet telewizora nie chciala zzebym sie na laski nie patrzyl.Raz kupilem sobie plyte evanescence to mi ja zniszczyla bo powiedzlaa ze ona ma ladniejsze glos od niej.Jak sie urodzil synek mojego brata to pwoiedzialem jej zeby przyszla zobaczyc jakis jest sliczny.To sie spytala czy sliczniejszy od niej.I jeszcze wiele wiele innych sytuacji bylo, ktore dawaly znac zeby od niej uciekac , ale ja jakos nie moglem.Nie rozumiem sam siebie naprawde.Od kiedy ja zpoanlem to zaczely sie u mnie doly, napady lekowe i paniki,depreesje bez powodu.Kuzynka mi mowila ze ona jest tzw wampirem energetycznym , jak przeczytalem o tym to wlasnie dlugie przebywanie z taka osoba prowadzi do takich objawow.Wczesniej bylem wesolym zywym chlopakiem jezdzaacym na dysoteki i koncerty.Mam osobowosc bierno zalezna i latwo idzie mna manipulowac i wykozystywac , ona t wyczula i robila ze mna co chciala.Doslownie.W anglii upadlem tak nisko ze przestalem czuc cokolwiek,wszystko wygaslo i dopiero wtedy doszlo do mnie co sie stalo , jak uczucie do niej sie wypalilo.Ona pozniej zostawila tego irakijczyka jak nauczyl ja angielskiego i poszla do nastepnego.Powiedziaal mi nawet na koncu ze to wszystko zainicjowala ,ze taki miala wlasnie plan.Sterowala mna jak marionetka a ja sie poddawalem.Wszyscy sie dziwia,ze taki facet i tak sie dal robic.Sam sie dziwie i chyba do konca zycia nie uwierze w to co sie stalo , ze w ogole z nia bylem.Pozdrawiam.
napisał/a: innnesss 2009-01-03 16:09
wiem co czujesz...czuje to samo tylko u mnie sytuacja wyglądała trochę inaczej...potraktowałam to jak zabawe....potraktowałam tego człowieka jak zabawke bo miałam uraz do mężczyzn.Raz skrzywdzona obiecłam sobie że nie pozwole sobie więcej na to.Myślałam o nim jak o zimnym draniu..miał przeciesz forse...samochody, urode i niezłe powodzenie u lasek....wiedziałam ze chce sie tylko zabawić...pozwoliłam mu na to......a pózniej udałam kogoś innego...chciałam za wszelka cene pokazać ze też nie biore tego poważnie....ze to tylko zabawa...problem w tym że ja go pokochałam i tym samym zniszcyłam wszytsko...już nigdy nie bede w stanie tego naprawić...pozostało mi piękne wspomninie zaledwie wspomninie dziś wiem ze jestem idiotka!!
napisał/a: Darek1985 2009-01-08 23:04
Witam ponownie!

Dochodzę do siebie aż mnie dziw bierze. Dwa razy mocniejszy. Już nie myślę co było kiedyś. Staram się już tak nie kontaktować z byłą. Ale teraz to Ona się kontaktuje ze mną. Zamartwiając sie, ze ja mam zapalenie płuc a ja chodzę do pracy i na uczelnie. Dziwi mnie to bo wcześniej raczej uważała mnie za hipohondryka. A teraz nie daje mi spokoju "Masz leżeć w łóżku" etc etc. Choć mi dowaliła troche gdy powiedziała jakąś aluzję co do swojego sylwka jak spędziła. Nie powiem szlag o mało mnie nie trafił. Lub gdy zobaczyła nowo zapoznane dziewczyny ode mnie to zaczęła mi wybierać, ze taka lub owaka nie może być moja bo zwariowane etc etc. o.O
Ale ostatnio poznaje dziewczęta choć ja osobnik nieśmiały, więc na razie na gadkach się kończy ;) Ale widzę "depresja" po rozstaniu staje się powoli przeszłością. Znów odżywam choć pewnie wspomnienia będą siedzieć.

Pozdrawiam Was i trzymajcie się. Życie jednak istnieje po rozstaniu!
napisał/a: ilona_ 2009-01-11 14:06
byliśmy ze sobą krótko bo 5 m-cy. Ale się zaangażowałam, kochałam. On mnie niedawno zostawił. I nie mogę przestać o tym myśleć. Tak strasznie tęsknie za tym co było ... Chcę żeby to już minęło, albo okazało się jednym wielkim koszmarem. Moje ego spadło do zera, czuję się niepotrzebna, niekochana i mało atrakcyjna. Mam nadzieję, że to szybko minie, bo jak na razie to nie wiem po co mam wogóle wychodzić z domu, starać się czy cokolwiek robić. Nie mam na nic siły :(
napisał/a: czerwonypluszak 2009-01-11 17:30
Witam!
Postanowiłem dołączyć do tematu życia po rozstaniu. Na chwilę pisania tego postu jestem już trochę spokojny, ale było mi bardzo, ale bardzo ciężko...czuję że po 1 dniu straciłem 1 kg wagi(poważnie). A sprawa ma się tak:
Poznałem parę miesięcy temu dziewczynę, po pierwszym spotkaniu zrobiła na mnie pozytywne wrażenie, choć miałem kilka wątpliwości (po rozmowie, obawiałem się że jest niestała w uczuciach). Ale postanowiłem zaryzykować następnych paru spotkań, z których zrobiło się pare miesięcy...miesiąc temu, poczułem że moje serce na myśl o niej szybciej bije. Przez cały okres (ponad 2 mce) stawałem na głowie, żeby jej dogodzić, uczynić szczęśliwą, żeby pamiętała o mnie. Kwiaty, wierszyki, byłem chyba po prostu za dobry...był tylko jeden mały między nami zgrzyt, ale to nie on stanowił przyczynę. Sylwester był wspaniały przy niej... przy (obcych dla mnie, dla niej nie, bo znajomi) dawała wyraz ku temu, że coś do mnie czuje jednak...pocałunki, trzymanie za rękę, bardzo czuły pocałunek o północy. I co... po tygodniu jak się zobaczyliśmy (ja wpadam z kwiatkami, żeby ja pocieszyć bo zmęczona pracą)a ona mi mówi, że to nie ma dłużej sensu, bo przemyślała i stwierdziła ze nic do mnie nie czuje mi opadły ręcę...broda zaczęła drżeć, bo w ostatnim czasie super zaj* nam się układało. A tu zonk... twierdzi że nikogo nie poznała, że przyczyna nie tkwi we mnie (bo jestem super facetem), tylko nie pasujemy do siebie, bo nic nie czuje. Dla mnie najgorsze jest to, że przez ten krótki okres wszystko było idealnie, znajomi którzy ją poznali, mówil ze jest zapatrzona we mnie... Przeżyłem już prawie ćwierć wieku i dla mnie to jest dziwne, że jak wszystko wyglądało super, widziałem jej uśmiech jak się pojawiałem nagle dostaje szoku! Rodzina, przyjaciele również w szoku! Byłem wierny, szczery, nie kłamałem... chyba jednak za dobry...po analizie całej sytuacji doszedłem do wniosku, że ona zwyczajnie nie dorosła do dłuższego, poważnego wniosku, mimo że jedynie parę lat różnicy (również to, że żaden z jej poprzednich związków nie trwał dłużej niż ze mną). Jest piękną, mądrą kobietą, dlatego nie rozumiem. Wróciłem do siebie i aż popłyneły mi łzy... bo naprawdę ją pokochałem i czekałem właśnie na chwilę, żeby jej to powiedzieć (oczywiście, w trakcie rozmowy kończącej to powiedzialem). Nie spałem w nocy, nie jadłem prawie nic...bolało...głównie dlatego nie mogę zrozumieć, że to nagle...gdyby wcześniej coś zaczęło się dziać to wierzcie mi wyczułbym. Najgorsze że wszystko dotąd było idealnie, byłem szczęśliwy, odnosiłem wrażenie po jej zachowaniu, że ona również była.
Ja wiem, i znajomi mi mówią, że jestem wspaniałym facetem i dziwią się tej całej sytacji. Czy kobiety właśnie takich nie szukają? Czy może osób które robią z siebie błaznów przed innymi? Po poprzednim rozstaniu (spotykaliśmy się o wiele dłużej niż z nią), nie cierpiałem aż tak, bo od początku czułem że to nie wypali, ale mimo to trwało ponad pół roku.
Powoli mi przechodzi, ale boję się że jak ją zobaczę na ulicy (a prawdopodobieństwo b.duże) to moje serce zacznie znów boleć...
Nie wiem co robić, błagałem ją, żeby spróbowała, zaryzykowała jeszcze.
Podsumowując, ja nie powiedziałem jej, że to koniec... postanowiliśmy przeczekać chwilę i zobaczyć się za jakiś czas (ale nie widziałem w jej oczach nadziei, prędzej właśnie rozpacz, że nie wie co robić). Ja będę milczał przez ponad tydzień do planowanego spotkania, ale wątpie że spotkam się z nią, bo o czym będziemy rozmawiać? żeby powiedzieć ostatecznie "żegnaj" wolę dwa razy nie cierpieć.
Pozdrawiam wszystkich!
napisał/a: ilona_ 2009-01-11 18:05
no właśnie, najgorsze jest to, że myślisz, że wszystko układa się idealnie, nic nie wskazuje na to że mogłoby być inaczej i tu nagle ktoś oświadcza Ci, że już nie chce, że nic nie czuje :/ mój "ukochany" postanowił mnie o tym uświadomić w sylwestra po północy.... czułam się, jakby walec po mnie przejechał :( minął już ponad tydzień, a u mnie zero poprawy. W dodatku jakieś 2 dni po, pisał do mnie, że nie może przestać o mnie myśleć, ze czuje pustkę... :/ ale na tym się kończy. Niepotrzebnie robi mi nadzieje...Pozdr
napisał/a: czerwonypluszak 2009-01-11 18:26
ilona_ a czy długo wasz związęk trwał? My spotykaliśmy się przez grubo ponad 2 miesiace...czy po takim czasie można być pewnym czy się kogoś kocha, albo nie bać się zaangażować bardziej? Ja sie nie bałem, być może ona zbyt małe doświadczenie ma i dlatego...a jeszcze może to zabrzmi głupio, ale podejrzewam gdy zaczęła mieć wątpliwości, swoje powiedziały pewne osoby, którym mają wg. mnie (a b. rzadko się mylę w takich sprawach) "złe oczy", chodzi mi, że zwyczajnie poczuły sie zazdrosne o to jak ja ją traktowałem...
napisał/a: ilona_ 2009-01-11 18:45
my byliśmy razem przez 4 m-ce. Naszym podstawowym problemem było to, że w naszym związku nie było miłości. Często o tym rozmawialiśmy i nie wiedzieliśmy czy owa miłość będzie czy też nie, bo nie mamy na to wpływu. Jednak coś nas do siebie ciągnęło i wiedzieliśmy, że chcemy być razem. Było naprawdę super. On był fantastyczny dla mnie. I mówił, że mu bardzo zależy. Ja go pokochałam jakieś 3 tyg temu. Nie mówiłam mu o tym, bo bałam się, że jak tylko 1 osoba kocha, to coś się może między nami zepsuje.... po tym jak mnie zostawił, powiedziałam mu prawdę, że go kocham.. nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale to już nie ma znaczenia.

Ja wychodzę z założenia, że nie liczy się ilość tylko jakość. Także w związku.
2 m-ce to krótki czas, żeby kogoś kochać, ale myślę, że wystarczający, żeby się zakochać. Być może to było bardzo silne zauroczenie z Twojej strony, zakochanie się w drugiej osobie..Być może, jeśli byście pobyli ze sobą dłużej, powiedzmy rok stwierdził byś, że to jednak nie miłość.. na to nie ma schematu. Jednak Ty najlepiej znasz siebie i jeśli czujesz, że kochasz - to może tak właśnie jest...

[ Dodano: 2009-01-11, 19:00 ]
aha, byłeś kiedyś w dłużej trwającym związku?
napisał/a: czerwonypluszak 2009-01-11 22:32
najdłużej to trwało ok. 6 mcy. Nie było ta tak silne uczucie jak tym przypadku, ale nauczyło mnie to bardzo dużo jak podchodzić do kobiet.Było to kilka lat temu, spotkalismy sie 2 lata temu ponownie, ale nic sie nie wydarzylo, bała się zaryzkować i poświęcić w jednej sprawie - myślę gdyby to zrobiła bylibyśmy może razem.
a wracając to obecnej sytuacji... jak wspomniałem wyżej, ja posiadam też pewne zmysły;), to nie jest wymysł, ale uważam że jak zaczęła mieć wątpliwości, czy podoła dłuższemu, poważniejszemu związkowi, powiedziały coś pewne osoby, które moim zdaniem (z racji samotności) były zwyczajnie zazdrosne z jej szczęścia. A wierzcie mi...ludzie są podli, nawet Ci których potrzegamy jako "przyjaciół"..."chcesz miec przyjaciela? pożycz mu pieniądze". Jestem spokojną, zrównoważoną osoba, z uczuciami, ale jak spotkam to które podejrzewam, nie ręczę za to co im mogę powiedzieć.
Pozostaje mieć nadzieję, że może oprzytomnieje...nadzieja matką głupich, ale każda matka dba o swoje dzieci.
I jeszcze jedno...jak mi mowila ze to koniec, miała ogromny smutek w oczach, nawet jak się żegnaliśmy, a pozwoliła żebym ją przytulił. Spoktaliśmy się jeszcze raz na drugi dzień...tego smutku nie było już...sama powiedziała że w ten dzień koleżanka ją wyciagnęła na imprezę, mimo że czuła się przygnębiona i twierdziła że nie chciała...no i kto mi powie, że ktoś nie miał na to wpływu??? nagadał, a ona młoda, sama powiedziała że najdłuzej kiedyś była też 3mce... a za tydzień właśnie minęłyby 3 mce... miałem parę rzeczy przygotowanych dla niej...dalej je mam...nie wiem co z nimi zrobić...
miłej nocy!
napisał/a: Darek1985 2009-01-12 01:45
Głowa do góry!

No ja byłem w czteroletnim związku. Dopiero po 3 miesiącach otrzosnąłem się tak na prawdę. Nawet teraz widzę Jej zdjęcia z tym drugim jak się całują to już mnie nie rusza. No może jest takie leciutkie wewnętrzne poruszenie "Ale Ona to robiła ze mną" uwierzcie do bólu człowiek się przywyczaja i w czasie i to znika. Zamienia się na obojetność. Czasem się zastanawiam się czy z mojej strony była to miłosć czy chęć bycia z kimś. Bo dla mnie te 4 lata to teraz jak "biała plama". Ale możliwe, że już nie wracam do tych chwil aby nie "kusić" bólu. Stąd przeszłość widzę jedynie co było przed związkiem. Ale niech Ona się cieszy swoją miłością i życzę Jej wszystkiego najlepszego. Bo faktycznie odnalazła swoją połówkę. To co, że koleś nie jest jakimś przystojniakiem ale pasują do siebie jeśli chodzi o charaktery i dogadywanie się etc etc.

A recepta na ból po rozstaniu? Czas i pokochanie siebie. Tak, pokochanie siebie. Faktycznie egoizm pomaga. Zrozumiałem teraz to co czytałem i słyszałem od otoczenia, że szczęścia powinno się szukać w sobie a nie w drugiej osobie. Znów odnowiłem swoje pasje i je pokochałem :) Znów czuje, że żyję. Ba, nawet samotność pokochałem. Może błędem jest lekkie zamykanie się w sobie ale odnajduje siebie po nowemu. Nie zamierzam w żaden związek wchodzić bo po co? Po analizie biegu wydarzeń wiem, że jestem trudnym charakterem i raczej następna kobieta nie wytrzyma z facetem co ma zmienne humory :] W sumie 4 lata w związku pokazały mi, że mi jeszcze daleko do stałego związku. Musiałbym wiele rzeczy zmienić u siebie. No chyba, że faktycznie na świecie jest taka połówka, która pokocha mnie jakim jestem. Ale szczerze na tą chwile wątpie

Trzymajcie się